Święty z głową przy ziemi
Choć papież Innocenty III udzielił mu
pozwolenia na głoszenie krótkich kazań oraz tonsury[1]
stanowiącej zewnętrzny znak włączenia do stanu duchowieństwa, w rzeczywistości
pozostał laikiem, nie czując się godnym przyjąć święceń kapłańskich. Przywilej
głoszenia sprawił, że niejednokrotnie drogi Chrystusowego Biedaczyny krzyżowały
się z drogami wielkich tego świata, do jakich wówczas bezsprzecznie należeli
hierarchowie Kościoła- biskupi. Opowiadania o tych spotkaniach malują nam obraz
św. Franciszka z Asyżu pełnego pokory. Gdy pewnego razu pragnąc głosić kazania
w Imoli, udał się najpierw do biskupa tego miasta[2],
by prosić o stosowne pozwolenie, doświadczył bolesnego rozczarowania. Biskup
widząc nędznie wyglądającego zakonnika wzgardził nim i stanowczo odmówił przywileju głoszenia. Franciszek skłonił
pokornie głowę i wyszedł bez słowa. Jakież więc było zdziwienie biskupa, gdy
niespełna godzinę później ujrzał go znów przed sobą, jak spokojnie, z
rozbrajającą ufnością powtórzył tą samą prośbę, dodając: „ Panie, jeśli ojciec
wypędzi syna jednymi drzwiami, to musi on wrócić drugimi”(1B 6,4). Biskup rozbrojony tą prostotą, z
rozpromienioną twarzą uścisnął go i oznajmił: „Ty i twoi bracia otrzymujecie
moje ogólne pozwolenie na głoszenie kazań w całej mojej diecezji, ponieważ
zasługuje na to twoja pokora”(1B
6,8). Podobny w swym przesłaniu incydent wydarzył się w Terni, gdzie bp. Rajner[3]publicznie
poniżył głoszącego kazanie Franciszka, nazywając go człowiekiem wzgardzonym,
prostym i nieuczonym. Słysząc to, święty z wdzięcznością upadł mu do nóg
dziękując za ten wielki zaszczyt.
Pokora – cnota,
którą on sam wyjątkowo cenił i troskliwie pielęgnował w sobie i swoich
braciach, szybko stała się jego znakiem rozpoznawczym. Tomasz z Celano
zanotował następujące spostrzeżenie: „W jego ustach nie było żadnej
wyniosłości, w jego ruchach żadnej okazałości, w czynach żadnej dumy”(2 Cel
140, 11). Choć przewyższał swoich
braci świętością i trwając stale w zjednoczeniu z Bogiem wiele rzeczy poznał
dzięki objawieniu, to będąc we wspólnocie z innymi, przedkładał ich rozumienie
nad własne i niejednokrotnie ustępował, rezygnując z własnej woli. Zrezygnował
też z funkcji przełożonego zakonu, by aż do śmierci pozostać podwładnym i
zachowywać się pokorniej niż ktokolwiek inny. Choć ze względu na stopniową
utratę wzroku wymagał opieki, stanowczo zrezygnował z pomocy braci socjuszy,
argumentując: „Przez ten przywilej nie chcę uchodzić za wyjątek, lecz niech mi
towarzyszą z miejsca na miejsce tak, jak ich Pan natchnie”(ZA 40,1). Relacja
Trzech Towarzyszy natomiast zawiera
świadectwo: „Chociaż był wyższy od
wszystkich braci, to jednak wyznaczył jednego z tych którzy z nim mieszkali na
swego gwardiana i pana któremu, aby oddalić od siebie wszelką okazję pychy, był
posłuszny pokornie i pobożnie”(3T 57,6).
Będąc w podróży, ze względu na pokorę obiecywał posłuszeństwo najbardziej prostemu
towarzyszowi podróży. Pokora kazała mu także zupełnie zaniechać troski o własne
zdrowie do tego stopnia, że dopiero stanowcza interwencja kardynała protektora[4]
zmusiła go do podjęcia leczenia oczu. By lepiej zrozumieć postępowanie
Franciszka, które niekiedy wydawać się może dziwne, należy postawić pytanie o
genezę jego szczególnej troski o cnotę pokory. Jest nią pokora Chrystusa, która
jawiła mu się szczególnie wyraźnie na tle ludzkiej pychy, której ogrom
dostrzegał przede wszystkim w sobie samym. Stąd w Liście do wiernych umieścił
mocne słowa: „Wszyscy z własnej winy jesteśmy nędzni i zepsuci, cuchnący i
robaki” (2LW 46), a w pierwszej regule przypomina: „Naszą własnością są tylko wady i grzechy” (1Reg 17,7) podkreślając
w ten sposób smutną prawdę o kondycji człowieka, który nie ma żadnych powodów
do chlubienia się przed Bogiem, co więcej, ze względu na upodobanie w grzechach
okazuje się być gorszy od stworzeń nierozumnych, a nawet złych duchów: „I
wszystkie stworzenia, które są pod niebem, służą na swój sposób swemu Stwórcy
lepiej, uznają Go i słuchają lepiej niż ty. I nawet złe duchy nie ukrzyżowały
Go, lecz to ty wraz z nimi ukrzyżowałeś Go i krzyżujesz nadal przez upodobanie
w wadach i grzechach”(Np 5,2-3).
Zachwyt pokorą Syna Bożego wzbudził we Franciszku pragnienie naśladowania Go,
bowiem zgodnie ze świadectwem św. Bonawentury: „Pragnął być we wszystkim
podobny do ukrzyżowanego Chrystusa, który ubogi, bolejący i obnażony wisiał na
krzyżu”(1B 14,4), skutkiem zaś owego pragnienia „to, co było gorzkie dla ciała,
przyjmował zawsze jako słodycz, ponieważ nieustannie czerpał niezmierzoną
słodycz z pokory i postępowania Syna Bożego”(2Zw 91).
Choć
dogłębne poznanie Chrystusowego uniżenia dokonało się podczas mistycznego z Nim
spotkania, to Franciszek świadomy swej słabości i mający stale w pamięci grzeszną
młodość, czuwał nad sobą i wciąż na nowo podejmował działania mające na celu
ugruntowanie go w postawie pokory: pilnie unikał jakiegokolwiek poklasku i
traktowania swej osoby w sposób wyjątkowy, cieszył się doświadczając odrzucenia, „wybrał i chciał być wzgardzony nie tylko
w Kościele, lecz również między swymi braćmi” (2Zw 44,6), głoszenie kazań było dla niego okazją
do publicznych oskarżeń i wyznawania najmniejszych zaniedbań, a gdy zauważył,
że jest uważany za świętego i podziwiany, niejako na przekór deprecjonował
własną osobę i nakazał jednemu z braci, by go słownie poniżał i przypominał
hańbiącą przeszłość. Dowodem jego pokory było także szczere przyznawanie się do
błędów i prośba o przebaczenie nie tylko z powodu krzywdy wyrządzonej słowem,
ale nawet myślą. Kierowany miłosierdziem udawał się do trędowatych, by
podejmować względem nich najniższe posługi, „zapominał o własnych zasługach;
upatrywał w sobie same braki; kładł większy nacisk na to, czym nie był, aniżeli
na to, czym był”(2 Cel 140,6), wolał słyszeć nagany aniżeli pochwały twierdząc,
że nagana pobudza do poprawy, podczas gdy pochwała prowadzi do upadku. O sobie
mówił: „wydaję się sobie największym grzesznikiem”(2 Cel 122,8), a w pismach przedstawiał się jako
ostatni i sługa wszystkich. Jako nadawca Listu do rządców narodów, napisał o
sobie:„ brat Franciszek, sługa wasz w Panu Bogu najmniejszy i godny pogardy”(LRz
1). Najlepiej czuł się w otoczeniu
ludzi niewiele znaczących i wzgardzonych, stąd w regule zachęcał braci: „I
powinni się cieszyć, gdy przebywają wśród ludzi prostych i wzgardzonych,
ubogich i słabych, i żebraków przy drodze”(1 Reg 9,2). Właśnie tak wyglądało środowisko, w którym formowali się
kandydaci na braci mniejszych. Franciszek celowo prowadził ich do leprozoriów,
by tam przezwyciężając odrazę i miłość własną kształtowali w sobie cnotę pokory
posługując trędowatym. Zgodnie z przekazem Legenda
Perusina: „Na początku zakonu, gdy zaczęła się zwiększać liczba braci,
chciał, aby przebywali oni w przytułkach dla trędowatych i usługiwali im;
dlatego w tym czasie, kiedy ludzie szlachetnie urodzeni i prości wstępowali do
zakonu, oprócz innych rzeczy, które im oznajmiano, mówiono im, że powinni
służyć trędowatym i pozostawać w ich domach”(ZA9,8).Ta decyzja pokazuje ogromną odwagę Franciszka zakonodawcy, a
zarazem stanowi dowód tego, jak wielką wagę przywiązywał do pokory. Dla niego
określenie brat mniejszy oznaczało: brat pokorny. Bardzo szybko zrozumiał, że
wezwanie na drogę małości i pokory nie jest wyłącznie jego powołaniem, ale to
charyzmat wszystkich, którzy zdecydowali się go naśladować. Nazwę powstałego
braterstwa uzasadnił następująco: „Moi bracia dlatego zostali nazwani
mniejszymi, żeby nie ośmielili stać się wielkimi. Powołanie ich uczy pozostawać
na dole i kroczyć śladami pokory Chrystusowej” (2 Cel 148, 9). Pokorę i
ubóstwo uczynił fundamentem swego zakonu. Św. Bonawentura w radykalnym ubóstwie
Franciszka dostrzega źródło jego pokory, twierdząc: „Właśnie dzięki ubóstwu
nauczył się także uważać siebie za niższego od wszystkich”(2B 3,5). Sam będąc przykładem
pokory i służby innym, uczył braci, by byli pokorniejsi od wszystkich innych
ludzi świata (1 Zw 30,11) i „względem wszystkich okazywali się jak małe
dzieci”(1Zw 19,1), a w regule
polecił, by byli poddani wszelkiemu ludzkiemu stworzeniu ze względu na Boga (1
Reg 16, 6). Był także przekonany, że pokora w takim stopniu ma charakteryzować
braci mniejszych, by stanowić element charakterystyczny i wyróżniający ich wobec
wszystkich innych zakonników: „Nam bowiem najdrożsi, bardziej przystoi
naśladować przykład pokory i ubóstwa Chrystusa niż innym zakonnikom, ponieważ
do tego zostaliśmy powołani i to ślubowaliśmy przed Bogiem i ludźmi”(2 Zw 20). Kontemplując codziennie kenozę
Chrystusa, Franciszek utwierdzał się w przekonaniu, że to jedyna słuszna droga
dla brata mniejszego. Ponieważ
szczególnie silne wrażenie wywarł na nim Chrystusowy gest umywania nóg
apostołom, zalecił swym braciom: „I jeden
drugiemu niech umywa nogi”(1 Reg 6,4).
O tym, jak bardzo wstrząsnęło nim uniżenie Boga w Eucharystii, świadczą
nacechowane emocjonalnie słowa Listu do zakonu: „O wzniosła pokoro! O, pokorna
wzniosłości, bo Pan wszechświata, Bóg i Syn Boży, tak się uniża, że dla naszego
zbawienia ukrywa się pod niepozorną postacią Chleba!”(LZ 27). To piękno
uniżonego Boga stanowiło dla niego inspirację do dalszej zachęty: „Patrzcie,
bracia, na pokorę Boga i wylewajcie przed Nim serca wasze, uniżajcie się i wy,
abyście zostali wywyższeni przez Niego” (LZ 28).
Dokładną
charakterystykę cnoty pokory wg. św. Franciszka wraz z określeniem symptomów
świadczących o jej autentyczności, odnajdujemy w Napomnieniach – zbiorze pouczeń wygłoszonych przez niego
najprawdopodobniej przy okazji braterskich kapituł. Zgodnie z nimi, człowiek pokorny
„nie uważa się za lepszego, gdy go ludzie chwalą i wywyższają, niż wówczas, gdy
go uważają za słabego, prostego i godnego pogardy, ponieważ człowiek jest tym
tylko, czym jest w oczach Boga i niczym więcej” (Nap 19). To przekonanie
o swej wartości, dzięki miłości Boga owocuje pewnego rodzaju stałością
postępowania niezależnie od okoliczności. Człowiek pokorny zachowuje się jednakowo
wśród postawionych wyżej, jak i niżej od niego (Nap 23). Jest także przekonany,
że wszelkie dobro pochodzi od Boga (KLUw 3), więc Jemu oddaje należną
chwałę(Nap 18). Człowiek pokorny „nie wynosi się z powodu dobra, jakie Pan mówi
i czyni przez niego, bardziej, niż z tego, jakie Pan mówi i czyni przez innego”(Nap
17) oraz nie ujawnia go wiedząc, że „sam
Najwyższy okaże jego czyny tym, którym zechce”(Nap 28,2), świadomy słabości
swej natury „uważa się za lichszego i mniejszego od wszystkich ludzi”(Nap 12,3). Oznaką pokory jest także skłonność
przyznania się do winy oraz gotowość znoszenia „wstydu i nagany za winę, choćby się nawet jej nie dopuścił”(Nap
22), a przeciwności stanowią okazję
do ujawnienia się rzeczywistego poziomu pokory - „ile wtedy okaże cierpliwości
i pokory, tyle jej ma, nie więcej”(Nap 13).
Wzajemną zależność pokory i
cierpliwości odnajdujemy także w napomnieniu 27 prezentującym zestawienie cnót
i wad im przeciwnych: „Gdzie jest cierpliwość i pokora, tam nie ma ani gniewu,
ani zamętu” (Nap 27,2), natomiast napomnienie 4 obnaża niebezpieczeństwo
wynikające z przywłaszczenia sobie przełożeństwa. Wszystkim, którzy z racji
zajmowanych stanowisk narażeni są na pokusę wynoszenia się nad innych,
Franciszek przypomina ewangeliczne wezwanie do służby, a funkcję przełożonego
przyrównuje do obowiązku umywania nóg braciom (Nap 4,2).
Jego
troskę o postawę pokory wśród przełożonych ujawnia też przypowieść, jaką
opowiedział, gdy ze smutkiem zauważył, jak niektórzy bracia chciwie ubiegają
się o stanowiska w zakonie; pierwszoplanowym bohaterem uczynił siebie samego,
przybywającego na kapitułę braci. Gdy zgodnie z przysługującym mu przywilejem
ministra generalnego zabrał głos, przemawiał i upominał braci, odpowiedziano mu
odrzuceniem i słowami urągania i wzgardy. Opowiadanie kończy morał będący trafną
charakterystykę prawdziwej pokory: „Mówię ci, że gdybym tych słów nie wysłuchał
z taką samą twarzą, z taką samą radością ducha, z tą samą decyzją dążenia do
świętości, nie byłbym wcale bratem mniejszym”(2Cel 145,7).
W
trosce o wierność charyzmatowi braci mniejszych Franciszek stanowczo
sprzeciwiał się przyjmowaniu przez braci kapłanów godności kościelnych oraz
staraniom o przywileje i listy polecające. Jako ubogi prostaczek całą swą
ufność pokładał w Bożym miłosierdziu i tego uczył swoich braci, stąd Tomasz z
Celano tak scharakteryzował pierwszą wspólnotę braterską: „Naprawdę mniejsi,
jako że poddani wszystkim, zawsze szukali nędznych miejsc pobytu i podejmowali
się prac uważanych za poniżające. W ten sposób zasługiwali na mocne
ugruntowanie w prawdziwej pokorze”(1 Cel 37,4). Choć Franciszek- najmniejszy z braci mniejszych (2B 3,4,1) wyróżniał się pośród nich pokorą
i pilnie ukrywał w sobie Boże dary, sam Pan Bóg w sposób cudowny objawił jego wielkość. Pewnego razu br. Pacyfik pełniący
wówczas funkcję socjusza św. Franciszka, miał wizję podczas której znalazł się
w niebie, w otoczeniu wielu tronów. Choć wszystkie były piękne i bogate, jeden
wyróżniał się wspaniałością. Gdy Pacyfik oczarowany jego wyjątkowym blaskiem
zaczął zastanawiać się, do kogo mógłby on należeć, usłyszał głos mówiący, że
ten tron należący niegdyś do najwspanialszego z aniołów, czeka teraz na
najpokorniejszego z ludzi – Franciszka. Echo tej tajemniczej przepowiedni
tożsamej z ewangeliczną prawdą, że „ostatni będą pierwszymi, a pierwsi
ostatnimi” (Mt 20,16), odnajdujemy w
krótkiej charakterystyce św. Franciszka zamieszczonej w XIII-wiecznej kronice
hagiograficznej opisującej historię minoryckiego zakonu: „Ten święty wśród ludzi zniżał swą głowę aż do ziemi, dlatego Pan
wywyższył go wśród świętych i wybranych swoich w niebie”(AP 37,8).
Bł. Idzi z
Asyżu, jeden z pierwszych towarzyszy św. Franciszka, który zasłynął z powodu krótkich
sentencji mądrościowych, głosił, że źródłem nieszczęść na świecie jest
podnoszenie głowy- „Powinniśmy mieć
ciężarek taki wielki, który by nas zmuszał nachylać zawsze głowę” – mawiał,
a także: „Przez pokorę znajduje człowiek
łaskę Boga i pokój z ludźmi. Podobnie bowiem jak król jaki wielki, gdyby chciał
posłać córkę swą do jakiego miejsca nie usadowiłby jej na koniu nie ujeżdżonym,
dzikim, ale na koniu spokojnie idącym, tak Pan nie kładzie łaski swej na
pysznych, lecz na pokornych.[5]”
s. Chrystiana Anna KobaCMBB
[1]Chodzi o tzw. tonsurę mniejszą, która uprawniała
do pełnienia posługi słowa
[2] Bp. Mainardino Aldighieri(1207-1249)
[3] Bp. Rajner (1218-1253)
[4] Kard. Hugolin Segni, od 1215 r. kardynał protektor OFM, później papież
Grzegorz IX
[5] S.21, rozdz. 4 o pokorze “Zdania i myśli bł. Idziego
z Zakonu Braci Mniejszych”tłum. O. Florentyn Szczepanik OFM, Lwów 1916.