Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śmierć. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śmierć. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 27 października 2024

 

Testament św. Franciszka z Asyżu

Testament św. Franciszka z Asyżu zajmuje szczególne miejsce wśród całej jego spuścizny piśmienniczej, liczącej ponad 30 tekstów różnego rodzaju. Stanowi zwieńczenie i podsumowanie doświadczenia całego życia, a w szczególności procesu nawrócenia, o którym Święty wspomina jedynie w tym miejscu. Na wielką wagę tego dokumentu składają się okoliczności jego powstania: oprócz niebezpieczeństwa śmierci, które skłaniało Franciszka do przekazania braciom własnej wizji charyzmatu braci mniejszych, trudna sytuacja zakonu rozdzieranego konfliktami między zwolennikami pierwotnego stylu życia w niewielkich eremach, radykalnym ubóstwie i wędrownym przepowiadaniu, a entuzjastami organizacji życia w dużych konwentach nastawionych na studium i zorganizowaną pracę duszpasterską. Ten rozdźwięk, który już za życia Biedaczyny ujawnił się w postaci bolesnych dla niego roszczeń i protestów braci uczonych, sprowokował uzasadnione zatroskanie o przyszłe losy braterstwa, które niespodziewanie szybko przybrało kształt zakonu braci mniejszych, który już pod koniec XIII wieku stanowił jedną z najliczniejszych rodzin zakonnych. Nie bez znaczenia dla treści Testamentu jest fakt, że dyktujący go Franciszek, wycieńczony licznymi chorobami, ociemniały z powodu postępującej jaglicy oczu oraz naznaczony stygmatami, odczuwał osłabienie nie tylko ciała, ale też autorytetu, jako, że od kilku już lat nie sprawował funkcji ministra generalnego założonej przez siebie rodziny zakonnej[1]. Motyw napisania testamentu znajduje się także w samym tekście: „I niech nie mówią bracia: To jest inna reguła, jest to bowiem przypomnienie, pouczenie, zachęta i mój testament, który ja, maluczki brat Franciszek, zostawiam wam, braciom moim umiłowanym, po to, abyśmy bardziej w duchu katolickim zachowywali regułę ślubowaną Panu”(T34). Franciszek świadomy, że stanowcze i radykalne napomnienia zawarte w testamencie mogą sprowokować wzburzenie i nadinterpretacje, przekonuje braci, że przekazany im tekst ma na celu zapewnienie lepszej obserwancji Reguły, gdyż to ona stanowi niejako serce Testamentu, zarówno wskazując wykroczenia przeciwko niej, jak i wyjaśniając ją w obliczu nowych problemów. Tak więc ostatnia wola Świętego stanowi pomoc we właściwym odczytaniu charyzmatu Braci Mniejszych[2].

Testament, podobnie jak reguła powstawał stopniowo, był poprawiany i uzupełniany. Po przebytej końcem 1225 roku w Fonte Colombo operacji kauteryzacji, za namową ówczesnego wikariusza generalnego br. Eliasza, Franciszek udał się do Sieny, by poddać się kolejnej wizycie lekarskiej. Tam jego stan się nagle pogorszył: „pewnego wieczoru, gdy z powodu choroby żołądka wymiotował, zdarzyło mu się, że z powodu wielkiego wysiłku, z jakim powodował wymioty, [w końcu] zwymiotował krwią, i tak wymiotował krwią przez całą noc aż do godzin rannych”(CAss 59,1). Bracia towarzyszący Franciszkowi, przekonani, że zbliża się jego śmierć, poprosili go o wyrażenie ostatniej woli i błogosławieństwo. Wówczas Franciszek polecił przywołać br. Benedykta z Pirato, któremu podyktował polecenie wzajemnej miłości braterskiej, wierności ślubowanemu ubóstwu oraz posłuszeństwa Kościołowi. To krótkie, bo liczące zaledwie kilka wersów zarządzenie nosi dziś nazwę Testament Sieneński. Uzupełnia go błogosławieństwo wszystkich braci: „którzy są teraz w zakonie i będą wstępowali do niego aż do końca świata”(TS 1). Po kilku dniach stan zdrowia Biedaczyny na tyle się poprawił, że podjęto decyzję powrotu do Asyżu. Po drodze zatrzymali się w położonej na zboczu góry pustelni zwanej dziś Celle di Cortona, gdzie Franciszek zaczął dyktować kolejny testament. Do Asyżu dotarli dopiero pod koniec sierpnia i z powodu kolejnego pogorszenia się stanu zdrowia Franciszka, umieszczono go w pałacu biskupa miasta, gdzie prawdopodobnie dokończył dyktowanie testamentu. Końcem września, gdy czuł zbliżającą się śmierć, bracia przenieśli go do Porcjunkuli, gdyż w tym miejscu, w otoczeniu swych braci pragnął umrzeć.

Testament Sieneński to nie jedyny dokument zawierający ostatnią wolę założyciela, gdyż oprócz właściwego Testamentu, można mówić o przynajmniej pięciu pismach zawierających ostatnią wolę założyciela zakonu: Zbiór Asyski zawiera tzw. Testament asyski pochodzący z września 1226, podyktowany przez Franciszka podczas pobytu w pałacu biskupim. Zawiera polecenie budowania domów z gliny i drewna na znak pokory i ubóstwa. Z tego samego powodu zaleca wznoszenie małych kościołów. Ponieważ polecenie to spotkało się ze sprzeciwem niektórych braci, Franciszek zrezygnował z umieszczenia go w ostatecznej wersji testamentu (por.CAss 106,23).

Tekstem zawierającym ostatnią wolę Franciszka jest także krótki list, który podyktował na tydzień przed śmiercią, by pocieszyć chorą Klarę cierpiącą dodatkowo z powodu niemożności  zobaczenia Franciszka. To geneza tzw. Ostatniej woli napisanej dla św. Klary (OWKl) zawierającej żarliwą deklarację wierności ideałowi ubóstwa, jak również wezwanie Ubogich Pań do wytrwania w tym sposobie życia i walki o jego zachowanie. Ujawnia tym samym myśli i pragnienia towarzyszące Franciszkowi pod koniec jego życia, co stanowi o wartości tego dokumentu. Innym tekstem dedykowanym Klarze i jej siostrom jest również traktowana jako testament Zachęta dla Ubogich Pań (ZUbP) ułożona przez Biedaczynę wraz z melodią by pocieszyć siostry zmartwione jego chorobą. Franciszek pochwala sposób życia który wybrały, mimo związanych z nim wymagań oraz zachęca do wierności „życiu z ducha (w.3), siostrzanej miłości i umiejętnego korzystania z jałmużn. Kolejnym dokumentem powstałym celem przekazania braciom ostatnich dyspozycji jest Błogosławieństwo dla brata Bernarda (BłB), podyktowane jakiemuś bratu, przy okazji osobistego błogosławieństwa dla Bernarda z Quintavalle, który był pierwszym towarzyszem Franciszka i któremu odchodzący Biedaczyna pragnął wyrazić swą miłość oraz wolę szczególnego traktowania przez pozostałych braci: „Chcę zatem i nakazuję, aby każdy minister generalny kochał go i szanował jak mnie samego i także, by inni ministrowie prowincjalni i bracia całego zakonu odnosili się do niego jak do mnie samego”(BłB 4-5).

Lata badań nad Testamentem św. Franciszka zaowocowały szeregiem stanowisk w kwestii struktury wewnętrznej dokumentu. Jedno z nich dzieli tekst na trzy charakterystyczne części: 1.wspomnienia, 2. Napomnienia i zachęty oraz 3. błogosławieństwo[3].

Pierwsza część ma charakter retrospekcji, w której Franciszek odtwarza swą duchową drogę, rozpoczynając od zasadniczego momentu nawrócenia, jakim było spotkanie z trędowatymi. Wydarzenie to sprowokowało radykalną przemianę, wyrażoną w słowach „to, co gorzkie zamieniło mi się w słodycz duszy i ciała”(T3). Franciszek kierujący się dotychczas egoistycznym szukaniem podziwu oraz marzeniami o rycerskim prestiżu, niespodziewanie spotyka trędowatego i przełamując naturalny lęk i wstręt okazuje mu miłosierdzie oraz szacunek dla jego ludzkiej godności. Następnie udaje się do miejsca przebywania trędowatych, by z bliska poznać i doświadczyć bolesnej tajemnicy ich życia. Tragiczna sytuacja egzystencjalna chorych na trąd: przejmujące cierpienie, wyrzucenie poza nawias społeczeństwa, brak poszanowania ludzkiej godności oraz perspektyw normalnego życia szokują go i prowokują zmianę dotychczasowego sposobu myślenia, a także dogłębne przewartościowanie. W miejsce dotychczasowego lęku i pogardy pojawiają się uczucia litości i współczucia zwieńczone konkretnymi aktami chrześcijańskiego miłosierdzia. Była to reakcja tak odmienna od dotychczasowych, że Franciszek bez cienia wątpliwości postrzega ją jako Bożą łaskę: „I Pan sam wprowadził mnie między nich i okazywałem im miłosierdzie”(T2). Stwierdzenie to oznacza rzeczywistą akceptację trudnej rzeczywistości cierpienia, niesprawiedliwości i grzechu oraz dostrzeżenie w niej sensu przez odkrycie Boga, który wszedł w ludzką ciemność, by rozjaśnić ją światłem swej łaski, odkupić i ostatecznie przemienić. Tak rzeczywistość jawiąca mu się jako przekleństwo przemieniła się w miejsce realizacji młodzieńczego pragnienia dokonania czegoś wielkiego: postanawia stać się bratem mniejszym wszystkich ludzi, szczególnie ubogich, cierpiących, niekochanych. Budowanie powszechnego braterstwa w oparciu o bezwarunkową miłość stało się jednym z celów, któremu zapragnął poświęcić swe życie. Odkrycie tej nowej misji przynagliło go do zdecydowanego działania: „I nie czekając długo porzuciłem świat”(T3). Świat młodzieńczych aspiracji, sławy i bogactwa ustąpił miejsca czynieniu pokuty rozumianej jako bezinteresowny dar z siebie, praktyczne zaangażowanie na rzecz potrzebujących. Następne wspomnienia przywołane przez Franciszka dotyczą spotkania z Chrystusem Ukrzyżowanym (T5) i Kościołem reprezentowanym w osobach kapłanów (T6-10) oraz teologów (T13). O tych wydarzeniach także opowiada w kategorii łaski, jako, że przeżył je owocnie dzięki otrzymanej od Boga wierze (T4). Wielki szacunek dla kapłanów ze względu na sakrament święceń, i pomimo osobistego grzechu, wrażliwość na godne przechowywanie Postaci Eucharystycznych i Bożego Słowa to tematy, które pojawiają się przy okazji Franciszkowych wspomnień początku. Franciszek wskazuje ważną rolę teologów oraz kaznodziei, którzy wyjaśniając znaczenie Słowa Bożego „dają ducha i życie”(T13). Tu kończą się Franciszkowe wspomnienia dotyczące jego osobistego nawrócenia i zaczyna opis początków życia braterskiego: objawienie formy życia przez Boga: „sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej”(T14) i jego potwierdzenie przez papieża. Franciszek wspomina z nostalgią piękne, choć trudne początki braterstwa realizowane pod wpływem działania Bożego Ducha i w radykalnym ubóstwie. Wspólne mieszkanie bez zawłaszczania: „jak obcy i pielgrzymi”(T24), modlitwa, praca ręczna, a w razie potrzeby jałmużna (T 22), a także niesienie wszystkim pokoju (T23) to elementy prostego życia na wzór Chrystusa i apostołów. Franciszek akcentuje poczucie spełnienia, którego doświadczali pierwsi bracia: „I nie chcieliśmy mieć więcej”(T17), a także postawę minoritas: „I byliśmy niewykształceni i ulegli wszystkim”(T19). W ten sposób po raz kolejny przypomina o wartościach fundamentalnych dla franciszkańskiego zakonu: „zbudował siebie samego i swój dom – to znaczy swój zakon – na mocnej skale, a mianowicie na największej pokorze i ubóstwie Syna Bożego, nazywając go Zakonem Braci Mniejszych”(CAss 9,1). Franciszek dyktując ten tekst kilka miesięcy przed śmiercią, świadomy napięć i problemów zaistniałych we wciąż wzrastającym liczebnie i przekształcającym się zakonie, nie zostawia swym braciom zbioru nakazów i zakazów, ale odwołuje się do początków i stawia im przed oczy objawienie, jakie otrzymał od Najwyższego oraz obraz szczęśliwej egzystencji pierwszej fraternitas. Jego odpowiedzią na zaistniałą, trudną sytuację jest gest podzielenia się własnym życiem wewnętrznym, z sugestią skierowaną do nowej generacji braci, że życie według Ewangelii jest możliwe mimo zmieniających się czasów. Część zawierająca wspomnienia z przeszłości utrzymana w ciepłym i spokojnym tonie sprawia wrażenie wstępu do tego, co najbardziej leży Franciszkowi na sercu, a ujęte zostało w formie napomnień (II część). Ton wypowiedzi zmienia się, a jego zdecydowanie i stanowczość zdradzają duże zaangażowanie emocjonalne. Franciszek podejmując rolę założyciela zakonu i protagonisty jego charyzmatu, zwraca się bezpośrednio do braci i porusza tematy zasadnicze dla zachowania minoryckiej tożsamości. Akcentując ubóstwo mieszkania i postawę bycia pielgrzymem i obcym na tym świecie (T24), co znalazło swój wyraz w wędrownym sposobie życia pozbawionym przywiązania do miejsc i rzeczy materialnych, stanowczo zakazuje starania się w kurii rzymskiej o przywileje, które zapewniałyby braciom mniejszym autonomię w Kościele i mogłyby skutecznie pozbawić ich możliwości naśladowania Mistrza z Nazaretu na drodze prześladowania. Franciszek zaleca postawę uległości i pokoju: „jeśli ich gdzieś nie przyjmą, niech się schronią do innego kraju, aby tam z błogosławieństwem Bożym czynić pokutę”(T26). Następnie zwraca uwagę na wartość posłuszeństwa, które dla niego samego jest gwarantem wierności woli Bożej. Świadomy bycia wzorem i przykładem dla swych braci, sam deklaruje gotowość bezwzględnego posłuszeństwa przełożonemu generalnemu: „I bardzo pragnę być posłusznym ministrowi generalnemu tego braterstwa i temu gwardianowi, którego on zechce mi wyznaczyć. I tak chcę być ujęty w jego rękach, abym bez jego woli i wbrew posłuszeństwu, nie mógł się poruszać, ani cokolwiek czynić, gdyż on jest moim panem”(T27). Deklaruje też chęć odmawiania oficjum, mimo własnej niedyspozycji oraz zachęca braci do posłuszeństwa przełożonym i wierności modlitwie liturgicznej (T30). Podjęcie takich tematów prowokuje zwrócenie uwagi na pojawiające się wśród braci odstępstwa i wskazuje sposób postępowania względem tych, którzy się ich dopuszczają (T31-33). Testament wymienia trzy rodzaje nieprawidłowości: nie odmawianie oficjum zgodnie z regułą i samowolne wprowadzanie modyfikacji oraz odstępstwo od wiary katolickiej. Reakcja Franciszka jest zaskakująco autorytatywna, bowiem zaproponowany przez niego sposób postępowania względem nieposłusznego brata przypomina niemal inkwizycyjną procedurę, angażującą zakonników na wszystkich szczeblach: od zwykłego brata, przez kustosza i ministra, aż po kardynała protektora. Ostry ton wypowiedzi Franciszka zdradza zawód i rozczarowanie postępowaniem braci oraz jego poczucie odpowiedzialności, do którego wzywa przełożonych, jak zapisano w pierwszej regule: „strzeżcie więc dusz waszych i dusz waszych braci, bo straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego”(1Reg 5,1). Pod koniec tej części Testamentu Franciszek, który wcześniej zadeklarował ścisłe posłuszeństwo ministrowi generalnemu braterstwa, staje w autorytecie proroka i stanowczo pod posłuszeństwem zabrania wszystkim przełożonym wyższym cokolwiek dodawać bądź ujmować do tych słów. Jest świadomy rangi przekazywania Bożego objawienia, ale też niebezpieczeństwa jego rozmycia lub wypaczenia. Poleca, by bracia obok reguły zawsze mieli ze sobą także testament i oba pisma odczytywane były podczas kapituł (T37). Ukazuje w ten sposób niezwykle ważną funkcję testamentu, który stanowi klucz do właściwego odczytania i ewangelicznej interpretacji reguły. Także pozostali bracia klerycy i nie-klerycy stają się adresatami słów Franciszka wyrażonych w najsurowszej formie- stanowczo i pod posłuszeństwem, gdy zabrania wprowadzać wyjaśnienia do reguły i testamentu. Przypomina o Boskiej inspiracji: „Lecz jak Pan dał mi jasno mówić i napisać te słowa, tak prosto i bez wyjaśnień rozumiejcie je i gorliwie zachowujcie aż do końca”(T39).

Testament kończy się uroczystym i rozbudowanym błogosławieństwem, które nawiązuje do starotestamentalnego gestu patriarchalnego, ale też zawiera z serca płynące życzenie. To najobszerniejsze błogosławieństwo spośród wszystkich zawartych w Pismach Franciszka. Biedaczyna nie tylko przyzywa błogosławieństwa Trójcy, ale też mieszkańców nieba, a na koniec potwierdza je pełnymi uniżenia słowami: „I ja, brat Franciszek, najmniejszy wasz sługa, jak tylko mogę, wewnętrznie i zewnętrznie potwierdzam wam to najświętsze błogosławieństwo”(T41). Jego adresatami nie są wszyscy bracia, ale jedynie ci, którzy zachowują Franciszkowe wskazania.

Testament to jedno z najważniejszych pism św. Franciszka z Asyżu. Stanowi niejako gwarancję uchwycenia istoty sposobu życia Braci Mniejszych zawartej w Regule. W intencji Franciszka oba dokumenty stanowią nierozdzielną całość. Tę myśl trafnie uchwycili trzy wieki później przedstawiciele reformy kapucyńskiej, którzy w pierwszych konstytucjach uchwalonych w 1536 roku zamieścili odnośnie Testamentu słowa: „jako prawdziwi i prawowici synowie Chrystusa, naszego Ojca i Pana, zrodzeni na nowo przez Niego w św. Franciszku- abyśmy stali się uczestnikami Jego dziedzictwa, zarządza się, by wszyscy zachowywali Testament ojca naszego św. Franciszka, przez niego nakazany (…) I przyjmujemy Testament jako duchową glosę i wyjaśnienie Reguły naszej, tak jak przez niego w tym celu został napisany, aby Reguła była lepiej i bardziej w duchu katolickim zachowywana”(Konst. 125)[4]. Poznając świadectwa pierwszego stulecia kapucynów nie sposób oprzeć się wrażeniu, że udało im się uchwycić w Testamencie ewangeliczny zachwyt ożywiający Franciszka. Jeden z przedstawicieli pierwszej generacji kapucynów brat Franciszek Tittelmans twierdził, że nie jest możliwe zachować doskonale Regułę, bez przyjęcia za przewodnik i normę Testamentu, gdyż „Testament jest glossą uczynioną przez Ducha Świętego w odniesieniu do reguły, najjaśniejszą i najpiękniejszą jaką można by znaleźć, uczynioną w tym samym duchu co Reguła”[5](pkt706).

Kard. Raniero Cantalamessa OFM Cap podjął się współczesnej interpretacji ostatniej woli założyciela swego zakonu i podczas przemówienia wygłoszonego podczas 86 kapituły generalnej Braci Mniejszych Kapucynów, 31 sierpnia 2024 roku, wypowiedział słowa: „Nigdy nie wystarczy zastanawiać się nad słowami wypowiedzianymi przez Serafickiego Ojca w obliczu śmierci. To jakby jego ostatnia wola i testament: Ja wykonałem swoją część; Chrystus nauczy was czynić waszą. Jakby chciał powiedzieć, że aby wiedzieć, czego Bóg od Was chce, nie patrzcie na mnie, patrzcie na Chrystusa. Nie zatrzymujcie się nawet na Regule, idźcie/patrzcie na Ewangelię. Charyzmat franciszkański nie polega na patrzeniu na Franciszka, ale na patrzeniu na Chrystusa oczami Franciszka”[6]. s. Anna Koba CMBB


 

fot. Fonte Colombo sierpień 2024

 

 

 



[1] Franciszek zrzekł się urzędu przełożonego generalnego na kapitule 1220 roku

[2] Por. Marek Sykuła OFMConv, Testamenty św. Franciszka i św. Klary. Studium teologiczno-duchowe, wyd. Bratni Zew, Kraków 2009, str. 140.

[3] Por. W.Block OFM Cap, Wszystkim chrześcijanom. Duchowość Franciszka z Asyżu w świetle jego pism, t.I: Łaska początków, wyd. Serafin, Kraków 2013, str.33.

[4]Autor zbiorowy, Reforma kapucyńska, tom I: „Dokumenty i świadectwa pierwszego stulecia, wyd. Głos o.Pio, Kraków 2004, str. 142.

[5] Autor zbiorowy, Reforma kapucyńska, j.w. str.303.

wtorek, 11 czerwca 2024

siostra śmierć

 

Niech przyjdzie siostra moja śmierć!(CAss100,10)

 Św. Franciszek osłabiony i bliski śmierci przebywał w pałacu biskupa Asyżu Gwidona. Jego połatany habit z lichego materiału przypominającego siermiężny wór i czapka obszyta podobnym suknem, którą bracia sporządzili mu, by zakryć rany po bliznach powstałych podczas leczenia oczu, jaskrawo kontrastowały z jawnym zbytkiem biskupiego pałacu. Jeden z obecnych tam braci przypatrując się wyniszczonemu ciału świętego, zapytał go z uśmiechem: „Za ile sprzedasz Panu te wszystkie twoje worki? Liczne baldachimy i jedwabie będą okrywać to twoje małe ciało, które teraz odziane jest workiem[1]”(SpPerf 109,1). Zapewne nie zdawał sobie sprawy, że ten niewinny żart był w rzeczywistości proroctwem, które już wkrótce miało stać się faktem. Franciszek natomiast, z wiadomą sobie swobodą podjął ów kupiecki dialog i z radością ducha, odparł: „Prawdę mówisz, bo będzie tak na cześć i chwałę mojego Pana”(SpPerf 109,3). W istocie, 16 lipca 1228 roku w Asyżu, podczas ceremonii kanonizacji św. Franciszka, której przewodniczył papież Grzegorz IX wraz z kolegium kardynałów, biskupów i prałatów, obecne były nieprzebrane rzesze wiernych urzeczonych świętością Biedaczyny, oddających mu cześć i z wiarą oczekujących jego wstawiennictwa u Boga. Kazanie wygłosił sam papież, a zgodnie z relacją Juliana ze Spiry, szacunek dla Biedaczyny wyrażony został także „chwałą strojów, blaskiem świateł, dźwiękiem dzwonów, brzmieniem trąb, okrzykiem i śpiewem chwalących, szumem i oklaskami cieszących się, jak również z bardzo wielkimi uroczystościami, o których trzeba by długo opowiadać…” (Jl 73,3).

To publiczne dziękczynienie Bogu za niezwykłe życie Biedaczyny z Asyżu poprzedzone było jego stopniowym wycofywaniem się z kierowania braćmi oraz przygotowywaniem ich na moment, kiedy pozostaną pozbawieni swego lidera. Gdy po otrzymaniu stygmatów stan zdrowia Franciszka coraz bardziej się pogarszał, on sam, znając datę swego odejścia, gorliwie przygotowywał się do niego. Pierwsza przepowiednia dotycząca śmierci została mu przekazana przez br. Eliasza, który w Foligno, podczas proroczego snu ujrzał starszego, ubranego na biało kapłana, który polecił mu przekazać Franciszkowi, że za dwa lata zakończy swe życie. Zgodnie z relacją Zwierciadła doskonałości, choć dotąd Franciszek często rozważał koniec swego życia, od tego momentu stał się w tej praktyce jeszcze staranniejszy.(por. 2Zw 121,8). Drugą, znacznie dokładniejszą datę śmierci usłyszał z ust zaprzyjaźnionego lekarza Bongiovanniego, który oznajmił: „umrzesz pod koniec września lub czwartego października”(SpPerf 122,6). Słowa te nie tyle nie napełniły go smutkiem, czy trwogą, co ożywiły ufne oczekiwanie, bowiem stanowiły zapowiedź rychłego spełnienia się trawiącej go tęsknoty za spotkaniem z umiłowanym ponad wszystko Bogiem. Tomasz z Celano trafnie określił ten stan słowami: „pragnął wejść do nieba, od którego oddzielała go tylko ściana ciała, jako, że stał się obywatelem wśród aniołów”(Mem 94,1). Wewnętrzna tęsknota w zetknięciu z nagłą wiadomością o zbliżającym się końcu eskalowała wybuchem radości i Franciszek podniósłszy ręce w kierunku nieba i wykrzyknął: „Niech przyjdzie siostra moja śmierć!(CAss100,10).

Ów zaskakujący dla obecnych przejaw radości oraz szczera deklaracja radosnego opuszczenia doczesności, były owocem długotrwałego, stopniowego umierania sobie – rezygnacji z własnej woli i projektów, oraz wynikiem ofiarnej miłości wzgl. bliźnich, którą św. Bonawentura ujął w słowa: „był gotów wydać samego siebie”(Legm 3,7,5).

Wydarzeniem, które niewątpliwie ukierunkowało jego życie na obumieranie sobie i bycie darem dla innych, było mistyczne spotkanie z Ukrzyżowanym w kościele san Damiano. Według Tomasza z Celano: „Odtąd jego świętą duszę przeszyło współcierpienie z Ukrzyżowanym”(Mem10,8), natomiast św. Bonawentura sprecyzował: „Pragnął być we wszystkim podobny do ukrzyżowanego Chrystusa, który ubogi, bolejący i obnażony wisiał na krzyżu” (1B 14,4). Ogrom Bożej miłości ujawniony w okrutnej śmierci krzyżowej tak nim wstrząsnął, że postanowił współuczestniczyć w tej zbawczej ofierze, szukając możliwości śmierci męczeńskiej. W tym celu usilnie próbował dostać się do Ziemi świętej, gdzie trwały krwawe prześladowania chrześcijan. O tym, jak wielki żar rozpalał jego serce, świadczy opis podróży do Maroka sporządzony przez Celańczyka: „A tak go ponosiło to pragnienie, że śpieszył jak pijany duchem do spełnienia swego zamiaru” (VbF 56,5).Dla św. Bonawentury spełnieniem pragnienia męczeństwa były stygmaty, dzięki którym Franciszek „zrozumiał, że ma być zupełnie przemieniony na podobieństwo Ukrzyżowanego Chrystusa, ale nie przez męczeństwo ciała, lecz przez żar duszy” (Legm 6,2). Współcierpienie z Ukrzyżowanym oraz świadomość pełnienia Jego woli sprawiły, że mógł szczerze powiedzieć: „przez Jego łaskę i miłosierdzie tak jestem złączony i zjednoczony z moim Panem, że jednakowo jestem zadowolony ze śmierci i z życia”(SpLem 5). Gotowość Franciszka na spotkanie ze śmiercią była z pewnością także owocem jego wieloletniego cierpienia i rozważania o kruchości ludzkiego istnienia: „Im bardziej zbliżał się do śmierci, tym bardziej starał się z całą doskonałością rozważać, jak mógłby żyć i umrzeć w całkowitej pokorze i ubóstwie”(CAss11,14).

Motyw przygotowania na śmierć przewija się w jego nauczaniu: odpowiedzialnych za sprawowanie władzy napomina: „Zastanówcie się i zobaczcie, ponieważ zbliża się dzień śmierci (LRz 2); w regule wzywa braci: „Czyńcie pokutę, czyńcie godne owoce pokuty, bo wkrótce umrzemy!”(1Reg3), zaś w Liście do wiernych, w formie krótkiej przypowieści prezentuje dramat śmierci grzeszników, którzy nie chcą się nawrócić: „Ciało jedzą robaki i tak zgubili ciało i duszę w tym krótkim życiu i pójdą do piekła, gdzie będą cierpieć męki bez końca”(1LW8). Także do św. Klary i jej sióstr, wystosował zachętę: „Żyjcie zawsze w prawdzie, abyście mogły umrzeć w posłuszeństwie” (ZUbP2). W tych słowach przypomina, że wierność do końca Chrystusowi jest uczestnictwem w Jego posłuszeństwie Ojcu aż do śmierci. Świadomy wyzwania, jakim są relacje interpersonalne, o oddawaniu życia mówił często w kontekście życia wspólnotowego: o posłuszeństwie- „kto woli znosić prześladowanie, niż odłączyć się od braci, ten trwa rzeczywiście w doskonałym posłuszeństwie, bo życie swoje oddaje za braci swoich”(Nap 3,9); o poświęceniu- „jeśli bowiem matka kocha i karmi syna swego cielesnego, o ileż troskliwiej powinien każdy kochać i karmić swego brata duchowego!” (2 Reg 6,8); o gotowości na męczeństwo- „niech pamiętają, że oddali się i ofiarowali swe ciała Panu Jezusowi Chrystusowi. I z miłości do Niego powinni się wydawać nieprzyjaciołom tak widzialnym, jak niewidzialnym”(1 Reg 16,10). Był głęboko przekonany, że decyzja uśmiercenia egoistycznych dążeń i wypływających z pychy aspiracji, jest niezbędnym warunkiem rozwoju duchowego i pogłębienia zażyłości z Bogiem. W Pozdrowieniu cnót w wymowny sposób przedstawia prawdę, że warunkiem posiadania cnót jest rezygnacja z samego siebie: „Nie ma w ogóle na całym świecie żadnego człowieka, który mógłby jedną z was [cnót] posiadać, jeśli wcześniej nie umarłby”(Pcn 5).

 Śmierć Franciszka, choć spowodowała powszechne poruszenie, nie była czymś zaskakującym. Chorowity i słaby praktycznie od dzieciństwa, po nawróceniu wyniszczał swoje ciało surową ascezą. Choć bracia starali się ulżyć mu w cierpieniu, dostarczając wartościowszego pożywienia czy dodatkowych okryć, on ubrania rozdawał ubogim i wzbraniał się przed przyjęciem podsuwanych pokarmów. Przede wszystkim jednak, ze względu na pragnienie współcierpienia z Chrystusem, uparcie odmawiał leczenia, do tego stopnia, że w sposób autorytarny interweniować musiał sam kardynał protektor: „rozkazuję ci, abyś pozwolił leczyć się i przyjść sobie z pomocą”(SpPerf 91, 6).

Fizyczne odchodzenie Franciszka było rozciągnięte w czasie, gdyż wiązało się ze stopniowym pogarszaniem stanu jego zdrowia. Gdy w połowie 1225 roku przebywał w Sienie z powodu choroby oczu, wzmogły się jego cierpienia związane z niedomaganiem żołądka i wątroby tak, że bardzo wymiotował krwią i sam był przekonany, że nadszedł czas śmierci. Wówczas pod naciskiem towarzyszących mu braci podyktował br. Benedyktowi z Pirato swą ostatnią wolę, stanowiącą pełną troski zachętę do wzajemnej miłości, wierności ubóstwu oraz uległości hierarchom Kościoła- tzw. Testament sieneński (TS). Gdy br. Eliasz pełniący wówczas funkcję wikariusza generalnego Zakonu, przybył do Sieny, zdrowie Franciszka poprawiło się na tyle, że wspólnie udali się do pustelni Celle w Kortonie. Po niedługim czasie jednak na powrót wzmógł się nieżyt żołądka oraz pojawił obrzęk brzucha i nóg, więc Franciszek poprosił o przewiezienie do swego rodzinnego miasta.

 Mieszkańcy Asyżu powitali go z radością i czcią, bowiem postrzegali w nim świętego i oczekiwali, że po śmierci, ich miasto zostanie ubogacone cennymi relikwiami. Tak więc, gdy cierpiący Franciszek został złożony w pałacu biskupa Asyżu, mieszkańcy otoczyli jego mury i nocą pełnili wartę w obawie, by w razie śmierci nie wyniesiono potajemnie świętego ciała. Franciszek czuł się coraz gorzej, tak, że nie tylko nie mógł się już poruszać, ale też stopniowo tracił naturalną ciepłotę ciała. Obecni przy nim lekarze i bracia dziwili się, że jeszcze żyje, skoro ciało wydawało się już martwe: „po wyniszczeniu ciała jedynie skóra przylegała do kości”(Mem 106,7). Gdy jeden z braci zapytał go, co wolałby znosić: tą przewlekłą chorobę, czy dotkliwe lecz gwałtowne męczeństwo? Odpowiedź świętego była następująca: „Zawsze to było i jest mi droższe, to słodsze i łatwiejsze do przyjęcia, co Panu naszemu bardziej się podoba we mnie i ze mną zrobić, żeby zawsze się zgadzać z Jego jedynie wolą i we wszystkim być Mu posłusznym”(VbF 107,3), po czym dodał, że śmierć męczeńska wydaje mu się mniej bolesna, niż choćby trzy dni obecnej choroby. Brat Leon, który dotąd stale towarzyszył Franciszkowi, opatrując rany stygmatów i troszcząc się o niego w chorobach, świadomy tego, że czas ich rozstania zbliża nieuchronnie, zapragnął w sercu, by po śmierci świętego ojca otrzymać jego tunikę. Nie wyjawił mu jednak swego pragnienia, stąd zdziwił się, gdy w pewnej chwili Franciszek oznajmił mu, że już wkrótce tunika ta stanie się jego własnością (por. 2 Cel 50). Święty ojciec polecił mu też, by celem wzmocnienia jego ducha, wspólnie z br. Aniołem radośnie śpiewali mu Pochwałę Stworzeń.[2]Wówczas to przed ostatnią zwrotką nakazał dopisać pochwałę Boga za siostrę śmierć(PSł 12-13). Bracia śpiewali pieśń wielokrotnie w ciągu dnia, zaś Franciszek, zbyt osłabiony, by im towarzyszyć, recytował głośno psalm 142-Głosem moim wołałem do Pana(por. SpPerf 217, 6). Z jego inicjatywy radosny śpiew braci rozlegał się także nocą, dla pociechy i zbudowania czuwających wokół pałacu mieszkańców miasta. Brat Eliasz, choć wyraził słowa uznania dla radości Poverella, upomniał go, obawiając się, że ta entuzjastyczna pieśń w obliczu zbliżającej się śmierci, może przyczynić się do zgorszenia ludzi świeckich. W odpowiedzi Franciszek wyjawił mu genezę swej radości: „jestem tak zjednoczony i złączony z moim Panem, że dzięki Jego miłosierdziu mogę spokojnie radować się w Najwyższym”(SpPerf 121,11).

Przyczyną jego tak pogodnego oczekiwania na śmierć, z pewnością było także otrzymane pół roku wcześniej Boże zapewnienie o udziale w królestwie niebieskim, jako nagroda za wytrwałe znoszenie doczesnych cierpień. Stało się ono bezpośrednim impulsem do napisania Pochwały Stworzeń. Gdy później Franciszek opowiadał to wydarzenie braciom, zapewnił ich, że odtąd pragnie cieszyć się ze wszystkich swych cierpień (por. CAss83,20).

Pod koniec życia oderwany od tego, co przemijające i skoncentrowany na Bogu pozostał jednocześnie zatroskany o dalsze losy tych, którzy za jego przykładem wstąpili na ewangeliczną drogę. Gdy dowiedział się, że ciężko chora Klara martwi się, że nie zobaczy go już przed swoją śmiercią, kierowany uczuciem ojcowskiej miłość, posłał dla niej list z błogosławieństwem oraz odpuszczeniem ewentualnych uchybień względem Ewangelii i jego zaleceń -sLKl. By pocieszyć Klarę i wszystkie siostry, przekazał jej zapewnienie: „niech wie, że przed śmiercią tak ona, jak i jej siostry ujrzą mnie i z mego powodu będą bardzo pocieszone”(SpPerf 108,7). Franciszek zapragnął pożegnać się także ze swą przyjaciółką Jakobiną z Settesoli, bogatą szlachcianką, podyktował więc list, w którym powiadomił ją o swym poważnym stanie, oraz prosił o żałobne sukno w kolorze popiołu oraz mostacciolo – słodkie ciasto, które szczególnie lubił, a którym częstowała go w Rzymie. Podczas, gdy szukano brata, który mógłby dostarczyć list, pani Jakobina uprzedzona Bożym natchnieniem, przybyła do Porcjunkuli przywożąc ze sobą wszystko, o co chciał prosić ją Franciszek. Dodatkowo przywiozła ze sobą wiele świec, płótno na twarz, oraz poduszkę pod głowę. (por. sLJak). Choć kobietom nie wolno była wchodzić do Porcjunkuli, Franciszek uchylił ów przepis wypowiadając słowa: „Otwórzcie wrota i wprowadźcie ją do środka, ponieważ dla brata Jakobiny nie musimy stosować zakazu wchodzenia kobiet”(Tractat 37,9).Ucieszył się bardzo tym nieoczekiwanym spotkaniem, jednak nie mógł z powodu osłabienia zjeść przygotowanego ciasta. Pamiętając, że smakowało ono bardzo bratu Bernardowi, posłał po niego i przy tej okazji obdarzył go specjalnym błogosławieństwem, po czym podyktował jednemu z braci tekst o charakterze testamentalnym, który zachował się w formie streszczenia- BłB. Jest ono świadectwem szczególnej miłości Franciszka do brata Bernarda, swego pierwszego naśladowcy, który ze wzgl. na heroiczny gest rozdania ubogim wielkiego bogactwa, zasługiwał w jego oczach na szczególny szacunek i miłość braci.

Tak więc w ostatnim okresie życia Franciszka powstały aż 4 ważne pisma: Testament sieneński (TS), Testament (T), błogosławieństwo dla brata Bernarda (BłB) oraz skierowane do św. Klary i jej sióstr: Ostatnia wola (OWKl) i Błogosławieństwo(sLKl).

Franciszek do końca pozostał zwyczajnym człowiekiem, który wypatrując śmierci, zajmował się tak prozaicznymi sprawami, jak szczegóły własnego pogrzebu, czy ochota skosztowania naci młodej pietruszki (por. Mem51), czy swej ulubionej potrawy, przygotowanej przez panią Jakobinę z Settesoli.

Mimo troskliwej opieki, obecności braci oraz lekarzy, nie pozostał długo w pałacu bp. Gwidona, gdyż pragnął umrzeć w Porcjunkuli – miejscu szczególnie przez siebie umiłowanym. Bracia przenieśli go tam na noszach, zatrzymując się po drodze, by święty mógł pobłogosławić miasto Asyż. Według Tomasza z Celano, przed wyruszeniem miało także miejsce specjalne błogosławieństwo wikariusza br. Eliasza Buonbarone (por. VbF 109; Vb 84).

 Pożegnanie Franciszka z braćmi w Porcjunkuli przybrało formę nabożeństwa wzorowanego na liturgii Wielkiego Czwartku, on sam był zresztą przekonany, że dniem tej ostatniej „celebracji” z najbliższymi  jest właśnie czwartek. Poprosił o odczytanie opisu ostatniej wieczerzy z ewangelii wg św. Jana (J 12,1). Pragnął powtórzyć gest łamania chleba, lecz nie mając dość siły, skorzystał z pomocy jednego z braci, po czym podzielił chleb między zebranych(por. SpPerf 88) i udzielił im ogólnej absolucji, a także pobłogosławił zgromadzonych oraz nieobecnych, również tych, którzy w przyszłości wstąpią do zakonu. Świadectwa poszczególnych biografów różnią się nieco szczegółami, jednak rekonstrukcja ostatnich chwil życia Franciszka przedstawia go jako brata mniejszego do końca świadomego swej tożsamości oraz misji bycia przykładem dla braci. Zgodnie z relacją św. Bonawentury: „Porwany porywem ducha, położył się obnażony na gołej ziemi(…) swoim zwyczajem skierował twarz ku niebu, koncentrując się cały na jego chwale. Lewą ręką zakrył ranę prawego boku, aby nie była widoczna. Powiedział do braci: Ja wykonałem to, co do mnie należało, a o tym, co do was należy, niech was pouczy Chrystus”(por. LegM 14,3). Tomasz z Celano przekazał szczegół o położeniu Franciszka na włosienicy i posypaniu popiołem (por. Vb 87; VbF 110,3). Obecny wśród braci gwardian znając Franciszkowe umiłowanie pokory i ubóstwa, pożyczył mu pod posłuszeństwem habit, spodnie, sznur i kapturek na głowę (por. Mem 215,7), dając tym samym ostatni przed śmiercią powód do radości. Franciszek przeszedł do domu Ojca jako prawdziwy Biedaczyna„w czterdziestym piątym roku swego życia”(Bess 8,1), wieczorem 3 października 1226 roku. Było to po pierwszych nieszporach niedzieli 4 października, zgodnie z tym, co pod koniec XIII wieku zapisał biograf Bernard z Bessy: „Nie tylko znał wcześniej czas swojej śmierci, ale przepowiedział w przybliżeniu dzień, w którym miał odejść”(Bess 8,4). W chwili śmierci nad Porcjunkulę nadleciało stado skowronków, które jakiś czas krążyły nad tym miejscem radośnie śpiewając. Było to zjawisko niezwykłe, gdyż normalnie aktywność tych ptaków po zmroku zanika. Bracia zinterpretowali ich zachowanie jako ostatni hołd oddany temu, który za życia zachęcał je do uwielbiania Pana. Niejaki br. Jakub widział duszę Franciszka, jak pod postacią świetlistej gwiazdy na jasnym obłoku wstępowała do nieba.(por. Jl 70,1; 1B 14,14,6,2), inny brat podczas modlitwy doświadczył wizji Franciszka ubranego w czerwoną dalmatykę, przewodzącemu nieprzeliczonemu tłumowi (por. Bess 8,5), natomiast bp Asyżu Guido II, przebywający wówczas w sanktuarium w Gargano, ujrzał w nocy Franciszka, który oznajmił mu: „Oto opuszczam świat i idę do nieba” (LegM 14,6,3).

Ciało zmarłego zostało udostępnione wszystkim, którzy wiedzeni pobożnością przybyli do Porcjunkuli. Mieli oni okazję po raz pierwszy obejrzeć stygmaty, dotąd starannie ukrywane. Biografowie przekazali dokładny opis ciała, które zachowane od stężenia pośmiertnego, przypominało ciało małego dziecka, a zgodnie z zapisem św. Bonawentury: „ciało, które z powodu choroby, jak i z natury miało ciemny odcień, teraz promieniowało wielką jasnością, jakby już chciało posiadać piękno ciała uwielbionego w niebie”(LegM 15,2,4). Następnego dnia rano mieszkańcy Asyżu i okolic, którzy tłumnie przybyli do Porcjunkuli, uformowali orszak pogrzebowy, po czym z hymnami, pieśniami i radosnymi okrzykami, niosąc w dłoniach gałązki drzew, odprowadzili braci niosących ciało Franciszka do san Damiano, gdzie Klara i jej siostry pożegnały go z płaczem. Miejscem pochówku był kościół św. Jerzego w Asyżu, gdzie jako dziecko Franciszek uczył się czytać i pisać, i gdzie wygłosił swoje pierwsze kazanie. Ciało spoczęło w kamiennym sarkofagu, przygotowanym wcześniej przez brata Eliasza.

Po skończonych uroczystościach pogrzebowych br. Eliasz, z racji pełnionego urzędu przystąpił do redagowania pisma zawiadamiającego o śmierci założyciela Zakonu. List zaadresowany do br. Grzegorza z Neapolu, w rzeczywistości skierowany był do ogółu braci i stanowił oficjalne stwierdzenie faktu stygmatyzacji św. Franciszka oraz pierwszy dokładny opis stygmatów.

Na podstawie doniesień o licznych cudach za wstawiennictwem Franciszka, dokonanych za życia i po śmierci, ówczesny papież Grzegorz IX przebywający wówczas w Perugii wraz z innymi dostojnikami Kurii Rzymskiej, przeprowadził proces kanonizacyjny zakończony decyzją o kanonizacji, która odbyła się 16 lipca 1228 roku w Asyżu. 3 dni później papież ogłosił światu swą decyzję w bulli kanonizacyjnej Mira circa nos. Schemat interpretacyjny zastosowany w bulli posłużył Tomaszowi z Celano, który na polecenie papieża podjął się napisania pierwszej oficjalnej biografii św. Franciszka, skierowanej do wszystkich wiernych. Tak na przełomie 1228 i 1229 roku powstał Życiorys pierwszy (VbF).

Papież zlecił też budowę nowego kościoła ku czci św. Franciszka, który byłby miejscem bezpiecznego przechowywania jego relikwii oraz oddawania im należnej czci. Prace budowlane pod nadzorem br. Eliasza rozpoczęte jeszcze tego roku postępowały tak szybko, że już dwa lata później zakończono budowę dolnej bazyliki z przyległym skromnym Sacro Convento. Budowla wzniesiona została na tzw. Colle del Paradiso (Wzgórze Rajskie) blisko murów miejskich. 25 maja 1230 roku dokonano uroczystego przeniesienia doczesnych szczątków świętego z kościoła św. Jerzego do krypty pod ołtarzem w dolnej bazylice. W zastępstwie papieża Grzegorza IX, którego zatrzymały ważne sprawy, przybyła z Perugii delegacja z listem usprawiedliwiającym jego nieobecność oraz zawiadamiającym o nowym cudzie wskrzeszenia zmarłego za sprawą św. Franciszka. Ponadto papież przysłał bogato zdobiony złoty krzyż z relikwiami drzewa na którym umierał Chrystus, ozdobne naczynia i szaty liturgiczne oraz wiele innych darów. Wydarzenie translacji zgromadziło tyle wiernych, że miasto nie było w stanie ich pomieścić, stąd pielgrzymi rozsiedli się grupami na polach.(por. Bess 8).  S. Chrystiana Anna Koba CMBB



[1] Worem nazywano zazwyczaj szorstki materiał używany do różnych celów; mnisi używali worów z lichej czarnej wełny na wierzchnie ubrania robocze. Franciszek chciał mieć habit ubogi, z najlichszego materiału – za przypis do ZA 4,2, str. 1527 Źródła Franciszkańskie, wyd. Bratni Zew Kraków, 2005.

[2] Wg Celano (1 Cel 109;Vb85) odbywało się to w Porcjunkuli; natomiast ZA99 I 2 Zw 121- w  pałacu biskupa

fot. fr. Paweł Teperski OFM Cap-akwarela fr. Efrem z KcyniOFM Cap

bracia mniejsi konwentualni

  Bracia Mniejsi Konwentualni Pośród licznych relacji o jedności pierwszych braci mniejszych, ich wzajemnej miłości i trosce o wspólne bud...