Pokazywanie postów oznaczonych etykietą brat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą brat. Pokaż wszystkie posty

piątek, 14 czerwca 2024

św. Franciszek i stworzenie

 

Drabina do Boga

Ręce mył w miejscu, gdzie woda nie byłaby później deptana nogami, zbierał z drogi robaki i przenosił w bezpieczne miejsce, swoim braciom stawiał  za wzór ptaki zwane skowronkami kapturkowymi, chodząc po skałach, robił to z szacunkiem i bojaźnią, ze względu na Tego, którego nazwano Opoką, a braciom  ścinającym drzewa nakazał robić to tak, by pewna ich część pozostała nienaruszona, przez pamięć na drzewo krzyża… Bynajmniej nie jest to opis jakiegoś nieszkodliwego wypaczenia, a jedynie zanotowany przez biografów zwyczajny sposób postępowania św. Franciszka z Asyżu. Można zatrzymać się tylko na zewnętrznej formie i wzruszając ramionami skwitować ją krótkim: „cóż, każdy ma swoje dziwactwa”. Można jednak zastanowić się nad celowością takiego postępowania i postawić pytanie o jego motywy, a to z pewnością doprowadzi do odkrycia nie dostrzeganego zwykle bogactwa osobowości Franciszka, ukazując jego osobę w zupełnie nowym świetle.

Niebywała wrażliwość serca i głębokie poważanie wobec wszelkich przejawów życia, mające swe źródło w miłości do samego Dawcy życia sprawiły, że między Franciszkiem a światem stworzonym doszło do zawiązania się bliskich, wręcz osobowych relacji, opartych na obustronnym szacunku. Zarówno nierozumny ogień, jak też niebezpieczne zwierzęta nie wyrządzały mu żadnej szkody, a on ze swej strony „kochał je i szanował z tak wielkim uczuciem miłości, miał w nich tak wielkie upodobanie, i duch jego odczuwał względem nich wielką litość i współczucie, że oburzał się, kiedy ktoś je źle traktował.”(CAss 86). Bracia niejednokrotnie byli świadkami powodowanych litością poruszeń serca Franciszka, które wręcz przynaglały go do przywracania wolności przeznaczonym na śmierć zwierzętom,  zakazywania braciom gaszenia ognia, czy wyrzucania żarzących się kawałków drewna. Kierowany współczuciem troszczył się zimową porą o pszczoły, dostarczając im miodu i wina, ponadto   nosił się z zamiarem interweniowania u samego cesarza, by wprowadził obowiązek dokarmiania zwierząt w dzień Bożego Narodzenia.

Stosunek Franciszka do stworzeń określić można mianem powszechnego braterstwa. Zadziwia dziecięca wprost prostota, z jaką zwracał się do nich, nazywając braćmi i siostrami. Świadomość wspólnego pochodzenia i przynależności do tego samego Boga, stawiały go na równi ze wszystkimi elementami świata stworzonego, w postawie afirmacji Boga, wykluczającej płynące z pychy wywyższanie czy błędne przywłaszczenie, a dając poczucie bezpieczeństwa i możliwość bezkolizyjnego współistnienia w świecie pochodzącym od Boga i ostatecznie na Niego zorientowanym.

Jak myśli człowieka zakochanego stale krążą wokół umiłowanej osoby, urzeczywistniając wręcz jej obecność potęgą pragnienia, tak on wszędzie widział swego Boga i  z miłości do Niego ogarniał tym uczuciem całe stworzenie, podziwiając  jego piękno i wychwytując w nim subtelną obecność i piękno samego Boga. Trafnie ujął to  św. Bonawentura:  „[Franciszek] radował się wszystkimi dziełami rąk Pańskich i poprzez ich widzialne piękno wznosił się do ożywiającej Przyczyny i Racji Ostatecznej. We wszystkim co piękne, widział Najpiękniejszego; dzięki śladom zostawionym w rzeczach, wszędzie znajdował Umiłowanego, ze wszystkiego robiąc sobie drabinę, po której wstępował na spotkanie Tego, który cały jest godny pragnienia”. (LegM 9.1) Jako prawdziwy esteta kierowany wewnętrzną potrzebą obcowania z pięknem, przeznaczył pewną część ogrodu na wonne zioła i rośliny o barwnych kwiatach, „by w swoim czasie wzywały do chwalenia Boga tych wszystkich, którzy przypatrywaliby się owym kwiatom i ziołom.”(SpPerf 11.118).

 Kontakt z przyrodą był dla Franciszka istotną częścią jego relacji do Boga, pełniąc niemalże rolę kuriera przekazującego Boże dowody miłości wyczulonemu na piękno odbiorcy. Ptaki, które powitały Franciszka na Alwerni były czytelnym znakiem i zapowiedzią niezwykłych łask, jakie miał tam otrzymać. (CAss 118), a w dziele zatytułowanym Dzieje błogosławionego Franciszka i jego towarzyszy „ ptaki, które „śpiewając rozleciały się na cztery strony świata”, stanowią zapowiedź misyjnego przepowiadania braci posłanych na cały świat.(Actus 16). O tym, jak doniosłą rolę na drodze zjednoczenia Franciszka z Bogiem, odegrało stworzenie, świadczą słowa pochwały Stworzeń, będącej pełną wdzięczności poetycką apoteozą Stwórcy i Jego dzieła. Warto zwrócić uwagę na genezę utworu. Powstał on około 2 lata przed śmiercią Franciszka, kiedy wycieńczony licznymi chorobami, cierpiący fizycznie i dodatkowo nękany przez złego ducha, z powodu ślepoty nie mógł już cieszyć się pięknem świata. Utrata wzroku cielesnego nie przeszkodziła mu w dalszym trwaniu w podziwie dla piękna Boga, oglądanego wzrokiem duchowym. W ten sposób udowodnił, że oczy obdarzone zdolnością patrzenia, nie są konieczne, by zachwycić się Bożym pięknem, bowiem doświadcza się podczas osobistego z Nim spotkania.

Wydaje się, że wciąż najwięcej kontrowersji wzbudzają Franciszkowe rozmowy z dzikimi  zwierzętami, a także zdolność panowania nad żywiołami. I choć dla wielu pozostają one jedynie personifikacją, czy literacką fikcją, wnikliwa analiza Źródeł Franciszkańskich prowadzi do zatrzymania się przy dwóch istotnych fragmentach, które mogą być pomocne w zrozumieniu tego fenomenu; pierwszy: „dla pocieszenia jego ducha i ciała Pan oswajał dla niego [te zwierzęta], które są dzikie w stosunku do ludzi”(CAss110)i kolejny, z biografii św. Bonawentury: „ten święty mąż, pełen prostoty i prawości, przywrócony został do stanu pierwotnej niewinności”(Legm3.6)

Oba fragmenty zakładają nadnaturalne działanie Boga oraz wskazują na niespotykaną dyspozycję świętego, porównaną do pierwotnego stanu trwania człowieka w przyjaźni z całym stworzeniem.

W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o słynnym kazaniu Franciszka do ptaków, świadczącym o jego  wrażliwości i ogromnym zapale misyjnym. Niczym człowiek, który odkrył jakąś niezwykle istotną prawdę i czuje nieprzepartą potrzebę podzielenia się nią ze wszystkimi naokoło, pewnego razu, w drodze do Bevagna dostrzegając wiele różnorodnych ptaków, z żarliwością wygłosił im naukę o nieskończonej miłości Bożej oraz wezwał do wdzięczności i radosnego wychwalania Stwórcy. Nierozumiejące wydawać by się mogło stworzenia „zachowywały się niezwykle, zaczęły wyciągać szyje, otwierać dzioby, patrząc na niego uważnie. On zaś, w dziwnym zapale ducha chodził wśród nich, trącał je tuniką, a one nie ruszyły się z miejsca, dopóki nie zrobił nad nimi znaku krzyża i nie pozwolił im odlecieć.”(Mem 12.3)

Milczeniem nie można pominąć  także jednego z najczęściej kojarzonych z osobą Franciszka opowiadania o oswojeniu krwiożerczego wilka z Gubbio. Choć w przekazanych nam relacjach, ma ono nieco bajkowy charakter i wielu traktuje go w kategoriach pobożnej legendy, myślę, że stanowi istotny element na drodze bliższego poznania św. Franciszka. Przede wszystkim ujawnia motywy, którymi kierował się wchodząc w rolę pośrednika umowy zawartej między niebezpiecznym zwierzęciem, a przerażonymi mieszkańcami miasta. Franciszek właściwie przez całe życie służył sprawie pokoju, gdyż rzeczywistym cierpieniem napawała go świadomość niewdzięczności wobec Boga, spowodowanej rozłamami w relacjach międzyludzkich. Porozumienie między wilkiem a ludźmi, do którego doprowadził, stało się okazją do wygłoszenia kazania wzywającego mieszkańców Gubbio do nawrócenia. Nawiązując do zaistniałej sytuacji, Franciszek porównał realne niebezpieczeństwo ze strony wilka, do znacznie bardziej brzemiennego w skutki niebezpieczeństwa od piekielnego ognia, oraz wezwał do pokuty i trwałej przemiany życia. Opowiadanie to świadczy o jego ogromnej trosce o zbawienie człowieka, a także godnej podziwu odwadze, płynącej z zaufania Bogu.

Darzone miłością i szacunkiem stworzenia, wydawały się odwzajemnić te serdeczne uczucia, stając się użytecznymi i posłusznymi świętemu. Stało się tak, gdy na prośbę Franciszka wypłynęła ze skały woda gasząca pragnienie utrudzonego drogą wędrowca, spustoszona winnica wydała cudownie owoce w niespodziewanej obfitości, zwykła woda stała się winem, które wzmocniło Franciszka w chorobie, a hałaśliwe jaskółki zamilkły, podczas jego kazania.

Ciekawe, niekiedy wręcz wzruszające są opowiadania o tym, jak zwierzęta w sobie właściwy sposób manifestowały wobec niego wdzięczność oraz szczere przywiązanie; wierny zajączek, ryba, która nie chciała odpłynąć od łodzi, w której przebywał,  bażant, który odmawiał przyjmowania pokarmu pozostając z dala od niego, cykada, przez 8 dni sprawiająca mu wielką radość swoim śpiewem, sokół na Alwerni regularnie obwieszczający czas rozpoczęcia modlitwy, czy wreszcie chmara skowronków, która pięknym żegnała go w momencie śmierci.

Jego stosunek do stworzeń nie był izomorficzny; kierował się pewną hierarchią wartościowania, stawiając na pierwszym miejscu człowieka uczynionego na Boży obraz i podobieństwo, a „[stworzenia] które z natury wyraźniej przedstawiały świętą łagodność Chrystusa i te, które w Piśmie Świętym były Jego figurą, kochał bardziej i z większą tkliwością”(Legm3.6) Oto, dlaczego relacje świadków utrwaliły obraz Franciszka urzeczonego bezbronnością baranków i nieskazitelnością gołębi, natomiast ludzkie wady i słabości piętnującego przyrównaniem do mniej chwalebnych trutni, much, czy osłów. Owej hierarchii podlegały także stworzenia niższe. Na pierwszym miejscu stawiał ogień, ceniony za swoje piękno i użyteczność, a zaraz za nim wodę- wyobrażenie pokuty i nawiązanie do chrztu świętego. Szczególnym szacunkiem darzył także słońce, będące wyobrażeniem Najwyższego. By zaznaczyć jego znaczenie, ułożonym przez siebie Pochwałom Pana nadał nowy tytuł: Pieśń Brata Słońca.

 

Powyższe rozważanie na temat Franciszkowego podejścia do stworzenia, skłoniło mnie do postawienia sobie pytania: czego może nauczyć nas Franciszek? Jego nietypowa relacja ze światem przyrody, z pewnością wielu jemu współczesnych wprawiała w zdumienie, niektórych może śmieszyła lub irytowała, a przecież on w swojej prostocie, niczym biblijny mędrzec kieruje nasze myśli  ku Bogu, własnym życiem potwierdzając prawdę, że „z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Sprawcę.”(Mdr 13,5). Może warto poświęcić nieco swojego bezcennego, skrupulatnie wyliczanego czasu i wybrać się na dłuższy spacer na łono przyrody, by z dala od miejskiego hałasu i natłoku niecierpiących zwłoki spraw, wsłuchać się w kojący głos natury, z jego łagodnym szumem strumyka oraz zachwycającą symfonią ptasiego śpiewu? Może warto za przykładem Franciszka pochylić się nisko nad polnym kwiatem, by usłyszeć jego milczące orędzie:

„ Bóg stworzył mnie dla ciebie, człowieku!”(SpPerf 11.118)?

s. Chrystiana Anna Koba CMBB


fot. s. Judyta Woźniak, kapucynka- rzeźba san Damiano

 

 

czwartek, 13 czerwca 2024

tożsamość braci mniejszych

 Tożsamość św. Franciszka z Asyżu i jego braci

Był taki moment, w którym młody Franciszek spostrzegł, że droga którą podąża, prowadzi donikąd, że uległ światowemu zakłamaniu, że ma wykrzywioną wizję Boga i rzeczywistości, że ma fałszywy obraz samego siebie, jest przekonany o swojej wielkości i samowystarczalności, podczas, gdy w istocie uplasować się może jedynie w grupie grzeszników podtrzymywanych przy życiu Bożym miłosierdziem. Rozważając żałosny los trędowatego pozbawionego perspektyw i warunków godnego życia zrozumiał ofiarę Chrystusa, Jego uniżenie, ból i samotność w świecie pełnym ociemniałych pyszałków, wśród których po namyśle musiał ulokować samego siebie. Kontemplacja Chrystusowego krzyża pozwoliła mu dostrzec Bożą miłość i zbliżyła do Chrystusa, w którym dostrzegł brata chcącego pokazać mu prawdziwe życie i szczęście. Jezus pokazał mu wszystko: „Nikt nie wskazywał mi co mam czynić, tylko sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej”(T14). Franciszek przyjął Jego sposób życia ubogi i prosty, w postawie dziecka i zawierzeniu Bożej Opatrzności, w odważnym wychodzeniu na spotkanie krzyża, który jest najpewniejszą drogą upodobnienia do ukochanego Boga, obumieraniem sobie, by zatriumfowało Jego życie. To był moment dogłębnej świadomości siebie, odkrycia swojej tożsamości, własnego miejsca w świecie, niepowtarzalnej misji. Choć nie była to łatwa droga, dała mu wolność, szczęście i spełnienie. Szybko zrozumiał, że stał się posiadaczem bezcennego skarbu i podzielił się nim z tymi, którzy wspaniałomyślnie odważyli się także przeżyć tą ewangeliczną przygodę. Przekazał im wszystko, czym sam zachwycił się, odkrył i przeżył. Właśnie to osobiste doświadczenie uznał za najcenniejszy dar, który może ofiarować swoim braciom. Jak Chrystus pokazał wszystko swoim uczniom, tak on pragnął być wzorem dla braci. Kiedyś po powrocie z modlitwy oznajmił radośnie: „Trzeba, abym był wzorem i przykładem dla moich braci”(SpLem 39,2). Zaczęło się od wspólnej kontemplacji krzyża, bowiem pierwsi bracia nie mieli ksiąg, z których mogliby się modlić: „zamiast tych ksiąg rozważali dniem i nocą księgę krzyża, ciągle się w nią wpatrując, pouczeni przykładem i słowami Ojca, który ustawicznie mówił im o krzyżu Chrystusowym” (3Soc 3, 3). Franciszek zawsze szczery i żyjący w prawdzie nie ukrywał, że droga naśladowania Chrystusa wiedzie na krzyż. Sam był pierwszym, który na tej właśnie drodze pokuty chciał przewodzić swym braciom, nie godząc się na żadne ustępstwa. Podczas systematycznie odbywających się kapituł oraz przy okazji innych zebrań braci, przemawiał do nich podnosząc na duchu, zachęcając i proponując ewangeliczne rozwiązania: „W Zielone Święta wszyscy bracia zbierali się na kapitułę przy kościele Matki Bożej z Porcjunkuli. Na tej kapitule rozważali, jak mogliby lepiej zachować regułę.(…) Natomiast św. Franciszek po uprzednim poradzeniu się Pana, według swego uznania dawał braciom napomnienia, nagany i rozkazy. „Wszakże wszystko, co mówił im słownie, najpierw z przejęciem i gorliwie pokazywał im w czynie”(De inceptione 37, 1-4). Ktoś z słuchających spisał Franciszkowe słowa i tak powstało 28 Napomnień - krótkich mądrościowych tekstów tłumaczących zasady życia duchowego. Był to skuteczny sposób kształtowania tożsamości braci i wzmacniania ich powołania. Także listy Franciszka, szczególnie te kierowane bezpośrednio do braci, jak LM, LK, czy LZ zawierają wiele cennych wskazówek sprzyjających kształtowaniu franciszkańskiej tożsamości. Warto wspomnieć o wyjątkowej modlitwie kończącej List do zakonu, nazywanej niekiedy modlitwą brata mniejszego, bowiem wskazującą istotę franciszkańskiej duchowości: wstępowanie w ślady Chrystusa oraz wierne wypełnianie Jego woli: „daj nam nędznym czynić dla Ciebie to, o czym wiemy, że tego chcesz i chcieć zawsze tego, co się Tobie podoba, abyśmy wewnętrznie oczyszczeni, wewnętrznie oświeceni i rozpaleni ogniem Ducha Świętego mogli iść śladami umiłowanego Syna Twojego, Pana naszego Jezusa Chrystusa”(LZ 50). Najpełniej jednak duchową sylwetkę brata mniejszego oraz system wartości jakim powinien się kierować, odnajdujemy w regule braci mniejszych, dokumencie stanowiącym owoc braterskiej współpracy i troski Franciszka, by w czystej postaci przekazać przyszłym pokoleniom charyzmat zakonu. Duchowe przesłanie reguły jest tożsame z ewangelicznymi wskazaniami przekazanymi i zademonstrowanymi przez Chrystusa i apostołów celem wskazania drogi naśladowcom. Franciszkańska reguła jasno precyzuje, jaki powinien być brat mniejszy i co winno charakteryzować jego sposób bycia w świecie, a więc wskazuje na jego tożsamość. Brat mniejszy to ten, który wstępuje w ślady Chrystusa, tym samym sam upodabnia się do Niego, to znaczy staje się Jemu tożsamy, a więc przejawia Jego cechy. Jest jak Chrystus wpatrzony w Ojca, dokłada wszelkich starań, by poznać i wypełnić Jego wolę. Czyni to głównie przez słuchanie i posłuszeństwo Słowu Bożemu. Posłuszeństwo było tak ważne dla Franciszka, że jego deklaracja znajduje się zarówno na początku, jak i na końcu reguły zatwierdzonej, a radykalne wezwanie : „niech pamiętają, że dla Boga wyrzekli się własnej woli”(2Reg 10,2) współbrzmi z wyznaniem, które umieścił w testamencie: „I bardzo pragnę być posłusznym ministrowi generalnemu tego braterstwa i temu gwardianowi, którego on zechce mi wyznaczyć. I tak chcę być ujęty w jego rękach, żebym bez jego woli i wbrew posłuszeństwu nie mógł się poruszać ani cokolwiek czynić, gdyż on jest moim panem”(T 27-28). 

Obok pism św. Franciszka źródłem poznania tożsamości braci mniejszych są źródła opisujące ich życie. Wśród nich warto zwrócić uwagę na XIV-wieczną kompilację zatytułowaną Zwierciadło doskonałości. Akcentuje ona temat doskonałego naśladowania Chrystusa przez Franciszka, ukazanego jako ten, który „sam zachowywał co do litery całą Ewangelię świętą od początku, odkąd zaczął mieć braci, aż do dnia swojej śmierci”(SpPerf 3,10). Zaświadcza też o jego trosce o świętość braci oraz prezentuje obraz idealnego brata mniejszego nakreślony przez Świętego. Nie jest to niedościgniony wzór doskonałości, ale zestawienie cnót charakteryzujących poszczególnych towarzyszy Franciszka: „Mawiał więc, że ten byłby dobrym bratem mniejszym, który prowadziłby takie życie i miałby takie zalety, jak ci święci bracia, a mianowicie: wiarę brata Bernarda, którą posiadał w stopniu najdoskonalszym wraz z umiłowaniem ubóstwa; prostotę i czystość brata Leona, odznaczającego się rzeczywiście najświętszą czystością; wytworność brata Anioła, który był pierwszym rycerzem przyjętym do zakonu i odznaczał się wszelką wytwornością i łagodnością; miły wygląd i zdrowy rozsądek wraz z pięknem i pobożnym sposobem wysławiania się brata Masseo; umysł wzniesiony ku kontemplacji tak, jak miał go doprowadzony do szczytu doskonałości brat Idzi; pełną cnót i ustawiczną modlitwę brata Rufina, który zawsze modlił się bez ustanku, bo nawet gdy spał czy pracował, umysł jego był z Panem; cierpliwość brata Junipera, który doszedł do doskonałego stanu cierpliwości, którą zawsze miał przed oczyma dzięki gorącemu pragnieniu naśladowania Chrystusa na drodze krzyżowej; siłę duchową i cielesną brata Jana z Lodi, który w owym czasie był fizycznie silniejszy od wszystkich innych ludzi; miłość brata Rogeriusza, którego całe życie przepełnione było gorącą miłością; 12 oraz gorliwą skwapliwość brata Lucidiusza, który najbardziej odznaczał się nią i nie chciał przebywać w żadnym miejscu dłużej niż miesiąc, gdy tylko bowiem spodobało mu się jakieś miejsce, by mógł tam zamieszkać, natychmiast opuszczał je, mówiąc: „Nie mamy mieszkania tutaj, lecz w niebie” (SpPerf 85,2-13). W ten sposób zamiast nieskazitelnego ideału Franciszek przedstawił rzeczywistych ludzi podkreślając ich indywidualność i cechy charakterystyczne. Takie podejście uczy umiejętności dostrzegania dobra oraz postawy otwartości i szacunku wobec odmienności drugiego człowieka. Zwierciadło doskonałości  podaje także drobiazgowy opis ministra generalnego, który Franciszek nakreślił pod koniec życia, gdy jeden z braci zachęcił go do wskazania swego następcy. Zgodnie z jego zamysłem minister generalny to w zakonnik, który daje pierwszeństwo wartościom duchowym, „powinien być miłośnikiem gorliwej modlitwy”(SpPerf 80,6), czuje się odpowiedzialny za rozwój wspólnoty, ale też dobro każdego brata z osobna: „do niego należy obowiązek odkrywania tajników sumienia, wyjawianie prawdy ukrytej w sercach”(SpPerf 80,22), pełni wobec braci funkcję służebną: „być do ich usług odpowiadając i zaradzając potrzebom wszystkich z miłością, cierpliwością i łagodnością”(SpPerf 80,8), pozostaje wierny ideałowi ubóstwa i postawie mniejszości oraz wyróżnia się roztropnością i sprawiedliwością. 

Wrażliwa, pełna ekspresji osobowość Franciszka niejednokrotnie prowadziła go do wychodzenia poza słowną formę nauczania i sięgania niekiedy po teatralne formy wyrazu, by pewniej trafić do umysłu słuchaczy i trwale pozostać w pamięci. Sytuacja taka miała miejsce podczas świąt Bożego Narodzenia spędzanych w Greccio, gdy Franciszek na znak protestu wobec bogato zastawionego stołu, poprosił swych braci o jałmużnę i jak żebrak zjadł ją siedząc na ziemi. Zdumionym braciom wyjaśnił: „Oto teraz siedzę jak brat mniejszy”, po czym dodał: „ Na nas bardziej, niż na innych zakonników winien wpływać przykład ubóstwa Syna Bożego.”(SpPerf 61,10). Franciszek miał świadomość nowości, jaką wprowadzał jego zakon w Kościele. Wielokrotnie powtarzał braciom, że ubóstwo i pokora praktykowane w stopniu heroicznym, to cnoty, które powinny wyróżniać ich pośród innych zakonników: „Nam bardziej przystoi naśladować przykład pokory i ubóstwa Chrystusa niż innym zakonnikom, ponieważ do tego zostaliśmy powołani przed Bogiem i ludźmi”(SpPerf 20,11).

 Rzeczywiste ubóstwo braci mniejszych oraz ich świadomości bycia pielgrzymami na tym świecie, czyniły ich wolnymi od chęci posiadania i przywiązania do osób i rzeczy i dyspozycyjnymi w służbie Bogu i ludziom.

Pokora powinna stanowić ich cechę rozpoznawczą, na co wskazuje już sama nazwa Zakon Braci Mniejszych, którą Franciszek umotywował następująco: „ Bracia Mniejsi nazywają się tak dlatego, gdyż zarówno przez nazwę, jak też przykład i postępowanie winni być pokorniejsi od wszystkich innych ludzi tego świata”(CAss 58,13). Postawa pokory i uniżenia to warunek bycia bratem mniejszym, na wzór Chrystusa: „Patrzcie bracia na pokorę Boga (…) uniżajcie się i wy…”(LZ 28). 

Prawdę o tym, że postawa pokory i uniżenia warunkuje bycie bratem mniejszym, przekazał Franciszek opowiadając alegorię o tym, jak po wygłoszonym podczas kapituły kazaniu usłyszał gorzkie słowa krytyki i odrzucenia. Zakończył pouczeniem: „Wydaje mi się więc, że nie byłbym bratem mniejszym, jeżeli nie cieszyłbym się w taki sam sposób, gdy mnie lekceważą, jak wówczas, gdy mnie otaczają szacunkiem, pod warunkiem, że oni w obu wypadkach mieliby z tego jednakowy pożytek.”(SpLem 38,6). Bycie bratem mniejszym uwarunkowane jest zachowaniem takiej samej postawy radości ducha i dążenia do świętości zarówno w sytuacji akceptacji, jak i odrzucenia. Taka radość jest łaską, owocem Ducha Świętego, a pokój serca to konsekwencja zawierzenia się Bogu i uznania Go za gwaranta własnej godności. Świadomość własnej małości prowadzi do postawy służby i patrzenia z miłością i szacunkiem na każdego człowieka, do czego Franciszek wzywał swoich braci: „I powinni się cieszyć, gdy przebywają wśród ludzi prostych i wzgardzonych, ubogich i słabych, i trędowatych, i żebraków przy drogach”(1Reg 9,2). 

Także braterstwo stanowiło dla niego wartość priorytetową, cenniejszą nawet niż życie kontemplacyjne, wiedzione w zaciszu pustelni: „I niech to [trud życia wspólnego] ma dla ciebie większą wartość niż życie w pustelni”(LM 8). Tomasz z Celano napisał o nim: „braci zaś ogarniał nadmierną miłością całego serca”(Mem 172,6) co współbrzmi z zaleceniem reguły: „I z zaufaniem powinien jeden drugiemu wyjawiać swoje potrzeby, aby drugi mógł je zaspokoić i usłużyć bratu. I jak matka kocha i karmi swego syna swego, tak każdy niech kocha i karmi swego brata”(1Reg 9.810-11). Pragnieniem Franciszka było, by w braterskich wspólnotach panowała rodzinna atmosfera: „I gdziekolwiek bracia przebywają lub spotkaliby się, niech odnoszą się do siebie jak członkowie rodziny”(2Reg 6,7). Źródła podają liczne przykłady takich relacji: „Serdecznie kochali się nawzajem, jeden drugiemu służył i karmił go, jak matka służy i karmi swego syna. Płonął w nich tak wielki ogień miłości, że wydawało się im czymś łatwym wydać swe ciało nie tylko za imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale także jeden za drugiego, i to chętnie”(De inceptione 25,4). Brat mniejszy jest więc w pełni świadomy wartości życia wspólnego, choć wiąże się ono z obumieranie sobie i oddawaniem swego życia na braci. Wymowne jest świadectwo osobistej miłości braterskiej Franciszka zanotowane przez Tomasza z Celano, który w Memoriale opisał, jak Franciszek, zawsze zatroskany o słabych i chorych, zaprowadził  pewnego chorego brata, mającego ochotę na zjedzenie winogron, do winnicy, po czym usiadłszy pod winoroślą, sam pierwszy zjadł, by tamtego ośmielić do jedzenia (por. Mem 176). Budowanie wewnątrz braterskiej wspólnoty relacji opartych na wzajemnym zaufaniu i życzliwej miłości było dla Franciszka tak ważne, że odważył się wprowadzić do reguły model matki, która pełni funkcje służebne, choć było to posunięciem absolutnie nowatorskim i odbiegającym od ówczesnej kultury, w której pierwszorzędną rolę w budowaniu społeczeństwa i relacji w nim panujących odgrywał ojciec. Franciszek uczył braci wzajemnej troski o siebie: „I niech czynem okazują miłość, jaką mają względem siebie”(1Reg 11,6), ale też żywego zainteresowania losem innych ludzi: „chciał, żeby jego synowie prawdziwie upodobniali się do niego w trosce o dusze, jaka go całkowicie przepełniała”(Mem 155,9). Bracia Mniejsi więc od samego początku byli mocno zaangażowani w posługę głoszenia nie tylko słowem, ale też przykładem swego życia, zgodnie z zaleceniem reguły: „wszyscy jednak bracia niech głoszą kazania czynami”(1Reg 17,3). Głoszeniem Ewangelii było już samo noszenie przez braci ubogiego habitu w kształcie krzyża, który stanowił świadectwo ich ewangelicznego wyboru i życia w pokucie. Ich przepowiadanie, nawet jeśli niekiedy było jedynie prostym wzywaniem do pokuty dokonywało się w wyjątkowy, odmienny od powszechnie znanego sposób, gdyż bracia mniejsi świadomi swej funkcji służebnej pozostawali zawsze blisko społeczeństwa, umiejętnie łącząc powagę kerygmatu z lekkością przekazu. Wyjątkowość ich przepowiadania dobrze oddaje Franciszkowe powiedzenie: „Kimże są bowiem słudzy Boży, jeśli nie swego rodzaju Jego kuglarzami, którzy powinni poruszać serca ludzi i wznosić je ku duchowej radości? I szczególnie o braciach mniejszych mówił, że zostali oni dani ludowi dla jego zbawienia”(CAss 83,28-29). Franciszkanie praktykujący wędrowne przepowiadanie, żyjący pośród ubogich i zepchniętych na margines społeczeństwa byli tymi, którzy skutecznie objawiali im dobroć Boga bliskiego człowiekowi, zgodnie z zamysłem Franciszka twierdzącego: „Taki powinien być sposób życia braci wśród ludzi, aby ktokolwiek słysząc ich lub widząc, wielbił Ojca Niebieskiego i wysławiał Go pobożnie”. Bardzo pragnął, aby zarówno on jak i jego bracia obfitowali w takie dzieła, za które chwalono by Pana i mówił: „Jak głosicie pokój ustami, tak, a nawet jeszcze bardziej miejcie go w sercach waszych. Niech nikt z waszego powodu nie będzie pobudzany do gniewu, albo zgorszony lecz wszyscy przez waszą łagodność niech będą doprowadzeni do pokoju, życzliwości i zgody Do tego bowiem zostaliśmy powołani, abyśmy troszczyli się o poranionych, umacniali załamanych, błądzących przywoływali na właściwą drogę.”(3Soc 58,3-6).

Franciszek był przekonany o wyjątkowym posłannictwie braci mniejszych, gdyż jak podaje Tomasz z Celano, modlił się: „Ty Panie w tej ostatniej godzinie wspomniałeś na dawne swe miłosierdzie i zasadziłeś Zakon Braci Mniejszych dla krzewienia Twej wiary i po to, by przez nich wypełniła się tajemnica Ewangelii” (Mem 156,5). Tym bardziej cierpiał widząc, że niektórzy bracia nie znają swej tożsamości, nie żyją zgodnie ze swym powołaniem i bywają przyczyną zamieszania i zgorszenia w Kościele. Dał upust swemu rozgoryczeniu formułując wobec odstępców przekleństwo (por. LegM VIII,3,4), a do Boga kierując pełną żalu modlitwę. W odpowiedzi Bóg zapewnił go o swej miłości do Zakonu, który nigdy nie przestanie istnieć oraz dał Franciszkowi zrozumienie, że jego prostota i brak elokwencji nie są przeszkodą, ale elementem Bożego zamysłu: „ustanowiłem cię znakiem dla nich [braci], aby patrzyli na dzieła, których Ja dokonuję w tobie i sami je spełniali” (CAss 112,8). To wezwanie do bycia dla braci znakiem, Franciszek przyjął z pokorą i radością, deklarując: „nie pozostaje mi nic innego, jak tylko to, bym pouczał ich czynami, gdyż po to zostałem im dany w moim życiu i po mojej śmierci”(CAss 112, 22). W istocie, Franciszek stał się dla braci wiarygodnym przykładem tego, który upodobnił się do Chrystusa tak bardzo, że przylgnęło do niego określenie alter Christus - drugi Chrystus. Stał się  tożsamy z Nim nie tylko przez sposób postępowania, myślenia i odczuwania, ale też upodobniony zewnętrznie przez fakt otrzymania stygmatów, gdy „prawdziwa miłość do Chrystusa przekształciła kochającego, upodobniając go do Jego obrazu”(LegM XIII,5). Tomasz z Celano składa wymowne świadectwo tego podobieństwa w słowach: „Zaprawdę bardzo dużo miał wspólnego z Jezusem. Jezusa nosił w sercu, Jezusa na ustach, Jezusa w uszach, Jezusa w oczach, Jezusa na rękach, Jezusa w całym ciele” (VbF 115,5). Bracia znający Franciszka, ale też ci wszyscy bracia mniejsi, którzy nie mieli okazji spotkać go osobiście, realizowali swoje powołanie do naśladowania Chrystusa patrząc na Franciszka i inspirując się jego sposobem wstępowania w ślady Mistrza. Jest to sposób rozwijania franciszkańskiej tożsamości niezależnie od czasu. 

Rozważając kwestię tożsamości, trzeba dotknąć tematu przynależności, zgodnie ze słowami papieża Franciszka „nie ma tożsamości bez przynależności”. Choć tożsamość chrześcijańską uzyskał Franciszek w wieku niemowlęcym przez fakt chrztu świętego, znacznie później zrozumiał, na czym ów fakt bycia Bożym dzieckiem polega. Uzyskaną świadomość dobrze wyrażają słowa jednego z napomnień: „Błogosławiony sługa, który nie uważa się za lepszego, gdy go ludzie chwalą i wywyższają, niż wówczas, gdy go uważają za słabego, prostego i godnego pogardy; ponieważ człowiek jest tym tylko, czym jest w oczach Boga i niczym więcej”(Nap 19). Gdy po długim i niełatwym procesie poszukiwania Franciszek odkrył wreszcie swą synowską tożsamość, wyznał ją publicznie na sądzie przed biskupem Asyżu, zwracając się do Piotra Bernardone: „Aż do tej pory nazywałem cię ojcem na ziemi, teraz zaś będę mógł bezpiecznie mówić: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, w Tobie złożyłem wszelki skarb, wszelką ufność i nadzieję”(LegM II,4,4). Świadomość Bożego synostwa dała mu wolność w relacjach międzyludzkich, zdolność przyjmowania upokorzeń i odrzucenia oraz pewność naśladowania Chrystusa na drodze pokory i uniżenia: „starał się w oczach własnych i innych okazywać siebie małowartościowym (…) sądził, że głupotą jest wynoszenie się z powodu pochlebstw światowych, więc cieszył się ze zniewag, a smucił z powodu pochwał”(LegM VI,1,5). Gdy ludzie uważali go za świętego, polecał któremuś ze swoich braci, by go publicznie poniżał, a wówczas „doznawał radości wewnętrznej jak i zewnętrznej, co uwidaczniało się na jego twarzy i odpowiadał: Niech Pan ci błogosławi, najdroższy synu, ponieważ szczerą prawdę mówisz i takie rzeczy przystoi słuchać synowi Piotra Bernardone”(LegM VI,1,10). Poznawanie siebie w świetle Boga oraz wchodzenie z Nim w coraz głębszą relację synowską były w życiu Franciszka procesem zmierzającym do głębokiego zjednoczenia z Bogiem, co opisał w liście skierowanym do wszystkich chrześcijan. Lektura tego dokumentu prowadzi do uznania wartości życia w pokucie, które otwiera na działanie Ducha Świętego uzdalniającego do wejścia w osobistą relację z poszczególnymi osobami Trójcy.

Przynależność do Boga wypływająca z chrztu została w życiu Biedaczyny pogłębiona przez wybór życia radami ewangelicznymi, przez które stał się wyłączną własnością Chrystusa, którego uznawał za swego Oblubieńca (por. Mem 94,7). Miał jasną świadomość przynależności do Jego Mistycznego Ciała-Kościoła, który z szacunkiem nazywał matką i poddawał mu się pod posłuszeństwo. Gdy braterstwo osiągnęło liczbę 12 braci, Franciszek zdecydował:  „Chodźmy więc do matki naszej, Świętego Kościoła Rzymskiego. Przedstawmy Najwyższemu Kapłanowi to, co Pan rozpoczął czynić za naszym pośrednictwem, abyśmy zgodnie z jego wolą i nakazem prowadzili nadal rozpoczęte dzieło.” (3Soc 46,2). Miłość Franciszka do Kościoła wyrażała się nie tylko przez posłuszeństwo kościelnym hierarchom, ale też głęboki szacunek okazywany nawet najprostszym i niegodnym kapłanom (por. T 6-10) oraz zainteresowanie i troskę o miejsca i przedmioty kultu (por. Mem 201,5). Zależało mu bardzo na tym, by tą miłość do Kościoła zaszczepić swym braciom, dlatego w regule umieścił zachętę: „abyśmy zawsze poddani i położeni pod stopy tego świętego Kościoła, ugruntowani w wierze katolickiej, zachowywali ubóstwo i pokorę i świętą Ewangelię Pana naszego Jezusa Chrystusa, jak to stanowczo przyrzekliśmy”(2Reg 12,4). Franciszek odczuwał też wyraźną przynależność do wspólnoty braterskiej, za którą czuł się odpowiedzialny i dla której poświęcał się pełniąc obowiązki zarówno w duchu ojca (por. LegM VIII,3), jak i matki rodziny (por. LL 2). 

Jego tożsamość kształtowała się całe życie, zgodnie z definicją według której „ tożsamość to zbiór życiowych doświadczeń i osobistych spotkań, które pozostają żywe w naszej pamięci emocjonalnej, a przez to są w stanie wspomagać lub blokować nasze procesy wzrastania. To pojęcie charakteryzujące się dynamiką i pozytywnym znaczeniem, zachęcające, opierając się na osobistej odpowiedzialności, do wyboru tego, w jaki sposób chcemy budować nasze życie oraz pomagające nam być tym, kim chcemy być”. Franciszkowe doświadczenie Boga w chorobie, wizja w Spoleto, spotkanie z trędowatym, czy Ukrzyżowanym w san Damiano, to konkretne życiowe doświadczenia dotykające głębi jestestwa i rezonujące w przyszłości, prowadząc do radykalnych wyborów, takich jak: życie na marginesie społeczeństwa, obumieranie miłości własnej w służbie braciom, rezygnacja ze swej woli. Te kluczowe decyzje dały początek tysiącom kolejnych, drobnych wyborów podejmowanych w codzienności i pozwalających mu trwać na drodze zmierzającej w raz obranym kierunku. Posłuszeństwo głosowi Ducha Świętego i uważna medytacja Bożego Słowa pozwoliły mu zrozumieć siebie w świetle Ewangelii, przyczyniały się do pogłębiania własnej tożsamości i umożliwiły pewne postępowanie na drodze realizacji ewangelicznego powołania, co wiązało się z wytyczeniem nowej drogi w Kościele, czego Franciszek miał pełną świadomość: „Pan powiedział mi, że chce, abym był nowym szaleńcem w świecie”(CAss 18, 6).

Warto zadać sobie pytanie, jak dziś, niemal 8 wieków po śmierci Biedaczyny, jego naśladowcy mogą odkrywać i realizować swoją franciszkańską tożsamość? Odpowiedzi udziela br. Andrzej Zając OFM Conv, który stwierdził, że „poszukiwanie to polegać będzie nie tyle na odtwarzaniu konkretnych przykładów z życia świętych, ile na czerpaniu z tego samego życiodajnego źródła”, by to, co niegdyś ożywiało Franciszka i jego braci, nadal inspirowało spadkobierców franciszkańskiego dziedzictwa. 


         S.Chrystiana Anna Koba CMBB

fot. Małgorzata Stokłuska- Rivotorto, Italia sierpień 2023








bracia mniejsi konwentualni

  Bracia Mniejsi Konwentualni Pośród licznych relacji o jedności pierwszych braci mniejszych, ich wzajemnej miłości i trosce o wspólne bud...