sobota, 15 listopada 2025

Pieśń Słoneczna

 

Pieśń Brata Słońca – kantyk wdzięczności zrodzony w cierpieniu

Pieśń słoneczna nazywana też Pochwałą stworzeń, Pochwały Pana z powodu stworzeń, bądź jak chciał sam autor: Pieśń Brata Słońca, to jedno z najbardziej znanych i najczęściej tłumaczonych dzieł literatury chrześcijańskiej. Powstała w języku staro włoskim, wbrew powszechnej wówczas praktyce używania w przestrzeni Kościoła przede wszystkim języka łacińskiego. Ze wzgl. na formę językową, zaliczyć ją należy do średniowiecznej prozy rymowanej, a zgodnie z intencją Franciszka, była traktowana jako utwór przeznaczony do śpiewania. Franciszek osobiście ułożył melodię, której nauczył swoich towarzyszy. Najstarsza zachowana kopia pochodząca z 1250 r. posiada puste miejsce na nuty pomiędzy pierwszą i drugą linią. Ponieważ nie zostały one wpisane zarówno w tym, jak i w innych rękopisach, dziś nie można odtworzyć pierwotnej melodii, która prawdopodobnie miała charakter psalmowy.

Niezwykłe są okoliczności powstania utworu. Został napisany rok  przed śmiercią (por. CAss 83,7) Świętego, gdy coraz bardziej cierpiał na liczne choroby - zgodnie z relacją św. Bonawentury: „zaczął popadać na przeróżne choroby i to tak ciężko, że na jego ciele nie pozostało prawie miejsce, którego by nie przeszywał wielki ból i cierpienie” (LegM 14, 2,1). Pod koniec zimy 1225 r. Franciszek przebywał w klasztorze Ubogich Pań w San Damiano, w niewielkiej celi zbudowanej ze słomianych mat. Leżał tam chory przez 50 dni czekając na wiosenne ocieplenie, by można było przewieźć go do Fonte Colombo, gdzie miał zostać poddany zabiegowi kauteryzacji[1], który zdaniem ówczesnych lekarzy miał mu pomóc w niezwykle bolesnej chorobie oczu, której nabawił się podczas podróży do Egiptu. Przebywał w zupełnej ciemności, gdyż zarówno światło słońca za dnia, jak i światło ognia nocą sprawiało mu nieznośny ból. Cierpienie to w połączeniu z innymi, licznymi chorobami ciała, a także cierpieniem duchowym sprawiło, że nie mógł spać, ani przez chwilę odpocząć. Ponadto w miejscu gdzie przebywał, pojawiło się wiele myszy, które nieustannie biegały po nim, utrudniały spożywanie posiłków i przeszkadzały podczas modlitwy. Plaga myszy była tak uciążliwa, że Franciszek dostrzegł w niej działanie szatana. Pewnej nocy udręczony do granic wytrzymałości, jak zapisał Tomasz z Celano: „zaczął w głębi serca użalać się sam nad sobą” (Mem 213,1) i żarliwie błagać Boga o cierpliwość w tym trudnym czasie. W odpowiedzi Pan Bóg jako nagrodę za znoszone cierpienia obiecał mu skarb przewyższający wszelkie bogactwa ziemskie. Tym skarbem była obietnica królestwa niebieskiego.

Rano Franciszek opowiedział braciom, jak niezwykłą pociechę otrzymał od Boga, po czym pełen wewnętrznej radości przystąpił do układania Pochwały Pana z powodu Jego stworzeń, jak sam określił: „dla pobudzenia serc ich słuchających do chwalenia Boga, by sam Pan doznawał od ludzi czci w swoich stworzeniach” (SpPerf 118, 12). Motywem powstania pieśni było także dostrzeżenie ludzkiej niewdzięczności za niezliczone Boże dobrodziejstwa: „Codziennie jesteśmy niewdzięczni za tak wielką łaskę[dzieło stworzenia], ponieważ nie chwalimy za nią naszego Stwórcy i ich dawcy tak jak byśmy powinni”(CAss 83,22). Stąd Franciszek zachęcał wszystkich, by chwalili Boga za stworzenia, z których codziennie korzystają, „Sam czynił to zawsze, aż do dnia śmierci” (SpPerf 119,4). Nawet w obliczu zbliżającej się śmierci, gdy leżał chory w pałacu biskupa Asyżu, dla wzmocnienia swego ducha, by nie osłabł z powodu coraz większego cierpienia, często w ciągu dnia prosił braci, by śpiewali mu Pochwały Pana. Czynili to na jego prośbę także w nocy. Gdy cierpienia Franciszka jeszcze bardziej się wzmogły, jeden z braci pocieszył go, że nadchodząca śmierć będzie dla niego przejściem z trudu i doświadczeń doczesności do spoczynku i chwały wieczności. Na to pełen radosnego oczekiwania na spotkanie z Bogiem odpowiedział z zapałem: „Jeżeli więc mam wkrótce umrzeć zawołajcie mi brata Anioła i brata Leona, aby mi zaśpiewali o siostrze śmierci” (SpLem 10,10). Właśnie w tym czasie, w perspektywie kresu ziemskiej pielgrzymki, Franciszek podyktował ostatnią zwrotkę na cześć siostry śmierci - „Pochwalony bądź, Panie mój, przez siostrę naszą śmierć cielesną”(PSł 12) – gdzie śmierć fizyczną przedstawia jako naturalne zwieńczenie ludzkiego życia, przestrzega natomiast przed „śmiercią drugą”, czyli wiecznym potępieniem, które odłącza duszę ludzką od Bożej miłości.

Także przedostatnia strofa mówiąca o pokoju została dopisana jako odpowiedź na konkretną sytuację, celem zażegnania sporu między burmistrzem i biskupem Asyżu. Gdy Biedaczyna usłyszał, że powstał między nimi poważny konflikt i zapałali ku sobie uczuciem nienawiści, zapragnął przyczynić się do ich pojednania i w tym celu ułożył nową zwrotkę - błogosławieństwo przebaczających, po czym polecił dwóm braciom odśpiewać pieśń w obecności zwaśnionych, gdyż jak wyznał: „mam nadzieję w Panu, że On sam natychmiast upokorzy ich serca i powrócą do pierwotnej miłości” (SpPerf 101,9). Pragnienie Franciszka spełniło się. Po wysłuchaniu Pochwał Pana zarówno burmistrz, jak i biskup, wzruszeni do łez i pełni skruchy uścisnęli się wzajemnie i powrócili do jedności. Zdarzenie to stanowi unaocznienie misji braci mniejszych, którzy zgodnie z zamysłem założyciela, będąc ioculatores Domini - Bożymi kuglarzami, „powinni poruszać serca ludzi i wznosić je ku duchowej radości” (CAss 83, 28). Po ułożeniu pieśni Franciszek wezwał br. Pacyfika, który przed przyłączeniem się do niego był utalentowanym muzykiem i poetą, by jako ioculatores Domini wraz z kilkoma innymi braćmi głosili Słowo Boże. Zgodnie z koncepcją Franciszka, jeden z braci obdarzony charyzmatem przepowiadania, miał wygłosić kazanie do ludu, a po nim wraz z pozostałymi braćmi odśpiewać Pochwały Pana. Na zakończenie kaznodzieja miał oznajmić: „Jesteśmy kuglarzami Pana i chcemy być wynagrodzeni przez was tym, żebyście mianowicie trwali w prawdziwej pokucie” (CAss83,27). Tak Pieśń słoneczna stała się użytecznym narzędziem Franciszkowego sposobu ewangelizacji, który polegał na przekazywaniu zasadniczych praw wiary poprzez oddziaływanie na ludową wyobraźnię - od zabawy do pokuty. Prostota i niekonwencjonalny, a zarazem ujmujący sposób przekazu, okazały się skutecznym sposobem dotarcia do przeciętnego człowieka, by przekazać mu prawdę o Bożym pięknie i wszechmocy. Tak wiarygodnie mógł głosić tylko ktoś, kto sam do głębi był przekonany o wartości i prawdzie przekazywanego orędzia. Franciszkowa pieśń uwielbienia za dzieło stworzenia wypłynęła z jego osobistego zachwytu Bogiem, którego odnalazł w świecie. Wymowne jest świadectwo jednego z jego towarzyszy: „My, który byliśmy z nim, widzieliśmy, że tak bardzo cieszył się wewnętrznie i zewnętrznie prawie wszystkimi stworzeniami, iż wydawało się, że gdy je dotykał lub widział, duch jego był nie na ziemi, lecz w niebie” (2SpPerf 118,10). Wysoki poziom wrażliwości oraz empatii czyniły jego spojrzenie tak przenikliwym, że nie zatrzymując się jedynie na zewnętrznej strukturze stworzenia, dotykał jego istoty. Św. Bonawentura w Życiorysie większym napisał, że poprzez piękno widzialne „wznosił się do ożywiającej Przyczyny i Racji ostatecznej. We wszystkim co piękne, widział Najpiękniejszego; dzięki śladom zostawionym w rzeczach, wszędzie znajdował Umiłowanego” (LegM 9,1, 6). Stworzenie stało się dla niego przestrzenią spotkania z Bogiem. Odniesienie do Boga tego co cenne, piękne i dobre sprawiło, że wypłynęła z jego serca składająca się z 10 strof pieśń wdzięczności i chwały. Franciszek – brat wszystkich stworzeń z nimi, przez nie i w ich imieniu radośnie chwali Boga. Przyzywa je w określonej kolejności: od nieba (słońce, księżyc, gwiazdy, chmury) do ziemi (powietrze, woda, ogień, rośliny) i następnie do człowieka. Franciszkowe spojrzenie na człowieka tożsame z przyjętą przez niego postawą minoritas nie koncentruje się na ludzkiej sile, pięknie, możliwości panowania nad światem, lecz na zdolności do cierpliwości, krzewienia pokoju i świadomego przeżywania cierpienia. Tak, jakby Biedaczyna chciał pokazać, że prawdziwa wielkość człowieka tkwi w jego zdolności do panowania nad samym sobą. Pieśń słoneczna jako odpowiedź na mistyczne przeżycie, podczas którego Franciszek otrzymał zapewnienie o przyszłym udziale w Królestwie Bożym, jest pieśnią mistyczną; zawiera ukrytą aluzję do Chrystusa, którego ślady noszą na sobie wszystkie stworzenia. Mistyka Franciszka nie jest jednak oderwana od zwyczajnej ludzkiej egzystencji. Obok elementów przyrody, które niemal instynktownie prowadzą do wychwalania ich Stwórcy, pojawiają się także te komponenty życia, które nie należą do chlubnych czy budzących zachwyt: choroba, cierpienie i śmierć. Ich obecność świadczy o mądrości Biedaczyny, który „ukrył” w tym pięknym, radosnym hymnie dyskretne wezwanie do pokuty i braterskie ostrzeżenie przed największym nieszczęściem człowieka, jakim jest wieczne potępienie.

Franciszkowa postawa uwielbienia widoczna w Pieśni słonecznej jest naturalną konsekwencją jego decyzji naśladowania Chrystusa ubogiego – „Nie chciał mieć nic na własność, ażeby wszystko móc posiąść o wiele pełniej w Panu” (VbF 44). Radykalne ubóstwo uczyniło go wolnym od każdej rzeczy, a uwalniając serce od powszechnej chęci panowania czy przywłaszczania, przywróciło zdrowe relacje ze wszystkimi stworzeniami. Relacje tak bliskie, jak miało to miejsce przed winą grzechu pierworodnego. Wyjątkowo trafnie ujął to św. Bonawentura: „chociaż niczego z rzeczy tego świata nie posiadał na własność, to wydawało się, iż w Stwórcy tego świata był właścicielem wszystkich dóbr(…) Posiadał wszystko w Bogu, a Boga we wszystkim” (Legm 3,6). Każde stworzenie mówiło mu o Bogu, prowadziło do Niego, stanowiło objawienie Bożej dobroci i piękna.

Encyklika Laudato Si[2]’ papieża Franciszka w podobny sposób prezentuje kwestię godności i wzajemnej zależności bytów stworzonych: „Świat stworzony na wzór Boga jest siecią relacji. Stworzenia skierowane są ku Bogu, a cechą wszystkich istot żywych jest dążenie do innego stworzenia tak, że we wszechświecie można znaleźć niezliczone, trwałe relacje, które wzajemnie tajemniczo się przeplatają. Zachęca to nas nie tylko do podziwiania wielu powiązań istniejących między stworzeniami, ale prowadzi także do odkrycia klucza naszej samorealizacji. Byt ludzki bowiem tym bardziej się rozwija, tym bardziej dojrzewa i tym bardziej się uświęca, im bardziej wchodzi w relacje, przekraczając siebie, aby żyć w komunii z Bogiem, z innymi i ze wszystkimi stworzeniami” (pkt. 240). Pieśń słoneczna stanowi zachętę do odkrywania Boga, zachwytu przejawami Jego piękna oraz wychwalania Go na wzór św. Franciszka, który stał się niejako głosem całego stworzenia. Ostatnia strofa: „Chwalcie i błogosławcie mojego Pana, dziękujcie Mu i służcie z wielką pokorą” PSł 14) wraz z pierwszą mówiącą, że tylko Najwyższy Bóg jest godzien chwały, tworzą jakby klamrę spinająca cały utwór i podkreślającą główne jego przesłanie: wielbienie Boga. Znając już zasadniczą myśl, która przyświecała Biedaczynie dyktującemu tekst Pieśni słonecznej, można byłoby w zasadzie zakończyć rozważania na jej temat. Nie sposób jednak pominąć milczeniem dwóch kwestii, które narzucają się uważnemu czytelnikowi: czy nie jest jakimś paradoksem, że uprzywilejowaną pozycję pośród wymienionych  stworzeń zajmują ogień i słońce - dwa źródła światła, które ze wzgl. na chorobę oczu sprawiały Franciszkowi niewymowny ból? Dlaczego właśnie one wydają się stanowić najsilniejszy bodziec do oddawania chwały Bogu? I druga kwestia: jak to możliwe, że ten, który głosił kazania ptakom, rozmawiał z wilkiem, obcował przyjaźnie z wieloma zwierzętami, nawet rybami, czy owadami, w ułożonej przez siebie Pochwale stworzeń, pomija całkowitym milczeniem tak bliski mu świat zwierzęcy? Odpowiedzi na pierwsze pytanie udziela sam Franciszek słowami: „Wszyscy jesteśmy jakby ślepi, a Pan przez te dwa stworzenia oświeca nasze oczy” (ZA 83,33). Wydaje się, że wypowiadając te słowa nie miał na myśli wyłącznie ślepoty spowodowanej brakiem naturalnego światła, ale także, a może nawet przede wszystkim  tą, będącą konsekwencją oddalenia od Boga, który w Piśmie Świętym nazywany jest Słońcem sprawiedliwości (Ml 4,2). Piękno Boga uosabiane przez słońce i ogień jest tak potężne, że niknie wobec niego bolesne wspomnienie trudnego do zniesienia działania promieni słonecznych, czy blasku ognia. Gdy chodzi o drugą kwestię, warto odnieść się do teorii zaproponowanej przez Raola Mansellego[3], zgodnie z którą nieobecność w Pieśni istot żywych, to zamierzony zamysł autora, który w ten sposób uchronił się przed zaburzeniem równowagi całości utworu oraz poetyckiej jedności, która zaistniała w Pieśni między światem a człowiekiem, dla którego ów świat został stworzony.

Pieśń słoneczna choć powstała ponad 8 wieków temu, wciąż zachowuje swoją aktualność. Świat współczesny pogrążony w kryzysie ekonomicznym o światowym zasięgu, wydaje się potrzebować kogoś, kto z mocą Biedaczyny z Asyżu przypomni mu o pierwszeństwie Boga oraz misji  człowieka, który został wezwany nie tylko by panować nad stworzeniem, ale także troszczyć się o niego. To powołanie człowieka dobrze streszcza kończąca encyklikę Laudato Si’ modlitwa za naszą ziemię:

 „Wszechmogący Boże,

który jesteś w całym wszechświecie

oraz w najmniejszym z Twoich stworzeń,

Ty, który otaczasz swą czułością wszystko, co istnieje,

ześlij na nas moc swojej miłości,

byśmy zatroszczyli się o życie i piękno.

Napełnij nas pokojem, abyśmy żyli jak bracia i siostry

i nikomu nie wyrządzali krzywdy.

Boże ubogich,

pomóż nam uratować opuszczonych i zapomnianych tej ziemi,

którzy znaczą tak wiele w Twoich oczach.

Ulecz nasze życie,

byśmy strzegli świata, a nie łupili go,

byśmy rozsiewali piękno,

a nie skażenie i zniszczenie.

Dotknij serc

tych, którzy szukają jedynie zysków

kosztem ubogich i ziemi.

Naucz nas odkrywania wartości każdej rzeczy,

kontemplowania w zadziwieniu,

uznania, że jesteśmy głęboko zjednoczeni

z każdym stworzeniem

w naszej pielgrzymce ku Twej nieskończonej światłości.

Dziękujemy, że jesteś z nami każdego dnia.

Wspieraj nas, prosimy, w naszych zmaganiach

na rzecz sprawiedliwości, miłości i pokoju” (pkt. 245)[4].

 



[1] Stosowany przez ówczesnych lekarzy bolesny zabieg przypalania żył rozpalonym w ogniu żelazem

[2] http://www.vatican.va/content/dam/francesco/pdf/encyclicals/documents/papa-francesco_20150524_enciclica-laudato-si_pl.pdf

[3] Raoul Manselli „ święty Franciszek z Asyżu. Editio maior”

[4] http://www.vatican.va/content/dam/francesco/pdf/encyclicals/documents/papa-francesco_20150524_enciclica-laudato-si_pl.pdf


 

czwartek, 18 września 2025

Zachęta do uwielbienia Boga

 

Franciszkowa Zachęta do uwielbienia Boga

Spośród 29 pism[1] św. Franciszka z Asyżu Zachęta do uwielbienia Boga (Z) jest stosunkowo mało znana, a ze względu na  bogactwo treści, ciekawą genezę oraz to, co pośrednio przekazuje nam o duchowości Biedaczyny, warto przyjrzeć się jej bliżej, szczególnie w czasie, gdy świętujemy 800-lecie powstania Pieśni słonecznej, której Zachęta wydaje się być zwiastunem. Zgodnie z relacjami świadków tekst modlitwy został napisany przez Franciszka własnoręcznie, zitalianizowaną łaciną  na drewnianej tablicy, w pustelni Cesi di Terni, położonej 10 km od Rzymu. Następnie polecił ozdobić tablicę wyobrażeniami różnych stworzeń. Choć franciszkańska pustelnia do dziś istnieje i służy pielgrzymom poszukującym zacisznego miejsca odpoczynku i kontemplacji, to bezcenny autograf Franciszka początkowo umieszczony jako antependium w kaplicy pustelni zaginął. Tekst pieśni, w której Franciszek wzywa stworzenia do uwielbiania Stwórcy  jest znany dzięki zachowanym dokumentom[2] i należy do utworów, których Franciszek jest autorem nie tekstu, a kompozycji wersetów z Pisma Świętego i liturgicznych. Stanowi dowód jego umiłowania stworzenia, ducha braterstwa, a także preludium do powstałej później Pochwały stworzeń, uzupełniając ją zaproszeniem do wychwalania Boga przez zwierzęta: „wszystkie ptaki powietrzne, chwalcie Pana”(Z 12) oraz ludzi (Z 8.13.14). Bezpośrednie odniesienie do Maryi i archanioła Michała związane jest prawdopodobnie z tym, że kościółek przy pustelni poświęcony był, podobnie jak Porcjunkula, Matce Bożej Anielskiej, a nawet  fizycznie do niej podobny. Sama pustelnia Cesi di Terni w Umbrii, tak jak Porcjunkula, została Franciszkowi podarowana przez benedyktynów w 1213 roku. Zarówno Zachęta do uwielbiania Boga, jak i Pochwała stworzeń stanowią dowód ogromnej wrażliwości Biedaczyny na piękno i są owocem kontemplacji piękna i mądrości  Boga w stworzeniu, jak zauważył to Julian ze Spiry: „pilnie obserwował czynności [stworzeń] i cokolwiek godnego podziwu, przyjemnego lub wartościowego w nich mógł dostrzec, kierował na chwałę Stwórcy wszystkich rzeczy. Zauważmy, że w słońcu, księżycu, firmamencie i gwiazdach, w żywiołach i w ich skutkach czy też ozdobach; jak, mówię, rozważając we wszystkim tym potęgę, mądrość i dobroć Stworzyciela wszystkiego, czerpał z tego prawdziwe poznanie, słodycz i łaskę (…) I ponieważ wszystko odnosił do Tego, który jest początkiem wszystkiego, dlatego wszystko nazywał imieniem „brat” (Jl 44,3-8). Żarliwa miłość do Boga i pragnienie oddania Mu chwały przynaglały go, by wzywać całe stworzenie do wychwalania Boga. Pierwszy biograf zaświadczył: „Gdy napotykał dużo kwiatów, przemawiał do nich i zapraszał je do chwalby Pańskiej, tak jakby miały rozum. Podobnie, z najczystszą szczerością zachęcał do miłości i do radosnej służby Bożej zasiane zboża i winnice, kamienie i lasy, i całe piękno pól, źródła wód i zielone ogrody, a także ziemię i ogień, powietrze i wiatr” (VbF 81,3-4). Do historii przeszło Franciszkowe kazanie do ptaków, które żarliwie namawiał do wdzięczności i wychwalania Boga: „Bracia moi, ptaki, powinniście bardzo chwalić waszego Stworzyciela, który odział was piórami i dał wam skrzydła, abyście mogły latać, stworzył czyste powietrze i żywi was bez waszej pracy”(VbF 58,6). Oczywiście pierwszym adresatem Franciszkowych zachęt do wychwalania Boga był człowiek, jako korona stworzenia, często jednak  zapominający o wdzięczności i uwielbieniu swego Stwórcy. Do niego Franciszek kieruje z wyrzutem słowa: „Człowieku, zastanów się, do jak wysokiej godności podniósł cię Pan Bóg, bo stworzył cię i ukształtował według ciała na obraz umiłowanego Syna swego i na podobieństwo według ducha. I wszystkie stworzenia, które są pod niebem, służą na swój sposób swemu Stwórcy, uznają Go i słuchają lepiej niż ty. I nawet złe duchy nie ukrzyżowały Go, lecz to ty wraz z nimi ukrzyżowałeś Go i krzyżujesz nadal przez upodobanie w wadach i grzechach”(Np 5). Jedną z pierwszych modlitw, których nauczył braci była modlitwa pochwalna Wielbimy Cię, która stale im towarzyszyła, co jak to wspominają Trzej towarzysze: „Gdy zaś napotkali kościół albo krzyż pochylali się do modlitwy i pobożnie mówili: „Wielbimy Cię, Chryste i błogosławimy Cię we wszystkich kościołach, które są na całym świecie, gdyż przez krzyż swój święty odkupiłeś świat. Wierzyli bowiem, że znajdują dom Boży, ilekroć spotkają krzyż lub kościół” (3Soc 37,2-3). Św. Bonawentura dodaje: „Uczył ich także wielbienia Boga we wszystkich i na podstawie wszystkich stworzeń”  (LegM IV,3,5). W regule Franciszek wzywa wszystkich braci do wielbienia Boga oraz sugeruje słowa zachęty, którą mogą głosić napotkanym ludziom:  „I tę lub tego rodzaju zachętę i uwielbienie wszyscy bracia moi - kiedy zechcą - mogą głosić wśród jakichkolwiek ludzi z błogosławieństwem Bożym: bójcie się i czcijcie, chwalcie i błogosławcie, dzięki czyńcie i uwielbiajcie Pana Boga wszechmogącego w Trójcy i Jedności, Ojca i Syna, i Ducha Świętego, Stwórcę wszystkich rzeczy” (1Reg 21,1-2). Świadomy swej grzeszności ucieka się nawet  do wstawiennictwa Chrystusa, Maryi oraz wszystkich świętych (por. 1 Reg 23,5-6), by to oni w imieniu braci mniejszych godnie oddali Bogu należną Mu cześć. Sam będąc tym, który „trwał na modlitwie przez większą część dnia i nocy”(CAss 119,20) zachęca innych do postawy ciągłej adoracji: „wszędzie, na każdym miejscu, o każdej godzinie i o każdej porze, codziennie i nieustannie wierzmy wszyscy szczerze i pokornie, nośmy w sercu i kochajmy, czcijmy, uwielbiajmy, służmy, chwalmy i błogosławmy, wychwalajmy i wywyższajmy, wysławiajmy i dzięki składajmy najwyższemu Bogu wiecznemu, Trójcy i Jedności, Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, Stwórcy wszystkich rzeczy i Zbawicielowi wszystkich w Niego wierzących, ufających i miłujących Go, Temu, który nie ma początku i końca, który jest niezmienny, niewidzialny, nieomylny, niewysłowiony, niepojęty, niezgłębiony, błogosławiony, chwalebny, przesławny, wywyższony, wzniosły, najwyższy, słodki, godny miłości, ukochany i cały pożądany ponad wszystko na wieki. Amen”(1Reg 23,11). Wezwanie do oddawania Bogu należnej chwały umieścił także w liście  do wiernych, gdzie podobnie jak w Pieśni Słonecznej  apeluje do wszystkich  stworzeń: „Temu zaś, który tyle wycierpiał za nas, wyświadczył nam tyle dobra i wyświadczy w przyszłości, niech wszelkie stworzenie, które jest w niebie, na ziemi, w morzu i przepaściach, oddaje jako Bogu sławę, chwałę, cześć i błogosławieństwo” 2LW 61). Następnie zachęta przechodzi w zachwyt i uwielbienie, które zdają się nie mieć końca: „ponieważ On jest naszą mocą i siłą, On sam jest dobry, sam najwyższy, sam wszechmocny, godny podziwu, sam przesławny i święty, godny chwały i błogosławiony przez nieskończone wieki wieków. Amen” (2LW62). Można odnieść wrażenie, że ten, który tak gorliwie zachęca innych do wielbienia, sam daje się porwać żarliwości własnych słów i zatraca się w szczęśliwym uwielbieniu, które oddaje potok słów, jak widzimy to też w 17 rozdziale pierwszej reguły. Natchnione wezwanie do modlitwy wieńczy gloryfikacja Boga: „I wszelkie dobro odnośmy do Pana Boga najwyższego i uznawajmy za Jego własność, i dziękujmy za wszystko Temu, od którego pochodzi wszelkie dobro. I On sam, najwyższy, jedyny i prawdziwy Bóg, niech ma, odbiera i otrzymuje wszelką cześć i uszanowanie, wszelkie uwielbienia i błogosławieństwa, wszelkie dziękczynienia i chwałę, On, który jest wszelkim dobrem, który sam jest dobry”(1Reg 17,17-18). W Liście do rządców narodów pokorny Biedaczyna  zwraca się z upomnieniem do wielkich tego świata. Gdy chodzi o szerzenie Bożej chwały, nie powstrzymuje go własna prostota, lecz odważnie zachęca: „I tak wielką cześć dla Pana rozszerzajcie wśród ludu wam powierzonego, aby każdego wieczoru na głos herolda lub na inny znak cały lud oddawał chwałę i dziękczynienie Panu Bogu wszechmogącemu” (LRz 7).

Postawa wdzięczności i uwielbienia charakteryzowała Franciszka, świadcząc o Jego miłości i  zachwycie Bogiem oraz szacunku wobec  Jego Boskich przymiotów, zgodnie ze świadectwem Anonimu z Perugii: „całe bowiem serce dał swemu Bogu Stwórcy, kochał Go całym sercem, całą duszą i całą swą istotą. Nosił Boga w sercu, sławił ustami, wychwalał swymi uczynkami. A jeśli ktoś wymienił imię Boga, on powiadał tak: „Niebo i ziemia powinny kłaniać się na to imię”(De inceptione 47,2-4).

Spośród  12 modlitw[3], zebranych w Pismach św. Franciszka, jedynie dwie to modlitwy prośby (MpK, wszechmogący wiekuisty…), cztery mają słowo uwielbienie w tytule (PSł, KLUw, Z, MP). Dodatkowo modlitwy uwielbienia Boga i Maryi  znajdujemy w listach, testamencie i regule. W Oficjum o Męce Pańskiej, którą Franciszek skomponował z wersetów psalmów, często powracają wezwania do uwielbiania Boga oraz modlący się sam uwielbia go słowami psalmów. Modlitwa liturgiczna była dla Franciszka bardzo ważna, o czym sam zaświadczył w Testamencie: „Oficjum odmawialiśmy my, klerycy, jak inni duchowni”(T 18) oraz: „I chociaż jestem człowiekiem prostym i chorym, pragnę jednak mieć zawsze kleryka, żeby mi odmawiał oficjum, jak przepisuje reguła” (T 29). Miał świadomość, że recytując psalmy zwraca się bezpośrednio do Boga i czyni to w łączności z całym Kościołem, co odzwierciedlała jego postawa: „Święty mąż z wielką bojaźnią i pobożnością odprawiał modlitwy Godzin kanonicznych. Chociaż cierpiał z powodu choroby oczu, żołądka, śledziony i wątroby, nie chciał jednak podczas odmawiania psalmów opierać się o mur czy o ścianę, lecz modlił się zawsze w postawie stojącej i bez nakrywania głowy kapturem, nie rozglądając się i dokładnie wymawiając wszystkie słowa. Gdy czasem był w drodze, wówczas się zatrzymywał i nawet gdy mocno padał deszcz, nigdy nie zaniedbywał tego czcigodnego i świętego przyzwyczajenia” (LegM X, 6,1-3).

Tą miłość do liturgii godzin starał się zaszczepić w braciach. W regule nakazuje: „Klerycy niech odmawiają oficjum Boskie według przepisów Kościoła  Rzymskiego”(2Reg 3,1), w Liście do zakonu napomina „by klerycy odmawiali oficjum z pobożnością wobec Boga, nie tyle zważając na melodyjność głosów, co na harmonię ducha, aby głos zgadzał się z duchem, a duch z Bogiem, żeby mogli przez czystość serca przejednać Boga, a nie miękkością głosów pieścić uszy ludzkie”(LZ 41-42). O duchowej motywacji, jaka według Biedaczyny powinna towarzyszyć modlitwie liturgicznej braci, informuje nas notatka w kodeksie 338, znajdującym się w bibliotece Sacro Convento[4] informująca, że Franciszek rozpoczynał każdą godzinę modlitwą: „O najświętszy Ojcze…”[5], a następnie po odmówieniu „chwała Ojcu…” recytował modlitwy pochwalne, które sam ułożył: „święty, święty…”[6]. Stanowią one uwielbienie Trójcy świętej i mogą być odmawiane we wspólnocie na wzór psalmu responsoryjnego,  ze względu na powtarzający się dziesięciokrotnie refren: „I chwalmy i  błogosławmy  Go na wieki”. Dwie doksologie dzielą modlitwę na trzy części: pierwsza to pochwała świętości oraz pokory i wielkości Boga, w drugiej zaprasza wszystkie stworzenia do oddawania Bogu należnej czci, w trzeciej natomiast powraca do spoczynku w Bogu i kontemplacji: „Wszechmogący, najświętszy, najwyższy i największy Boże, wszelkie dobro, największe dobro, całe dobro, który sam jesteś dobry, Tobie pragniemy oddawać wszelką sławę, wszelką chwałę, wszelką wdzięczność, wszelką cześć, wszelkie błogosławieństwo i wszelkie dobra. Niech się stanie. Niech się stanie. Amen”(MP 11). Widoczne jest jak oddawana dotąd chwała zwielokrotnia się, a wymienione na początku przymioty Boga wyrażone zostają w stopniu wyższym: najwyższy, największy, najświętszy…

Uwielbienie było dla Franciszka sposobem oddawania przez słowa dobra, które otrzymał od Boga: „Błogosławiony sługa, który Panu Bogu oddaje wszystkie dobra, kto bowiem cokolwiek zatrzymałby dla siebie, ukrywa w sobie pieniądze Pana Boga swego”(Np 18,2). Także zrozumienie i pociechę otrzymane na modlitwie składał w ofierze dziękczynnej Bogu, by i te Jego dary nie obciążyły serca na wskutek zawłaszczenia: „Kiedy sługa Boży na modlitwie dozna jakiejś nowej pociechy, skutkiem nawiedzenia przez Pana, wtedy zanim zakończy modlitwę winien wznieść swe oczy ku niebu i ze złożonymi rękami powiedzieć Panu: Panie, tę pociechę i słodycz zesłałeś z nieba mnie niegodnemu grzesznikowi. Ja odsyłam Ci ją, abyś mi ją zachował, gdyż ja jestem rabusiem Twego  skarbu”(Mem 99).

Warto przyjrzeć się okolicznościom powstania Franciszkowych uwielbień, bo one wiele mówią o jego relacji z Bogiem i motywach Jego wychwalania. Uwielbienie Boga Najwyższego to licząca ponad trzydzieści wezwań pochwała Boga  napisana własnoręcznie przez Franciszka  na Alwerni, niedługo po otrzymaniu stygmatów. Pergamin zawierający tekst uwielbienia wraz z krótkim błogosławieństwem miał być pociechą i wzmocnieniem dla brata Leona dręczonego wówczas uciążliwą pokusą duchową. (por. Mem 49). Autograf uwielbienia przechowywany jest w Sacro Convento w Asyżu,  jako bezcenna relikwia. Brat Leon umieścił na nim notatkę będącą poświadczeniem autentyczności dokumentu, wskazującą na motyw napisania, jakim była wdzięczność Bogu: „po widzeniu i przemówieniu Serafina i wyrażeniu się stygmatów na jego ciele, ułożył te uwielbienia napisane na drugiej stronie i własną ręką napisał, dziękując Bogu za dobrodziejstwo mu wyświadczone”[7] . Napisana rok później Pochwała Stworzeń to także hołd wdzięczności za obietnicę życia wiecznego oraz wezwanie do wdzięczności za dobrodziejstwo stworzenia: „Zatem ja muszę się odtąd bardzo cieszyć z moich cierpień i utrapień, umacniać się w Panu i dziękować zawsze Bogu Ojcu i Jedynemu Jego Synowi Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi i Duchowi Świętemu za udzielenie mi tak wielkiej łaski i błogosławieństwa, że mianowicie przez swoje miłosierdzie zechciał mnie, swego niegodnego sługę, żyjącego jeszcze w ciele, zapewnić o [udziale w] swoim królestwie. Dlatego chcę na Jego chwałę i dla naszego pocieszenia oraz dla zbudowania bliźniego ułożyć nową „Pochwałę Pana”, [mówiącą] o Jego stworzeniach, z których codziennie korzystamy i bez których nie możemy żyć, a w których rodzaj ludzki bardzo obraża Stwórcę i codziennie jesteśmy niewdzięczni za tak wielką łaskę, ponieważ nie chwalimy za nią naszego Stwórcy i ich dawcy tak jak byśmy powinni”(CAss 83,20-22). Często uwielbienie Franciszka było bardzo spontaniczne i wyraźnie pod wpływem Ducha Świętego. Według Celańczyka: „Zawsze bowiem, kiedy napełniał go żar Ducha Świętego, wyrzucał z siebie na zewnątrz gorące słowa, mówiąc po francusku”(Mem 13,7). Opisuje też wydarzenia, których sam był świadkiem, jak Biedaczyna brał z  ziemi patyk, kładł na lewym ramieniu, w prawej trzymał kabłąk przewiązany nicią i niczym po skrzypcach ciągnął nim po patyku wykonywał odpowiednie ruchy, śpiewając po francusku pochwały na cześć Pana (por. Mem 127). Warto też zwrócić uwagę na Pochwałę cnót, specyficzny utwór Franciszka, należący do gatunku pieśni pochwalnych (laudes), gdzie Franciszek uosabia cnoty, nazywając je w dworski sposób  paniami i przeciwstawiając im odpowiednie wady. Zgodnie z jego zamysłem bracia mniejsi, niczym Boży kuglarze, wędrowali przez świat zachęcając słowami pieśni do pokuty i zarażając napotkanych ludzi swą radością (por. SpPerf 100,19).

Formując pierwszych braci Franciszek powtarzał im, by „od czasu do czasu głosili drogę zbawienia i udzielali zbawiennych rad, szczególnie  poświęcili się modlitwie i dziękczynieniu”(3Soc 55,7). Niezwykle cenne jest świadectwo o życiu pierwszych braci zawarte w  kronice hagiograficznej Anonim z Perugii: „Zawsze w dzień pilnowali modlitwy i pracy ręcznej, żeby zupełnie pozbyć się wszelkiego lenistwa, wroga duszy. A nocami, z równą pilnością wstawali o północy i modlili się z wielką pobożnością, a często ze łzami”(De inceptione 25,2). Bernard z Bessy zdaje się potwierdzać: „w ich ustach rozbrzmiewał tylko głos chwały i dziękczynienia. Nigdy nie ustawali w chwaleniu Boga i rozważając w codziennym rachunku sumienia to, co zrobili, za dobro składali dziękczynienie, a jęki i łzy za zaniedbania i grzechy nierozważnie popełnione”(BKp 2,28). Franciszek przekonany, że został dany braciom jako wzór postępowania: „trzeba, abym był wzorem i przykładem dla wszystkich braci”(CAss 108,2),  zdawał sobie sprawę z mocy świadectwa, stąd pragnął, by przykładne życie jego braci pobudzało innych do chwalenia Boga: „Mówił: Wasze zachowanie wśród ludu ma być takie, żeby każdy, kto was zobaczy lub usłyszy, chwalił i wysławiał Ojca naszego, który jest w niebiesiech. Było bowiem jego wielkim pragnieniem, żeby on sam i jego bracia zawsze dokonywali takich czynów, dzięki którym Pan byłby chwalony” (De inceptione 38,5). Podobnie w Liście do zakonu zaprasza braci: „Wysławiajcie Go, bo dobry i wywyższajcie Go w uczynkach waszych , bo po to posłał was na cały świat, abyście słowem i czynem dawali świadectwo Jego głosowi i przywiedli wszystkich do poznania, że oprócz Niego nie ma Wszechmocnego” (LZ 8-9).

s. Chrystiana Anna Koba CMBB


fot. Małgorzata Stokłuska, Chartula

 

 

 

 



[1] Według C. Paolazzi, różni badacze podają różną liczbę, choć zbliżoną do 30.

[2] L. Lehmann OFM Cap, św. Franciszek, mistrz modlitwy. Komentarz do modlitw św. Franciszka z Asyżu,  wyd. Głos o.Pio, Kraków 2003, str. 46.

[3] Różni badacze podają różną, choć przybliżoną do 12 liczbę.

[4] L.Lehmann OFM Cap, Od modlitwy do kontemplacji. Franciszkańska praktyka modlitwy obecności, wyd. Serafin 2021, str. 52.

[5] Wykład modlitwy Ojcze nasz (On).

[6] Modlitwy pochwalne odmawiane we wszystkich Godzinach.

[7] W. Block OFM Cap, Franciszek z Asyżu i jego bracia, wyd. Bratni Zew, Kraków 2017, str. 145.

środa, 30 lipca 2025

bracia mniejsi konwentualni

 

Bracia Mniejsi Konwentualni

Pośród licznych relacji o jedności pierwszych braci mniejszych, ich wzajemnej miłości i trosce o wspólne budowanie braterstwa, są też mniej budujące i skłaniające do refleksji: Franciszek ganiący brata gromadzącego liczne księgi (por. CAss 102), w porywie gniewu wchodzący na dach, by z impetem zrzucać dachówki z domu studiów w Bolonii, który bracia wybudowali bez jego zgody (Mem 58), stający w opozycji do braci domagających się przywilejów umożliwiających swobodne głoszenie (CAss20), wylewający przed Bogiem swój żal z powodu niezrozumienia i odrzucenia przez braci (SpecLem 40). Wszystkie te wydarzenia zwiastują konflikty, które rozpoczęły się w zakonie już za życia Franciszka, a intensywnie wzmogły niedługo po jego śmierci. Stosunek braci do testamentu założyciela oraz różna interpretacja ewangelicznego ubóstwa przyczynił się do powstania w zakonie trzech kierunków. Pierwszy: observantia extrema odrzucał możliwość posługiwania się pieniędzmi i podejmowania studiów, preferował natomiast wędrowne kaznodziejstwo i życie pustelnicze. Drugi: observantia laxata optował za dostosowaniem zakonu do intensywnej pracy kaznodziejskiej przez stworzenie odpowiednich warunków dla braci studiujących, budowę obszernych murowanych klasztorów z własnymi kościołami oraz możliwość posługiwania się pieniędzmi. Przedstawiciele tego kierunku uwzględniali gwałtowny rozwój zakonu i zmieniającą się sytuację oraz skłaniali się ku stworzeniu zorganizowanej struktury. Zwolennicy trzeciego kierunku: observantia mitigata, stanowiący zdecydowaną większość opowiadali się natomiast za przygotowaniem do pracy kaznodziejskiej przez studia, stąd akceptowali budynki niezbędne dla uczących się, ale też chorych, choć zastrzegali, że mają być one skromne. Doceniali życie pustelnicze, ale tylko czasowo, dla odnowy ducha i gorliwości. Potrzeby codzienne zaspokajali przez pracę lub kwestę, nie przyjmowali zapłaty pieniężnej, lecz tylko w naturze, wątpliwości co do zachowywania reguły proponowali rozstrzygać w łączności ze Stolicą Apostolską.

 Biorąc pod uwagę powyższą, ogólną charakterystykę, wydaje się, że genezy braci mniejszych konwentualnych należy poszukiwać wśród zwolenników nurtu observantia laxata oraz mitigata. Charakterystyczną cechą braci wspólnoty, później konwentualnych było preferowanie aktywności duszpasterskiej, co pociągało za sobą budowanie dużych klasztorów, odpowiednich dla licznego zespołu kaznodziejów i spowiedników oraz podejmowanie pracy pisarskiej i naukowej. Halowe kościoły były na tyle obszerne, by pomieścić wielu wiernych, a także zakonników gromadzących się na wspólne oficjum. Cechowały się prostym stylem, z charakterystycznymi ławkami chórowymi (stalle) na wzór monastyczny, służącymi uroczystemu odprawianiu liturgii godzin. Popularność, jaką cieszyli się bracia wśród wiernych i potrzeba obsłużenia własnych kościołów duszpasterskich spowodowały, że w XV w. zaniechano kaznodziejstwa wędrownego, które stało się domeną obserwantów. Kościołom przy konwentach, papież Innocenty IV nadał nazwę kościołów klasztornych, udzielając im uprawnień kościołów kolegiackich, np. pogrzebu i przechowywania Najświętszego Sakramentu (1250;1252)[1].

Ekspansja zakonu poza Italię wywołana podziałem na prowincje w 1217 roku zaowocowała szybkim wzrostem liczebnym, przybyciem dużej liczby kapłanów nastawionych na duszpasterstwo, często wychowanych w tradycji monastycznej i domagających się warunków do pracy naukowej oraz uregulowanego prawodawstwa. Niektórzy z nich nie znali Franciszka i jego koncepcji zakonu. Tę trudną sytuację dobrze oddaje zamieszczony w Compilatio Assisiensis opis kapituły generalnej, podczas której bracia uczeni (sapientes) usiłują za pośrednictwem kardynała protektora nakłonić Franciszka do przyjęcia jednej z już istniejących reguł monastycznych, lecz spotykają się ze zdecydowaną opozycją i stanowczą obroną odmienności franciszkańskiego charyzmatu (por.Cass18). Zwolennicy przekształceń znaleźli zrozumienie i poparcie u kardynała protektora zakonu, którym w 1220 roku został kard. Hugolin di Segni, kierujący się tradycyjną koncepcją monastyczną. Chciał, by wykształceni bracia mieli możliwość rozwijania swych talentów, zachęcał tych, którzy tego pragnęli do organizowania domów studiów, próbował bezskutecznie nakłonić Franciszka, by bracia mniejsi przyjmowali stanowiska w hierarchii kościelnej i wypełniali publiczne zadania (por. CAss49). Te nadzieje związane były z tym, że prawie wszystkie ówczesne herezje charakteryzował antyklerykalizm przesiąknięty donatyzmem, więc objęcie przez braci urzędów kościelnych, pozbawiłoby heretyków części argumentów. Także oczekiwania papieża Innocentego III i jego następców (Honoriusz III i Grzegorz IX) roztaczały przed zakonem minorytów nowe perspektywy i wyzwania. Papieże ci widzieli w zakonach żebraczych (franciszkanie, dominikanie) tych, którzy skutecznie przyczynią się do reformy Kościoła, przez swą mobilność wynikającą z braku stałego miejsca zamieszkania i wędrowne przepowiadanie oraz strukturę niezależną od diecezji. Upatrywali w nich także skuteczne narzędzie walki z herezjami, bowiem minoryci praktykujący rzeczywiste ubóstwo oraz ewangeliczny radykalizm byli przekonującymi głosicielami, czego nierzadko nie można było powiedzieć o przedstawicielach kleru diecezjalnego. Poważne oczekiwania hierarchów postawiły braci mniejszych w sytuacji wymagającej przeorganizowania dotychczasowego stylu życia, ponownego skonfrontowania ewangelicznej koncepcji i podjęcia wiążących decyzji, co do nowego kształtu zakonu. Początkowe niewielkie różnice w postrzeganiu przez braci misji zakonu oraz wyboru środków, co do jej realizacji, szybko ewaluowały, tak, że już w XIV w zakonie wyraźnie rysowały się dwa odmienne ugrupowania: obrońcy pierwotnej prostoty i ubóstwa we wszystkich wymiarach życia, oddani kontemplacji i wędrownemu kaznodziejstwu oraz zwolennicy postępu, dużych i licznych konwentów przystosowanych dla braci studiujących i pragnących podjąć zorganizowane duszpasterstwo. O ile pierwsza grupa prowadząca życie pustelnicze dała początek obserwantom, którzy rozwinęli się w wieku XIV/XV, o tyle druga, przeciwna jej, znana początkowo pod nazwą wspólnota, w pierwszej poł XV w. stopniowo zaczęła przekształcać się w gałąź konwentualną. Za wzorem dominikanów, oddających się zorganizowanemu kaznodziejstwu i walce z herezją, bracia wprowadzili do klasztorów tzw. studium, czyli praktykę trzyletniej nauki przygotowującej do podjęcia regularnych studiów z zakresu teologii. Wspólnoty liczące przynajmniej 12 braci (tzw. domus conventuales) oraz liczniejsze, zaczęły przyjmować monastyczny styl życia, akcentując studium i liturgię godzin. Życie w tych wspólnotach stawało się coraz bardziej podobne do życia mnichów w opactwach i kolegiatach. Franciszkańskie konwenty sytuowane w dużych miastach, pełniły rolę domów formacyjnych, przygotowujących do duszpasterstwa, co w krótkim czasie doprowadziło do zatargów z klerem diecezjalnym. Jednocześnie Stolica Apostolska oczekiwała od braci mniejszych pełnego zaangażowania w głoszenie Ewangelii, uważając ich kaznodziejstwo wędrowne za doskonałe uzupełnienie braków regularnego duszpasterstwa. Wymownym świadectwem tego, jak wielkie nadzieje pokładano we franciszkanach jest dokument kanonizacyjny św. Franciszka Mira circa nos papieża Grzegorza IX z 1228 roku. Bazując na biblijnych obrazach ukazuje ogromną rolę zakonów mendykanckich w procesie odnowy średniowiecznego Kościoła.

Na kapitule generalnej w 1239 roku po raz pierwszy ministrem generalnym zakonu został wybrany kapłan - Albert z Pizy. Można przyjąć, że odtąd zakon otrzymał strukturę monastyczno-klerykalną. Decyzją kapituły w 1240 roku urzędy zakonne, z wyjątkiem gwardiana i kustosza, zostały zastrzeżone dla braci mających święcenia kapłańskie, gdyż zarządzanie wspólnotą składającą się z coraz większej liczby braci kapłanów, wymagało wiedzy i znajomości zasad apostolatu. Powoli, lecz systematycznie następowała klerykalizacja zakonu. Kolejny generał Hajmon z Faversham (1240-1243) uzyskał od Stolicy Apostolskiej szereg przywilejów papieskich oraz uporządkował liturgię w zakonie (msza święta, brewiarz). Organizując w Porcjunuli skryptorium wykonujące mszały, brewiarze i antyfonarze, przyczynił się do zaprowadzenia w zakonie jednolitego obrządku rzymskiego, zaleconego już w regule z 1223 roku, a dotąd nie zrealizowanego z powodu braku niezbędnych ksiąg.

Ważnym dokumentem w procesie kształtowania się tożsamości braci mniejszych były Konstytucje Narbońskie (1260), opracowane przez ówczesnego generała zakonu św. Bonawenturę. Uwzględniały one obecność w zakonie braci posiadających święcenia i zapewniały im odpowiednie przygotowanie teologiczne (studia, wykładowcy, biblioteki, przygotowane klasztory), co więcej, dawały prawo uczęszczania na uniwersytety, a także wykładania na nich. Konstytucje sankcjonowały istniejący w praktyce podział klasztorów na dwie grupy: domy konwentualne z kościołami o uprawnieniach duszpasterskich (głoszenie kazań, sprawowanie sakramentów) oraz pustelnie (bez tych uprawnień), gdzie bracia oddawali się głównie modlitwie. Konstytucje Narbońskie regulowały też zasady architektoniczno-budowlane. Nowe klasztory budowano głownie na przedmieściach miast, w miejscach możliwie najbardziej ruchliwych (plac targowy), gdzie bracia mieli stały kontakt z ludźmi. Bracia konwentualni działali głównie wśród społeczności miejskiej. Ważnym ośrodkiem ich duszpasterstwa było kierownictwo sumień. Konstytucje św. Bonawentury stały się płaszczyzną porozumienia dla większości skonfliktowanych braci, dzięki nim kierunek observantia mitigata stał się dominującym w zakonie. Przyczyniły się także do umocnienia zakonu w całej Europie, a wykształconym braciom pozwoliły na osiągnięcie ważnego miejsca w kaznodziejstwie oraz naukach teologii i filozofii. Zdolni, wykształceni bracia szybko, bo już około 1224 roku, zaistnieli jako wykładowcy na uniwersytetach. Pierwszym teologiem w zakonie był św. Antoni z Padwy (około 1195-1231), zaś pierwszym filozofem Aleksander z Hales (1185/6-1245). Obecność braci mniejszych na katedrach uniwersyteckich doprowadziła do ukształtowania się dwóch głównych ośrodków myśli filozoficzno-teologicznej: w Paryżu (m.in. Aleksander z Hales, Jan z La Rochelle, Wilhelm z Melitony, św. Bonawentura) i Oksfordzie (Jan Peckham, Jan Duns Szkot, Wilhelm Ockham). Zasadniczo franciszkańska szkoła filozoficzno-teologiczna rozwijała doktrynę św. Augustyna, a franciszkańscy uczeni traktowali wiedzę filozoficzno-teologiczną jako drogę do zjednoczenia z Bogiem. Studia w zakonie braci mniejszych rozwijały się tak dobrze, że za generalatu Hajmona z Faversham studiowanie stało się głównym zajęciem braci. Kolejny generał Jan z Parmy (1247-1257), choć nie zamknął podjętej drogi, postulował, by wiedza poddana była świętości. Jego następca, wielki uczony św. Bonawentura (1257-1274) popierał studia jako niezbędne dla prowadzenia kaznodziejstwa oraz wykazywał, że praca umysłowa jest w pełni zgodna z wolą św. Franciszka wyrażoną w regule. Tym sposobem już w XIII wieku w większości konwentów zorganizowano tzw. studia partykularne Przywiązanie dużej wagi do studiów stanowiło z jednej strony wyraz posłuszeństwa Kościołowi, który od franciszkanów i dominikanów oczekiwał szczególnego oddania się pracy uniwersyteckiej, by później skutecznie przeciwdziałać herezjom i móc krzewić zdrową doktrynę, z drugiej zaś zaowocowało ważną rolą, jaką bracia mniejsi odegrali na uniwersytetach w Europie i Anglii. Prace apostolskie w służbie Kościoła, które początkowo sprowadzały się do przepowiadania ludowego, opieki nad chorymi i potrzebującymi, z chwilą ugruntowania się konwentualizmu w wielkich klasztorach i kościołach, stały się coraz bardziej rozległe i wielostronne. Przepowiadanie, z pokutnego i moralnego, przerodziło się w doktrynalne, misyjne (wśród niewiernych), ekumeniczne, hierarchiczne i charytatywno-społeczne. Bracia konwentualni usiłowali wyjść naprzeciw wszystkim wymogom Kościoła i społeczeństwa. Podejmowanie tak licznych obowiązków doprowadziło do łagodniejszej interpretacji reguły, szczególnie w zakresie ideału mniejszości i ubóstwa. Złagodzenia te, dozwolone przez Kościół, były jednym z przejawów życia konwentualnego i umożliwiały skuteczniejsze osiągnięcie celów apostolskich zakonu i Kościoła. Niekiedy jednak przyczyniały się do nadużyć w dziedzinie ubóstwa, moralności, przyjmowania stanowisk kościelnych i stopni akademickich. Wobec tych nadużyć występowali papieże, generałowie zakonu i kapituły, a także reformatorzy, zwolennicy pierwotnego radykalizmu ewangelicznego, z których z czasem ukształtowali się obserwanci. W obronie konwentualnych stawali papieże Eugeniusz IV i Sykstus IV argumentując, że nie da się prowadzić tak licznych prac apostolskich i działalności formacyjnej, a także zadbać o utrzymanie wielkich kościołów, ośrodków duchowości i sztuki, bez złagodzeń w zakresie ubóstwa.

To właśnie interpretacja reguły w zakresie ubóstwa, a nie tyle sposób duszpasterstwa i organizacja klasztorów, zasadniczo poróżniły obserwantów i konwentualnych. Obserwanci opowiedzieli się za interpretacją papieską zawartą w bulli Exiit qui seminat (p. Mikołaj III, 1279), dającą zakonnikom prawo używania rzeczy niezbędnych do życia i pracy, przy czym właścicielem tego, co zakon używa pozostawała Stolica Apostolska. Postanowienia te ponowiła kolejna bulla Exivi de paradiso (p. Klemens V 1312). Konwentualni natomiast wybrali interpretację ubóstwa według bulli Jana XXII Ad conditorem (1322). Można przyjąć, że stosunek braci do bulli Ad conditorem stał się momentem przełomowym w procesie formowania się gałęzi konwentualnej. Bulla ta odwoływała dotychczasowe papieskie interpretacje reguły, przywracała braciom prawo posiadania nieruchomości i ruchomości oraz swobodnego nimi rozporządzania (sprzedaż, darowizna, dzierżawa itp.). Sankcjonowała też myślenie, że użytkownik jakiejś rzeczy jest jej faktycznym posiadaczem. Konwentualni przyjęli postanowienia bulli w duchu posłuszeństwa, jako uzasadnione i słuszne, obserwanci natomiast potraktowali je jako dyspensę i dobrowolnie z niej zrezygnowali. Pozbawili się tym samym stałych dochodów i dóbr ziemskich, podczas, gdy konwentualni uznawali jedno i drugie, a także własność wspólnotową. Przyznając prymat dziełom apostolatu, uważali słusznie, że dla skuteczniejszego ich wypełnienia, zakon musi posiadać niezbędne zaopatrzenie. Akceptowali więc decyzje bulli jako konieczność życiową w związku z rozwojem zakonu, nowymi wyzwaniami i zróżnicowanymi warunkami życia w prowincjach. Od drugiej poł. XIV w. systematycznie korzystali z możliwości, które dawała im bulla Ad conditorem. W 1336 roku papież Benedykt XII wprowadził konstytucje nazwane od jego imienia Benedyktyńskimi, mające upodobnić franciszkanów do innych zakonów monastycznych. Kładły więc nacisk na milczenie, posty, modlitwę liturgiczną, klauzurę, a pomijały sprawę ubóstwa. Konstytucje te jeszcze bardziej przyczyniły się do klerykalizacji, chętnego podejmowania pracy naukowej, budowaniu przestronnych klasztorów oraz korzystaniu z prawa do wspólnotowego posiadania majątku . Kolejne tzw. Konstytucje Fariniańskie zatwierdzone w 1354 roku i nie przyjęte przez wszystkich, zaczęły obowiązywać jednocześnie z poprzednimi, stąd stały się kolejnym elementem oddalającym braci konwentualnych i obserwantów. Mieli już nie tylko odmienne rozumienie reguły, ale też różne konstytucje. Do tego obie grupy dzielił bardzo zróżnicowany styl życia. Nadal stanowiły jednak jeden zakon i podejmowano liczne próby przywrócenia jedności. Dążyli do tego papieże i generałowie zakonu. Obserwanci próbowali dokonać odrodzenia zakonu przez przyjęcie wspólnych konstytucji. Ułożył je obserwant Jan Kapistran. Nazwane Konstytucjami Martyniańskimi zawierały założenia, na które nie mogli zgodzić się bracia prowadzący konwentualny styl życia. Domagając się dyspensy od przepisów konstytucji uzyskali ją wraz z bullą Ad statum Ordinis (1430), dzięki czemu zachowali dotychczasowy sposób życia. Bulla ta nazwana Magna charta conventualium (wielka karta konwentualizmu) dawała zakonnikom pozwolenie swobodnego używania i zarządzania gruntami, darowiznami, spadkami oraz budynkami, choć pozostawały one własnością Stolicy Apostolskiej. Bulla stanowiła podstawę do udzielania licznych dyspens braciom konwentualnym i faktycznie przyspieszyła formalny podział zakonu[2]. Formowanie się gałęzi konwentualnej odbywało się jednocześnie z kształtowaniem obserwancji, będącej ruchem oddolnym dążącym do odrodzenia zakonu, lecz według własnych założeń, w rzeczywistości nie do pogodzenia z koncepcją rozwoju braci konwentualnych. Podczas Soboru w Konstancji w 1415 roku obserwanci otrzymali szeroką autonomię oraz prawo zarządzania zakonnikami bez ingerencji konwentualnych ministrów prowincjalnych. Bulla Ut sacra Ordinis Minorum religio z 1446 roku przyznała zarząd obserwancki równoległy do konwentualnego i niezależny. Obserwanci faktycznie osiągnęli autonomię, choć prawnie nadal pozostawali pod ministrem generalnym. Obie gałęzie oddalały się coraz bardziej od siebie, prezentując dwie różne wizje życia franciszkańskiego i odmienne style tej samej duchowości franciszkańskiej. Wzajemna niechęć, a nawet otwarcie manifestowana wrogość pogłębiały się, angażując w ten wewnętrzny konflikt coraz większej ilości osób z zewnątrz (możni i władcy świeccy, dostojnicy kościelni, a nawet papieże). Choć długo żywiono nadzieję na kompromis i podejmowano wiele działań mających na celu pojednanie, to perspektywa podziału zbliżała się nieuchronnie. Dochodziło do sytuacji, gdy klasztorom konwentualnym narzucano obserwancję i nakładano surowe restrykcje dla stawiających opór, niekiedy przymusowo wysiedlano klasztory konwentualne, wprowadzając na ich miejsce obserwantów, bądź odwrotnie. Prowadzono publiczne polemiki i otwarte spory o klasztory, o prace duszpasterskie, zakres kwestowania, a także spory ideologiczne: kto jest rzeczywistym spadkobiercą ducha św. Franciszka. Spory wewnątrz zakonne, połączone z szukaniem popleczników wśród możnych z zewnątrz, prowadziły do publicznego zgorszenia. W tej sytuacji papież Leon X zwołał do Rzymu wspólną kapitułę konwentualnych, obserwantów i wszelkich pomniejszych grup zreformowanych (tzw. Capitulum generalissimum). Ogłaszając 29 V 1517 roku bullę Ite vos in vineam meam dokonał formalnego podziału zakonu franciszkańskiego na dwa odrębne zakony: Zakon Braci Mniejszych Regularnej Obserwancji złożony z dotychczasowych obserwantów i pomniejszych grup obserwanckich oraz Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych. Odtąd nazwa „konwentualni” zaczęła oficjalnie obowiązywać. Pieczęć zakonu przyznana została obserwantom, jako, że papież ich właśnie uznał za prawowitych spadkobierców św. Franciszka. Wprowadzono zakaz przechodzenia od obserwantów do konwentualnych i odwrotnie. Każda gałąź miała prawo zachować te klasztory, które posiadała w momencie wydania bulli. Przełożony obserwancki otrzymał tytuł Minister generalny Zakonu Braci Mniejszych (Minister generalis totius Ordinis Fratrum Minorum) i tylko oni mieli prawo prowadzenia tercjarstwa. O ile dla obserwantów Ite vos była bullą zjednoczeniową, o tyle dla konwentualnych oznaczała podział zakonu na dwie odrębne rodziny z niezależnymi i autonomicznymi przełożonymi. Podział był de facto aprobatą już istniejącego stanu, gdyż zakon, choć oficjalnie był jednością, w rzeczywistości stanowił dwie niezależne i zwalczające się wzajemnie grupy. Bulla Ite vos zawierająca apodyktyczne sformułowanie, by konwentualni byli podwładnymi „i mają być posłuszni ministrom obserwanckim”[3], uzupełniona została przez dokumenty o łagodniejszych już zwrotach: bulla Omnipotens Deus (12.06.1517) - przełożony generalny konwentualnych ma być wybierany przez i wśród konwentualnych oraz Instrumentum transacionis et concordiae (19.07.1517) - nakaz ubierania butów ze skóry, podczas, gdy obserwanci cieszyli się przywilejem noszenia chodaków.

Nie tylko postanowienia bulli Ite vos okazały się bolesne dla konwentualnych, bowiem przyszło im zmagać się na przestrzeni XVI w. z niechęcią władców Portugalii, Hiszpanii i Francji, dążących do przejęcia ich majątku poprzez reformę generalną, czyli ogólną kasatę konwentualnych. Bracia utracili tam wiele klasztorów, a zakonnicy stawiający opór byli karani, zmuszani do przejścia do obserwantów lub emigracji oraz skazywani na więzienie i galery. Z 38 prowincji i 25-30 tys. braci w chwili podziału, pozostało przy końcu XVI w. 25 prowincji i około 20tys. zakonników. Mimo ewidentnych strat, zakon braci mniejszych konwentualnych przetrwał, a nawet zaznaczył swą obecność na uniwersytetach w Europie i Anglii. W 1587 roku konwentualni założyli w Rzymie własne studium uniwersyteckie: Kolegium Sykstyńskie św. Bonawentury z prawem przyznawania doktoratu z teologii. O żywotności zakonu świadczy też udział w strukturach hierarchicznych Kościoła: liczni biskupi, dwóch kardynałów i papież Sykstus V (1521-1590).

Bracia konwentualni zaznaczyli aktywnie swój udział w pracach soborowych: Sobór Lyoński I (1245), Lyoński II (1274), Sobór Trydencki (1545-1563). Przyczynili się do rozwoju liturgii i nabożeństw. Wykazali się wielkim szacunkiem do sztuki, o czym świadczą wspaniałe kościoły, np. w Asyżu, Florencji, Bolonii, Padwie, Neapolu, Bazylei, Fryburgu, Kolonii.

Wbrew bulli Ite vos, papieże powierzyli konwentualnym opiekę nad nowymi reformami w zakonie: Pasqualitów (1517), kapucynów (1528) i alkantarystów(1559).

Do Polski bracia mniejsi przybyli z saskiej prowincji Niemiec około 1232 roku. Pierwsze klasztory powstały we Wrocławiu (około 1234/1235) oraz Krakowie (1237). Do fundacji obu przyczynił się Henryk Brodaty. W 1238 roku generał Eliasz utworzył prowincję polsko-czeską, która istniała aż do podziału zakonu w 1517 roku. Zakon braci mniejszych na ziemiach polskich rozwijał się intensywnie, pozyskując nowe powołania. Powstawały kolejne klasztory: Inowrocław, Toruń, Sandomierz, Świdnica, Kłodzko, Opole, Głogów, Gniezno i wiele innych. Franciszkanie z zaangażowaniem prowadzili kaznodziejstwo w języku ojczystym, kształtowali tradycję pobożności ludowej, prowadzili tercjarstwo i praktykę częstej spowiedzi, promowali apostolstwo świeckich i pobożność maryjną oraz pasyjną. Przyczynili się do rozwoju rodzimej hagiografii polskiej i kultu św. Stanisława biskupa.

Współcześnie zakon braci mniejszych konwentualnych nadal podejmuje szeroko zakrojoną działalność duszpasterską w Polsce i poza jej granicami. Bracia prowadzą parafie, organizują liczne akcje ewangelizacyjne, działają w mediach, wychodzą naprzeciw współczesnym wyzwaniom, np. Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu, czy Centrum profilaktyki uzależnień w Chęcinach. Niezmiennie pozostają promotorami duchowości maryjnej, w licznych sanktuariach maryjnych w Polsce:  Głogówek (MB Loretańskiej), Przemyśl (MB Niepokalanej), Kalwaria Pacławska (MB Kalwaryjskiej i znalezienia krzyża), Radomsko (MB Bolesnej), Poznań (MB w Cudy Wielmożnej Pani Poznania), Krosno (Nawiedzenia NMP), Rychwałd Królewski (MB Pocieszycielki Strapionych), Radziejów (MB Nieustającej Pomocy), Wrocław (MB Łaskawej), Sanok (Matki Bożej Pocieszenia Pani Ziemi Sanockiej), Kraków (MB Bolesnej), Niepokalanów (Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej Wszech pośredniczki Łask), Opiekują się też sanktuariami poświęconymi świętym: św. Antoniemu z Padwy (Jasło, Dąbrowa Górnicza) oraz św. Maksymilianowi Marii Kolbemu (Niepokalanów). Bracia konwentualni na całym świecie kojarzeni są z bazyliką św. Franciszka w Asyżu (Sacro Convento), której od początku, nieprzerwanie są kustoszami. Prowadzą działalność naukową i propagują duchowość franciszkańską na świecie i w Polsce. W 1885 roku z inicjatywy franciszkanów konwentualnych powstał instytut badań bad franciszkanizmem W 1905 roku pierwotne Międzynarodowe Kolegium Serafickie(Seraphicum) zostało przekształcone w Wydział Teologiczny. Św. Bonawentury w Rzymie.((Seraphicum) . W przeciwieństwie do obserwanckiego Kolegium w Quaracchi będącego samodzielną placówką, Seraphicum to placówka dydaktyczna i badawcza. W Padwie bracia konwentualni prowadzą Instytut Teologiczny św. Antoniego doktora. W Polsce Instytut Studiów Franciszkańskich i wydawnictwo Bratni Zew w Krakowie.

Obecnie na świecie jest 3770 braci konwentualnych[4], Polsce zaś 561[5] zakonników rozmieszczonych trzech prowincjach: krakowska pod wezwaniem św. Antoniego i bł. Jakuba Strzemię (Dąbrowa Górnicza, Głogówek, Horyniec-Zdrój, Głowienka, Krosno, Harmęże, Wrocław, Rychwałd Królewski, Radomsko, Legnica, Szklarska Poręba, Sanok, Przemyśl, Kalwaria Pacławska); warszawska pod wezwaniem MB Niepokalanej (Kalisz, Lublin, Łudź, Krecia, Łódź-Łagiewniki, Łódź-Skwer św. Maksymiliana (Dąbrowa), Miedniewice, Niepokalanów, Radziejów, Siedlce, Skarżysko Kamienna, Smardzewice, Stoczek, Suwałki, Warszawa, Wyszogród, Zamość); gdańska pod wezwaniem św. Maksymiliana Marii Kolbego (Darłowo, Darłówko, Dobra, Lębork, Gdynia, Gdańsk, Elbląg, Olsztyn, Koszalin, Kołobrzeg, Polanów, Ostróda, Kwidzyn, Inowrocław, Gniezno, Lublin, Poznań).

Zakon braci mniejszych konwentualnych poszczycić się może rzeszą świętych, także polskich: bł. Jakub Strzemię (†1409), sł. Boży Wenanty Katarzyniec (†1921), bł. Rafał Chyliński(†1741), męczennicy z Peru Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski(†1991) oraz czczony na całym świecie św. Maksymilian Maria Kolbe (†1941) męczennik obozu w Auschwitz. Św. Maksymilian wprowadził do duchowości franciszkańskiej nowy rys tzw. duchowość kolbiańską, opartą na bezgranicznym zawierzeniu Bogu i Maryi, prowadzącym do troski o bliźniego, aż po gotowość oddania za niego życia. Duchowość kolbiańska przyczyniła się do powstania w 1970 roku we Włoszech Instytutu zakonnego o nazwie Franciszkanie Niepokalanej, będącego zreformowaną wg myśli św. Maksymiliana gałęzią franciszkanów konwentualnych.

Do niedawna bracia mniejsi konwentualni powszechnie znani byli w Polsce jako czarni franciszkanie, gdyż jako jedyni w rodzinie franciszkańskiej nosili habity koloru czarnego. Ten zwyczaj ma swe historyczne uwarunkowanie[6]. Choć początkowo wszyscy franciszkanie nosili habity koloru szarego, w rzeczywistości nie zwracano większej uwagi na odcień materiału, a jedynie, by był on ubogi, tani i łatwo dostępny. Przed 1517 rokiem św. Jan Kapistran nakazał, by habity obserwantów były w kolorze jasnoszarym, dla odróżnienia od konwentualnych, którzy mieli używać ciemnoszarych. Późniejszy podział zakonu przyczynił się do zmian koloru i kroju, co wyróżniało zakonników. Obserwanci nosili tuniki obcisłe, natomiast habity konwentualnych były obszerne i przypominające dzisiejsze alby. Zarówno jedni, jak i drudzy używali szarego materiału. Pod koniec XVIII w bracia konwentualni zaczęli coraz częściej nosić habity koloru czarnego. Ten zwyczaj praktykowany początkowo głównie w Niemczech, Francji i Włoszech, ostatecznie utrwalił się w całym zakonie, choć trudno stwierdzić, czy przyczyniły się do tego względy ekonomiczne (trudność nabycia szarego płótna), czy ówczesna moda. W XIX w. czarny kolor konwentualnych habitów był już normą. Późniejsze próby powrotu do pierwotnej tradycji noszenia popielatych habitów spotykały się z oporami. Obecnie spotkać można braci konwentualnych zarówno w habitach koloru szarego, jak i czarnego, zgodnie ze statutami z 2021 roku: „ W klasztorach Prowincji na terenie Polski bracia używają habitu koloru szarego według wzorca określonego przez kapitułę prowincjalną. Zezwala się jednak braciom, którzy używali habitu w kolorze czarnym na jego dalsze noszenie (27,§ 1). W klasztorach Prowincji poza Polską kolor habitu zależy od miejscowych zwyczajów” (27,§ 2) [7].

W dniach 01-21.06 2025 roku odbyła się 230 kapituła generalna zakonu braci mniejszych konwentualnych. Na jej zakończenie bracia zostali przyjęci na audiencji przez papieża Leona IV, który przywołując osiemsetną rocznicę skomponowania Pochwały Stworzeń, zwrócił się do nich z zachętą: „abyście- każdy osobiście i w każdej z waszych wspólnot byli żywym przypomnieniem prymatu chwały Bożej w życiu chrześcijańskim”. Warto przytoczyć też słowa ministra generalnego Carlosa AlbertaTrovarelli, który na początku celebracji eucharystycznej w bazylice św. Piotra w Watykanie wygłosił przemówienie podsumowujące czas kapituły:

 

„Z odnowioną świadomością odkryliśmy na nowo kilka słów, które czujemy, że są kompasem na nasze dziś: nadzieja, misja, jakość charyzmatyczna. Nadzieja przynagla nas do patrzenia dalej, do tego, by nie dać się pokonać trudnościom czy znużeniu obecnego czasu. Jest to ewangeliczna nadzieja, która rodzi się ze zmartwychwstania Ukrzyżowanego i czyni nas ludźmi obejmującymi przyszłość. Misja jest bijącym sercem naszego franciszkańskiego powołania: iść bez własności, aby głosić pokój, służyć ostatnim, towarzyszyć pytaniom o sens istnienia, spotykać Chrystusa na egzystencjalnych peryferiach. Z kolei jakość charyzmatyczna przypomina nam o pięknie naszego specyficznego daru: żyć braterstwem, mniejszością i uwielbieniem z ewangelicznym radykalizmem, będąc wiarygodnym i pociągającym znakiem dla świata. W ten horyzont wpisuje się również nasza diakonia na rzecz pokoju i braterstwa, którą chcemy umacniać: cicha i wytrwała obecność tam, gdzie panują konflikty, dobre słowo tam, gdzie rządzi przemoc, gest pojednania tam, gdzie komunia wydaje się niemożliwa”.

 

Drodzy bracia, wiemy, że jeszcze nie żyjemy tym wszystkim w pełni, ale pragniemy przyjąć te słowa, wyczuwając w nich zbawienną prowokację, i przekazujemy je wam, aby wyznaczały etapy naszej wspólnej drogi”[8] s.Chrystiana Anna Koba CMBB

 

 



[1] O. Heibert Holzapfel OFM, Podręcznik historii Zakonu Braci Mniejszych, wyd. Benedyktynów Tyniec 2012, str.81.

[2] Por. R.Prejs OFM Cap, Za Franciszkiem. Dzieje Pierwszego Zakonu Franciszkańskiego 1209-1517, wyd. Serafin, Kraków 2011, str. 282.

[3] W.Di Fonzo, J.Odoardi, A Pompei Bracia Mniejsi Konwentualni Historia i życie (1209-1976)Wyd. Ojców Franciszkanów Niepokalanów 1988, str.145.

[4] Dane z kapituły generalnej - 1.06-21.06 2025.

[5] Dane z 2024 roku.

 
 
fot. s. Fides Rozum CMBB
kościół konwentualny św. Antoniego Padewskiego w Poznaniu 

 

Pieśń Słoneczna

  Pieśń Brata Słońca – kantyk wdzięczności zrodzony w cierpieniu Pieśń słoneczna nazywana też Pochwałą stworzeń, Pochwały Pana z powodu...