Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pokuta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pokuta. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 czerwca 2024

Ciało według św. Franciszka

 

Dwa pieniążki

Relikwiarz z fragmentem włosiennicy przechowywany w rzymskim kościele San Francesco a Ripa, kamień na którym opierał głowę kładąc się spać, wmurowany w ścianę kościoła p.w. św. Franciszka z Asyżu w Greccio, dyscyplina, którą się biczował, znajdująca się w Sanktuarium Stygmatów na La Vernie, zagłębienie skalne w pustelni Carceri opatrzone ze wzgl. na turystów tabliczką z napisem „Gianciglio di san Francesco”(łóżko św. Franciszka), wszystko to stanowi wymowne świadectwo ascezy św. Franciszka z Asyżu i wiele mówi o jego podejściu do ciała i roli jaką mu przypisywał na drodze dążenia do doskonałości. Czy jego asceza, choć  tak radykalna, że pierwszy biograf określił ją „ponad ludzkie siły”(VbF 71), była zwyczajnym wyrazem religijności w epoce przesyconej przecież przykładami pokutników preferujących bardzo surowe podejście do ciała, czy może to wyraz mądrości i niezwykłej intuicji Biedaczyny, pragnącego przekazać światu ponadczasowe przesłanie?

By zrozumieć jego stosunek do ciała oraz wyjątkowo liczne wypowiedzi dotyczące tego tematu, należy uwzględnić, że wyraz „ciało” ma w Źródłach franciszkańskich różne znaczenia. Najczęściej oznacza skażoną przez grzech ludzką naturę, własne ja przeciwne Bogu i skoncentrowane na sobie. W tym znaczeniu zostało użyte w regule braci mniejszych, gdzie Franciszek nakazuje: „I miejmy w nienawiści nasze ciało z jego wadami i grzechami”(1Reg 22,5). Jego stosunek do skażonej natury jest bezkompromisowy i stanowczy. Biografie obfitują w wydarzenia będące dowodem jego troski o przywrócenie pysznej, egoistycznej naturze jej pierwotnego ukierunkowania na Boga. Jednym z pierwszych, bo mających miejsce jeszcze przed odkryciem ewangelicznego powołania była zamiana ubrania z jakimś bezdomnym i prośba o jałmużnę w gronie żebraków skupionych przy wejściu do Kościoła św. Piotra w Rzymie. Inną próbą upokorzenia zbuntowanej natury było posługiwanie trędowatym: „Udał się na posługiwanie trędowatym, aby oddając się pod jarzmo posługiwania ludziom cierpiącym i odrzuconym, mógł sam najpierw uczyć się doskonale pogardy dla siebie i świata, zanim zacznie uczyć innych”(LegM 1,8,3). Często publicznie się poniżał szukając bardziej zniewagi niż uznania: „Dla siebie stał się jakoby porzuconym naczyniem, nie obciążony żadną obawą, żadną troską o ciało. Jak najostrzej obrzucał je zniewagami, żeby miłość ku niemu nie doprowadziła go do pożądania czegoś doczesnego”(VbF 53,2). Zdawał sobie sprawę, że panowanie nad ciałem w znaczeniu egoistycznych pożądliwości stanowi klucz do wejścia w głęboką relację z Bogiem i człowiekiem. Napomnienie 10 rzuca szczególnie jasne światło na zrozumienie jego podejścia do ciała: „Wielu jest takich, którzy grzesząc lub doznając krzywdy, składają winę na nieprzyjaciela lub bliźniego. Lecz nie tak jest: każdy bowiem ma w swej mocy nieprzyjaciela, mianowicie ciało, przez które grzeszy. Dlatego błogosławiony ten sługa, który mając w swej władzy takiego nieprzyjaciela, będzie zawsze trzymał go związanego i roztropnie miał się przed nim na baczności. Dopóki bowiem tak będzie postępował, żaden inny nieprzyjaciel, widzialny czy niewidzialny, nie będzie mógł mu szkodzić.” Tomasz z Celano dostrzega potwierdzenie tych słów w życiu świętego: „nie obawiał się, że ulegnie wrogowi, skoro nie ustępował sobie samemu, kiedy przez długi czas mozolił się ponad ludzkie siły.”(1 Cel 91).  Już samo obłóczenie w tunikę w formie krzyża, symbolizowało początek drogi pokuty, czyli  „krzyżowania swego ciała z namiętnościami i pożądliwościami” (por. LegM5,1,1) twierdził bowiem, że: „Złego ducha zmusza się do ucieczki twardym i szorstkim odzieniem, a miękkie szaty sprzyjają pokusom” (Legm 3,1,4).

Wyraz „ciało” jest obecny w źródłach franciszkańskich także w znaczeniu dosłownym, jako organizm fizyczny. Właśnie te opisy najmocniej oddziałują na czytelnika, prezentując św. Franciszka jako surowego ascetę, traktującego swe ciało fizyczne nieufnie i z dużym dystansem: „Poskramiał zmysłowe pragnienia tak surową dyscypliną, że ledwo przyjmował to, co konieczne do zachowania życia”(LegM 5,1,2). Ta surowość zadziwia, szczególnie, gdy ma się świadomość, że on sam od dziecka przyzwyczajony był do zbytku, wzrastał otoczony troskliwą opieką, a jako młodzieniec nie żałował wydatków na wystawne uczty i próżne stroje. Jego ciało – zarówno to w znaczeniu fizycznym, jak i psychicznym, przyzwyczajone było do warunków komfortowych, do tego stopnia, że znający dobrze Franciszka, zaświadczyli po jego śmierci: „Od czasu młodości był człowiekiem delikatnym i słabym fizycznie i będąc w świecie nie mógł egzystować inaczej, jak tylko otoczony troskliwą opieką” (CAss 50). Uświadomienie sobie własnego grzechu i doświadczenie przebaczającej miłości Boga zaprowadziły go na drogę pokuty, którą wskazał także swoim naśladowcom: „I miejmy w pogardzie i poniżeniu nasze ciała, bo wszyscy z własnej winy jesteśmy nędzni, zepsuci, cuchnący i robaki”(2LW 46). Podczas gdy stan jego zdrowia wymagał starannie przygotowanej diety, on najczęściej spożywał wyżebrane resztki jedzenia, a zalecane pokarmy gotowane jadł bardzo rzadko psując ich smak przez zmieszanie z zimną wodą lub popiołem. Twierdził, że „trudno nie ulec przyjemności, zaspakajając konieczność”(Jl32,3). Wina nie pił prawie nigdy, niedostatecznie zaspokajając pragnienie wodą; spał na płaszczu rozesłanym na gołej ziemi, pod głowę kładąc kamień lub kawałek drewna, a często dla większego umartwienia w pozycji siedzącej. Nieraz cierpiał z powodu zimna, gdyż jego szorstka, połatana tunika niewystarczająco ogrzewała ciało; obuwie zaczął używać dopiero wtedy, gdy zmuszony był chronić stopy zranione bolesnymi stygmatami. Jego zwyczajnym sposobem umartwiania ciała było także powstrzymywanie się od mówienia, praca ponad siły i niedostateczna ilość snu, gdyż „Większą część dnia i nocy spędzał na modlitwie”(SpPerf 94), zawsze w postawie pełnej szacunku, uzasadniając: „Jeżeli ciało chce przyjmować swój posiłek w spokoju, choć samo stanie się pożywieniem robaków, z jakimże pokojem, z jaką czcią i pobożnością powinna dusza przyjmować swój pokarm, którym jest sam Bóg”(SpPerf 94,6). Był bardzo uważny, by nie ulec pożądliwościom ciała odwracającym jego uwagę od Boga, wciąż szukał nowych sposobów ascezy, „rozpoczynając jakby od początku, wprowadzał nowe sposoby, by umartwieniami karać pożądliwości ciała”(LegM 5,1).

 Wymagający i surowy dla siebie, był jednocześnie wyrozumiały i łagodny w stosunku do braci. Gdy w początkach kształtowania się braterskiej wspólnoty pojawił się problem nadmiernego pokutowania braci nie tylko przez posty i czuwania, ale także noszenie pod ubraniem włosiennic, żelaznych obręczy i pancerzy, Franciszek stanowczo sprzeciwił się temu i nakazał, by ze wzgl. na niebezpieczeństwo utraty zdrowia zaniechać tak drastycznych praktyk. Klimat tego czasu dobrze oddaje XIII- wieczna kronika hagiograficzna znana pod nazwą Anonim z Perugii, zawierająca opis postępowania braci mniejszych, którzy „stosowali wobec siebie takie udręczenia, że zdawali się nienawidzić samego siebie” (De inceptione 39,2). Franciszek natomiast wielokrotnie zachęcał: „Bracia moi, tak mówię wam, aby każdy z was zważał na swój organizm(…) niech dostarczy swojemu ciału to, co konieczne” (CAss 50,11).

Uważny czytelnik źródeł może poczuć się zdezorientowany wobec faktu, że z jednej strony Franciszek zachęcał braci do szacunku względem własnego ciała i roztropnego zaspakajania jego potrzeb, a z drugiej wykazywał skrajny rygoryzm względem siebie, do tego stopnia, że w pewnym momencie interweniować musiał sam kardynał protektor, upominając go w słowach: „Nie powinieneś być okrutny dla siebie w tak wielkiej twojej potrzebie. Dlatego rozkazuję ci, abyś pozwolił leczyć się i przyjść sobie z pomocą.”(SpPerf 91,6). Ta niekonsekwencja świętego dostrzeżona została także przez pierwszego biografa, który zapisał: „W tej jedynej sprawie zachodził rozdźwięk u świętego Ojca pomiędzy czynem a mową. Bo ujarzmiał swe niewinne ciało chłostą i niedostatkiem, bez powodu przymnażając mu ran.”(Mem129,5).Ową niespójność tak wyjaśnia św. Bonawentura: „Chociaż jego niewinne ciało nie wymagało już żadnych umartwień, to jednak chcąc być przykładem, obarczał je trudami i przeciwnościami, starając się chodzić po drogach trudnych, właśnie ze względu na innych.”(LegM 9,5,7). Świadomość bycia dla braci autorytetem nieustannie pobudzała Franciszka do gorliwości w praktykowaniu umartwienia i prowadzenia wyjątkowo surowego trybu życia. Świadomie rezygnował z jakichkolwiek ulg, np. lepszego pożywienia, dodatkowego okrycia, czy przyjmowania lekarstw nawet podczas choroby, tłumacząc: „Muszę myśleć o moich braciach, którzy potrzebują tego samego. Oni zaś może tego nie mają ani mieć nie mogą, dlatego trzeba, abym zniżył się do nich i znosił te same potrzeby, jakie oni znoszą, aby widząc to, znosili je z większą cierpliwością.”(SpLem 39,2). Świadomy bycia przykładem, przerwał post w Rivotorto ze względu na słabszego brata, a następnie zachęcił wszystkich do zjedzenia wspólnego posiłku, by ów brat nie czuł się zawstydzony. Innym razem, gdy stwierdził, że pewnemu choremu bratu dobrze zrobiłoby zjedzenie rano winogron, zabrał go do pobliskiej winnicy i usiadłszy pod winoroślą, razem zrywali kiście i jedli.

Potrzeba dania przykładu to nie jedyny i z pewnością nie najważniejszy  motyw licznych umartwień świętego. Źródła franciszkańskie w mistycznym spotkaniu z Ukrzyżowanym w San Damiano upatrują inspirację i początek starania Biedaczyny o upodobnienie do cierpiącego Chrystusa: „Począwszy od tej chwili jego serce zostało tak zranione i uwrażliwione na wspomnienie Męki Pańskiej, że przez całe dalsze życie nosił w swoim sercu stygmaty Pana Jezusa (…) Od tej pory bardzo umartwiał swe ciało, nie tylko wówczas, gdy cieszył się zdrowiem, lecz także w czasie choroby był zbyt surowy i swemu ciału czasem, ale właściwie to nigdy nie chciał pobłażać.”(3Soc14,2).Można więc powiedzieć, że zasadniczym motywem Franciszkowej ascezy była miłość i współczucie dla Chrystusa Ukrzyżowanego oraz pragnienie upodobnienia do Niego w zbawczej ofierze. Stąd „to co było gorzkie dla ciała, przyjmował zawsze jako słodycz ” (SpPerf 91,7). Wyraz „ciało” użyty w tym fragmencie oznacza sferę uczuciową w człowieku i tym samym ujawnia trzecie znaczenie tego wyrazu, obecne w źródłach franciszkańskich. Słodycz ciała odpowiada uczuciu szczęścia płynącego z możliwości współuczestnictwa w ofierze Syna Bożego.

Kolejnym istotnym motywem ascezy św. Franciszka była miłość do dusz i troska o ich zbawienie. Według św. Bonawentury, tłumaczą one niespotykaną gorliwość świętego: „Stąd pochodziła jego nadzwyczajna gorliwość w modlitwie, pracowitość w głoszeniu kazań i wielkie poświęcenie w dawaniu dobrego przykładu”(LegM 9,5). Można także powiedzieć, że podjęty przez niego trud życia skrajnie ascetycznego to skutek postawienia Boga na 1 miejscu, a następnie konsekwentnego podporządkowania tej decyzji wszystkich innych spraw i relacji; to wysiłek stopniowego wyzwalania się od tego, co mogłoby przysłonić prawdziwe Szczęście jakim jest Bóg: „Jego największym staraniem było pozostać wolnym od wszystkiego co jest na świecie, iżby nawet na jedną godzinę nie zburzyło mu pogody ducha coś, co uważał za proch i pył. Na wszystkie rozproszenia na z zewnątrz okazywał się niewrażliwy i dlatego z całych sił powściągał zmysły zewnętrzne, oraz trzymał na wodzy poruszenia ducha przebywając z samym tylko Bogiem”(VbF 71). Świadomy odpowiedzialności za braci, „mówił im o zaparciu własnej woli i o ujarzmieniu swego ciała” (VbF 35), zalecał  nie tylko umartwianie ciała fizycznego, które prowadzi do opanowania pożądliwości duchowych, ale też nakazywał strzeżenie zmysłów zewnętrznych przez unikanie pieniędzy, kontaktów z kobietami, czy przyjmowanie intratnych stanowisk. Wielokrotnie sam walczył z pokusami, np. przeciwko czystości, gdy biczował sznurem obnażone ciało, bądź gdy zanurzał je w rowie z lodem. Walkę z pokusami postrzegał jako istotną formę doskonalenia i szansę duchowego wzrostu, stąd w regule zachęcał: „I cieszmy się raczej wtedy, gdy wpadamy w rozmaite pokusy i gdy znosimy na tym świecie dla życia wiecznego różne przykrości lub utrapienia duchowe albo cielesne”(1Reg 17, 8).

 Mając  świadomość także innego niebezpieczeństwa, mianowicie kierowania się własną wolą, które tak często prowadzi do postawienia siebie w miejsce Boga i pysznego wynoszenie się nad innych, podkreślał potrzebę rezygnacji z samostanowienia i konieczność pełnienia woli Bożej. Wiedząc, że najbezpieczniej dokonuje się to przez życie w posłuszeństwie, napominał: „Ten człowiek opuszcza wszystko co ma i traci swoje ciało, który siebie samego oddaje całkowicie pod posłuszeństwo w ręce swego przełożonego.”(Nap 3,3). Podobną zachętę umieścił w Liście do wiernych: „Powinniśmy również wyrzec się siebie samych”(2LW 40), oraz w regule zatwierdzonej: „Niech pamiętają, że dla Boga wyrzekli się własnej woli” (2 Reg 10,2). On sam, zanurzony w Bogu, w niczym innym nie znajdował upodobania: „Uciechy świata były mu krzyżem, ponieważ w sercu nosił wkorzeniony krzyż Chrystusa(Mem 211).

Intensywne zaangażowanie ciała i ducha stanowiło odpowiedź Biedaczyny na przynaglającą Bożą miłość- w pierwszej regule polecił zapisać słowa: „Duch Pańki domaga się, aby ciało było umartwione i wzgardzone, liche i odrzucone”(1 Reg 17,14), oraz było wyrazem współpracy z łaską i otwartości na Boże działanie, jak to plastycznie wyraził św. Bonawentura: „Ubogi Chrystusa nie miał nic innego, jak tylko dwa pieniążki, a mianowicie ciało i duszę, którymi mógł szafować ze szczodrobliwą miłością”(LegM 3,7). Choć szacunkiem darzył zarówno ciało, jak i duszę ze wzgl. na ich wspólne pochodzenie od Boga, to był przekonany, że „ciało zostało stworzone dla duszy i czynności cielesne mają umożliwić działalność duchową.” (SpPerf 97,1). Tę służebną funkcję ciała względem duszy wyraził sugestywnie nazywając ciało bratem osłem, co św. Bonawentura wyjaśnił następująco: „Dlatego swoje ciało nazywał bratem osłem, że powinno ono pracować w znoju, znosić ostre bicze i żywić się marną strawą.”(LegM 5, 6,2). Speculum Perfectionis uzupełnia to wyjaśnienie opisem postępowania wzgl. ciała ociągającego się w służbie Bożej, choć zaspokojone są jego konieczne potrzeby: „Wówczas powinien go chłostać jak złe i leniwe zwierzę, co chciałoby tylko żreć, a nie chciałoby być użyteczne i nosić ciężarów”(SpPerf 97,5). Ta sugestia pewnej przemocy niezbędnej do ujarzmienia skażonej, egocentrycznej natury, znalazła odzwierciedlenie w codzienności Franciszka, który stale trudził się, by ciało oddało bezwzględne pierwszeństwo duchowi. „Złamał swe ciało, siłą poddał duchowi”(2Zw 84,5) – to  dosadne, lecz trafne określenie owego zmagania, które zaowocowało trwałą metanoią i osiągnięciem stanu tak niezwykłej harmonii ciała i duszy, że: „[Ciało] tak bardzo zgadzało się z duchem i odznaczało się tak chętnym posłuszeństwem, że gdy duch starał się zdobyć wszelką świętość, ono nie tylko się nie sprzeciwiało, ale starało się nawet go uprzedzać.”(LegM 14,1). Franciszkowe przekonanie o funkcji służebnej ciała wzgl. duszy ujawniło się szczególnie wyraźnie, gdy lekarz zaniepokojony postępującą chorobą jego oczu zakazał mu płaczu podczas modlitwy. Wówczas odpowiedział, że „woli utracić wzrok zewnętrzny, aniżeli zrezygnować z łez, które oczyszczają wewnętrzne oczy, a którymi będzie mógł oglądać Boga” (Legm 3,8). Podobnie w Zachęcie skierowanej do Ubogich Pań przekonuje, że w zestawieniu z życiem światowym, „życie z ducha jest lepsze”(ZUbP 3).

Choć przykłady surowego traktowania brata ciała zdecydowanie przeważają w biografiach św. Franciszka, nie można pominąć faktu, że jego podejście do ciała było także pozytywne- w jednym z napomnień zachęca: „Człowieku, zastanów się, do jak wysokiej godności podniósł cię Pan Bóg, bo stworzył cię i ukształtował według ciała na obraz umiłowanego Syna swego i na podobieństwo według ducha.”(Nap 5,1). W ten sposób wskazuje na Boży zamysł objawienia swej miłości w człowieku: jego ciele i duszy, podobnie fakt otrzymania stygmatów spowodował, że za pośrednictwem ciała spełniło się jedno z największych pragnień Franciszka: stać się podobnym do Ukrzyżowanego Chrystusa. W Liście do wiernych przekonuje: „Matkami [jesteśmy], gdy nosimy Go w sercu i ciele naszym”(1LW 10) – tym samym nadaje ciału   godność matczynego łona, gdy staje się ono miejscem  przebywania Boga; braciom wędrującym przez świat, przebywającym dłuższy czas z dala od ciszy i odosobnienia zakonnej celi powtarzał, że celę umożliwiającą im w spokoju trwać przy Bogu zawsze mają ze sobą, stanowi ją bowiem brat ciało, zaś przebywająca w nim dusza jest pustelnikiem, „który przebywa wewnątrz celi, aby modlić się do Boga i rozmyślać”(1Zw 37,4). Jego szacunek wzgl. ludzkiego ciała ujawnia także zawarty w regule zatwierdzonej nakaz troski o braci chorych: „A jeśli który z nich zachoruje, inni powinni tak mu usługiwać, jakby pragnęli, aby im służono”(2Reg 6,9). Analogiczne wskazanie w regule niezatwierdzonej uzupełnione jest surowym upomnieniem tego, który z powodu choroby buntuje się wobec Boga i braci i zbyt natarczywie domaga lekarstw „nazbyt pragnąc ratować ciało, które i tak wkrótce umrze i jest nieprzyjacielem duszy, czyni to pod wpływem złego i jest cielesny i zdaje się, jakby nie był spośród braci, bo bardziej kocha ciało niż duszę”(1 Reg 10,4). Uzasadnionym wydaje się poruszenie  w tym kontekście tematu niezawinionego zaniedbania potrzeb ciała: gdy brat przedstawia swe braki przełożonemu, a mimo to, nie otrzymuje rzeczy potrzebnych. Według Franciszka jest on usprawiedliwiony od grzechu zaniedbania, ponadto „brak znoszony z cierpliwością zostanie mu przez Boga poczytany za męczeństwo, bo uczynił wszystko, co do niego należało”(2SpPerf 97,8). Wymownym dowodem przyjaznego odniesienia do własnego ciała, które właściwie traktowane staje się sojusznikiem na drodze do zjednoczenia z Bogiem, są słowa, w których Franciszek zaświadczył o lojalności swego ciała: „We wszystkim było posłuszne, w niczym sobie nie pobłażało, ale jak ślepe stosowało się do wszystkich wymogów. Nie uchylało się od żadnej pracy, nie unikało żadnej niewygody, byle tylko móc spełnić polecenia. Ja i ono jesteśmy zgodni w tym, żeby bez żadnego oporu służyć Chrystusowi Panu.”(2Mem210,2).Dzięki intensywnemu zaangażowaniu  ciała oraz zgodności słów i czynów, Franciszkowe wzywanie do pokuty było bardzo owocne – „Nie mniej przykładem niż słowem budował słuchaczy, przemawiał całym ciałem”(VbF97,4).   

 Choć sporadycznie, to jednak faktem jest, że Franciszek zdradzał zaufanym braciom swe pragnienia oczekując pomocy w ich zaspokojeniu, np. ochota na zjedzenie zielonej pietruszki (Mem51), szczupaka (ZA 71), prośba o wino (1 Cel 58), czy pragnienie posłuchania dźwięku cytry (Mem 126). Przed śmiercią zapragnął po raz ostatni skosztować swego ulubionego ciasta migdałowego przygotowanego przez Jakobinę Settesoli a także zatroszczył się, by w czasie pogrzebu owinięto jego ciało materiałem w kolorze popiołu (SpLem11).

Szacunek Franciszka względem ciała obejmujący wszystkie byty stworzone widoczny jest w nazywaniu ich braćmi i siostrami i traktowaniu jak sprzymierzeńców w drodze do Boga: „A kto zdoła wypowiedzieć słodycz, której zażywał kontemplując w stworzeniach mądrość Stwórcy, oraz Jego moc i dobroć?” (Vb 65). Ta postawa szacunku wzgl. stworzeń stanowiła ukryty, choć stanowczy sprzeciw wobec heretyckich poglądów katarów piętnujących cielesność. I choć sam z powodu niezwykłego radykalizmu podejrzewany był o szaleństwo, bądź herezję, pozostał wolny w realizacji surowego życia pokutnego, które stanowiło integralną część normalnego sposobu życia, co do którego był w pełni przekonany. Wykazał się siłą ducha i męstwem, gdy mimo presji spowodowanej oczekiwaniami niektórych braci, sprzeciwił się wprowadzeniu monastycznych postów i w imię wolności ewangelicznej pozwolił swym braciom przyjmować i spożywać wszystkie pokarmy, które zostały im podane. (por. 1Reg 14,3; 2Reg 3,15).

Tomasz z Celano nie waha się obciążyć odpowiedzialnością za utratę zdrowia i osłabienie ciała samego świętego: „Cierpiał częste choroby, jako następstwo tego, że przez wiele poprzednich lat doskonale karcił swe ciało i zaprzęgał je do służby.”(VbF 97,2).

 Choć w miarę upływu lat dolegliwości potęgowały się, pozostał wierny dotychczasowym  praktykom pokutnym i nie tylko nie zamierzał pofolgować swemu ciału, ale „Płonął bardzo wielkim pragnieniem powrotu do pierwotnych upokorzeń.(…) choć dochodził do kresu, jeszcze myślał powrócić do pierwotnej  surowości wobec swego ciała.(VbF102,3). Nie ulega wątpliwości, że dyscyplina jaką narzucił swojemu ciału ustalona została do granic wytrzymałości, a mimo to, jego samego dręczyły wyrzuty sumienia zarzucające mu zbytnią troskę o siebie. Radząc się w tej sprawie pewnego zaufanego brata wyznał: „Boję się, czy nie pobłażam mu [ciału] zbytnio w chorobie starając się o wyszukane środki zaradcze dla wspomożenia go”(Mem 211,6). Dopiero gdy ów brat uzmysłowił mu, jak doskonale uległe i pomocne w służbie Bożej było jego ciało, święty uspokoił się i zwracając radośnie do brata ciała powiedział: „Ciesz się bracie ciało i daruj mi”(Mem 211, 13). Ostateczne pojednanie nastąpiło jednak dopiero na łożu śmierci, kiedy to „wyznał, że bardzo zgrzeszył przeciw swemu bratu ciału.”(3Soc14,3). Samą śmierć powitał z radością, jako oczekiwane uwolnienie duszy z „więzienia ciała”. Bulla kanonizacyjna Mira circa nos zaświadcza: „Uwolniony z cielesnego więzienia przeszedł do wiecznego Królestwa.”

S. Chrystiana Anna Koba CMBB



[1] Bulla p. Grzegorza IX 1228r.  Tłum. Br. Paweł Paszko OFM Cap

    
fot.  Carceri, łóżko św. Franciszka

pokuta według św. Franciszka

 

Radosna pokuta św. Franciszka z Asyżu

Serce Franciszka, targane uczuciami smutku i szczerej skruchy za czas tak bezmyślnie roztrwoniony na beztroskich zabawach i szukaniu próżnej sławy, znalazło wreszcie ukojenie w żarliwej modlitwie, połączonej z obficie wylanymi łzami, których nie musiał się wstydzić ukryty w pewnej ustronnej grocie w pobliżu Asyżu. Miejsce to stało się niemym świadkiem prawdziwej walki duchowej: „żałował, iż niegdyś grzeszył tak ciężko, ale dawne, czy obecne błędy straciły dla niego wszelką radość; nie miał jednak pewności, czy będzie wierny na przyszłość” (3Soc 12,8). Grota kolejny raz okazała się dla niego bezpieczną przystanią i miejscem wylania swego bólu przed Bogiem, gdy zmuszony był szukać w niej schronienia przed gniewem ojca. Tam „w postach i łzach błagał Pana żarliwie i wytrwale” (3Soc 17,1), by uwolnił go z opresji i pomógł zrealizować pragnienie nowego życia. Tak wyglądały pierwsze doświadczenia pokuty, stanowiące preludium prawdziwego życia pokutnego, o którym Franciszek napisał w Testamencie: „Mnie, bratu Franciszkowi, Pan dał tak rozpocząć życie pokuty: gdy byłem w grzechach, widok trędowatych wydawał mi się bardzo przykry. I Pan sam wprowadził mnie między nich i okazywałem im miłosierdzie. I kiedy odchodziłem od nich, to co wydawało mi się gorzkie, zmieniło mi się w słodycz duszy i ciała; i potem nie czekając długo, porzuciłem świat” (T 1-3). Niespodziewane spotkanie z chorym na trąd, przezwyciężenie za sprawą łaski Bożej lęku i wstrętu oraz okazanie miłosierdzia, stało się punktem zwrotnym, zapoczątkowało proces przechodzenia od życia instynktownie skoncentrowanego na sobie, do bycia dla Boga, pełnienia Jego woli, które Franciszek określił właśnie jako życie pokuty. Trędowaty, z powodu swej choroby wyrzucony poza margines społeczeństwa, bezradny i pozostawiony samemu sobie, uświadomił Franciszkowi rzeczywistą kondycję człowieka - grzesznika potrzebującego Bożego miłosierdzia. Papież Franciszek 15 listopada 2021 roku, podczas spotkania z uczestnikami XVI Kapituły Generalnej FZŚ[1] komentując spotkanie z trędowatym, stwierdził, że „Bóg prowadzi pokutnika do miejsc, do których nigdy nie chciałby się udać”[2] i uznał ten fakt za zwyczajny element procesu nawrócenia.

Przekroczenie siebie, wejście na drogę pokuty, doprowadziło Franciszka do porzucenia świata i radykalnego nawrócenia do Boga. Rozpoczął się stopniowy proces przemiany, codzienne, wytrwałe zmaganie z pożądliwościami natury skażonej grzechem pierworodnym, którą określał terminem ciało, podkreślając, że jest ono „największym nieprzyjacielem człowieka: „Nie umie ono niczego rozważyć, ani niczego przewidzieć, by się lękać. Jego pragnieniem jest nadużywanie dóbr teraz obecnych” (Mem134,5). Św. Franciszek był przekonany, że tego nieprzyjaciela można pokonać za pomocą pokuty: „Nie obawiał się, że ulegnie wrogowi, skoro nie ustępował sobie samemu, kiedy przez długi czas mozolił się ponad siły” (VbF 92,6). Swoje przekonanie sformułował jasno w tekście napomnienia 10: „Każdy bowiem ma w swej mocy nieprzyjaciela, mianowicie ciało, przez które grzeszy. Dlatego błogosławiony ten sługa, który mając w swej władzy takiego nieprzyjaciela, zawsze będzie trzymał go związanego i roztropnie miał się przed nim na baczności. Dopóki bowiem tak będzie postępował, żaden inny nieprzyjaciel, widzialny, czy niewidzialny, nie będzie mógł mu szkodzić” (Nap 10,2-4).

Franciszek nie należał do tych, którzy pozwalają sobie na marnowanie czasu, stąd też zaraz po wyborze życia z Bogiem „sporządza sobie tunikę wyobrażającą krzyż, by jego obraz w niej odganiał wszelkie diabelskie fantazje; sporządza ją grubą i szorstką, aby w niej krzyżować ciało z jego wadami i grzechami; sporządza ją wreszcie bardzo ubogą i lichą, jakiej w żaden sposób świat by nie zapragnął” (VbF 22,6). Odpowiedzią na jego niecodzienne postępowanie była kpina i niezrozumienie mieszkańców Asyżu, którzy „widząc go tak odmiennie zachowującego się, przypisywali wszystko co robił, wyczerpaniu lub wręcz postradaniu zmysłów”(3Soc 17,5). On jednak nie zważał na to, zdecydowany słuchać jedynie głosu Boga i we wszystkim wypełnić Jego wolę.

Doznanie słodyczy po spotkaniu z trędowatym było dla niego tak intensywnym przeżyciem, że zapragnął je zwielokrotnić i w tym celu udał się do trędowatych, by im posługiwać. Tam ponownie przekonał się o prawdziwości otrzymanej wcześniej od Boga zapowiedzi: „ Franciszku, trzeba, abyś to wszystko, co kochałeś i pragnąłeś posiadać według ciała, uznał za godne wzgardy i nienawiści, jeżeli chcesz znać Moją wolę. Gdy później zaczniesz czynić to, co wydawało ci się ongiś miłe i słodkie, będzie to dla ciebie nie do zniesienia i przykre, w tym zaś, do czego odczuwałeś wstręt, znajdziesz wielką słodycz i rozkosz bez miary” (3Soc 11,1). Miłosierdzie okazane trędowatemu zaowocowało w życiu Franciszka szczęściem płynącym z przezwyciężenia dotychczasowego lęku i egoizmu. Wzorem i inspiracją był dla niego Chrystus: „To co było gorzkie dla ciała, przyjmował zawsze jako słodycz, ponieważ nieustannie czerpał niezmierzoną słodycz z pokory i postępowania Syna Bożego” (SpPerf 91,7).

Wzywając do pokuty niejednokrotnie dowodził, że jej skutkiem jest Boże błogosławieństwo i pokój. Tak było np. w Greccio, gdzie powszechna pokuta mieszkańców uwolniła ich od plagi wilków i zniszczeń wywoływanych przez obficie padający grad (por. 2 Cel 35). Podobnie mieszkańcy Perugii, którzy nie chcieli słuchać wezwania do nawrócenia, zostali ukarani okrutną wojną domową (por. CAss 75). O tym, że owocem ewangelicznej pokuty jest doświadczenie błogosławieństwa i szczęśliwości, Franciszek przekonywał w Liście do wiernych: „O, jakże szczęśliwi i błogosławieni są oni i one, gdy takie rzeczy czynią i w nich trwają, bo spocznie na nich Duch Pański i uczyni u nich mieszkanie i miejsce pobytu” (1LW 5-6). Źródłem słodyczy jest więc obecność trynitarnego Boga w życiu tych, którzy przygotowali Mu miejsce poprzez trwanie w ewangelicznej pokucie.

Doznane przez Franciszka szczęście skierowało go w stronę tych, z którymi zapragnął podzielić się odkrytą drogą. Przynagliło go do tego wezwanie Ewangelii o rozesłaniu apostołów, którą pewnego dnia usłyszał podczas liturgii w Porcjunkuli: „Odtąd z wielkim żarem ducha i radością umysłu zaczął wszystkim przepowiadać pokutę, budując słuchających słowem prostym, ale wielkim sercem. Jego słowo było jak płonący ogień, przenikało głębiny serca i napełniało podziwem” (1 Cel 23,1-2). Skutkiem głoszenia było pojawienie się wielu naśladowców, których od samego początku Franciszek skierował na drogę pokuty, prowadząc do trędowatych, by przełamując siebie, okazywali im miłosierdzie. „Sprawdzał też codziennie braci bardzo starannie, nie pozostawiając niczego bez kary, jeśli zauważył, że coś było dokonane niepoprawnie, i usuwał z nich wszelką niedbałość” (Bess2, 45). Przekazał im również misję wzywania do pokuty: „Najdrożsi, idźcie po dwóch w różne strony świata, głosząc ludziom pokój i pokutę na odpuszczenie grzechów” (1 VbF 29,3). Ich świadectwo rzeczywiście musiało być przekonywujące, skoro zgodnie z Relacją Trzech Towarzyszy „Ci, którzy ich widzieli, byli zdumieni, bo ich ubiór i życie były krańcowo różne od wszystkich innych śmiertelników” (3Soc 36,4).  Na pytania kim są, odpowiadali: pokutnikami z miasta Asyżu (por.3Soc36,7; De inceptione 19,11). Ich proste, surowe życie stanowiło najlepszą formę głoszenia ewangelii. Także papież Innocenty III zatwierdzając sposób życia braci, polecił im: Bracia, idźcie z Bogiem i jak was On raczy natchnąć, tak głoście wszystkim pokutę” (VbF 33,7). W Regule niezatwierdzonej Franciszek wzywa wszystkich swoich braci, by wszędzie, gdziekolwiek się znajdują, wielbili Boga i prostymi słowami wzywali do pokuty (por. 1 Reg 21). Choć niejednokrotnie mówił im o konieczności pokuty, która wyzwala z niewoli własnego „ja”, pozwala trzymać pod kontrolą skażoną naturę oraz skoncentrować się na Bogu i służbie człowiekowi, to najskuteczniejszą formą pouczenia był jego własny przykład ascezy i umartwienia. Chciał być dla braci wzorem, stąd też nie chciał przyjmować lepszego pożywienia i ubrania i nawet podczas choroby, odmawiał przyjmowania lekarstw, tłumacząc: „Muszę myśleć o moich braciach, którzy potrzebują tego samego. Oni zaś może tego nie mają ani mieć nie mogą, dlatego trzeba, abym zniżył się do nich i znosił te same potrzeby, jakie oni znoszą, aby widząc to, znosili je z większą cierpliwością” (1SpLem 39,2). Był bardzo klarowny w swoim postępowaniu: „Wszystko, co mówił im w słowach, najpierw z przejęciem i gorliwie pokazywał im w czynie” (De inceptione 37,4). Według św. Bonawentury: „Chociaż jego niewinne ciało dobrowolnie poddawało się duchowi i nie wymagało już żadnych umartwień, to jednak, chcąc być przykładem, obarczał je trudami i przykrościami, starając się chodzić po drogach trudnych, właśnie ze względu na innych” (LegM 9,4,7).

W istocie, drogę wybraną przez Franciszka cechowały radykalizm i surowość, podczas gdy stan jego zdrowia wymagał starannie przygotowanej diety, on najczęściej spożywał wyżebrane resztki jedzenia, a zalecane pokarmy gotowane jadł bardzo rzadko, psując ich smak przez zmieszanie z zimną wodą lub popiołem. Zgodnie z wczesnymi źródłami mówi się o sześciu różnych postach czterdziestodniowych Franciszka.[3] Twierdził, że „trudno nie ulec przyjemności, zaspakajając konieczność” (Jl32,3), stąd wina nie pił prawie nigdy, niedostatecznie zaspokajając pragnienie wodą, spał na płaszczu rozesłanym na gołej ziemi, pod głowę kładąc kamień lub kawałek drewna, a często dla większego umartwienia w pozycji siedzącej. Nieraz cierpiał z powodu zimna, gdyż jego szorstka, połatana tunika niewystarczająco ogrzewała ciało, obuwie zaczął używać dopiero wtedy, gdy zmuszony był chronić stopy zranione bolesnymi stygmatami. Jego zwyczajnym sposobem umartwiania ciała było także powstrzymywanie się od mówienia, praca ponad siły i niedostateczna ilość snu, gdyż: „Większą część dnia i nocy spędzał na modlitwie” (2Zw 94). Surowy dla siebie, był jednocześnie łagodny i wyrozumiały dla braci. Podkreślał wagę roztropności w umartwieniu i konieczność uszanowania potrzeb ciała, które ma umożliwić działalność duchową. Ponieważ świeżo nawróceni bracia wykazywali się nadmierną gorliwością w praktykowaniu wielu, nieraz wyszukanych form pokuty, Franciszek poczuwając się do odpowiedzialności, próbował ostudzić ich zapał. Według Anonimu z Perugii: „Ganił ich za zbyt dużą surowość, jaką stosowali wobec swego ciała i przestrzegał, żeby nie posuwali się zbyt daleko” (De inceptione 39,1,3). Napominał braci, „aby każdy – zgodnie z ubóstwem zaspokajał potrzeby swego ciała tak jak będzie potrzebował” (CAss 50,16).

Podkreślając wartość umartwienia, jednocześnie przestrzegał przed jego niebezpieczeństwem. Miał świadomość, że może stać się ono przyczyną samouwielbienia i wywyższania nad innych. Według Franciszka, antidotum w takiej sytuacji jest pokora: „Gdy braknie jej u podstawy budowli duchownej, wówczas jej wzrost przyczynia się do upadku” (2 Cel 140,2). Świadomy niebezpieczeństwa jakie niesie ze sobą publiczne wykonywanie czynów powszechnie budzących podziw, wzywał do tego, by nie obnosić się z powodu czynionego dobra, a nagrody za nie oczekiwać wyłącznie od Boga: „Błogosławiony sługa, który w niebie gromadzi dobra, jakie Pan mu okazał i nie pragnie ujawniać ich ludziom dla zdobycia uznania” (Nap 28,1). Sam starał się pokutować w ukryciu, najlepiej w samotności pustelni, a gdy to nie było możliwe, uciekał się do niewinnych podstępów, np. wtedy, gdy zaproszony na obfity posiłek, skosztował nieco mięsa, a resztę, którą niby jadł, potajemnie włożył do kieszeni zasłaniając usta ręką (por. 1 Cel 51,6; Jl 32,4).

Choć sam nie stronił od umartwienia, a nawet „rozpoczynając jakby od początku, wprowadzał nowe sposoby, by umartwieniami karać pożądliwości ciała” (LegM 5,1,6), to nie narzucał surowych pokut swoim braciom, a nawet pozostawiał im wolność w wyborze i praktykowaniu umartwień cielesnych. Reguła zatwierdzona oprócz postu w piątki, nakazuje dwa posty 40-dniowe, trzeci, dotąd obowiązujący, poddając wolnej inicjatywie. Wiernym świeckim Franciszek nie podał żadnych szczegółowych przepisów, a jedynie ogólną zachętę do postu. Jego czynienie pokuty miało charakter zaangażowania praktycznego na rzecz potrzebujących, stąd propozycja życia pokutnego jaką przekazał innym pozbawiona jest wymyślnej ascezy, tak rozpowszechnionej w mentalności średniowiecza i cechuje ją prostota środków możliwych do praktykowania dla każdego chrześcijanina. Wymienia je w Liście do wiernych (por. 1LW 1-4): miłość Boga i bliźniego, nienawiść wad i grzechów oraz przyjmowanie Ciała i Krwi Pańskiej, a także wydawanie godnych owoców pokuty. Analiza Listu do wiernych pozwala poznać pełen łagodności i szacunku stosunek Franciszka do drugiego człowieka, gdyż nie narzuca i nie wzywa do pokuty, lecz delikatnie zachęca do niej przez ukazanie pozytywnych efektów i konsekwencji, jakimi są szczęśliwość i błogosławieństwo[4]. Odwołując się do własnego doświadczenia zażyłości z trójjedynym Bogiem, proponuje swoim naśladowcom wejście w iście rodzinne relacje z poszczególnymi osobami Trójcy (por. 1LW 7-10; 2 LW 49-53), co jest możliwe dzięki zjednoczeniu z Duchem Świętym oraz posłuszeństwu woli Ojca[5].

Wydaje się, że dla Franciszka najbardziej aprobowaną formą pokuty, ze względu na prostotę, było zwyczajne przyjmowanie codzienności, z jej trudami i przeciwnościami. Gdy jeden z braci litując się nad jego dotkliwymi cierpieniami, wyraził wątpliwość, czy takie działanie Boże jest słuszne, ten wzburzył się i wybuchnął głośnym płaczem, po czym upadł na ziemię i całując ją, wypowiedział słowa modlitwy: „Panie Boże, dziękuję Ci za te wszystkie bóle i proszę Cię, mój Panie, abyś je stokrotnie pomnożył, jeżeli takie jest Twoje upodobanie” (LegM 14,2,6).

Naśladowanie Chrystusa oraz troska o przygotowanie Mu w sercu mieszkania wydają się być zasadniczym motywem Franciszkowej pokuty, zgodnie z relacją pierwszego biografa: „starał się na wszelki sposób być wolnym od wszystkiego, co jest na świecie, aby nawet przez godzinę spokój umysłu nie był zmącony skażeniem światowego zatroskania. Czynił się nieczułym wobec wszystkich rzeczy, które krzyczą na zewnątrz, a całym sercem skupiając zmysły wewnętrzne, oddawał się tylko Bogu” (Vb 57). Także miłość do dusz oraz wypływające z niej pragnienie współodkupienia, kierowały go w stronę pokuty, a zgodnie z zapisem autora Relacji Trzech Towarzyszy, to mistyczne spotkanie z Ukrzyżowanym w San Damiano było początkiem świadomego uczestnictwa w ofierze zbawczej, gdyż „od tej pory bardzo umartwiał swe ciało, nie tylko wówczas, gdy cieszył się zdrowiem, ale także w czasie choroby był zbyt surowy i swemu ciału czasem, a właściwie to nigdy nie chciał pobłażać” (3Soc 14,2).

Autor Dziejów błogosławionego Franciszka, pragnąc wykazać podobieństwo świętego do Chrystusa, opisał jeden z jego 40-dniowych postów, który spędził samotnie na jednej z niewielkich wysp Laguny Weneckiej. Wziął ze sobą dwa małe chleby i poprosił pewnego pobożnego człowieka, by w noc poprzedzającą Popielec, potajemnie przewiózł go na wyspę i wrócił dopiero pod koniec Wielkiego Postu. Mieszkaniem Franciszka był ciernisty żywopłot, w którym uczynił sobie schronienie, gdzie poszcząc, trwał na modlitwie. Gdy zgodnie z umową przewoźnik wrócił po Franciszka w Wielki Czwartek, stwierdził, że z dwu chlebów brakowało jedynie połowy jednego, które święty zużył z obawy przed próżną chwałą i w trosce, by chwała 40-dniowego postu należała wyłącznie do Chrystusa. (por. Actus 6).  S. Chrystiana Anna Koba CMBB

 



[1] Spotkanie odbyło się w Rzymie, w dniach 13-21 listopada 2021r., 15 listopada papież wygłosił swe przemówienie.

[3] Wg Opracowanie zbiorowe „Leksykon duchowości Franciszkańskiej” wyd. W Kraków-Warszawa 2006 hasło post, str. 1299.

[4] Za: W. Block OFM Cap. „Wszystkim chrześcijanom. Duchowość Franciszka z Asyżu w świetle jego pism. Tom II pierwotna intuicja”, str. 132,  wyd. Serafin, Kraków 2011.



[5] Por. j.w str. 135





fot. Agnieszka Mazurek- Greccio, cela św. Franciszka

bracia mniejsi konwentualni

  Bracia Mniejsi Konwentualni Pośród licznych relacji o jedności pierwszych braci mniejszych, ich wzajemnej miłości i trosce o wspólne bud...