Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stworzenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stworzenie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 14 marca 2025

św. Franciszek wśród zwierząt

 

Św. Franciszek wśród zwierząt

 

Powszechnie znane są przedstawienia św. Franciszka z Asyżu w otoczeniu zwierząt. Lubił przebywać w ich towarzystwie, dotykał je, zachwycał się ich pięknem, napominał i pouczał, a niejednokrotnie pielęgnował i ratował od śmierci. Źródła biograficzne opisują szczegółowo liczne spotkania Biedaczyny ze zwierzętami.

Wiele epizodów dotyczy spotkań z ptakami, które inspirowały Franciszka do oddawania chwały Bogu, a niekiedy okazywały się jego sprzymierzeńcami w służbie Bożej, lub pomagały mu odkrywać Boże plany. Ze szczegółami opisano kazanie Franciszka do ptaków. Gdy przemierzał dolinę Spoletańską, w okolicy miejsca zwanego Bevagna, zauważył dużą chmarę różnego rodzaju ptaków. Radośnie podbiegł do nich i pozdrowił je. Zdumiony, że ptaki nie odleciały, zaczął żarliwie do nich przemawiać, zachęcając do wdzięczności wobec Stwórcy i chwalenia Go - „ptaki w przedziwny sposób wyrażały swą radość zgodnie ze swoją naturą – wyciągały szyje, rozpościerały skrzydła, otwierały dzioby i patrzyły na niego. On zaś przechodził przez środek nich i wracał, a tuniką dotykał ich główek i ciał. Wreszcie pobłogosławił im, a nakreśliwszy znak krzyża, udzielił im pozwolenia, by poleciały na inne miejsce”(VbF58,8). Po tym wydarzeniu Franciszek oskarżył się wobec braci o zaniedbanie, że dotąd nigdy nie przemawiał do ptaków, od tej pory zaś „pilnie zachęcał wszystkie istoty latające, wszystkie zwierzęta i wszystkie płazy, a także stworzenia, które nie mają czucia, do chwały i miłości Stworzyciela”(VbF 58,12). W Aviano, gdzie chciał przepowiadać, przeszkadzały mu gniazdujące jaskółki, robiące wiele hałasu. Skarcone przez Franciszka umilkły i nie ruszyły się z miejsca przez cały czas trwania kazania. Podobny epizod wspomina Bernard z Bessy, według którego to żaby w stawie znajdującym się w pobliżu wejścia do kościoła rechotały tak głośno, że uniemożliwiły Franciszkowi swobodne głoszenie. Upomniane zamilkły do czasu, gdy na powrót nakazał im chwalić Stwórcę (por. Bess 6,30). Gdy Franciszek przybył na górę Alwernię, by odbyć tam 40 dniowy post ku czci św. Michała Archanioła, nie spodziewał się, że jego sprzymierzeńcami w tym odludnym i surowym miejscu będą ptaki. Już o świcie, gdy trwał na modlitwie, „ptaki różnych gatunków przyleciały nad celę, w której przebywał: nie wszystkie razem, lecz najpierw przylatywał jeden i śpiewał, wykonując swoje słodkie trele, a potem odlatywał, następnie przylatywał inny, śpiewał i odlatywał i tak zrobiły wszystkie”(CAss 118,9). W dziwnym zachowaniu ptaków Franciszek odczytał zapowiedź wyjątkowych łask, których Pan udzieli mu podczas pobytu na Alwerni. Tam też doświadczył pomocy sokoła, który każdej nocy śpiewem budził go na modlitwę. Franciszek zauważył, że w okresach większego cierpienia sokół poniechał nocnego budzenia i przypisał to delikatności i wyrozumiałości skrzydlatego przyjaciela.

Ulubionymi ptakami Franciszka były skowronki. Tak argumentuje to autor Speculum Perfectionis: „Spośród wszystkich ptaków miłował szczególnie małego skowronka zwanego popularnie skowronkiem kapturkowym. Mawiał o nim: „Brat skowronek ma kaptur jak zakonnicy, jest ptakiem pokornym (…) Fruwając chwali Pana bardzo słodko, jak dobrzy zakonnicy gardzący rzeczami ziemskimi, których ojczyzna jest zawsze w niebie, a intencja jest zawsze skierowana ku chwale Bożej. Odzienie jego, to jest piórka, podobne jest do ziemi i daje zakonnikom przykład, by nie mieli szat barwnych i miękkich, lecz marne, w cenie i kolorze jak ziemia, która jest marniejsza od innych elementów” (SpPerf113,3-6). Bracia, którzy byli z Franciszkiem wielokrotnie słyszeli jak mówił: „Jeśli będę rozmawiał z cesarzem, będę go prosił i przekonywał, aby z miłości do Boga i do mnie ustanowił specjalne prawo, by żaden człowiek nie łapał, albo nie zabijał braci skowronków i nie czynił im nic złego. Podobnie, aby wszyscy burmistrzowie miast, panowie zamków i wiosek, byli zobowiązani każdego roku w dzień Bożego Narodzenia zachęcać ludzi do rozrzucania zboża i innych ziaren na drogach poza miastami i zamkami, aby bracia skowronki, a także inne ptaki miały co jeść w tak uroczystym dniu”(SpPerf 114,1). Także inne zwierzęta domowe, a szczególnie woły i osły polecał w tym dniu solidnie nakarmić. Skowronki na swój sposób odwdzięczyły sympatię Franciszka, gdy w momencie jego śmierci nadleciały gromadnie nad dach domu, gdzie leżał i głośno śpiewały mimo późnej już pory (por. SpPerf 113,7).

Troska Franciszka o zwierzęta wyrażała się w tym, że pszczołom, by nie zamarzły w zimie, kazał robić ciepłe ule oraz podawać miód i najlepsze wino (por. Vb 64). Tomasz z Celano wspomina o rudzikach, które mieszkając w pobliżu braci, karmione przez nich, z czasem oswoiły się przynosząc im, a szczególnie Franciszkowi wiele radości. Był on bardzo wrażliwy na obecność zwierząt i szczerze zatroskany o los swych małych przyjaciół, szczególnie, gdy groziło im śmiertelne niebezpieczeństwo. Gdy pewnego razu spotkał człowieka niosącego na targ turkawki, poprosił o nie, by zwrócić im wolność. Po otrzymaniu ptaków, zaczął łagodnie do nich przemawiać, po czym przygotował im gniazda, by w spokoju mogły wychować swe potomstwo (por. Fior XII). Niekiedy zbierał z drogi robaki i przenosił w bezpieczne miejsce, przez pamięć na słowa proroka Izajasza odnoszące się do Jezusa: „Ja zaś jestem robak, a nie człowiek (Ps 21,7) - (por. Vb64). Jak zaświadczył Celano wielokrotnie też ratował od śmierci baranki, „ Gdyż często uwalniał je z rąk tych, co chcieli je zabić, a uiściwszy zapłatę, aby ich nie zabijano, darowywał im życie . Cena nie stanowiła dla niego trudności, ponieważ to, co ludzie uważają za bardzo cenne, on uważał za nędzne”(Vb 63). Pewnego razu spotkał człowieka niosącego na targ skrępowane baranki. Poruszony ich żałosnym beczeniem „dotknął ich łagodnie jak matka płaczące dzieci. Do męża zaś powiedział: „Dlaczego moich braci baranków tak powiązanych męczysz?” (Jl 43,2). Gdy dowiedział się, że zostaną zabite, odkupił je za ceną własnego płaszcza. Także ryby doświadczały jego litości. Gdy miał ku temu sposobność, schwytane żywe z powrotem wrzucał do wody, przestrzegając je, by więcej nie pozwoliły się złowić (por. VbF 61,1). Choć szanował wszystkie zwierzęta, to właśnie owce i baranki darzył szczególnym uczuciem, gdyż „kochał szczególnie te [zwierzęta], które wydawały się prostszej i łagodniejszej natury i których nazwami, jak słyszał, określano w Piśmie świętym Chrystusa ze względu na jakieś podobieństwo”(Jl 41,2). Pewnego razu gdy swoim zwyczajem pozdrowił pasące się owce, wszystkie ku zdumieniu pasterzy opuściły pastwisko, ruszyły za nim i otaczając go uważnie mu się przyglądały (por.LegM VIII,7). Kiedy indziej znów widok małego baranka w dużym stadzie kóz nasunął Franciszkowi obraz Jezusa pośród faryzeuszów. To pobudziło go do litości i odkupienia baranka (por.Jl 41).

Biografowie zapisali wiele opowiadań o niezwykłej przyjaźni Franciszka ze zwierzętami. Gdy przebywał w Porcjunkuli, pewien pobożny człowiek podarował mu owieczkę. Pouczona przez Świętego, by oddawała chwałę Bogu i nie sprawiała braciom przykrości, wiernie towarzyszyła im w codziennych modlitwach. Gdy modlili się, ona również udawała się do kościoła i becząc łączyła się z ich śpiewem. Podczas Eucharystii pobożnie klęczała przed ołtarzem Dziewicy Matki Baranka, a jej przykład zachęcał wszystkich do oddania czci Najświętszemu Sakramentowi (por. LegM VIII,4). Podobnie bażant ofiarowany mu przez pewnego szlachcica tak bardzo przywiązał się do swego nowego właściciela, że puszczony wolno, stale wracał do jego celi. Nawet, gdy bracia zostawili go daleko poza klasztorem, „on z największą szybkością powrócił do drzwi celi i prawie siłą pod tunikami braci, którzy stali w drzwiach, wszedł do środka”(Mem 170,5). Nie powiodła się też próba oddania go w dobre ręce, gdyż na znak protestu ptak przestał jeść i odzyskał apetyt dopiero wówczas, gdy zwrócono go św. Franciszkowi (por.Mem 179). Do grona małych przyjaciół Biedaczyny zaliczyć trzeba także cykadę, która usadowiła się w pobliżu jego celi w Porcjunkuli, zachęcona wchodziła mu na rękę i i każdego dnia radowała go swoim śpiewem. „I tak przez osiem kolejnych dni, kiedy wychodził z celi, znajdował ją w tym samym miejscu i codziennie brał ją do ręki, a gdy głaszcząc ją mówił jej, aby śpiewała, ona natychmiast śpiewała”(CAss 110,7). Cykada opuściła to miejsce dopiero, gdy Franciszek dał jej na to wyraźne pozwolenie. Oznaki przywiązania wykazał też zając, którego jeden z braci uwolnił z sideł w pobliżu Greccio. Przywołany przez Franciszka umieścił się na jego kolanach i zdawało się, że nie zamierza opuścić tego bezpiecznego miejsca, szczególnie, że doświadczał pieszczot ze strony Świętego, który „głaszcząc go z matczyną czułością, puścił go, żeby wolny wrócił do gaju. On jednak, wiele razy stawiany na ziemi, z powrotem uciekał na kolana Świętego, który wobec tego kazał braciom odnieść go do pobliskiego lasu”(VbF 60,4). Podobnie było z królikiem, który uciekał przed ludźmi, a wobec Franciszka zachowywał się jak oswojony, tuląc się do niego (por. LegM VIII,8). Pewnego razu gdy podróżujący łodzią Franciszek przybił do przystani, otrzymał w prezencie dużą rybę. „ Swoim zwyczajem nazwał ją bratnim imieniem i umieścił obok łodzi. Nie oddaliła się od razu, lecz radośnie pływając koło łódki, towarzyszyła mu w modlitwie dając wiele radości tak długo, aż nie polecił jej odpłynąć”(Traktat 24,2). Przywiązanie okazał mu też mały wodny ptaszek ofiarowany przez pobożnego rybaka. Bez lęku usadowił się w jego dłoniach i trwał tak, podczas, gdy Franciszek się modlił. Dopiero „po otrzymaniu pozwolenia razem z błogosławieństwem, ptaszek ruchem ciała wyraził radość i odleciał”(Mem 167,6). Najwięcej kontrowersji budzi jednak historia przyjaźni św. Franciszka z wilkiem z Gubbio. Wilk mieszkający w okolicach Gubbio atakował nie tylko zwierzęta, ale też ludzi, czyniąc wiele szkód. Franciszek niepomny na ostrzeżenia mieszkańców, wyszedł mu naprzeciw, skarcił i zobowiązał do pokojowego życia z ludźmi. Choć w przekazanych nam relacjach, historia ta ma ono nieco bajkowy charakter i wielu traktuje go w kategoriach pobożnej legendy, stanowi istotny element na drodze bliższego poznania św. Franciszka. Przede wszystkim ujawnia motywy, którymi kierował się wchodząc w rolę pośrednika umowy zawartej między niebezpiecznym zwierzęciem, a przerażonymi mieszkańcami miasta. Franciszek właściwie przez całe życie służył sprawie pokoju, gdyż rzeczywistym cierpieniem napawała go świadomość niewdzięczności wobec Boga, spowodowanej rozłamami w relacjach międzyludzkich. Porozumienie między wilkiem a ludźmi, do którego doprowadził, stało się okazją do wygłoszenia kazania wzywającego mieszkańców Gubbio do nawrócenia. Nawiązując do zaistniałej sytuacji, Franciszek porównał realne niebezpieczeństwo ze strony wilka, do znacznie bardziej brzemiennego w skutki niebezpieczeństwa od piekielnego ognia, oraz wezwał do pokuty i trwałej przemiany życia. Opowiadanie to świadczy o jego ogromnej trosce o zbawienie człowieka, a także godnej podziwu odwadze, płynącej z zaufania Bogu (por. Actus 23). Niektórzy w legendarnym bracie wilku widzę groźnego bandytę chroniącego się w niedostępnych lasach Alwerni, który zmienił swe życie pod wpływem spotkania ze św. Franciszkiem. Historię tą upamiętnia fresk w korytarzu stygmatów na Alwerni oraz kamień, na którym legendarny bandyta więził swe ofiary, grożąc strąceniem w przepaść[1] . Niektórzy badacze twierdzą, że utożsamienie wilka z rozbójnikiem pochodzi z późniejszego połączenia świadectw o rozbójnikach z Monte Casale (SpPerf 66) z opowiadaniem o wilku z Gubbio (Fior 21). Cennym uzupełnieniem opowiadania o relacji Franciszka do brata wilka jest XIII-wieczny tekst anonimowego mnicha benedyktyński, zatytułowany „Pasja z San Verecondino” . Poświadcza w nim, że gdy pewnego wieczoru schorowany, stygmatyzowany Franciszek podróżował tamtędy [Verecondino, dzisiejsze Vallingegno, obok Gubbio] na ośle, pobliscy chłopi nakłaniali go, aby pozostał z nimi, gdyż w pobliskich lasach grasują wilki i mogą zjeść osła i poranić Franciszka i jego towarzysza. Franciszek odpowiedział: „Nigdy nie uczyniłem nic złego bratu wilkowi, aby pragnął pożreć naszego brata osła. Bądźcie zdrowi, bracia i bójcie się Boga”[2].

Niekiedy, by zganić ludzkie przywary i nakłonić do zmiany postępowania, św. Franciszek używał porównań do zwierząt. I tak braci leniwych, żerujących na pracy innych, określał mianem much i trutni (por. Mem 75,4), pracoholików i przesadnie zaabsorbowanych doczesnością porównywał do mrówek[3], a nieposłusznych i upartych utożsamiał z osłem (por. LegM V,6).

Biografowie podjęli próbę wyjaśnienia fenomenu niezwykłych relacji św. Franciszka ze stworzeniami, także dzikimi, czy pozbawionymi rozumu. Według Tomasza z Celano jest to konsekwencja pełnienia woli Bożej: „chwalebny ojciec Franciszek, krocząc drogą posłuszeństwa i doskonale przyjmując jarzmo uległości Bogu, stał się wobec Boga wielce godny posłuszeństwa ze strony stworzeń”(VbF 61,5), to również skutek wejścia w stan wewnętrznej harmonii i powszechnego braterstwa: „wszystkie stworzenia nazywał braćmi i w ten sposób uwznioślony, nie doświadczony przez innych, wzrokiem serca rozpatrywał głębokie tajemnice stworzeń, tak jak ten, co już wszedł do wolności chwały dzieci Bożych”(VbF 81,5). W Memoriale sugeruje powrót Franciszka do pierwotnej niewinności: „Wierzę, że on, który oswajał nieujarzmione żywioły, odzyskał pierwotną niewinność” (Mem 166,13). Myśli Celańczyka rozwija św. Bonawentura: „[Franciszek] dzięki rozważaniu pierwotnego Źródła wszystkich stworzeń, choćby one były bardzo małe, nazywał je «bratem» lub «siostrą», jako pochodzące, tak jak i on, od jednego Stwórcy (…) pod wpływem nadnaturalnej mocy działo się tak, że zwierzęta – dzikie ze swojej natury – zbliżały się ku niemu z dziwną sympatią; również – na jego skinienie – były mu posłuszne stworzenia pozbawione zmysłów, jak gdyby ten święty mąż, pełen prostoty i prawości, przywrócony został do stanu pierwotnej niewinności” (Legm III, 6,4-6). Wskazuje także na wagę pobożności: „pobożni i wierni niech rozważą, jak dziwna moc i wielka słodycz cechowała pobożność sługi Bożego, że zapanowała także nad naturą zwierząt”(LegM VIII,6,11) oraz ubóstwa, dzięki któremu stał się wolny od chęci posiadania i zawłaszczania stworzeń. Ubóstwo uczyniło Franciszka transparentnym w relacjach ze światem stworzonym, otwartym na spotkanie, by wielkodusznie dzielić się tym Dobrem, które stało się jego udziałem: „czystym spojrzeniem umysłu wszystko odnosił do najwyższego Twórcy i Jego uznawał za Stwórcę, kochał Go i wielbił we wszystkim”(Legm 6,2). Św. Bonawentura podkreśla też, że relacje Franciszka ze stworzeniami naznaczone były uczuciem miłości , a stworzenia odpowiadały na nią: „Wszystkie stworzenia starały się odwzajemnić Świętemu miłością i odpowiedzieć swą wdzięcznością za jego zasługi; gdy je pieścił, łasiły się; gdy je prosił, przyzwalały; gdy im nakazywał, słuchały”(Legm 166,1). Autor Relacji Trzech Towarzyszy jako motyw wskazuje Bożą pociechę: „ Albowiem błogosławiony Franciszek tak bardzo radował się w stworzeniach, z powodu miłości do Stwórcy, że dla pocieszenia jego ducha i ciała Pan oswajał dla niego [te zwierzęta], które są dzikie w stosunku do ludzi”(3Soc 110,11).

Bezpośrednie odniesienie św. Franciszka do zwierząt odnajdujemy w regule niezatwierdzonej, gdzie sympatia względem nich ustępuje miejsca ubóstwu: „Nakazuję wszystkim moim braciom zarówno klerykom, jak i nie-klerykom, będącym w drodze lub przebywającym w jakimś miejscu, aby nie trzymali żadnego zwierzęcia u siebie ani u innych, ani w jakiś inny sposób. I jeśli nie zmusza ich do tego choroba lub ważna potrzeba, nie wolno im jeździć konno”(1Reg 15,1-2). W Pozdrowieniu cnót natomiast, wyraźnie wskazuje, że świat zwierzęcy, podobnie jak ludzki, także podlega woli Bożej, a posłuszeństwo „czyni człowieka poddanym i uległym wszystkim ludziom, którzy są na świecie, i nie tylko samym ludziom, lecz także dzikim i okrutnym zwierzętom, aby mogły z nim czynić, co zechcą, na ile im Pan z wysoka pozwoli” (Pcn 17-18).

Zdziwienie może budzić fakt, że w Pieśni Słonecznej, która stanowi Franciszkowe uwielbienie Boga za piękno stworzenia, nie zostały wymienione zwierzęta, które przecież w życiu Franciszka odegrały tak ważną rolę. Być może przyczyną jest wielkie udręczenie i osłabienie Franciszka spowodowane nasilającymi się chorobami, ból stygmatów, dodatkowo cierpienie psychiczne i duchowe płynące z niezrozumienia ze strony braci, jak również bezsilność wobec plagi myszy, które w czasie, gdy komponował pieśń, biegały po nim nie pozwalały mu modlić się, odpocząć, ani nawet spokojnie spożyć posiłku. Franciszek był przekonany, że to nie zwykłe szkodniki, ale ingerencja diabła, który posłużył się gryzoniami dla odsunięcia go od Boga (por. SpPerf 100). O. Agostine Thompson OP sugeruje, że plaga mysz stanowiła dla miłośnika zwierząt Franciszka prawdziwą udrękę i zawód wobec istot, które darzył sympatią i przyjaźnią[4]. To dlatego nie wspomina o nich w Pieśni słonecznej . Wiesław Block OFM Cap dokonując analizy tego utworu wykazał, że Franciszek skoncentrował się na czterech elementach, w średniowiecznej kosmologii tworzących wszechświat: ogień, woda, wiatr, ziemia[5]. Zwierzęta zamieszkują strefy ziemi, powietrza i wody, są więc obecne w Pieśni Słonecznej.

Oprócz Pieśni Słonecznej świadectwem wdzięczności i zachwytu nad mądrością i pięknem Boga Stwórcy jest modlitwa, którą Franciszek zamieścił pod koniec pierwszej reguły: „Wszechmogący, najświętszy i najwyższy Boże, Ojcze Święty i sprawiedliwy, Panie, królu nieba i ziemi, dzięki Ci składamy z powodu Ciebie samego, że Twoją świętą wolą i przez jedynego Syna Twego stworzyłeś z Duchem Świętym wszystkie byty duchowe i cielesne, a nas uczyniłeś na obraz i podobieństwo Twoje i umieściłeś w raju.”(1Reg 23,1) s. Chrystiana Anna Koba CMBB

 



[1] https://www.viadifrancescofirenzelaverna.it/stages/attractions/sasso-di-frate-lupo/pobrano 9.03.2025.

[2] Cyt. za Passione di San Verecondo, 7, w: Fonti Francescane, III ed., Editrici Francescane, Padova 2011, 2251, str. 1481.

[3] Dicta beati Aegidii Assiensis…ed. A PP. Collegii S. Bonaventurae [Ad Claras Aquas –Quaracchi 1905] 30.

[4] Por. A. Thompson OP Franciszek z Asyżu. Nowa biografia, wyd. Bratni Zew, Kraków 3013, str. 145.

[5] W. Block Wszystkim chrześcijanom. Duchowość Franciszka z Asyżu w świetle jego pism, t.IV ja, brat, wyd. Serafin, Kraków 2019, str. 83.

fot. Małgorzata Stokłuska La Verna2023
 

piątek, 14 czerwca 2024

św. Franciszek i stworzenie

 

Drabina do Boga

Ręce mył w miejscu, gdzie woda nie byłaby później deptana nogami, zbierał z drogi robaki i przenosił w bezpieczne miejsce, swoim braciom stawiał  za wzór ptaki zwane skowronkami kapturkowymi, chodząc po skałach, robił to z szacunkiem i bojaźnią, ze względu na Tego, którego nazwano Opoką, a braciom  ścinającym drzewa nakazał robić to tak, by pewna ich część pozostała nienaruszona, przez pamięć na drzewo krzyża… Bynajmniej nie jest to opis jakiegoś nieszkodliwego wypaczenia, a jedynie zanotowany przez biografów zwyczajny sposób postępowania św. Franciszka z Asyżu. Można zatrzymać się tylko na zewnętrznej formie i wzruszając ramionami skwitować ją krótkim: „cóż, każdy ma swoje dziwactwa”. Można jednak zastanowić się nad celowością takiego postępowania i postawić pytanie o jego motywy, a to z pewnością doprowadzi do odkrycia nie dostrzeganego zwykle bogactwa osobowości Franciszka, ukazując jego osobę w zupełnie nowym świetle.

Niebywała wrażliwość serca i głębokie poważanie wobec wszelkich przejawów życia, mające swe źródło w miłości do samego Dawcy życia sprawiły, że między Franciszkiem a światem stworzonym doszło do zawiązania się bliskich, wręcz osobowych relacji, opartych na obustronnym szacunku. Zarówno nierozumny ogień, jak też niebezpieczne zwierzęta nie wyrządzały mu żadnej szkody, a on ze swej strony „kochał je i szanował z tak wielkim uczuciem miłości, miał w nich tak wielkie upodobanie, i duch jego odczuwał względem nich wielką litość i współczucie, że oburzał się, kiedy ktoś je źle traktował.”(CAss 86). Bracia niejednokrotnie byli świadkami powodowanych litością poruszeń serca Franciszka, które wręcz przynaglały go do przywracania wolności przeznaczonym na śmierć zwierzętom,  zakazywania braciom gaszenia ognia, czy wyrzucania żarzących się kawałków drewna. Kierowany współczuciem troszczył się zimową porą o pszczoły, dostarczając im miodu i wina, ponadto   nosił się z zamiarem interweniowania u samego cesarza, by wprowadził obowiązek dokarmiania zwierząt w dzień Bożego Narodzenia.

Stosunek Franciszka do stworzeń określić można mianem powszechnego braterstwa. Zadziwia dziecięca wprost prostota, z jaką zwracał się do nich, nazywając braćmi i siostrami. Świadomość wspólnego pochodzenia i przynależności do tego samego Boga, stawiały go na równi ze wszystkimi elementami świata stworzonego, w postawie afirmacji Boga, wykluczającej płynące z pychy wywyższanie czy błędne przywłaszczenie, a dając poczucie bezpieczeństwa i możliwość bezkolizyjnego współistnienia w świecie pochodzącym od Boga i ostatecznie na Niego zorientowanym.

Jak myśli człowieka zakochanego stale krążą wokół umiłowanej osoby, urzeczywistniając wręcz jej obecność potęgą pragnienia, tak on wszędzie widział swego Boga i  z miłości do Niego ogarniał tym uczuciem całe stworzenie, podziwiając  jego piękno i wychwytując w nim subtelną obecność i piękno samego Boga. Trafnie ujął to  św. Bonawentura:  „[Franciszek] radował się wszystkimi dziełami rąk Pańskich i poprzez ich widzialne piękno wznosił się do ożywiającej Przyczyny i Racji Ostatecznej. We wszystkim co piękne, widział Najpiękniejszego; dzięki śladom zostawionym w rzeczach, wszędzie znajdował Umiłowanego, ze wszystkiego robiąc sobie drabinę, po której wstępował na spotkanie Tego, który cały jest godny pragnienia”. (LegM 9.1) Jako prawdziwy esteta kierowany wewnętrzną potrzebą obcowania z pięknem, przeznaczył pewną część ogrodu na wonne zioła i rośliny o barwnych kwiatach, „by w swoim czasie wzywały do chwalenia Boga tych wszystkich, którzy przypatrywaliby się owym kwiatom i ziołom.”(SpPerf 11.118).

 Kontakt z przyrodą był dla Franciszka istotną częścią jego relacji do Boga, pełniąc niemalże rolę kuriera przekazującego Boże dowody miłości wyczulonemu na piękno odbiorcy. Ptaki, które powitały Franciszka na Alwerni były czytelnym znakiem i zapowiedzią niezwykłych łask, jakie miał tam otrzymać. (CAss 118), a w dziele zatytułowanym Dzieje błogosławionego Franciszka i jego towarzyszy „ ptaki, które „śpiewając rozleciały się na cztery strony świata”, stanowią zapowiedź misyjnego przepowiadania braci posłanych na cały świat.(Actus 16). O tym, jak doniosłą rolę na drodze zjednoczenia Franciszka z Bogiem, odegrało stworzenie, świadczą słowa pochwały Stworzeń, będącej pełną wdzięczności poetycką apoteozą Stwórcy i Jego dzieła. Warto zwrócić uwagę na genezę utworu. Powstał on około 2 lata przed śmiercią Franciszka, kiedy wycieńczony licznymi chorobami, cierpiący fizycznie i dodatkowo nękany przez złego ducha, z powodu ślepoty nie mógł już cieszyć się pięknem świata. Utrata wzroku cielesnego nie przeszkodziła mu w dalszym trwaniu w podziwie dla piękna Boga, oglądanego wzrokiem duchowym. W ten sposób udowodnił, że oczy obdarzone zdolnością patrzenia, nie są konieczne, by zachwycić się Bożym pięknem, bowiem doświadcza się podczas osobistego z Nim spotkania.

Wydaje się, że wciąż najwięcej kontrowersji wzbudzają Franciszkowe rozmowy z dzikimi  zwierzętami, a także zdolność panowania nad żywiołami. I choć dla wielu pozostają one jedynie personifikacją, czy literacką fikcją, wnikliwa analiza Źródeł Franciszkańskich prowadzi do zatrzymania się przy dwóch istotnych fragmentach, które mogą być pomocne w zrozumieniu tego fenomenu; pierwszy: „dla pocieszenia jego ducha i ciała Pan oswajał dla niego [te zwierzęta], które są dzikie w stosunku do ludzi”(CAss110)i kolejny, z biografii św. Bonawentury: „ten święty mąż, pełen prostoty i prawości, przywrócony został do stanu pierwotnej niewinności”(Legm3.6)

Oba fragmenty zakładają nadnaturalne działanie Boga oraz wskazują na niespotykaną dyspozycję świętego, porównaną do pierwotnego stanu trwania człowieka w przyjaźni z całym stworzeniem.

W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o słynnym kazaniu Franciszka do ptaków, świadczącym o jego  wrażliwości i ogromnym zapale misyjnym. Niczym człowiek, który odkrył jakąś niezwykle istotną prawdę i czuje nieprzepartą potrzebę podzielenia się nią ze wszystkimi naokoło, pewnego razu, w drodze do Bevagna dostrzegając wiele różnorodnych ptaków, z żarliwością wygłosił im naukę o nieskończonej miłości Bożej oraz wezwał do wdzięczności i radosnego wychwalania Stwórcy. Nierozumiejące wydawać by się mogło stworzenia „zachowywały się niezwykle, zaczęły wyciągać szyje, otwierać dzioby, patrząc na niego uważnie. On zaś, w dziwnym zapale ducha chodził wśród nich, trącał je tuniką, a one nie ruszyły się z miejsca, dopóki nie zrobił nad nimi znaku krzyża i nie pozwolił im odlecieć.”(Mem 12.3)

Milczeniem nie można pominąć  także jednego z najczęściej kojarzonych z osobą Franciszka opowiadania o oswojeniu krwiożerczego wilka z Gubbio. Choć w przekazanych nam relacjach, ma ono nieco bajkowy charakter i wielu traktuje go w kategoriach pobożnej legendy, myślę, że stanowi istotny element na drodze bliższego poznania św. Franciszka. Przede wszystkim ujawnia motywy, którymi kierował się wchodząc w rolę pośrednika umowy zawartej między niebezpiecznym zwierzęciem, a przerażonymi mieszkańcami miasta. Franciszek właściwie przez całe życie służył sprawie pokoju, gdyż rzeczywistym cierpieniem napawała go świadomość niewdzięczności wobec Boga, spowodowanej rozłamami w relacjach międzyludzkich. Porozumienie między wilkiem a ludźmi, do którego doprowadził, stało się okazją do wygłoszenia kazania wzywającego mieszkańców Gubbio do nawrócenia. Nawiązując do zaistniałej sytuacji, Franciszek porównał realne niebezpieczeństwo ze strony wilka, do znacznie bardziej brzemiennego w skutki niebezpieczeństwa od piekielnego ognia, oraz wezwał do pokuty i trwałej przemiany życia. Opowiadanie to świadczy o jego ogromnej trosce o zbawienie człowieka, a także godnej podziwu odwadze, płynącej z zaufania Bogu.

Darzone miłością i szacunkiem stworzenia, wydawały się odwzajemnić te serdeczne uczucia, stając się użytecznymi i posłusznymi świętemu. Stało się tak, gdy na prośbę Franciszka wypłynęła ze skały woda gasząca pragnienie utrudzonego drogą wędrowca, spustoszona winnica wydała cudownie owoce w niespodziewanej obfitości, zwykła woda stała się winem, które wzmocniło Franciszka w chorobie, a hałaśliwe jaskółki zamilkły, podczas jego kazania.

Ciekawe, niekiedy wręcz wzruszające są opowiadania o tym, jak zwierzęta w sobie właściwy sposób manifestowały wobec niego wdzięczność oraz szczere przywiązanie; wierny zajączek, ryba, która nie chciała odpłynąć od łodzi, w której przebywał,  bażant, który odmawiał przyjmowania pokarmu pozostając z dala od niego, cykada, przez 8 dni sprawiająca mu wielką radość swoim śpiewem, sokół na Alwerni regularnie obwieszczający czas rozpoczęcia modlitwy, czy wreszcie chmara skowronków, która pięknym żegnała go w momencie śmierci.

Jego stosunek do stworzeń nie był izomorficzny; kierował się pewną hierarchią wartościowania, stawiając na pierwszym miejscu człowieka uczynionego na Boży obraz i podobieństwo, a „[stworzenia] które z natury wyraźniej przedstawiały świętą łagodność Chrystusa i te, które w Piśmie Świętym były Jego figurą, kochał bardziej i z większą tkliwością”(Legm3.6) Oto, dlaczego relacje świadków utrwaliły obraz Franciszka urzeczonego bezbronnością baranków i nieskazitelnością gołębi, natomiast ludzkie wady i słabości piętnującego przyrównaniem do mniej chwalebnych trutni, much, czy osłów. Owej hierarchii podlegały także stworzenia niższe. Na pierwszym miejscu stawiał ogień, ceniony za swoje piękno i użyteczność, a zaraz za nim wodę- wyobrażenie pokuty i nawiązanie do chrztu świętego. Szczególnym szacunkiem darzył także słońce, będące wyobrażeniem Najwyższego. By zaznaczyć jego znaczenie, ułożonym przez siebie Pochwałom Pana nadał nowy tytuł: Pieśń Brata Słońca.

 

Powyższe rozważanie na temat Franciszkowego podejścia do stworzenia, skłoniło mnie do postawienia sobie pytania: czego może nauczyć nas Franciszek? Jego nietypowa relacja ze światem przyrody, z pewnością wielu jemu współczesnych wprawiała w zdumienie, niektórych może śmieszyła lub irytowała, a przecież on w swojej prostocie, niczym biblijny mędrzec kieruje nasze myśli  ku Bogu, własnym życiem potwierdzając prawdę, że „z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Sprawcę.”(Mdr 13,5). Może warto poświęcić nieco swojego bezcennego, skrupulatnie wyliczanego czasu i wybrać się na dłuższy spacer na łono przyrody, by z dala od miejskiego hałasu i natłoku niecierpiących zwłoki spraw, wsłuchać się w kojący głos natury, z jego łagodnym szumem strumyka oraz zachwycającą symfonią ptasiego śpiewu? Może warto za przykładem Franciszka pochylić się nisko nad polnym kwiatem, by usłyszeć jego milczące orędzie:

„ Bóg stworzył mnie dla ciebie, człowieku!”(SpPerf 11.118)?

s. Chrystiana Anna Koba CMBB


fot. s. Judyta Woźniak, kapucynka- rzeźba san Damiano

 

 

bracia mniejsi konwentualni

  Bracia Mniejsi Konwentualni Pośród licznych relacji o jedności pierwszych braci mniejszych, ich wzajemnej miłości i trosce o wspólne bud...