Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pokora. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pokora. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 11 czerwca 2024

Franciszek o sobie

 

Kruche i brudne naczynie

Św. Franciszek z Asyżu jest jednym z tych świętych, którzy już od początku wejścia na drogę nawrócenia, wzbudzili powszechne zainteresowanie swoją osobą. Jego nietuzinkowa, charyzmatyczna osobowość nie tyle nie mogła pozostać niezauważona, co koncentrowała na sobie swą niepowtarzalnością oraz świeżością odkrytej drogi. Niekonwencjonalny sposób życia oraz wierność obranym ideałom, uczyniły go wyrazistym świadkiem życia Ewangelią, a dla wielu stały się zachętą do konfrontacji z prezentowanym przez niego światopoglądem zorientowanym na Boga. Początki jednak nie były proste. Gdy po doświadczeniu spotkania z Bogiem zdecydował się radykalnie odmienić swoje życie, spotkał się z niezrozumieniem i odrzuceniem nie tylko większości asyskiego społeczeństwa, lecz także najbliższych. Posądzany o chorobę psychiczną, hipokryzję i pasożytniczy sposób życia na koszt innych, doświadczył przejmującej samotności i wyrzucenia na margines społeczeństwa. Ten początkowy sceptycyzm otoczenia wzmocniony jawnymi wyrazami wrogości, powoli, jednak konsekwentnie ustępował postawie zaciekawienia i sympatii, a wreszcie społecznego uznania i podziwu. Można przyjąć, że historia kształtowania się publicznego wizerunku Franciszka, miała charakter cykliczny. Początkowo podziwiany i hołubiony; szczególnie w gronie tych, co korzystali z jego hojności, bądź wróżyli mu świetlaną przyszłość kontynuatora intratnego interesu kupieckiego ojca, następnie wzgardzony i wyszydzony, jako godny politowania żebrak, „ciemna karta” szanowanej rodziny Bernardone, ostatecznie „powrócił do łask” asyskiego tłumu, który w pełni przekonany o jego świętości, zaczął okazywać mu należne dowody czci i miłości. Potrzeba było całkiem sporo czasu, by dostrzeżono, że okrywający się łachmanami, żebrzący o resztki jedzenia i odnajdujący swe miejsce pośród wszelkiego rodzaju wyrzutków społeczeństwa, pokorny Franciszek jest mistykiem chodzącym w Bożej obecności, cudotwórcą oraz prostym głosicielem Ewangelii, z mocą urzeczywistniającym Królestwo Boże na ziemi. Także on sam przeżył swego rodzaju metamorfozę w odbieraniu samego siebie. Jego pierwotne patrzenie oparte na ludzkich opiniach i oczekiwaniach, z czasem uległo zmianie polegającej na widzeniu ukształtowanym bezpośrednio przez Boże Słowo zdolne przywrócić ludzkiemu postrzeganiu pierwotną percepcję opartą na zaufaniu i pewności Bożej miłości. Stały kontakt Franciszka z Bogiem, głębokie przeżycie prawdy o Jego odkupieńczej ofierze, doprowadziły go do stanu wewnętrznej równowagi oraz wolności Bożego dziecka, stąd będąc wśród braci często powtarzał powiedzenie: „ Tak wielki jest człowiek, jak wielki jest w oczach Bożych, nie większy”(LegM 6. 1). Świadkowie życia Franciszka pozostawili cenne świadectwa stanowiące podstawę poznania, jakim był człowiekiem oraz jak ewaluowała jego droga do świętości. Możemy w ten sposób spojrzeć na niego niejako oczami tych, którzy doświadczali jego człowieczeństwa. By jednak poznanie nie opierało się wyłącznie na subiektywnych opiniach, warto postawić sobie pytanie, co Franciszek myślał o sobie samym oraz jak chciał być postrzegany, a więc, jaki wizerunek swojej osoby świadomie kreował? Powszechnie znany jest zamieszczony w „Kwiatkach” dialog św. Franciszka z br. Maciejem, który zdumiony niezwykłą popularnością świętego, który choć nie wyróżniał się wykształceniem, urodą, ani pochodzeniem, to jednak przez wszystkich był podziwiany i poszukiwany. Wobec tego, zadał mu pytanie: „Czemu za tobą biega świat cały?[1]” Tak sformułowane pytanie zawiera w sobie także inne, choć nie wypowiedziane głośno: co myślisz sam o sobie? Odpowiedź Franciszka stanowiąca dowód jego uniżenia przed Bogiem, brzmiała: „Wypatrzyły mi to oczy Boga Najwyższego (…) Oczy te bowiem najświętsze nie widziały wśród grzeszników nikogo, kto by był nikczemniejszy, niedołężniejszy, grzeszniejszy ode mnie.” Tym sposobem odwrócił uwagę od swej osoby, a skierował ją na Tego, który tak zadziwiających rzeczy dokonuje w człowieku, pomimo jego słabości i grzeszności. Bratu Pacyfikowi, który badając pokorę Franciszka, także zadał mu pytanie dotyczące obrazu samego siebie, odpowiedział: „ Wydaje mi się, że jestem większym grzesznikiem, niż jakikolwiek inny człowiek żyjący na tym świecie”, uzasadniając: „ bo gdyby jakiemukolwiek zbrodniarzowi Chrystus okazał tak wielkie miłosierdzie, byłby o wiele bardziej wdzięczny Bogu, aniżeli ja” (LegM VI,6) . Franciszek zachwycony Bożą dobrocią, wyrzucał sobie brak wdzięczności za tak liczne Boże dobrodziejstwa, w szczególności otrzymane przebaczenie grzechów i łaskę nawrócenia. Świadomość własnej małości i bolesne rozpamiętywanie grzesznej młodości, do końca życia były dla niego źródłem upokorzenia oraz impulsem do zwrócenia się w kierunku miłującego Boga. Modlitwie Franciszka bardzo często towarzyszyły gorzkie łzy, będące konsekwencją głębokiego żalu oraz współczucia Temu, który umarł na krzyżu, by wysłużyć człowiekowi łaskę życia wiecznego. Relacja Trzech Towarzyszy zawiera plastyczny opis modlitwy Świętego, gdy samotnie krążąc wokół Porcjunkuli, obficie wylewał łzy i głośno lamentował. Zapytany o powód płaczu, odpowiedział: „Płaczę nad męką Pana mojego i nie powinienem się wstydzić iść na cały świat, głośno płacząc” (3Soc14). Biografowie zgodnie podają, że Franciszek był przeświadczony o swojej grzeszności, o czym wielokrotnie przypominał. Świadomość bycia słabym i grzesznym człowiekiem, nie tyle nie zamykała go na Bożą łaskę, lecz przeciwnie: zbliżała do Chrystusa, w którym dostrzegał miłosiernego Boga, stającego zawsze po stronie człowieka i solidarnie przyjmującego na siebie jego grzech, by przez ofiarę krzyża i zmartwychwstanie, przywrócić mu utraconą godność Bożego dziecka. Szczególnie cennym źródłem informacji, jak Franciszek postrzegał samego siebie, są jego pisma, zawierające następujące zwroty: „brat Franciszek, sługa wasz w Panu Bogu najmniejszy i godny pogardy”(LRz); „brat Franciszek, człowiek nędzny i słaby, sługa wasz najmniejszy (1LK) nieużyteczny i niegodne stworzenie Pana Boga”(LZ ); „brat Franciszek, najmniejszy ze sług Bożych” (2LK); „jestem człowiekiem prostym i chorym”(T 29); „ wszyscy z własnej winy jesteśmy nędzni i zepsuci, cuchnący i robaki” (2LW). Św. Bonawentura zwraca uwagę na ten charakterystyczny aspekt duchowości Franciszka: „Był przeświadczony, że jest największym grzesznikiem, że jest mało znaczącym czy też tylko kruchym i brudnym naczyniem, choć w rzeczywistości był wybranym naczyniem świętości, promieniującym ozdobą wielorakich cnót i łask – świętym” (Legm III,4). Franciszek starał się bardzo pozostać małowartościowym nie tylko w oczach własnych, lecz także innych ludzi, stąd umyślnie deprecjonował swoją osobę, poprzez publiczne ujawnianie czynów stanowiących w jego mniemaniu argument przeciw uznaniu go za świętego, jak próżna myśl, czy dietetyczny posiłek podczas choroby. Gdy rozentuzjazmowany tłum witał go w jakimś miejscu, bądź wyrażał aplauz z powodu wygłoszonej nauki, bywało, że studził ten entuzjazm mocnym stwierdzeniem: „Nie jestem jeszcze pewien, czy nie powinienem mieć synów i córki” (SpLem 13). Tomasz z Celano napisał o nim: „Uczył wszystkich słowem i przykładem, jak sobą gardzić” (VbF 53). Robił to szczególnie, gdy dostrzegano i podziwiano jego świętość. Niejednokrotnie podczas głoszenia kazań spowiadał się publicznie z najmniejszych nawet uchybień, a gdy słyszał, że ludzie rozprawiają na temat jego świętego życia, smucił się i z obawy, by nie popaść w pychę, nakazywał pod posłuszeństwem któremuś z braci, by mu ubliżał. Gdy ów brat czynił to, choć wbrew swej woli, uśmiechał się i z zadowoleniem odpowiadał: „ Niech ci Pan błogosławi, ponieważ mówisz całą prawdę i takie rzeczy godzi się słyszeć synowi Piotra Bernardone” (VbF 53). Rozdźwięk widoczny pomiędzy tym, jak Franciszek postrzegał samego siebie, a tym, jak był odbierany przez otoczenie, wypływał głównie z jego pragnienia zajęcia ostatniego miejsca i solidarnego podzielenia losu z odrzuconym, zelżonym i wyśmianym Chrystusem. Przyczyniła się do niego także świadomość swej ludzkiej kondycji grzesznika stojącego w Obliczu Nieskalanego Boga, oraz doświadczenie własnej bezradności, wobec problemów narastających wraz z rozwojem braterstwa, a także jego skłonna do idealizowania osobowość i szczególnie wrażliwe sumienie.

Franciszkowy osąd samego siebie, surowy i pełen powściągliwości, może budzić zdumienie, a nawet niepokój płynący z domniemanej sprzeczności między tak wymagającym traktowaniem samego siebie, a świadomością Bożego wezwania do miłosierdzia. W rzeczywistości jest to sprzeczność pozorna, gdyż samoświadomość Franciszka, będąca konsekwencją oczyszczonego Bożą łaską spojrzenia w głąb siebie, stanowiła konsekwencję przyjęcia w prawdzie ludzkiej kondycji grzesznika w pełni świadomego Bożej miłości i z niej czerpiącego akceptację i poczucie własnej godności. Franciszek szczerze nazywający siebie grzesznikiem, a jednocześnie autentycznie wolny i promieniujący naokoło radością i pokojem, jednoznacznie wskazuje na źródło owego szczęścia, którym jest przebaczająca miłość Boża. To ona napełnia człowieka wewnętrznym pokojem, niezależnym od ludzkich sądów, czy jakichkolwiek przejawów wrogości. Myśl tą trafnie oddają słowa napomnienia św. Franciszka: „ Błogosławiony sługa, który nie uważa się za lepszego, gdy go ludzie chwalą i wywyższają, niż wówczas, gdy uważają go za słabego, prostego i godnego pogardy; ponieważ człowiek jest tym tylko, czym jest w oczach Boga i niczym więcej” (Nap 19).

 S. Chrystiana Anna Koba CMBB



fot. La Foresta, Italia sierpień 2023.

[1] Kwiatki św. Franciszka z Asyżu, przeł. L. Staff, wyd. św. Antoniego 1994.

poniedziałek, 10 czerwca 2024

pokora św. Franciszka

 

Święty z głową przy ziemi

Choć papież Innocenty III udzielił mu pozwolenia na głoszenie krótkich kazań oraz tonsury[1] stanowiącej zewnętrzny znak włączenia do stanu duchowieństwa, w rzeczywistości pozostał laikiem, nie czując się godnym przyjąć święceń kapłańskich. Przywilej głoszenia sprawił, że niejednokrotnie drogi Chrystusowego Biedaczyny krzyżowały się z drogami wielkich tego świata, do jakich wówczas bezsprzecznie należeli hierarchowie Kościoła- biskupi. Opowiadania o tych spotkaniach malują nam obraz św. Franciszka z Asyżu pełnego pokory. Gdy pewnego razu pragnąc głosić kazania w Imoli, udał się najpierw do biskupa tego miasta[2], by prosić o stosowne pozwolenie, doświadczył bolesnego rozczarowania. Biskup widząc nędznie wyglądającego zakonnika wzgardził nim i stanowczo odmówił  przywileju głoszenia. Franciszek skłonił pokornie głowę i wyszedł bez słowa. Jakież więc było zdziwienie biskupa, gdy niespełna godzinę później ujrzał go znów przed sobą, jak spokojnie, z rozbrajającą ufnością powtórzył tą samą prośbę, dodając: „ Panie, jeśli ojciec wypędzi syna jednymi drzwiami, to musi on wrócić drugimi”(1B 6,4). Biskup rozbrojony tą prostotą, z rozpromienioną twarzą uścisnął go i oznajmił: „Ty i twoi bracia otrzymujecie moje ogólne pozwolenie na głoszenie kazań w całej mojej diecezji, ponieważ zasługuje na to twoja pokora”(1B 6,8). Podobny w swym przesłaniu incydent wydarzył się w Terni, gdzie bp. Rajner[3]publicznie poniżył głoszącego kazanie Franciszka, nazywając go człowiekiem wzgardzonym, prostym i nieuczonym. Słysząc to, święty z wdzięcznością upadł mu do nóg dziękując za ten wielki zaszczyt.

Pokora – cnota, którą on sam wyjątkowo cenił i troskliwie pielęgnował w sobie i swoich braciach, szybko stała się jego znakiem rozpoznawczym. Tomasz z Celano zanotował następujące spostrzeżenie: „W jego ustach nie było żadnej wyniosłości, w jego ruchach żadnej okazałości, w czynach żadnej dumy”(2 Cel 140, 11). Choć przewyższał swoich braci świętością i trwając stale w zjednoczeniu z Bogiem wiele rzeczy poznał dzięki objawieniu, to będąc we wspólnocie z innymi, przedkładał ich rozumienie nad własne i niejednokrotnie ustępował, rezygnując z własnej woli. Zrezygnował też z funkcji przełożonego zakonu, by aż do śmierci pozostać podwładnym i zachowywać się pokorniej niż ktokolwiek inny. Choć ze względu na stopniową utratę wzroku wymagał opieki, stanowczo zrezygnował z pomocy braci socjuszy, argumentując: „Przez ten przywilej nie chcę uchodzić za wyjątek, lecz niech mi towarzyszą z miejsca na miejsce tak, jak ich Pan natchnie”(ZA 40,1). Relacja Trzech Towarzyszy natomiast zawiera świadectwo: „Chociaż był wyższy od wszystkich braci, to jednak wyznaczył jednego z tych którzy z nim mieszkali na swego gwardiana i pana któremu, aby oddalić od siebie wszelką okazję pychy, był posłuszny pokornie i pobożnie”(3T 57,6). Będąc w podróży, ze względu na pokorę obiecywał posłuszeństwo najbardziej prostemu towarzyszowi podróży. Pokora kazała mu także zupełnie zaniechać troski o własne zdrowie do tego stopnia, że dopiero stanowcza interwencja kardynała protektora[4] zmusiła go do podjęcia leczenia oczu. By lepiej zrozumieć postępowanie Franciszka, które niekiedy wydawać się może dziwne, należy postawić pytanie o genezę jego szczególnej troski o cnotę pokory. Jest nią pokora Chrystusa, która jawiła mu się szczególnie wyraźnie na tle ludzkiej pychy, której ogrom dostrzegał przede wszystkim w sobie samym. Stąd w Liście do wiernych umieścił mocne słowa: „Wszyscy z własnej winy jesteśmy nędzni i zepsuci, cuchnący i robaki” (2LW 46), a w pierwszej regule przypomina: „Naszą własnością są tylko wady i grzechy” (1Reg 17,7) podkreślając w ten sposób smutną prawdę o kondycji człowieka, który nie ma żadnych powodów do chlubienia się przed Bogiem, co więcej, ze względu na upodobanie w grzechach okazuje się być gorszy od stworzeń nierozumnych, a nawet złych duchów: „I wszystkie stworzenia, które są pod niebem, służą na swój sposób swemu Stwórcy lepiej, uznają Go i słuchają lepiej niż ty. I nawet złe duchy nie ukrzyżowały Go, lecz to ty wraz z nimi ukrzyżowałeś Go i krzyżujesz nadal przez upodobanie w wadach i grzechach”(Np 5,2-3). Zachwyt pokorą Syna Bożego wzbudził we Franciszku pragnienie naśladowania Go, bowiem zgodnie ze świadectwem św. Bonawentury: „Pragnął być we wszystkim podobny do ukrzyżowanego Chrystusa, który ubogi, bolejący i obnażony wisiał na krzyżu”(1B 14,4), skutkiem zaś owego pragnienia „to, co było gorzkie dla ciała, przyjmował zawsze jako słodycz, ponieważ nieustannie czerpał niezmierzoną słodycz z pokory i postępowania Syna Bożego”(2Zw 91).

Choć dogłębne poznanie Chrystusowego uniżenia dokonało się podczas mistycznego z Nim spotkania, to Franciszek świadomy swej słabości i mający stale w pamięci grzeszną młodość, czuwał nad sobą i wciąż na nowo podejmował działania mające na celu ugruntowanie go w postawie pokory: pilnie unikał jakiegokolwiek poklasku i traktowania swej osoby w sposób wyjątkowy, cieszył się doświadczając odrzucenia, „wybrał i chciał być wzgardzony nie tylko w Kościele, lecz również między swymi braćmi” (2Zw 44,6), głoszenie kazań było dla niego okazją do publicznych oskarżeń i wyznawania najmniejszych zaniedbań, a gdy zauważył, że jest uważany za świętego i podziwiany, niejako na przekór deprecjonował własną osobę i nakazał jednemu z braci, by go słownie poniżał i przypominał hańbiącą przeszłość. Dowodem jego pokory było także szczere przyznawanie się do błędów i prośba o przebaczenie nie tylko z powodu krzywdy wyrządzonej słowem, ale nawet myślą. Kierowany miłosierdziem udawał się do trędowatych, by podejmować względem nich najniższe posługi, „zapominał o własnych zasługach; upatrywał w sobie same braki; kładł większy nacisk na to, czym nie był, aniżeli na to, czym był”(2 Cel 140,6), wolał słyszeć nagany aniżeli pochwały twierdząc, że nagana pobudza do poprawy, podczas gdy pochwała prowadzi do upadku. O sobie mówił: „wydaję się sobie największym grzesznikiem”(2 Cel 122,8), a w pismach przedstawiał się jako ostatni i sługa wszystkich. Jako nadawca Listu do rządców narodów, napisał o sobie:„ brat Franciszek, sługa wasz w Panu Bogu najmniejszy i godny pogardy”(LRz 1). Najlepiej czuł się w otoczeniu ludzi niewiele znaczących i wzgardzonych, stąd w regule zachęcał braci: „I powinni się cieszyć, gdy przebywają wśród ludzi prostych i wzgardzonych, ubogich i słabych, i żebraków przy drodze”(1 Reg 9,2). Właśnie tak wyglądało środowisko, w którym formowali się kandydaci na braci mniejszych. Franciszek celowo prowadził ich do leprozoriów, by tam przezwyciężając odrazę i miłość własną kształtowali w sobie cnotę pokory posługując trędowatym. Zgodnie z przekazem Legenda Perusina: „Na początku zakonu, gdy zaczęła się zwiększać liczba braci, chciał, aby przebywali oni w przytułkach dla trędowatych i usługiwali im; dlatego w tym czasie, kiedy ludzie szlachetnie urodzeni i prości wstępowali do zakonu, oprócz innych rzeczy, które im oznajmiano, mówiono im, że powinni służyć trędowatym i pozostawać w ich domach”(ZA9,8).Ta decyzja pokazuje ogromną odwagę Franciszka zakonodawcy, a zarazem stanowi dowód tego, jak wielką wagę przywiązywał do pokory. Dla niego określenie brat mniejszy oznaczało: brat pokorny. Bardzo szybko zrozumiał, że wezwanie na drogę małości i pokory nie jest wyłącznie jego powołaniem, ale to charyzmat wszystkich, którzy zdecydowali się go naśladować. Nazwę powstałego braterstwa uzasadnił następująco: „Moi bracia dlatego zostali nazwani mniejszymi, żeby nie ośmielili stać się wielkimi. Powołanie ich uczy pozostawać na dole i kroczyć śladami pokory Chrystusowej” (2 Cel 148, 9). Pokorę i ubóstwo uczynił fundamentem swego zakonu. Św. Bonawentura w radykalnym ubóstwie Franciszka dostrzega źródło jego pokory, twierdząc: „Właśnie dzięki ubóstwu nauczył się także uważać siebie za niższego od wszystkich”(2B 3,5). Sam będąc przykładem pokory i służby innym, uczył braci, by byli pokorniejsi od wszystkich innych ludzi świata (1 Zw 30,11) i „względem wszystkich okazywali się jak małe dzieci”(1Zw 19,1), a w regule polecił, by byli poddani wszelkiemu ludzkiemu stworzeniu ze względu na Boga (1 Reg 16, 6). Był także przekonany, że pokora w takim stopniu ma charakteryzować braci mniejszych, by stanowić element charakterystyczny i wyróżniający ich wobec wszystkich innych zakonników: „Nam bowiem najdrożsi, bardziej przystoi naśladować przykład pokory i ubóstwa Chrystusa niż innym zakonnikom, ponieważ do tego zostaliśmy powołani i to ślubowaliśmy przed Bogiem i ludźmi”(2 Zw 20). Kontemplując codziennie kenozę Chrystusa, Franciszek utwierdzał się w przekonaniu, że to jedyna słuszna droga dla  brata mniejszego. Ponieważ szczególnie silne wrażenie wywarł na nim Chrystusowy gest umywania nóg apostołom, zalecił swym braciom: „I jeden drugiemu niech umywa nogi”(1 Reg 6,4). O tym, jak bardzo wstrząsnęło nim uniżenie Boga w Eucharystii, świadczą nacechowane emocjonalnie słowa Listu do zakonu: „O wzniosła pokoro! O, pokorna wzniosłości, bo Pan wszechświata, Bóg i Syn Boży, tak się uniża, że dla naszego zbawienia ukrywa się pod niepozorną postacią Chleba!”(LZ 27). To piękno uniżonego Boga stanowiło dla niego inspirację do dalszej zachęty: „Patrzcie, bracia, na pokorę Boga i wylewajcie przed Nim serca wasze, uniżajcie się i wy, abyście zostali wywyższeni przez Niego” (LZ 28).

 Dokładną charakterystykę cnoty pokory wg. św. Franciszka wraz z określeniem symptomów świadczących o jej autentyczności, odnajdujemy w Napomnieniach – zbiorze pouczeń wygłoszonych przez niego najprawdopodobniej przy okazji braterskich kapituł. Zgodnie z nimi, człowiek pokorny „nie uważa się za lepszego, gdy go ludzie chwalą i wywyższają, niż wówczas, gdy go uważają za słabego, prostego i godnego pogardy, ponieważ człowiek jest tym tylko, czym jest w oczach Boga i niczym więcej” (Nap 19). To przekonanie o swej wartości, dzięki miłości Boga owocuje pewnego rodzaju stałością postępowania niezależnie od okoliczności. Człowiek pokorny zachowuje się jednakowo wśród postawionych wyżej, jak i niżej od niego (Nap 23). Jest także przekonany, że wszelkie dobro pochodzi od Boga (KLUw 3), więc Jemu oddaje należną chwałę(Nap 18). Człowiek pokorny „nie wynosi się z powodu dobra, jakie Pan mówi i czyni przez niego, bardziej, niż z tego, jakie Pan mówi i czyni przez innego”(Nap 17) oraz nie ujawnia go wiedząc, że „sam Najwyższy okaże jego czyny tym, którym zechce”(Nap 28,2), świadomy słabości swej natury „uważa się za lichszego i mniejszego od wszystkich ludzi”(Nap 12,3). Oznaką pokory jest także skłonność przyznania się do winy oraz gotowość znoszenia „wstydu i nagany za winę, choćby się nawet jej nie dopuścił”(Nap 22), a przeciwności stanowią okazję do ujawnienia się rzeczywistego poziomu pokory - „ile wtedy okaże cierpliwości i pokory, tyle jej ma, nie więcej”(Nap 13). Wzajemną zależność pokory i cierpliwości odnajdujemy także w napomnieniu 27 prezentującym zestawienie cnót i wad im przeciwnych: „Gdzie jest cierpliwość i pokora, tam nie ma ani gniewu, ani zamętu” (Nap 27,2), natomiast napomnienie 4 obnaża niebezpieczeństwo wynikające z przywłaszczenia sobie przełożeństwa. Wszystkim, którzy z racji zajmowanych stanowisk narażeni są na pokusę wynoszenia się nad innych, Franciszek przypomina ewangeliczne wezwanie do służby, a funkcję przełożonego przyrównuje do obowiązku umywania nóg braciom (Nap 4,2).

Jego troskę o postawę pokory wśród przełożonych ujawnia też przypowieść, jaką opowiedział, gdy ze smutkiem zauważył, jak niektórzy bracia chciwie ubiegają się o stanowiska w zakonie; pierwszoplanowym bohaterem uczynił siebie samego, przybywającego na kapitułę braci. Gdy zgodnie z przysługującym mu przywilejem ministra generalnego zabrał głos, przemawiał i upominał braci, odpowiedziano mu odrzuceniem i słowami urągania i wzgardy. Opowiadanie kończy morał będący trafną charakterystykę prawdziwej pokory: „Mówię ci, że gdybym tych słów nie wysłuchał z taką samą twarzą, z taką samą radością ducha, z tą samą decyzją dążenia do świętości, nie byłbym wcale bratem mniejszym”(2Cel 145,7).

W trosce o wierność charyzmatowi braci mniejszych Franciszek stanowczo sprzeciwiał się przyjmowaniu przez braci kapłanów godności kościelnych oraz staraniom o przywileje i listy polecające. Jako ubogi prostaczek całą swą ufność pokładał w Bożym miłosierdziu i tego uczył swoich braci, stąd Tomasz z Celano tak scharakteryzował pierwszą wspólnotę braterską: „Naprawdę mniejsi, jako że poddani wszystkim, zawsze szukali nędznych miejsc pobytu i podejmowali się prac uważanych za poniżające. W ten sposób zasługiwali na mocne ugruntowanie w prawdziwej pokorze”(1 Cel 37,4). Choć Franciszek- najmniejszy z braci mniejszych (2B 3,4,1) wyróżniał się pośród nich pokorą i pilnie ukrywał w sobie Boże dary, sam Pan Bóg w sposób cudowny objawił jego wielkość. Pewnego razu br. Pacyfik pełniący wówczas funkcję socjusza św. Franciszka, miał wizję podczas której znalazł się w niebie, w otoczeniu wielu tronów. Choć wszystkie były piękne i bogate, jeden wyróżniał się wspaniałością. Gdy Pacyfik oczarowany jego wyjątkowym blaskiem zaczął zastanawiać się, do kogo mógłby on należeć, usłyszał głos mówiący, że ten tron należący niegdyś do najwspanialszego z aniołów, czeka teraz na najpokorniejszego z ludzi – Franciszka. Echo tej tajemniczej przepowiedni tożsamej z ewangeliczną prawdą, że „ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” (Mt 20,16), odnajdujemy w krótkiej charakterystyce św. Franciszka zamieszczonej w XIII-wiecznej kronice hagiograficznej opisującej historię minoryckiego zakonu: „Ten święty wśród ludzi zniżał swą głowę aż do ziemi, dlatego Pan wywyższył go wśród świętych i wybranych swoich w niebie”(AP 37,8).

Bł. Idzi z Asyżu, jeden z pierwszych towarzyszy św. Franciszka, który zasłynął z powodu krótkich sentencji mądrościowych, głosił, że źródłem nieszczęść na świecie jest podnoszenie głowy- „Powinniśmy mieć ciężarek taki wielki, który by nas zmuszał nachylać zawsze głowę” – mawiał, a także: „Przez pokorę znajduje człowiek łaskę Boga i pokój z ludźmi. Podobnie bowiem jak król jaki wielki, gdyby chciał posłać córkę swą do jakiego miejsca nie usadowiłby jej na koniu nie ujeżdżonym, dzikim, ale na koniu spokojnie idącym, tak Pan nie kładzie łaski swej na pysznych, lecz na pokornych.[5]      s. Chrystiana Anna KobaCMBB



[1]Chodzi o tzw. tonsurę mniejszą, która uprawniała do pełnienia posługi słowa

[2] Bp. Mainardino Aldighieri(1207-1249)

[3] Bp. Rajner (1218-1253)

[4] Kard. Hugolin Segni, od 1215 r. kardynał protektor OFM, później papież Grzegorz IX

[5] S.21, rozdz. 4 o pokorze “Zdania i myśli bł. Idziego z Zakonu Braci Mniejszych”tłum. O. Florentyn Szczepanik OFM, Lwów 1916.

fot. fr.Paweł Teperski OFM Cap-akwarela fr. Efrem z Kcyni OFM Cap

bracia mniejsi konwentualni

  Bracia Mniejsi Konwentualni Pośród licznych relacji o jedności pierwszych braci mniejszych, ich wzajemnej miłości i trosce o wspólne bud...