Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Franciszek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Franciszek. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 18 maja 2025

 

Proste szczęście św. Franciszka

Ci, którzy spotkali św. Franciszka z Asyżu, nie mieli wątpliwości, że oto stoi przed nimi człowiek szczęśliwy. Jego słowa tchnące optymizmem podnosiły na duchu i dawały nadzieję. Przygnębieni już po krótkiej z nim rozmowie odchodzili przemienieni. Kard. Hugolin zaświadczył, że: „nigdy nie był aż tak zmieszany, czy wzburzony w duchu, żeby po spotkaniu i rozmowie ze świętym ojcem, nie odeszła od niego wszelka pochmurność i nie stał się znów pogodny”(Vb 80). Błogosławieństwo, które na Alwerni napisał dla brata Leona, uwolniło go od uporczywej pokusy i przywróciło utracony pokój serca (por. LegM XI,9,5). O szczęściu Franciszka świadczył jego sposób bycia, a nade wszystko twarz, bo „promieniował dziwną słodyczą i pogodą wewnętrzną i zewnętrzną”(Legm III,3,4). Jego szczęście mające swe źródło w Bogu, było trwałe i niezależne od niesprzyjających czynników zewnętrznych oraz bólu, który towarzyszył mu niemal stale, z różnym natężeniem.

Pojęcie szczęścia w życiu Franciszka ewaluowało. O ile początkowo upatrywał je w dostatnim życiu, sławie i szlachectwie, o tyle spotkanie z Chrystusem zaowocowało zmianą myślenia i wartościowania. Odkrycie Bożej miłości i zachwyt kenozą Chrystusa doprowadziły go do odkrycia, że źródłem prawdziwego szczęścia jest życie w bliskości z Bogiem i możliwość poświęcenia się czynnej miłości bliźniego na wzór Syna Bożego, zgodnie ze słowami: „więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu”(Dz 20,35). Odtąd jego życie stało się ciągłym dawaniem, troską o dobro drugiego, a szczególnie o jego duszę: „nie szukał swego, ale zważał głównie na to, co sprzyja zbawieniu innych”(VbF 71,1). Zapatrzony w Chrystusa pragnął upodobnić się do Niego przez podążanie Jego śladami. Ta myśl zdeterminowała jego życie, gdyż według Celańczyka: „głównym [jego] pragnieniem i najszczytniejszym postanowieniem było zachowanie we wszystkich i poprzez wszystko świętej Ewangelii oraz doskonałe naśladowanie nauki i postępowania Pana naszego Jezusa Chrystusa, z całą pilnością, całym staraniem, z całym pragnieniem ducha, z całym żarem serca” (VbF 84,1). To naśladowanie Ukrzyżowanego realizował na drodze pokuty obejmującej pielęgnację trędowatych, materialną i duchową pomoc ubogim, surową ascezę, trud głoszenia, wytrwałe znoszenie fizycznych dolegliwości oraz trudności w zakonie. To wszystko stanowiło Franciszkową drogę krzyża, która nie tylko nie pozbawiła go szczęścia, ale współtworzyła je i solidnie umocniła, gdyż „pragnął być we wszystkim podobny do Ukrzyżowanego Chrystusa, który ubogi, bolejący i obnażony wisiał na krzyżu”(LegM XIV,4,5).

Gdy Franciszek w samotności opłakiwał winy swej młodości oraz błagał Boga o przebaczenie, „ogarnęła go wielka radość, gdy otrzymał zapewnienie o zupełnym odpuszczeniu wszystkich grzechów”(Legm II,3,1). Szczęście uwolnienia z brzemienia winy i otrzymanego przebaczenia powielał później, sam stając się rozjemcą zwaśnionych i głosicielem pokoju. Swych braci zachęcał: „Jak ustami głosicie pokój, tak jeszcze więcej pokoju miejcie w swych sercach”(De inceptione 38,7). Życie w stanie łaski uświęcającej i posłuszeństwo głosowi sumienia dawały mu swobodę i przejrzystość w kontaktach z ludźmi oraz łatwość wykonywania codziennych obowiązków: „Z powodu czystości świętego sumienia cieszył się tak wielkim namaszczeniem radości, że duchem nieustannie wznosił się ku Bogu, dlatego radował się ustawicznie we wszystkich swoich pracach”(Legm III,3,4).

Szczęściem napawała go świadomość posiadania w niebie Ojca, który stale o nim pamięta i obdarza łaską i życiem. Echo tej radości wybrzmiewa w okrzyku: „O, jak chwalebna to rzecz mieć w niebie świętego i wielkiego ojca!(1LW 11). Świadomy bycia częścią stworzonego świata, plasował się w otoczeniu innych bytów i nazywając je braćmi i siostrami, z podziwem i wdzięcznością zachęcał wszystkie do wychwalania Boga. Stworzenie objawiało mu Boga i czyniło szczęśliwym, zgodnie ze świadectwem pierwszych towarzyszy: „widywaliśmy go, jak bardzo zawsze radował się, wewnętrznie i zewnętrznie, prawie ze wszystkimi stworzeniami, dotykał ich i chętnie je oglądał, tak iż jego duch zdawał się być nie na ziemi, lecz w niebie”(CAss 88,8). Jego serce przepełniała wdzięczność tak charakterystyczna dla ludzi szczęśliwych, czego wyrazem jest Pieśń Słoneczna, którą napisał w okresie dotkliwego cierpienia fizycznego i duchowego. Utwór sławiący Boga za całe stworzenie kończy się wezwaniem do wdzięczności i chwalenia Boga: „Chwalcie i błogosławcie mojego Pana, dziękujcie Mu i służcie z wielką pokorą”(PSł14).

Mniej więcej rok później powstał inny tekst, który wiele mówi na temat Franciszkowego szczęścia. To podyktowany niedługo przed śmiercią Testament. Już na początku Franciszek wskazuje na zasadniczy wybór życia na marginesie społeczeństwa, wśród trędowatych i ostatnich: uniżenie na wzór Chrystusowej kenozy. To bycie mniejszym wśród najbardziej pogardzanych było dla Biedaczyny prawdziwym szczęściem i wypełnieniem powołania, tak bowiem odczytał charyzmat braci mniejszych. W regule polecił zapisać: „I powinni się cieszyć, gdy przebywają wśród ludzi prostych i wzgardzonych, chorych i trędowatych, i żebraków przy drogach”(1Reg9,2). Dalej tekst Testamentu opowiada o innej przestrzeni, w której Franciszek czuł się szczęśliwy: wybór radykalnego ubóstwa: „A ci, którzy przychodzili przyjąć ten sposób życia, rozdawali ubogim wszystko, co mogli posiadać i zadowalali się jedną tuniką połataną od spodu i z wierzchu, sznurem i spodniami. I nie chcieliśmy mieć więcej”(T16-17). Rezygnacje ze wszystkiego, co mógł posiadać przygotowywała w jego sercu miejsce na miłość do Boga i braci. Relacje biograficzne zawierają liczne opisy szczęścia i radości pierwszych braci, prowadzących prawdziwie ubogie życie: „Święte ubóstwo, które nieśli ze sobą jako jedyne zapasy, sprawiało, że mieli siły do pracy, byli gotowi do posłuszeństwa i do odbywania podróży misyjnych. Ponieważ nie mieli niczego na ziemi, do niczego się nie przywiązywali, nie bali się niczego utracić. Wszędzie byli bezpieczni, nieskrępowani żadną obawą, wolni od wszelkich trosk. Ich ducha nie dręczył niepokój i bez troski myśleli o dniu jutrzejszym i o schronieniu na noc”(LegM IV,7,2-3).

Wiele światła na temat szczęścia Biedaczyny rzuca tekst zatytułowany „Radość doskonała”. Człowiekowi, który powierzył się Bogu i odkrył wartość Bożego dziecięctwa, nikt i nic nie jest w stanie odebrać szczęścia, które czerpie bezpośrednio od Boga. Taki był Franciszek, stale zjednoczony z Bogiem, odnoszący do Niego swe pragnienia i działanie, karmiący się Jego Słowem i obecnością. Słowo Boże napełniało go radością także w chwilach cierpienia. Gdy jeden z braci by ulżyć mu w chorobie zaproponował czytanie Słowa Bożego, usłyszał w odpowiedzi: „Bracie, znajduję codziennie w moim sercu tak wielką słodycz i pociechę w rozpamiętywaniu przykładów pokory Syna Bożego, że nawet gdybym żył aż do końca świata, nie byłoby mi aż tak bardzo potrzebne słuchanie lub rozważanie innych Pism”(CAss 79,4). Szczęściem napełniała go świadomość życia dla chwały Bożej, czyli pełnienia Bożej woli. Zapytany, co wolałby - znosić tę bolesną chorobę, czy męczeństwo, odpowiedział: „Zawsze to było i jest mi droższe, to słodsze i łatwiejsze do przyjęcia, co Panu naszemu bardziej się podoba we mnie i ze mną zrobić, żeby zawsze się zgadzać z Jego jedynie wolą i we wszystkim być Mu posłusznym”(VbF 107,3). Ta uległość woli Bożej czyniła go w pełni dyspozycyjnym i napełniała jego serce pokojem tak, że mógł szczerze wyznać: „tak jestem zjednoczony z moim Panem, że jednakowo jestem zadowolony ze śmierci i z życia”(SpPerf 122). Braciom polecał: „Teraz zaś, skoro porzuciliśmy świat, nic innego nie mamy czynić, tylko spełniać wolę Pana i Jemu samemu się podobać”(1Reg 22,9). Otwartość Franciszka na Boga, dyspozycyjność względem Jego woli stanowiły owoc wytrwałej współpracy z łaską, ale też jego troski, którą Tomasz z Celano opisał następująco: „chwalebny Święty przebywał sam ze sobą, chodził po przestrzeni swego serca, gotował w sobie godne Bogu mieszkanie. Dlatego poklask zewnętrzny nie porywał jego uszu, ani żaden głos nie potrafił wytrącić go z równowagi lub przerwać mu ogromu zajęć, jakie wykonywał” (VbF 43,4). Był człowiekiem wewnętrznie zintegrowanym: „Taka była w nim zgodność ciała z duchem, takie posłuszeństwo, że kiedy on usiłował osiągnąć świętość, to ono [ciało] nie tylko nie przeciwstawiało się, ale starało się go uprzedzać”(VbF 97,5). Świadomość bycia w rękach Boga wlewała w jego serce pokój i czyniła w pełni obecnym i zaangażowanym tu i teraz, bez niepotrzebnego zamartwiania się przeszłością i bez lękliwych prób zabezpieczenia przyszłości. Franciszek nie snuł teoretycznych rozważań na temat szczęścia, nie upatrywał go w lepszym czasie, czy innym miejscu, ale doświadczał w przestrzeni braterstwa, którą tworzył z tymi, którzy go otaczali, których przyjmował bez żądań i oczekiwań, jako dar samego Boga. Bratu złamanemu trudnościami w życiu wspólnym radził: „Kochaj tych, którzy sprawiają ci te trudności i nie żądaj od nich czego innego, tylko tego, co Bóg ci da”(LM 5-6). Franciszek pragnął stworzyć przestrzeń wspólnego życia, w której wszyscy czuliby się szczęśliwi, zainicjował więc koncepcję braterstwa rodzinnego, gdzie bracia mimo odmienności uznają swą równość, współodpowiedzialność i starają się wzajemnie sobie służyć. Rzeczywistość tą oddaje Relacja Trzech Towarzyszy: „ Darzyli się wzajemnie głębokim uczuciem miłości, służyli sobie i troszczyli się jeden o drugiego, jak matka o swego jedynego, ukochanego syna. Tak wielka była ich miłość, że wydawało się, iż łatwo wydadzą ciała swoje na śmierć nie tylko z miłości do Chrystusa, lecz również dla zbawienia duszy i ciała swoich współbraci” (3Soc 41,8). Gdy liczba braci wzrosła i pierwotne niewielkie braterstwo zaczęło przekształcać się w regularny zakon, Franciszek doświadczył niezrozumienia, a nawet odrzucenia ze strony niektórych braci. Jednak nawet ta trudna sytuacja nie pozbawiła go szczęścia i miłości do zakonu, bowiem wszystkie trudności powierzał Bogu: „Panie, Tobie polecam rodzinę, którą mi dałeś”(CAss 112,1).

Szczególnie ostatnie lata życia Biedaczyny były bardzo trudne: naznaczony stygmatami, które upokarzały go w oczach ludzi, wyczerpany fizycznie z powodu rozlicznych chorób, osamotniony w swej radykalnej koncepcji ewangelicznego życia, zdany na opiekę ze strony braci, a mimo to szczęśliwy, przed śmiercią wyznał: „Ja wykonałem, co do mnie należało, o tym, co do was należy, niech pouczy was Chrystus” (LegM XIV,3,4). O tym, że jedynie w Bogu upatrywał źródło szczęścia świadczy powtarzające się wielokrotnie w jego pismach utożsamienie Boga z dobrem: „Nie miejmy więc innych tęsknot, innych pragnień, innych przyjemności i radości oprócz Stwórcy i Odkupiciela, i Zbawiciela naszego, jedynego prawdziwego Boga, który jest pełnią dobra, wszelkim dobrem, całym dobrem, prawdziwym i najwyższym dobrem, który sam jeden jest dobry, litościwy, łagodny, miły i słodki, który sam jeden jest święty, sprawiedliwy, prawdziwy, wzniosły i prawy, który sam jeden jest życzliwy, bez winy, czysty, od którego i przez którego, i w którym jest wszelkie przebaczenie, wszelka łaska, wszelka chwała dla wszystkich pokutników i sprawiedliwych, dla wszystkich błogosławionych, współ weselących się w niebie. Niech więc nam nic nie przeszkadza, nic nie oddziela ani niepokoi”(1Reg 22,9-10).

fot. Agnieszka Mazurek Rivotorto 2023

 

 

piątek, 8 listopada 2024

 

Najmniejszy wśród braci mniejszych

Choć św. Franciszek z Asyżu był najobszerniej opisanym i skomentowanym świętym swej epoki, jedynie pierwszy jego biograf Tomasz z Celano podał dokładnie jego wygląd zewnętrzny: „o radosnej twarzy, łagodnego wejrzenia, wolny od gnuśności, pozbawiony wyniosłości. Średniego wzrostu, bliższy niskiemu, głowę miał średnio wielką i okrągłą, twarz raczej szczupłą i podłużną, czoło równe i małe, oczy średniej wielkości, czarne i szczere, włosy ciemne, brwi poziome, nos zgrabny, delikatny i prosty, uszy sterczące lecz małe, skromnie płaskie, język łagodny, ognisty i ostry, głos potężny, słodki, jasny i dźwięczny, zęby spójne, równe i białe, wargi drobne i subtelne, brodę czarną, rzadko uwłosioną, szyję delikatną, barki proste, ramiona krótkie, dłonie wątłe, palce długie, paznokcie wydłużone, nogi cienkie, stopy małe, skórę delikatną, ciała bardzo mało, odzienie szorstkie, sen bardzo krótki”(VbF 83,6-10). Powyższą charakterystykę Celano uzupełnia opisem osobowości Biedaczyny. Według znawcy franciszkanizmu br. Emila Kumka OFM Conv, zestawienie w jednym opisie cech zewnętrznych i wewnętrznych ma konkretny cel: „Celano intuicyjnie odbierał i rozpoznał pełną spójność, harmonię i jedność osoby św. Franciszka, gdzie cechy wewnętrzne i wygląd fizyczny współgrają ze sobą”[1]. Posiadamy także kontrastujący opis Franciszka sporządzony przez studenta uniwersytetu w Bolonii, Tomasza ze Splitu, który 15 sierpnia 1222 roku spotkał przemawiającego Franciszka: „niechlujny był jego ubiór (habit), bezwartościowa, godna pogardy osoba, i brzydka twarz”[2]. Różne biografie Świętego zawierają szczegóły dotyczące jego wyglądu, np.: według Celano prosił golarza o robienie sobie małej tonsury na znak solidarności z braćmi nie klerykami (pr. Mem 193,2), często płakał:„ gdy wstawał po modlitwie, widziano u niego skrwawione oczy, ponieważ wylewał wiele gorzkich łez”(3Soc 14,8). Św. Bonawentura uzupełnia: „wśród potoków łez promieniował dziwną słodyczą i pogodą wewnętrzną i zewnętrzną, która malowała się na jego twarzy”(Legm III,3,4). Powtarzający się płacz przyczyniał się do osłabienia oczu, jednak poważna ich choroba ujawniła się po powrocie z Ziemi Świętej, gdzie Franciszek zachorował na tzw. egipskie zapalenie spojówek (jaglica), objawiające się intensywnym bólem, ropieniem i światłowstrętem oraz stopniowo prowadzące do utraty wzroku. Operacja kauteryzacji przeprowadzona rok przed śmiercią pozostawiła na jego twarzy liczne blizny: „Przypalenie było bowiem długie, zaczynało się koło ucha i ciągnęło aż do brwi oka, z powodu dużej ilości ropy, która we dnie i w nocy przez wiele lat codziennie spływała do jego oczu, dlatego – jako że według opinii tego lekarza tak było trzeba – przypalono mu wszystkie żyły od ucha aż do brwi oka, chociaż wszyscy byli temu przeciwni zgodnie z radą innych lekarzy, i mieli rację, bo rzeczywiście nic mu to nie pomogło. Podobnie także jakiś inny lekarz przebił mu uszy, co jednak nic mu nie pomogło”(CAss 86,23-25). O tym, jak bardzo pogorszył się stan zdrowia Franciszka po powrocie z misji w 1220 roku świadczy zapis kronikarza Jordana z Giano, relacjonującego przebieg kapituły na przełomie maja i czerwca 1221 roku. Prezentuje on Franciszka słabego i chorego, który mimo oficjalnego zrzeczenia się tytułu ministra generalnego, nie zrezygnował z kierowania zakonem. Cierpiąc na postępującą chorobę oczu oraz wyczerpującą febrę malaryczną, by wyrazić swą wolę posługiwał się pośrednictwem brata Eliasza: „a był on wtedy chory, cokolwiek chciałby od siebie powiedzieć do Kapituły, przekazywał przez brata Eliasza. Św. Franciszek siedząc u stóp brata Eliasza, pociągnął go za habit. Ten, nachylając się ku niemu, z uwagą go wysłuchał, potem prostując się powiedział: Bracia, tak mówi Brat”- wskazując [przy tym] na św. Franciszka, który był nazywany po prosty „bratem”(Jordan 17, 1-3)[3].

Św. Bonawentura nazwał Franciszka z Asyżu najmniejszym wśród braci mniejszych (por Legm III,4). I choć chciał w ten sposób wyrazić jego wyjątkową pokorę, to faktem jest, że Biedaczyna nie był wysoki, co znajduje potwierdzenie w zachowanych habitach Świętego, przechowywanych z czcią w miejscach związanych z jego osobą: Sacro Convento, bazylika św. Klary, sanktuarium stygmatów na Alwerni, kościół św. Franciszka w Cortonie. Zachowały się także inne elementy jego ubioru, jak płaszcz, sznur, obuwie oraz ich fragmenty umieszczone niekiedy w relikwiarzach. Wszystkie stanowią wymowne świadectwo ubóstwa i prostoty Franciszka, zgodnie ze słowami, które umieścił w Testamencie: „A ci, którzy przychodzili przyjąć ten sposób życia, rozdawali ubogim wszystko, co mogli posiadać i zadowalali się jedną tuniką połataną od spodu i z wierzchu, sznurem i spodniami. I nie chcieliśmy mieć więcej”(T16). Zgodnie z zamysłem Franciszka strój braci mniejszych był zewnętrznym znakiem ich rzeczywistego i duchowego ubóstwa i pokuty oraz postawy bycia pielgrzymem, który nie zatrzymuje się na sprawach doczesnych, lecz kieruje swe pragnienia ku niebieskiej ojczyźnie. Początkowo widok braci powodował wśród ludzi dezorientację, zgodnie z De inceptione: „każdy kto ich widział, dziwił się, mówiąc: Nigdy nie widzieliśmy zakonników tak ubranych. Bo jako niepodobni do innych z habitu i życia, wyglądali na ludzi z lasu”(De inceptione 19,4). Natomiast Bernard z Bessy pozostawił takie świadectwo o pierwszych braciach: „Tak ochoczo gardzili wszystkimi dobrami ziemskimi, że ledwie mogli znieść przyjmowanie rzeczy koniecznie potrzebnych do życia, zadowalając się jedną tuniką, niekiedy podszytą łatami od wewnątrz i zewnątrz, lichymi spodniami i szorstkim sznurem zamiast pasa. Nie było elegancji w ich ubiorze, ale wielka wzgarda i lichość” (Bess 2,25). A choć ich ubranie przedstawiało tak żałosny widok, „to jednak wielu chętnie je im zabierało. W ten sposób pozostawali nadzy, gdyż mieli tylko po jednej tunice”(De inceptione 23,2). Mimo rzeczywistego ubóstwa chętnie dzielili się własnym ubraniem z innymi ubogimi.

Wzorem był Franciszek, który jako pierwszy pośród nich odważył się wejść na ewangeliczną drogę ubóstwa. Dotychczasowy bogaty strój szyty często z najdroższych materiałów (por. 3Soc 2,7) zostawił ojcu podczas spektakularnego obnażenia na sądzie przed biskupem, które oznaczało dla niego zamknięcie tego rozdziału życia, gdy bez ograniczeń korzystał z bogactwa swego ziemskiego ojca, czerpał satysfakcję z ludzkiego podziwu i swoją wielkość upatrywał w próżnej chwale i nietrwałych afektach. Gdy pozostał nagi pośrodku zszokowanych mieszkańców Asyżu, biskup Gwido polecił dać mu stary płaszcz jakiegoś robotnika, na którym następnie Franciszek kamykiem narysował znak krzyża, będącego w istocie jego pierwszym doświadczeniem po decyzji życia według wskazań Ewangelii. Gdy zawiodły jego nadzieje na otrzymanie jakiegoś godnego ubrania od benedyktyńskich mnichów mieszkających koło Gubbio, ubrał strój pustelnika, tzn. chodził w skromnej tunice, „z laską w ręku, w butach i przepasywał się skórzanym pasem”(3Soc 25,1). Odkrycie ewangelicznej drogi podczas wysłuchania Ewangelii o rozesłaniu uczniów spowodowało, że zostawił dotychczasowy ubiór i z entuzjazmem zgodnie z relacją Celano: „sporządza sobie tunikę wyobrażającą krzyż, aby jego obraz w niej odganiał wszelkie diabelskie fantazje; sporządza ją grubą i szorstką, aby w niej krzyżować ciało z jego wadami i grzechami; sporządza ją wreszcie bardzo ubogą i lichą, jakiej w żaden sposób świat by nie zapragnął” (VbF 22,6). Ten strój właściwy wieśniakom, pasterzom i najuboższym, odmienny od strojów ówczesnych zakonników i osób poświęcających swe życie Bogu, był dla Franciszka znakiem rozpoczęcia nowego życia, zmiany myślenia i wierności ewangelicznym wartościom. I choć sam w sobie był wymownym świadectwem radykalnego ubóstwa, zawsze chciał, by dodatkowo na jego tunice naszyte były łaty z surowego sukna, jak choćby wtedy, gdy przed śmiercią prosił panią Jakobinę z Settesoli, by przysłała mu materiał na tunikę koloru popiołu, a następnie „kazał braciom przyszyć na habit łaty z worka, na znak i przykład najświętszej pokory i ubóstwa” (SpLem11,24). Był to jego osobisty zwyczaj, bowiem za życia „zawsze na tunikę przyszywał surowy worek”(SpPerf 15,6). Sam też, dopóki mógł łatał noszoną tunikę, używając zgodnie ze zwyczajem ludzi ubogich łyka drzew i traw (por. Vb 60.) Często dzielił się własną tuniką, oddając ją w całości lub w częściach, szczególnie gdy proszący powoływali się na miłość Bożą. Z tego powodu zdarzało się, że pozostawał bez habitu przez kilka godzin, gdyż bracia nie mogli tak szybko znaleźć lub zrobić innego, „zwłaszcza, że chciał mieć i nosić habit ubogi, [uszyty] z kawałków, a czasami chciał też, aby był od wewnątrz i od zewnątrz połatany: „rzadko bowiem, albo nigdy nie zgadzał się mieć i nosić habit z nowego materiału, lecz [przeważnie] otrzymywał od jakiegoś brata jego habit, który tamten nosił już przez dłuższy czas, a niekiedy nawet jedną część swego habitu otrzymywał od jednego brata, a drugą od innego; od wewnątrz jednak, z powodu swoich licznych chorób oraz zimna, łatał go czasami nowym materiałem”(SpPerf 90,10-11). Według Vita brevior: „Podczas wielkich mrozów prosił bogatych o ubrania tak, żeby nie był zobowiązany do ich oddania, a otrzymując je, dawał ubogim, których wcześniej spotkał”(Vb 60). Źródła biograficzne zawierają liczne epizody o tym, jak Franciszek chętnie odstępował potrzebującym płaszcze, które braciom z trudem udało się zdobyć dla rozgrzania jego chorego ciała. Spełniając prośbę św. Dominika, przekazał mu sznur, który święty kaznodzieja z wielkim szacunkiem nosił pod habitem (por. Bess 5,5).

Wzrost sławy świętości Biedaczyny spowodował większe zainteresowanie jego osobą i tym wszystkim, co można byłoby uznać za pochodzące od niego relikwie. Julian ze Spiry zanotował: „Często także ludzie zostawiali świętego Ojca jakby półnagiego, bo jego habit nożyczkami pocięli na kawałki i te z czcią przechowywali jako środek przeciw różnym niebezpieczeństwom oraz na lekarstwo dla zdrowia”(Jl 52,5). Jako relikwie Franciszka używano także jego włosy i paznokcie.

Św. Franciszek zawsze preferował ubogie ubrania. Ostro karcił tych, którzy w zakonie używali bez konieczności miękkich szat, a ich postępowanie uznawał za znak wygasłego ducha (por.CAss 28,2). W regule zachęca swych braci: „I niech wszyscy bracia noszą odzież pospolitą, i mogą ją z błogosławieństwem Bożym łatać zgrzebnym płótnem lub innymi kawałkami materiału” (2Reg 2,16). Słowem i przykładem przekonywał braci do korzystania z materiałów tanich i szorstkich, za wzór podając jedno ze swoich ulubionych zwierząt: skowronka zwanego kapturkowym: „ jego okrycie, czyli jego pióra, kolorem są podobne do ziemi, dając zakonnikom przykład, że nie powinni mieć barwnych i wyszukanych szat, lecz jakby żałobne, na podobieństwo ziemi”(SpPerf 113,6). Choć reguła Braci Mniejszych zalecała posiadanie jednej skromnej tuniki z kapturem, to bracia słabsi nie byli do tego zobowiązani, gdyż „Braciom, których zmuszała choroba albo inna konieczność, pozwalał nosić pod spodem na ciele inną miękką tunikę w ten sposób, by na zewnątrz zawsze była zachowana surowość a ubóstwo w odzieniu”(Sp Perf 15,7). Także sam Franciszek skorzystał, choć mimowolnie z przywileju posiadania kilku tunik, gdyż zgodnie z Compilatio Assisiensis: „na kilka dni przed swoją śmiercią, jako że cierpiał na puchlinę wodną i był cały jakby wysuszony, a także z powodu licznych innych chorób, jakie miał, bracia zrobili mu więcej habitów, aby w razie potrzeby zmieniać mu habit w dzień i w nocy”(CAss 90,13). By ulżyć mu w cierpieniu starali się także zapewnić mu troskliwą opiekę oraz wymyślili szereg udogodnień, dzięki którym mógł w miarę normalnie egzystować, np. „spodnie tak zrobione, że sięgały mu pod pachy, aby lepiej chronić ranę boku”(LegM XIII,8,11), czapeczkę obszytą workiem (por. CAss 4), czy wielki kaptur do którego przyszyto opaskę z wełny i lnu, zasłaniającą oczy, gdyż widok światła sprawiał mu dotkliwy ból (por. CAss 86,2). Z powodu stygmatów zaczął nosić obuwie, a „stopy okrywał wełnianymi skarpetami, by nie było widać [ran stygmatów]. Na rany podkładał skórkę, która by łagodziła szorstkość wełny”(Mem 135,6). Nawet w zimie Franciszek nie zaniechał swych umartwień i „okrywał swe biedne ciało tylko jedną tuniką, połataną do tego lichymi szmatami”(Mem 130,4). Ówczesny socjusz, br. Anioł, chcąc ulżyć mu w chorobie śledziony i żołądka postanowił podszyć jego tunikę lisią skórką. Wówczas Franciszek obawiając się hipokryzji polecił mu umieścić taki sam duży kawałek na wierzchu: „przyszyty z zewnątrz będzie wskazywał ludziom na skórkę pod spodem”(Mem 130,7).

Franciszek od młodości był delikatny, chorowity i słaby fizycznie tak, że „nie mógł żyć inaczej, jak tylko otoczony troskliwą opieką”(CAss 50). Nie zważając na swoje naturalne uwarunkowania prowadził bardzo intensywny, ascetyczny tryb życia, stosował liczne umartwienia, ponadto nie chciał przyjmować leków, ani koniecznej diety, tłumacząc się potrzebą bycia przykładem dla braci (por. CAss 79). Jego liczne choroby rozwijały się więc bardzo szybko. Oprócz powracającej od dziecka gorączki malarycznej pogłębiała się gruźlica, zapalenie żołądka, wątroby i śledziony oraz prowadząca do ślepoty choroba oczu. Zbiór Asyski wspomina o puchlinie wodnej, która pojawiła się niedługo przed śmiercią (por. CAss 90). Świadectwo św. Bonawentury jest jednoznaczne: „na jego ciele nie pozostało prawie miejsca, którego by nie przeszywał wielki ból i cierpienie. Na skutek różnych, długotrwałych i częstych chorób jego ciało zostało tak zniszczone, że niemal tylko skóra pokrywała jego kości”(LegM XIV,2,2). Dopełnieniem fizycznych boleści Franciszka były stygmaty otrzymane na dwa lata przed śmiercią. Obawiając się rozgłosu Franciszek starał się je ukrywać, co dodatkowo skomplikowało jego i tak niełatwe już życie. Na co dzień korzystał z opieki zaufanych braci, którzy troszczyli się o higienę, ubrania, dietę, i pomoc w przemieszczaniu się: „dokładali wszelkiej czujności, wszelkiego starania, całej dobrej woli, by zapewnić świętemu ojcu spokój ducha i ulżyć w chorobie ciała”(VbF 102,8). Dopiero po śmierci Franciszka, gdy jego święte ciało wystawiono na widok publiczny, wszyscy mieli okazję przyjrzeć się stygmatom: „można było widzieć gwoździe, mocą Bożą cudownie utworzone z jego ciała. Były tak zrośnięte z ciałem, że gdy naciskano je z jednej strony, natychmiast jakby twarde i żywe nerwy reagowały po stronie przeciwnej. Ukazała się również lepiej rana w jego boku, zadana nie przez człowieka, lecz podobna do rany w boku Zbawiciela”(LegM XV,2,1). Według Celano „wyglądał, jakby świeżo zdjęty z krzyża”(VbF 112,9), po czym relacjonuje dalej: „ jego ciało, przedtem czarne, teraz nabrało blasku i swoim pięknem zapowiadało nagrodę błogosławionego zmartwychwstania. Zauważyli wreszcie, że jego oblicze było jak oblicze anioła, jakby żył, a nie umarł. Inne członki stały się delikatne i giętkie, jak u niewinnego dziecka. Jego nerwy nie skurczyły się, jak bywa u zmarłych, skóra nie stwardniała, członki nie zesztywniały, ale dawały się tu i tam układać”(VbF 113, 10-12).  

Literackie opisy św. Franciszka uzupełniają liczne jego przedstawienia w sztuce. Pośród wielu warto zwrócić uwagę na dwa, szczególnie cenne, nie tylko ze względu na czas w jakim powstały, ale też materiał użyty do ich wykonania[4]. Pierwszym jest wykonana przez artystę znanego jako Mistrz św. Franciszka, ikona Franciszka w otoczeniu dwóch aniołów, namalowana na desce, na której spoczywało jego ciało, gdy po śmierci w kondukcie żałobnym niesiono je do Asyżu. Portret pochodzi z XIII wieku i uważany jest za najstarsze pośmiertne wyobrażenie Świętego. Znajduje się w muzeum Porcjunkuli i jest eksponowany w pobliżu innego niezwykłego obrazu św. Franciszka, namalowanego z kolei na wieku od trumny, która mieściła ciało Franciszka podczas jego przebywania w kościele św. Jerzego, w latach 1224-1230. Według niektórych, autor wizerunku Cimabue stworzył portret Franciszka najbliższy opisowi pozostawionemu przez Tomasza z Celano. Uderza jego podobieństwo do fresku, który Cimabue namalował w prawym transepcie dolnej bazyliki Sacro Convento.

s. Chrystiana Anna Koba CMBB


fot. br. Tadeusz Świątkowski OFM Conv Sacro Convento

 



[1] Emil Kumka OFM Conv, Co zrobiłby św. Franciszek?, wyd. Bratni Zew, Kraków 2022, str.16.

[2] Andrzej Hejnowicz OFM Conv, Św. Franciszek z Asyżu. Prawda i legendy, wyd. Bratni Zew, Kraków 2012, str.34.

[3] W.Block OFM Cap, Wszystkim chrześcijanom. Duchowość Franciszka z Asyżu w świetle jego pism, tom II, wyd. Serafin, Kraków 2015, str. 122.

niedziela, 27 października 2024

 

Testament św. Franciszka z Asyżu

Testament św. Franciszka z Asyżu zajmuje szczególne miejsce wśród całej jego spuścizny piśmienniczej, liczącej ponad 30 tekstów różnego rodzaju. Stanowi zwieńczenie i podsumowanie doświadczenia całego życia, a w szczególności procesu nawrócenia, o którym Święty wspomina jedynie w tym miejscu. Na wielką wagę tego dokumentu składają się okoliczności jego powstania: oprócz niebezpieczeństwa śmierci, które skłaniało Franciszka do przekazania braciom własnej wizji charyzmatu braci mniejszych, trudna sytuacja zakonu rozdzieranego konfliktami między zwolennikami pierwotnego stylu życia w niewielkich eremach, radykalnym ubóstwie i wędrownym przepowiadaniu, a entuzjastami organizacji życia w dużych konwentach nastawionych na studium i zorganizowaną pracę duszpasterską. Ten rozdźwięk, który już za życia Biedaczyny ujawnił się w postaci bolesnych dla niego roszczeń i protestów braci uczonych, sprowokował uzasadnione zatroskanie o przyszłe losy braterstwa, które niespodziewanie szybko przybrało kształt zakonu braci mniejszych, który już pod koniec XIII wieku stanowił jedną z najliczniejszych rodzin zakonnych. Nie bez znaczenia dla treści Testamentu jest fakt, że dyktujący go Franciszek, wycieńczony licznymi chorobami, ociemniały z powodu postępującej jaglicy oczu oraz naznaczony stygmatami, odczuwał osłabienie nie tylko ciała, ale też autorytetu, jako, że od kilku już lat nie sprawował funkcji ministra generalnego założonej przez siebie rodziny zakonnej[1]. Motyw napisania testamentu znajduje się także w samym tekście: „I niech nie mówią bracia: To jest inna reguła, jest to bowiem przypomnienie, pouczenie, zachęta i mój testament, który ja, maluczki brat Franciszek, zostawiam wam, braciom moim umiłowanym, po to, abyśmy bardziej w duchu katolickim zachowywali regułę ślubowaną Panu”(T34). Franciszek świadomy, że stanowcze i radykalne napomnienia zawarte w testamencie mogą sprowokować wzburzenie i nadinterpretacje, przekonuje braci, że przekazany im tekst ma na celu zapewnienie lepszej obserwancji Reguły, gdyż to ona stanowi niejako serce Testamentu, zarówno wskazując wykroczenia przeciwko niej, jak i wyjaśniając ją w obliczu nowych problemów. Tak więc ostatnia wola Świętego stanowi pomoc we właściwym odczytaniu charyzmatu Braci Mniejszych[2].

Testament, podobnie jak reguła powstawał stopniowo, był poprawiany i uzupełniany. Po przebytej końcem 1225 roku w Fonte Colombo operacji kauteryzacji, za namową ówczesnego wikariusza generalnego br. Eliasza, Franciszek udał się do Sieny, by poddać się kolejnej wizycie lekarskiej. Tam jego stan się nagle pogorszył: „pewnego wieczoru, gdy z powodu choroby żołądka wymiotował, zdarzyło mu się, że z powodu wielkiego wysiłku, z jakim powodował wymioty, [w końcu] zwymiotował krwią, i tak wymiotował krwią przez całą noc aż do godzin rannych”(CAss 59,1). Bracia towarzyszący Franciszkowi, przekonani, że zbliża się jego śmierć, poprosili go o wyrażenie ostatniej woli i błogosławieństwo. Wówczas Franciszek polecił przywołać br. Benedykta z Pirato, któremu podyktował polecenie wzajemnej miłości braterskiej, wierności ślubowanemu ubóstwu oraz posłuszeństwa Kościołowi. To krótkie, bo liczące zaledwie kilka wersów zarządzenie nosi dziś nazwę Testament Sieneński. Uzupełnia go błogosławieństwo wszystkich braci: „którzy są teraz w zakonie i będą wstępowali do niego aż do końca świata”(TS 1). Po kilku dniach stan zdrowia Biedaczyny na tyle się poprawił, że podjęto decyzję powrotu do Asyżu. Po drodze zatrzymali się w położonej na zboczu góry pustelni zwanej dziś Celle di Cortona, gdzie Franciszek zaczął dyktować kolejny testament. Do Asyżu dotarli dopiero pod koniec sierpnia i z powodu kolejnego pogorszenia się stanu zdrowia Franciszka, umieszczono go w pałacu biskupa miasta, gdzie prawdopodobnie dokończył dyktowanie testamentu. Końcem września, gdy czuł zbliżającą się śmierć, bracia przenieśli go do Porcjunkuli, gdyż w tym miejscu, w otoczeniu swych braci pragnął umrzeć.

Testament Sieneński to nie jedyny dokument zawierający ostatnią wolę założyciela, gdyż oprócz właściwego Testamentu, można mówić o przynajmniej pięciu pismach zawierających ostatnią wolę założyciela zakonu: Zbiór Asyski zawiera tzw. Testament asyski pochodzący z września 1226, podyktowany przez Franciszka podczas pobytu w pałacu biskupim. Zawiera polecenie budowania domów z gliny i drewna na znak pokory i ubóstwa. Z tego samego powodu zaleca wznoszenie małych kościołów. Ponieważ polecenie to spotkało się ze sprzeciwem niektórych braci, Franciszek zrezygnował z umieszczenia go w ostatecznej wersji testamentu (por.CAss 106,23).

Tekstem zawierającym ostatnią wolę Franciszka jest także krótki list, który podyktował na tydzień przed śmiercią, by pocieszyć chorą Klarę cierpiącą dodatkowo z powodu niemożności  zobaczenia Franciszka. To geneza tzw. Ostatniej woli napisanej dla św. Klary (OWKl) zawierającej żarliwą deklarację wierności ideałowi ubóstwa, jak również wezwanie Ubogich Pań do wytrwania w tym sposobie życia i walki o jego zachowanie. Ujawnia tym samym myśli i pragnienia towarzyszące Franciszkowi pod koniec jego życia, co stanowi o wartości tego dokumentu. Innym tekstem dedykowanym Klarze i jej siostrom jest również traktowana jako testament Zachęta dla Ubogich Pań (ZUbP) ułożona przez Biedaczynę wraz z melodią by pocieszyć siostry zmartwione jego chorobą. Franciszek pochwala sposób życia który wybrały, mimo związanych z nim wymagań oraz zachęca do wierności „życiu z ducha (w.3), siostrzanej miłości i umiejętnego korzystania z jałmużn. Kolejnym dokumentem powstałym celem przekazania braciom ostatnich dyspozycji jest Błogosławieństwo dla brata Bernarda (BłB), podyktowane jakiemuś bratu, przy okazji osobistego błogosławieństwa dla Bernarda z Quintavalle, który był pierwszym towarzyszem Franciszka i któremu odchodzący Biedaczyna pragnął wyrazić swą miłość oraz wolę szczególnego traktowania przez pozostałych braci: „Chcę zatem i nakazuję, aby każdy minister generalny kochał go i szanował jak mnie samego i także, by inni ministrowie prowincjalni i bracia całego zakonu odnosili się do niego jak do mnie samego”(BłB 4-5).

Lata badań nad Testamentem św. Franciszka zaowocowały szeregiem stanowisk w kwestii struktury wewnętrznej dokumentu. Jedno z nich dzieli tekst na trzy charakterystyczne części: 1.wspomnienia, 2. Napomnienia i zachęty oraz 3. błogosławieństwo[3].

Pierwsza część ma charakter retrospekcji, w której Franciszek odtwarza swą duchową drogę, rozpoczynając od zasadniczego momentu nawrócenia, jakim było spotkanie z trędowatymi. Wydarzenie to sprowokowało radykalną przemianę, wyrażoną w słowach „to, co gorzkie zamieniło mi się w słodycz duszy i ciała”(T3). Franciszek kierujący się dotychczas egoistycznym szukaniem podziwu oraz marzeniami o rycerskim prestiżu, niespodziewanie spotyka trędowatego i przełamując naturalny lęk i wstręt okazuje mu miłosierdzie oraz szacunek dla jego ludzkiej godności. Następnie udaje się do miejsca przebywania trędowatych, by z bliska poznać i doświadczyć bolesnej tajemnicy ich życia. Tragiczna sytuacja egzystencjalna chorych na trąd: przejmujące cierpienie, wyrzucenie poza nawias społeczeństwa, brak poszanowania ludzkiej godności oraz perspektyw normalnego życia szokują go i prowokują zmianę dotychczasowego sposobu myślenia, a także dogłębne przewartościowanie. W miejsce dotychczasowego lęku i pogardy pojawiają się uczucia litości i współczucia zwieńczone konkretnymi aktami chrześcijańskiego miłosierdzia. Była to reakcja tak odmienna od dotychczasowych, że Franciszek bez cienia wątpliwości postrzega ją jako Bożą łaskę: „I Pan sam wprowadził mnie między nich i okazywałem im miłosierdzie”(T2). Stwierdzenie to oznacza rzeczywistą akceptację trudnej rzeczywistości cierpienia, niesprawiedliwości i grzechu oraz dostrzeżenie w niej sensu przez odkrycie Boga, który wszedł w ludzką ciemność, by rozjaśnić ją światłem swej łaski, odkupić i ostatecznie przemienić. Tak rzeczywistość jawiąca mu się jako przekleństwo przemieniła się w miejsce realizacji młodzieńczego pragnienia dokonania czegoś wielkiego: postanawia stać się bratem mniejszym wszystkich ludzi, szczególnie ubogich, cierpiących, niekochanych. Budowanie powszechnego braterstwa w oparciu o bezwarunkową miłość stało się jednym z celów, któremu zapragnął poświęcić swe życie. Odkrycie tej nowej misji przynagliło go do zdecydowanego działania: „I nie czekając długo porzuciłem świat”(T3). Świat młodzieńczych aspiracji, sławy i bogactwa ustąpił miejsca czynieniu pokuty rozumianej jako bezinteresowny dar z siebie, praktyczne zaangażowanie na rzecz potrzebujących. Następne wspomnienia przywołane przez Franciszka dotyczą spotkania z Chrystusem Ukrzyżowanym (T5) i Kościołem reprezentowanym w osobach kapłanów (T6-10) oraz teologów (T13). O tych wydarzeniach także opowiada w kategorii łaski, jako, że przeżył je owocnie dzięki otrzymanej od Boga wierze (T4). Wielki szacunek dla kapłanów ze względu na sakrament święceń, i pomimo osobistego grzechu, wrażliwość na godne przechowywanie Postaci Eucharystycznych i Bożego Słowa to tematy, które pojawiają się przy okazji Franciszkowych wspomnień początku. Franciszek wskazuje ważną rolę teologów oraz kaznodziei, którzy wyjaśniając znaczenie Słowa Bożego „dają ducha i życie”(T13). Tu kończą się Franciszkowe wspomnienia dotyczące jego osobistego nawrócenia i zaczyna opis początków życia braterskiego: objawienie formy życia przez Boga: „sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej”(T14) i jego potwierdzenie przez papieża. Franciszek wspomina z nostalgią piękne, choć trudne początki braterstwa realizowane pod wpływem działania Bożego Ducha i w radykalnym ubóstwie. Wspólne mieszkanie bez zawłaszczania: „jak obcy i pielgrzymi”(T24), modlitwa, praca ręczna, a w razie potrzeby jałmużna (T 22), a także niesienie wszystkim pokoju (T23) to elementy prostego życia na wzór Chrystusa i apostołów. Franciszek akcentuje poczucie spełnienia, którego doświadczali pierwsi bracia: „I nie chcieliśmy mieć więcej”(T17), a także postawę minoritas: „I byliśmy niewykształceni i ulegli wszystkim”(T19). W ten sposób po raz kolejny przypomina o wartościach fundamentalnych dla franciszkańskiego zakonu: „zbudował siebie samego i swój dom – to znaczy swój zakon – na mocnej skale, a mianowicie na największej pokorze i ubóstwie Syna Bożego, nazywając go Zakonem Braci Mniejszych”(CAss 9,1). Franciszek dyktując ten tekst kilka miesięcy przed śmiercią, świadomy napięć i problemów zaistniałych we wciąż wzrastającym liczebnie i przekształcającym się zakonie, nie zostawia swym braciom zbioru nakazów i zakazów, ale odwołuje się do początków i stawia im przed oczy objawienie, jakie otrzymał od Najwyższego oraz obraz szczęśliwej egzystencji pierwszej fraternitas. Jego odpowiedzią na zaistniałą, trudną sytuację jest gest podzielenia się własnym życiem wewnętrznym, z sugestią skierowaną do nowej generacji braci, że życie według Ewangelii jest możliwe mimo zmieniających się czasów. Część zawierająca wspomnienia z przeszłości utrzymana w ciepłym i spokojnym tonie sprawia wrażenie wstępu do tego, co najbardziej leży Franciszkowi na sercu, a ujęte zostało w formie napomnień (II część). Ton wypowiedzi zmienia się, a jego zdecydowanie i stanowczość zdradzają duże zaangażowanie emocjonalne. Franciszek podejmując rolę założyciela zakonu i protagonisty jego charyzmatu, zwraca się bezpośrednio do braci i porusza tematy zasadnicze dla zachowania minoryckiej tożsamości. Akcentując ubóstwo mieszkania i postawę bycia pielgrzymem i obcym na tym świecie (T24), co znalazło swój wyraz w wędrownym sposobie życia pozbawionym przywiązania do miejsc i rzeczy materialnych, stanowczo zakazuje starania się w kurii rzymskiej o przywileje, które zapewniałyby braciom mniejszym autonomię w Kościele i mogłyby skutecznie pozbawić ich możliwości naśladowania Mistrza z Nazaretu na drodze prześladowania. Franciszek zaleca postawę uległości i pokoju: „jeśli ich gdzieś nie przyjmą, niech się schronią do innego kraju, aby tam z błogosławieństwem Bożym czynić pokutę”(T26). Następnie zwraca uwagę na wartość posłuszeństwa, które dla niego samego jest gwarantem wierności woli Bożej. Świadomy bycia wzorem i przykładem dla swych braci, sam deklaruje gotowość bezwzględnego posłuszeństwa przełożonemu generalnemu: „I bardzo pragnę być posłusznym ministrowi generalnemu tego braterstwa i temu gwardianowi, którego on zechce mi wyznaczyć. I tak chcę być ujęty w jego rękach, abym bez jego woli i wbrew posłuszeństwu, nie mógł się poruszać, ani cokolwiek czynić, gdyż on jest moim panem”(T27). Deklaruje też chęć odmawiania oficjum, mimo własnej niedyspozycji oraz zachęca braci do posłuszeństwa przełożonym i wierności modlitwie liturgicznej (T30). Podjęcie takich tematów prowokuje zwrócenie uwagi na pojawiające się wśród braci odstępstwa i wskazuje sposób postępowania względem tych, którzy się ich dopuszczają (T31-33). Testament wymienia trzy rodzaje nieprawidłowości: nie odmawianie oficjum zgodnie z regułą i samowolne wprowadzanie modyfikacji oraz odstępstwo od wiary katolickiej. Reakcja Franciszka jest zaskakująco autorytatywna, bowiem zaproponowany przez niego sposób postępowania względem nieposłusznego brata przypomina niemal inkwizycyjną procedurę, angażującą zakonników na wszystkich szczeblach: od zwykłego brata, przez kustosza i ministra, aż po kardynała protektora. Ostry ton wypowiedzi Franciszka zdradza zawód i rozczarowanie postępowaniem braci oraz jego poczucie odpowiedzialności, do którego wzywa przełożonych, jak zapisano w pierwszej regule: „strzeżcie więc dusz waszych i dusz waszych braci, bo straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego”(1Reg 5,1). Pod koniec tej części Testamentu Franciszek, który wcześniej zadeklarował ścisłe posłuszeństwo ministrowi generalnemu braterstwa, staje w autorytecie proroka i stanowczo pod posłuszeństwem zabrania wszystkim przełożonym wyższym cokolwiek dodawać bądź ujmować do tych słów. Jest świadomy rangi przekazywania Bożego objawienia, ale też niebezpieczeństwa jego rozmycia lub wypaczenia. Poleca, by bracia obok reguły zawsze mieli ze sobą także testament i oba pisma odczytywane były podczas kapituł (T37). Ukazuje w ten sposób niezwykle ważną funkcję testamentu, który stanowi klucz do właściwego odczytania i ewangelicznej interpretacji reguły. Także pozostali bracia klerycy i nie-klerycy stają się adresatami słów Franciszka wyrażonych w najsurowszej formie- stanowczo i pod posłuszeństwem, gdy zabrania wprowadzać wyjaśnienia do reguły i testamentu. Przypomina o Boskiej inspiracji: „Lecz jak Pan dał mi jasno mówić i napisać te słowa, tak prosto i bez wyjaśnień rozumiejcie je i gorliwie zachowujcie aż do końca”(T39).

Testament kończy się uroczystym i rozbudowanym błogosławieństwem, które nawiązuje do starotestamentalnego gestu patriarchalnego, ale też zawiera z serca płynące życzenie. To najobszerniejsze błogosławieństwo spośród wszystkich zawartych w Pismach Franciszka. Biedaczyna nie tylko przyzywa błogosławieństwa Trójcy, ale też mieszkańców nieba, a na koniec potwierdza je pełnymi uniżenia słowami: „I ja, brat Franciszek, najmniejszy wasz sługa, jak tylko mogę, wewnętrznie i zewnętrznie potwierdzam wam to najświętsze błogosławieństwo”(T41). Jego adresatami nie są wszyscy bracia, ale jedynie ci, którzy zachowują Franciszkowe wskazania.

Testament to jedno z najważniejszych pism św. Franciszka z Asyżu. Stanowi niejako gwarancję uchwycenia istoty sposobu życia Braci Mniejszych zawartej w Regule. W intencji Franciszka oba dokumenty stanowią nierozdzielną całość. Tę myśl trafnie uchwycili trzy wieki później przedstawiciele reformy kapucyńskiej, którzy w pierwszych konstytucjach uchwalonych w 1536 roku zamieścili odnośnie Testamentu słowa: „jako prawdziwi i prawowici synowie Chrystusa, naszego Ojca i Pana, zrodzeni na nowo przez Niego w św. Franciszku- abyśmy stali się uczestnikami Jego dziedzictwa, zarządza się, by wszyscy zachowywali Testament ojca naszego św. Franciszka, przez niego nakazany (…) I przyjmujemy Testament jako duchową glosę i wyjaśnienie Reguły naszej, tak jak przez niego w tym celu został napisany, aby Reguła była lepiej i bardziej w duchu katolickim zachowywana”(Konst. 125)[4]. Poznając świadectwa pierwszego stulecia kapucynów nie sposób oprzeć się wrażeniu, że udało im się uchwycić w Testamencie ewangeliczny zachwyt ożywiający Franciszka. Jeden z przedstawicieli pierwszej generacji kapucynów brat Franciszek Tittelmans twierdził, że nie jest możliwe zachować doskonale Regułę, bez przyjęcia za przewodnik i normę Testamentu, gdyż „Testament jest glossą uczynioną przez Ducha Świętego w odniesieniu do reguły, najjaśniejszą i najpiękniejszą jaką można by znaleźć, uczynioną w tym samym duchu co Reguła”[5](pkt706).

Kard. Raniero Cantalamessa OFM Cap podjął się współczesnej interpretacji ostatniej woli założyciela swego zakonu i podczas przemówienia wygłoszonego podczas 86 kapituły generalnej Braci Mniejszych Kapucynów, 31 sierpnia 2024 roku, wypowiedział słowa: „Nigdy nie wystarczy zastanawiać się nad słowami wypowiedzianymi przez Serafickiego Ojca w obliczu śmierci. To jakby jego ostatnia wola i testament: Ja wykonałem swoją część; Chrystus nauczy was czynić waszą. Jakby chciał powiedzieć, że aby wiedzieć, czego Bóg od Was chce, nie patrzcie na mnie, patrzcie na Chrystusa. Nie zatrzymujcie się nawet na Regule, idźcie/patrzcie na Ewangelię. Charyzmat franciszkański nie polega na patrzeniu na Franciszka, ale na patrzeniu na Chrystusa oczami Franciszka”[6]. s. Anna Koba CMBB


 

fot. Fonte Colombo sierpień 2024

 

 

 



[1] Franciszek zrzekł się urzędu przełożonego generalnego na kapitule 1220 roku

[2] Por. Marek Sykuła OFMConv, Testamenty św. Franciszka i św. Klary. Studium teologiczno-duchowe, wyd. Bratni Zew, Kraków 2009, str. 140.

[3] Por. W.Block OFM Cap, Wszystkim chrześcijanom. Duchowość Franciszka z Asyżu w świetle jego pism, t.I: Łaska początków, wyd. Serafin, Kraków 2013, str.33.

[4]Autor zbiorowy, Reforma kapucyńska, tom I: „Dokumenty i świadectwa pierwszego stulecia, wyd. Głos o.Pio, Kraków 2004, str. 142.

[5] Autor zbiorowy, Reforma kapucyńska, j.w. str.303.

bracia mniejsi konwentualni

  Bracia Mniejsi Konwentualni Pośród licznych relacji o jedności pierwszych braci mniejszych, ich wzajemnej miłości i trosce o wspólne bud...