niedziela, 18 maja 2025

 

Proste szczęście św. Franciszka

Ci, którzy spotkali św. Franciszka z Asyżu, nie mieli wątpliwości, że oto stoi przed nimi człowiek szczęśliwy. Jego słowa tchnące optymizmem podnosiły na duchu i dawały nadzieję. Przygnębieni już po krótkiej z nim rozmowie odchodzili przemienieni. Kard. Hugolin zaświadczył, że: „nigdy nie był aż tak zmieszany, czy wzburzony w duchu, żeby po spotkaniu i rozmowie ze świętym ojcem, nie odeszła od niego wszelka pochmurność i nie stał się znów pogodny”(Vb 80). Błogosławieństwo, które na Alwerni napisał dla brata Leona, uwolniło go od uporczywej pokusy i przywróciło utracony pokój serca (por. LegM XI,9,5). O szczęściu Franciszka świadczył jego sposób bycia, a nade wszystko twarz, bo „promieniował dziwną słodyczą i pogodą wewnętrzną i zewnętrzną”(Legm III,3,4). Jego szczęście mające swe źródło w Bogu, było trwałe i niezależne od niesprzyjających czynników zewnętrznych oraz bólu, który towarzyszył mu niemal stale, z różnym natężeniem.

Pojęcie szczęścia w życiu Franciszka ewaluowało. O ile początkowo upatrywał je w dostatnim życiu, sławie i szlachectwie, o tyle spotkanie z Chrystusem zaowocowało zmianą myślenia i wartościowania. Odkrycie Bożej miłości i zachwyt kenozą Chrystusa doprowadziły go do odkrycia, że źródłem prawdziwego szczęścia jest życie w bliskości z Bogiem i możliwość poświęcenia się czynnej miłości bliźniego na wzór Syna Bożego, zgodnie ze słowami: „więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu”(Dz 20,35). Odtąd jego życie stało się ciągłym dawaniem, troską o dobro drugiego, a szczególnie o jego duszę: „nie szukał swego, ale zważał głównie na to, co sprzyja zbawieniu innych”(VbF 71,1). Zapatrzony w Chrystusa pragnął upodobnić się do Niego przez podążanie Jego śladami. Ta myśl zdeterminowała jego życie, gdyż według Celańczyka: „głównym [jego] pragnieniem i najszczytniejszym postanowieniem było zachowanie we wszystkich i poprzez wszystko świętej Ewangelii oraz doskonałe naśladowanie nauki i postępowania Pana naszego Jezusa Chrystusa, z całą pilnością, całym staraniem, z całym pragnieniem ducha, z całym żarem serca” (VbF 84,1). To naśladowanie Ukrzyżowanego realizował na drodze pokuty obejmującej pielęgnację trędowatych, materialną i duchową pomoc ubogim, surową ascezę, trud głoszenia, wytrwałe znoszenie fizycznych dolegliwości oraz trudności w zakonie. To wszystko stanowiło Franciszkową drogę krzyża, która nie tylko nie pozbawiła go szczęścia, ale współtworzyła je i solidnie umocniła, gdyż „pragnął być we wszystkim podobny do Ukrzyżowanego Chrystusa, który ubogi, bolejący i obnażony wisiał na krzyżu”(LegM XIV,4,5).

Gdy Franciszek w samotności opłakiwał winy swej młodości oraz błagał Boga o przebaczenie, „ogarnęła go wielka radość, gdy otrzymał zapewnienie o zupełnym odpuszczeniu wszystkich grzechów”(Legm II,3,1). Szczęście uwolnienia z brzemienia winy i otrzymanego przebaczenia powielał później, sam stając się rozjemcą zwaśnionych i głosicielem pokoju. Swych braci zachęcał: „Jak ustami głosicie pokój, tak jeszcze więcej pokoju miejcie w swych sercach”(De inceptione 38,7). Życie w stanie łaski uświęcającej i posłuszeństwo głosowi sumienia dawały mu swobodę i przejrzystość w kontaktach z ludźmi oraz łatwość wykonywania codziennych obowiązków: „Z powodu czystości świętego sumienia cieszył się tak wielkim namaszczeniem radości, że duchem nieustannie wznosił się ku Bogu, dlatego radował się ustawicznie we wszystkich swoich pracach”(Legm III,3,4).

Szczęściem napawała go świadomość posiadania w niebie Ojca, który stale o nim pamięta i obdarza łaską i życiem. Echo tej radości wybrzmiewa w okrzyku: „O, jak chwalebna to rzecz mieć w niebie świętego i wielkiego ojca!(1LW 11). Świadomy bycia częścią stworzonego świata, plasował się w otoczeniu innych bytów i nazywając je braćmi i siostrami, z podziwem i wdzięcznością zachęcał wszystkie do wychwalania Boga. Stworzenie objawiało mu Boga i czyniło szczęśliwym, zgodnie ze świadectwem pierwszych towarzyszy: „widywaliśmy go, jak bardzo zawsze radował się, wewnętrznie i zewnętrznie, prawie ze wszystkimi stworzeniami, dotykał ich i chętnie je oglądał, tak iż jego duch zdawał się być nie na ziemi, lecz w niebie”(CAss 88,8). Jego serce przepełniała wdzięczność tak charakterystyczna dla ludzi szczęśliwych, czego wyrazem jest Pieśń Słoneczna, którą napisał w okresie dotkliwego cierpienia fizycznego i duchowego. Utwór sławiący Boga za całe stworzenie kończy się wezwaniem do wdzięczności i chwalenia Boga: „Chwalcie i błogosławcie mojego Pana, dziękujcie Mu i służcie z wielką pokorą”(PSł14).

Mniej więcej rok później powstał inny tekst, który wiele mówi na temat Franciszkowego szczęścia. To podyktowany niedługo przed śmiercią Testament. Już na początku Franciszek wskazuje na zasadniczy wybór życia na marginesie społeczeństwa, wśród trędowatych i ostatnich: uniżenie na wzór Chrystusowej kenozy. To bycie mniejszym wśród najbardziej pogardzanych było dla Biedaczyny prawdziwym szczęściem i wypełnieniem powołania, tak bowiem odczytał charyzmat braci mniejszych. W regule polecił zapisać: „I powinni się cieszyć, gdy przebywają wśród ludzi prostych i wzgardzonych, chorych i trędowatych, i żebraków przy drogach”(1Reg9,2). Dalej tekst Testamentu opowiada o innej przestrzeni, w której Franciszek czuł się szczęśliwy: wybór radykalnego ubóstwa: „A ci, którzy przychodzili przyjąć ten sposób życia, rozdawali ubogim wszystko, co mogli posiadać i zadowalali się jedną tuniką połataną od spodu i z wierzchu, sznurem i spodniami. I nie chcieliśmy mieć więcej”(T16-17). Rezygnacje ze wszystkiego, co mógł posiadać przygotowywała w jego sercu miejsce na miłość do Boga i braci. Relacje biograficzne zawierają liczne opisy szczęścia i radości pierwszych braci, prowadzących prawdziwie ubogie życie: „Święte ubóstwo, które nieśli ze sobą jako jedyne zapasy, sprawiało, że mieli siły do pracy, byli gotowi do posłuszeństwa i do odbywania podróży misyjnych. Ponieważ nie mieli niczego na ziemi, do niczego się nie przywiązywali, nie bali się niczego utracić. Wszędzie byli bezpieczni, nieskrępowani żadną obawą, wolni od wszelkich trosk. Ich ducha nie dręczył niepokój i bez troski myśleli o dniu jutrzejszym i o schronieniu na noc”(LegM IV,7,2-3).

Wiele światła na temat szczęścia Biedaczyny rzuca tekst zatytułowany „Radość doskonała”. Człowiekowi, który powierzył się Bogu i odkrył wartość Bożego dziecięctwa, nikt i nic nie jest w stanie odebrać szczęścia, które czerpie bezpośrednio od Boga. Taki był Franciszek, stale zjednoczony z Bogiem, odnoszący do Niego swe pragnienia i działanie, karmiący się Jego Słowem i obecnością. Słowo Boże napełniało go radością także w chwilach cierpienia. Gdy jeden z braci by ulżyć mu w chorobie zaproponował czytanie Słowa Bożego, usłyszał w odpowiedzi: „Bracie, znajduję codziennie w moim sercu tak wielką słodycz i pociechę w rozpamiętywaniu przykładów pokory Syna Bożego, że nawet gdybym żył aż do końca świata, nie byłoby mi aż tak bardzo potrzebne słuchanie lub rozważanie innych Pism”(CAss 79,4). Szczęściem napełniała go świadomość życia dla chwały Bożej, czyli pełnienia Bożej woli. Zapytany, co wolałby - znosić tę bolesną chorobę, czy męczeństwo, odpowiedział: „Zawsze to było i jest mi droższe, to słodsze i łatwiejsze do przyjęcia, co Panu naszemu bardziej się podoba we mnie i ze mną zrobić, żeby zawsze się zgadzać z Jego jedynie wolą i we wszystkim być Mu posłusznym”(VbF 107,3). Ta uległość woli Bożej czyniła go w pełni dyspozycyjnym i napełniała jego serce pokojem tak, że mógł szczerze wyznać: „tak jestem zjednoczony z moim Panem, że jednakowo jestem zadowolony ze śmierci i z życia”(SpPerf 122). Braciom polecał: „Teraz zaś, skoro porzuciliśmy świat, nic innego nie mamy czynić, tylko spełniać wolę Pana i Jemu samemu się podobać”(1Reg 22,9). Otwartość Franciszka na Boga, dyspozycyjność względem Jego woli stanowiły owoc wytrwałej współpracy z łaską, ale też jego troski, którą Tomasz z Celano opisał następująco: „chwalebny Święty przebywał sam ze sobą, chodził po przestrzeni swego serca, gotował w sobie godne Bogu mieszkanie. Dlatego poklask zewnętrzny nie porywał jego uszu, ani żaden głos nie potrafił wytrącić go z równowagi lub przerwać mu ogromu zajęć, jakie wykonywał” (VbF 43,4). Był człowiekiem wewnętrznie zintegrowanym: „Taka była w nim zgodność ciała z duchem, takie posłuszeństwo, że kiedy on usiłował osiągnąć świętość, to ono [ciało] nie tylko nie przeciwstawiało się, ale starało się go uprzedzać”(VbF 97,5). Świadomość bycia w rękach Boga wlewała w jego serce pokój i czyniła w pełni obecnym i zaangażowanym tu i teraz, bez niepotrzebnego zamartwiania się przeszłością i bez lękliwych prób zabezpieczenia przyszłości. Franciszek nie snuł teoretycznych rozważań na temat szczęścia, nie upatrywał go w lepszym czasie, czy innym miejscu, ale doświadczał w przestrzeni braterstwa, którą tworzył z tymi, którzy go otaczali, których przyjmował bez żądań i oczekiwań, jako dar samego Boga. Bratu złamanemu trudnościami w życiu wspólnym radził: „Kochaj tych, którzy sprawiają ci te trudności i nie żądaj od nich czego innego, tylko tego, co Bóg ci da”(LM 5-6). Franciszek pragnął stworzyć przestrzeń wspólnego życia, w której wszyscy czuliby się szczęśliwi, zainicjował więc koncepcję braterstwa rodzinnego, gdzie bracia mimo odmienności uznają swą równość, współodpowiedzialność i starają się wzajemnie sobie służyć. Rzeczywistość tą oddaje Relacja Trzech Towarzyszy: „ Darzyli się wzajemnie głębokim uczuciem miłości, służyli sobie i troszczyli się jeden o drugiego, jak matka o swego jedynego, ukochanego syna. Tak wielka była ich miłość, że wydawało się, iż łatwo wydadzą ciała swoje na śmierć nie tylko z miłości do Chrystusa, lecz również dla zbawienia duszy i ciała swoich współbraci” (3Soc 41,8). Gdy liczba braci wzrosła i pierwotne niewielkie braterstwo zaczęło przekształcać się w regularny zakon, Franciszek doświadczył niezrozumienia, a nawet odrzucenia ze strony niektórych braci. Jednak nawet ta trudna sytuacja nie pozbawiła go szczęścia i miłości do zakonu, bowiem wszystkie trudności powierzał Bogu: „Panie, Tobie polecam rodzinę, którą mi dałeś”(CAss 112,1).

Szczególnie ostatnie lata życia Biedaczyny były bardzo trudne: naznaczony stygmatami, które upokarzały go w oczach ludzi, wyczerpany fizycznie z powodu rozlicznych chorób, osamotniony w swej radykalnej koncepcji ewangelicznego życia, zdany na opiekę ze strony braci, a mimo to szczęśliwy, przed śmiercią wyznał: „Ja wykonałem, co do mnie należało, o tym, co do was należy, niech pouczy was Chrystus” (LegM XIV,3,4). O tym, że jedynie w Bogu upatrywał źródło szczęścia świadczy powtarzające się wielokrotnie w jego pismach utożsamienie Boga z dobrem: „Nie miejmy więc innych tęsknot, innych pragnień, innych przyjemności i radości oprócz Stwórcy i Odkupiciela, i Zbawiciela naszego, jedynego prawdziwego Boga, który jest pełnią dobra, wszelkim dobrem, całym dobrem, prawdziwym i najwyższym dobrem, który sam jeden jest dobry, litościwy, łagodny, miły i słodki, który sam jeden jest święty, sprawiedliwy, prawdziwy, wzniosły i prawy, który sam jeden jest życzliwy, bez winy, czysty, od którego i przez którego, i w którym jest wszelkie przebaczenie, wszelka łaska, wszelka chwała dla wszystkich pokutników i sprawiedliwych, dla wszystkich błogosławionych, współ weselących się w niebie. Niech więc nam nic nie przeszkadza, nic nie oddziela ani niepokoi”(1Reg 22,9-10).

fot. Agnieszka Mazurek Rivotorto 2023

 

 

sobota, 29 marca 2025

 

Polscy obserwanci-Reformaci

Śmierć św. Franciszka z Asyżu 03 października 1226 roku wywołała wśród braci nie tylko głęboki smutek i tęsknotę, ale też poczucie pustki i zagubienia. Wraz z odejściem założyciela bracia mniejsi utracili dotychczasowy punkt odniesienia, wzór postępowania, a nade wszystko ojca, który z miłością i odpowiedzialnością wspierał ich i w sposób zdecydowany prowadził ewangeliczną drogą. Jego brak sprawił, że do głosu doszło wielu interpretatorów Franciszkowego ideału, manifestujących własne sposoby odczytania charyzmatu założyciela. Szybko zarysowały się dwie, niekiedy otwarcie walczące ze sobą partie wewnątrz Zakonu, które z czasem przybrały postać gałęzi obserwanckiej i konwentualnej. Pierwsi wybierali życie pustelnicze i ewangelizację, często wędrowną wśród ludzi prostych, drudzy natomiast zakładali duże konwenty w miastach, co pozwalało im prowadzić szeroko zakrojone duszpasterstwo z odpowiednio przygotowanymi zespołami kaznodziejów i spowiedników. Zasadniczym punktem sporu były różnice w sposobie zachowywania reguły, szczególnie ubóstwa. Przyczyną nieporozumień był także Testament Franciszka, przez jednych traktowany w sposób legislacyjny, jako obowiązujący na równi z regułą, przez drugich wyłącznie jako duchowa inspiracja.

Pogłębiający się brak jedności i chaos wewnątrz Zakonu, jak również tęsknota za pierwotnym doświadczeniem braterstwa i wyzwalającego ubóstwa przyczyniły się do powstania licznych pomniejszych grup reformatorskich jak: Klareni, Zoccolanti, Gwadalupeńczycy, Amadeici, czy Koletanie. Bulla Ite vos in vineam meam wydana 29.05 1517 roku przez papieża Leona X podzieliła Zakon św. Franciszka na dwa odrębne Zakony: Braci Mniejszych Obserwantów i Braci Mniejszych Konwentualnych, nie udało się jej jednak zjednoczyć licznych pomniejszych reform reformatorskich, co więcej, już wkrótce pojawiły się kolejne, zarówno na łonie obserwancji, jak i konwentualizmu. I tak już w 1517 roku powstali Pasqualici, następnie Alkantaryści, Kapucyni (zatwierdzeni jako nowy Zakon w 1528 roku), czy Bracia Mniejsi Najściślejszej Obserwancji, nazywani też reformatami.

 Za początek reformatów przyjmuje się rok 1518, kiedy to niektórzy spośród obserwantów pragnący życia bardziej radykalnego prosili generała Franciszka Licheto o przejście do miejsc skromnych i surowych, odpowiednich do realizacji franciszkańskiego ideału ubóstwa. Bracia: Franciszek z Iesi, Franciszek Tornielli, Bernardyn z Astii i Stefan Molina stali się prekursorami tej nowej reformy na łonie obserwancji. Dwóm ostatnim generał powierzył w styczniu 1519 roku opiekę nad Fontecolombo, którą uznaje się za kolebkę reformy, choć faktycznym początkiem reformatów jest bulla In suprema militantis Ecclesiae z 16 listopada 1532 roku nadana przez papieża Klemensa VII. Papież nakazał, by w każdej prowincji istniało 4 lub 5 domów rekolekcyjnych dla braci pragnących ściślejszego przestrzegania Reguły: „ A gdyby w przyszłości więcej braci zechciało przyjąć ten surowy sposób życia i zostaliby przez tamtych przyjęci, nikt nie może im w tym przeszkadzać”(In suprema §3)[1]. Bulla brała w obronę specyficzny surowy sposób życia reformatów: „nie mogą też zabronić prowadzenia odpowiedniego życia, jaki by oni zaprowadzili u siebie dla tzw. ściślejszej obserwy. Nie wolno im ponadto zabraniać ubierania się w szaty gorsze i łatane, czy też chodzenia boso/niech noszą sandały dostosowując się do reszty”(In suprema §4)[2]. Nagłe zawieszenie wypełniania bulli In suprema do najbliższej kapituły w 1535 roku spowodowało, że reformaccy prekursorzy Franciszek z Iesi i Bernardyn Ochino, podobnie jak wielu innych obserwantów, przeszło do istniejących już od 4 lat kapucynów. Kolejne rozporządzenia papieskie czy decyzje kapitulne sprzyjały reformatom, więc rozwijali się liczebnie i umacniali swoją pozycję w rodzinie obserwanckiej. Następujący po sobie papieże: Klemens VIII, Grzegorz V, Paweł III, Urban VIII zamierzali przy pomocy Reformatów zreformować cały Zakon, wiec tylko im pozwolono przyjmować nowicjuszy. W 1642roku bullą Regularem disciplinam przydzielono reformatom klasztor Porcjunkuli, choć de facto nigdy nie wzięli go w posiadanie.

Włoscy Bracia Mniejsi Najściślejszej Obserwancji słynący z wierności Franciszkowym ideałom stali się inspiracją dla obserwantów w Polsce nazywanych bernardynami, których zaszczepił w 1453 roku Jan Kapistran. Jako, że z czasem ich pierwotna gorliwość uległa osłabieniu, pod koniec XVI w. także wśród nich odzywały się głosy domagające się odnowy na wzór włoskich reformatów. Przez pierwsze 30 lat sprawa ta natrafiała na bezwzględny opór władz zakonnych stojących na stanowisku, że dążący do większej surowości życia mogą je prowadzić w tzw. domach rekolekcyjnych. Z tej też przyczyny papież Paweł V wydał w 1605 roku zakaz sprowadzania reformatów do Polski. Dążenia reformatorskie jednak wzrastały, a ich zwolennicy na kilka lat znaleźli schronienie w Ołomuńcu na Orawie, a następnie w Gliwicach. Jeden z liderów pierwszych polskich reformatów o. Cyprian Gozdecki interweniował u najwyższych władz zakonnych w Rzymie, co przyniosło pozytywny skutek w postaci mianowania w 1621 roku komisarza apostolskiego do zaprowadzenia najściślejszej obserwancji w Polsce o. Alessandro Patavina z prowincji mediolańskiej, który pieszo udał się najpierw do Gliwic, a następnie do Krakowa. Choć próby zaprowadzenia reformy w Polsce powstrzymywała silna opozycja ze strony bernardynów, jednak usilne zabiegi Patavina na terenie Wielkopolski, oraz zdobycie poparcia u króla Zygmunta III Wazy, jak również pism z Rzymu popierających reformatów sprawiły, że biskup krakowski wydał dekret zezwalający na fundację klasztoru w Zakliczynie, z zachowaniem wszystkich przywilejów przyznanych dotąd reformatom przez Stolicę Apostolską. Bracia mniejsi reformaci nie stanowili osobnego zakonu, jak kapucyni lub konwentualni, ale jako reforma obserwantów pozostali pod jurysdykcją generała zakonu, od obserwantów różniąc się statutami (generalnymi i prowincjalnymi). Były one jedynym prawem reformackich prowincji, którego bez zgody Stolicy Apostolskiej nie mógł zmienić nawet generał zakonu. Kapituły generalne odbywali reformaci razem z obserwantami.

 W 1622 roku rozpoczęto budowę klasztoru, a następnie kościoła pw. Matki Bożej Anielskiej w Zakliczynie, który ukończono prawdopodobnie w 1625 roku. Ta pierwsza fundacja otworzyła drogę rozwoju tej gałęzi franciszkańskiej na ziemiach polskich. W 1623 roku podczas kapituły w Zakliczynie zatwierdzono statuty w sposób prawny porządkujące życie braci, ustalono ponadto dwie kustodie: małopolską Matki Bożej Anielskiej (Gliwice, Zakliczyn, Wieliczka) oraz Wielkopolską św. Antoniego. Szybko zaczęły powstawać kolejne fundacje: Chocz, Biecz, Kraków, Solec, Kazimierz, Przemyśl, Lwów, Stopnica. Proste, ubogie życie polskich reformatów zjednało im ludzką życzliwość i przychylność licznych dobrodziejów. Dynamiczny rozwój zakonu sprawił, że po 18 latach było już około 60 klasztorów z 1350 zakonnikami, wobec tego w 1639 roku papież Urban VIII podniósł dwie pierwsze kustodie do rangi prowincji, po czym i utworzono kolejne , tak, że do 1772 roku istniały w sumie 4 prowincje: Matki Bożej Anielskiej (małopolska), św. Antoniego (wielkopolska), Wniebowzięcia Matki Bożej (pruska), Matki Bożej Bolesnej (ruska). Z czasem powstawały kolejne fundacje: Góra św. Anny, Lublin, Sandomierz, Zamość, Pińczów, Kęty, Jarosław. Początkowy dynamiczny rozwój prowincji w XVIII w. powstrzymały rozbiory Polski (1772-1795) i polityka zaborców dążących do wynarodowienia Polaków i zniszczenia życia religijnego narodu. Dalsze losy prowincji i klasztorów reformackich związane są z losami ojczyzny, bowiem wielokrotnie zmieniane granice polityczne kraju wpływały na zmianę struktur prowincji. Dziś reformacką prowincję Matki Bożej Anielskiej tworzą klasztory: Biecz, Brzeziny, Chełm, Dursztyn, Dzwono-Sierbowice, Jarosław, Kazimierz Dolny, Kęty, Konin, Kraków-Azory, Kraków-Bronowice Wielkie, Kraków św. Kazimierza, Pilica, Pińczów, Wieliczka, Przemyśl, Warszawa, Włocławek, Zakliczyn n. Dunajcem.

Polscy reformaci od początku prowadzili życie klasztorne. Przeważającą część czasu spędzali na modlitwach chórowych i zajęciach wewnątrz klasztoru. Dali o rozwój życia duchowego, podejmując modlitwę w ciągu dnia i nocy. W programie wspólnych ćwiczeń chórowych na czołowe miejsce wysuwała się modlitwa werbalna. Kilkugodzinny pobyt w chórze zakonnym wypełniony był śpiewem brewiarza, recytacjami responsoriów i punktów medytacji, odmawianiem litanii oraz modlitw specjalnych, antyfon, koronek, drogi krzyżowej, itp. Do wspólnych recytacji zakonnicy używali księgi psałterza, brewiarza i modlitewników, bądź to specjalnie w tym celu opracowanych i wydanych drukiem, bądź przepisywanych ręcznie przez samych użytkowników. Oprócz brewiarza dodatkowo odmawiano codziennie Officium Parvum ku czci Matki Bożej. Inspirowali się osobą hiszpańskiego reformatora św. Piotra z Alkantary, którego kult w XVII w. osiągnął punkt szczytowy. Bracia czytali jego pisma, umieszczali w swoich kościołach ołtarze i obrazy jemu poświęcone. Szczególną czcią otaczano także Matką Bożą, św. Franciszka z Asyżu i św. Antoniego. Zakonnicy podejmowali liczne praktyki pokutne jak posty, biczowanie podczas recytacji psalmów pokutnych, całowanie ziemi, w soboty po kolacji obmywanie stóp innym zakonnikom oraz zachowywanie milczenia, które zalecano zachowywać stale, a rozmawiać jedynie w ważnych wypadkach. Bracia kapłani oddawali się kaznodziejstwu i posłudze sakramentalnej. Kaznodzieje solidnie przykładali się do opracowania kazań, z których każde było spisywane. Zbiory kazań przeglądał prowincjał w czasie wizytacji. Specjalnością reformatów była działalność kaznodziejska na ambonach kolegiat i katedr biskupich, angażowali się także w misje ludowe.

Wszyscy bracia sumiennie pracowali: fizycznie, lub umysłowo. Duszpasterze za zajęcia w kościołach własnych i obcych otrzymywali wynagrodzenie w naturze. Sporadycznie dochody przynosiła praca wydawnicza w zakresie dzieł kaznodziejskich i estetycznych, niewielkie korzyści przynosił ogród i gospodarstwo oraz ofiary wiernych. Jednak tak pozyskiwane środki zwykle nie zapewniały zakonnikom utrzymania, więc zgodnie z zaleceniem Reguły (por. 2Reg 6) udawali się po jałmużnę do przyjaciół duchowych lub dobrodziejów. Na zbieranie jałmużny wysyłano zakonników starszych wiekiem, roztropnych i znanych z przykładnego życia, zarówno kapłanów, jak braci laików, a nawet kleryków. Zbieranie jałmużny także było okazją do ewangelizacji.

Bracia skoncentrowani na życiu modlitwy nie zajmowali się zbytnio sprawami materialnymi (robili to w ich zastępstwie syndycy apostolscy[3] i substytuci[4]). Według historyka o. Albina Sroki OFM: „Ubóstwo było przyczyną ich [reformatów] powstania, racją bytu i rozwoju (…) W materii ubóstwa nie było u reformatów rzeczy małych czy błahych, każdy drobiazg, na pozór nie przedstawiający wartości, musiał mieć uzasadnioną koniecznością rację istnienia w klasztorze. Nawet wewnętrzna chęć posiadania czegokolwiek bez pozwolenia przełożonego była uważana za grzeszną. Toteż skrajne ubóstwo przejawiało się u reformatów w każdym szczególe”[5].

Dziełem polskich reformatów jest promowanie nabożeństw pasyjnych, w szczególności Drogi Krzyżowej, którą w niedziele zakonnicy odprawiali razem z wiernymi. Reformaci mieli także wielki kult do Najświętszego Sakramentu i szerzyli go wśród wiernych we własnych kościołach, głównie przez tzw. nabożeństwa 40-godzinne. Zakonnicy o godzinie 5 rano z zapalonymi świecami, przy uroczystej asyście rozpoczynali 40-godzinną adorację Najświętszego Sakramentu, która w pierwszy i drugi dzień trwała po 14 godzin, a trzeciego dnia 12. Przez cały czas wystawienia zakonnicy ubrani w komże i ze świecami, po dwóch adorowali przed głównym ołtarzem. Z kultem Najświętszego Sakramentu łączą się nabożeństwa przebłagalne, tzw. suplikacje oraz procesje teoforyczne.

Reformaccy zakonnicy podejmowali posługę wobec tercjarzy świeckich, a trzeci zakon organizował się przy wspólnotach braci już z chwilą erygowania klasztoru. Zakonnicy, a w szczególności gwardiani, byli duchowymi opiekunami tercjarzy, wygłaszali do nich konferencje ascetyczne, uczestniczyli w zebraniach, wyborach zarządu, wydawali podręczniki-katechizmy tercjarskie. W szeregi trzeciego zakonu wstępowali często ludzie wpływowi, na kierowniczych stanowiskach duchownych i świeckich. Wiążąc się z zakonem, bywali często fundatorami nowych placówek i dobrodziejami zakonu. Przynajmniej do początku XIX w. trzeci zakon był jedynym zrzeszeniem świeckich przy kościołach reformackich, bowiem statuty zabraniały im organizowania jakichkolwiek innych bractw przy własnych klasztorach.

Kościoły reformackie, szczególnie te powstałe w XVII wieku cechowała prostota i ubóstwo, co zasadniczo różniło je od wspaniałych budowli bernardynów, od których reformaci usiłowali się odciąć w wszystkich dziedzinach życia. Wiele z nich powstawało w czasach baroku, dlatego przy całej prostocie zatrzymywały skromne cechy tego stylu, przy czym wiernie przestrzegano wskazań papieża Urbana VIII zawartych w konstytucji Militantis Ecclesiae, zgodnie z którymi ołtarze i wszystkie sprzęty w kościele miały być wykonane z drewna, w naturalnym kolorze. W ołtarzu głównym umieszczano figurę Chrystusa Ukrzyżowanego. Ambonę wykonaną w stylu i kolorze ołtarzy umieszczano bliżej środka nawy, na ambonie instalowano nieduży krucyfiks z pasyjką, który zgodnie z rozporządzeniem „tak ma być na ambonach uszykowany, iżby go kaznodzieja łatwo mógł wziąć do ręki”[6] . Podłogę kościołów wykładano kamieniem, deskami, w nielicznych wypadkach marmurem biało-czarnym. Charakterystyczną cechą reformackich kościołów były balustrady wokół ołtarzy bocznych, które później usunięto. Podziemia reformackich kościołów stały się miejscem pochówku zakonników, fundatorów duchownych i wybitniejszych dobrodziejów. Zakonników grzebano bez trumien. Ciało zmarłego wkładano do trumny znajdującej się w każdym klasztorze, znoszono uroczyście do kościoła, umieszczano na skromnym katafalku i po odprawieniu nabożeństwa żałobnego wnoszono do podziemi, wyjmowano z trumny i grzebano w ziemi, a tylko zakonników o szczególnych zasługach bądź odznaczających się świętością życia składano na ziemi, umieszczają przy nich informacyjną tabliczkę Do dziś zachowały się krypty w klasztorze w Krakowie, czy Przemyślu. We wnękach muru otaczającego przykościelne cmentarze, umieszczano kaplice stacji drogi krzyżowej. Przy kościołach stawiano figury Matki Bożej Niepokalanie Poczętej oraz świętych (Franciszek, Antoni, Jan Nepomucen). Klasztory budowano według wzoru: kościół i klasztor stanowiły nierozerwalną całość, tworząc zamknięty czworobok, którego wnętrze wypełniał wirydarz. Ustawodawstwo całkowicie zabraniało budowania wież i dzwonnicy, dopuszczając jedynie wieżyczkę na sygnaturkę. Kompleks zabudowań reformackich otoczony był wysokim murem, „co nadawało tym budowlom nastrój odosobnienia i powagi[7]”.

Dnia 04 października 1897 roku papież Leon XIII konstytucją apostolską Felicitate quadam zarządził zjednoczenie wszystkich wspólnot reformistycznych pod nazwą Zakon Braci Mniejszych (Ordo Fratrum Minorum). Tym samym zakazano używania dotychczasowych nazw regionalnych. Wspólny minister generalny, konstytucje i statuty generalne sprawiły, że stopniowo zatarły się różnice pomiędzy grupami obserwantów powstałych z inicjatywy różnych duchowych przywódców: Piotra z Alkantary, Jana Kapistrana, Amadeusza de Silva itd. W Polsce nazwy: reformaci i bernardyni oficjalnie przestały funkcjonować, choć w rzeczywistości są nadal w potocznym użyciu ze względu na bogatą tradycję i dobre imię, jakie wypracowali sobie ci zakonnicy franciszkańskiej obserwancji. Reformaci zapisali się w pamięci społeczeństwa jako patrioci, także czynnie walczący w obronie ojczyzny, troszczący się o czystość wiary (walka z arianizmem), edukację (szkolnictwo podstawowe i licealne), podejmujący działalność charytatywno-społeczną .

Niektórzy reformaci zasłynęli jako wybitni kaznodzieje i spowiednicy, wielu odznaczało się świętością życia, wśród nich ci, których kult zatwierdzony został w Kościele, jak bł. Narcyz Turchan (†1942) męczennik Dachau, czy sługa Boży Alojzy Kosiba(†1939).

 



[1] Albin Bronisław Sroka OFM, Prawo i życie polskich reformatów, wyd. OO. Franciszkanie Reformaci, Kraków 1975, bulla: In suprema militantis Ecclesiae, str.311.

[2] Tamże, str.311.

[3] Osoba świecka, godna zaufania, wyznaczona przez przełożonych w imieniu Stolicy Apostolskiej, by zajmować się sprawami związanymi z finansami wspólnoty, za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Syndyk_apostolski - pobrano 20.01.2025 r.

[4] Zastępcy syndyków.

[5] Albin Bronisław Sroka OFM, j.w., str. 263.

[6] Albin Bronisław Sroka OFM, j.w.

[7] Tamże

fot. Magdalena Kurek-Jamrocha sanktuarium MB Łaskawej Wieliczka
 

  Proste szczęście św. Franciszka Ci, którzy spotkali św. Franciszka z Asyżu, nie mieli wątpliwości, że oto stoi przed nimi człowiek szc...