niedziela, 27 października 2024

 

Testament św. Franciszka z Asyżu

Testament św. Franciszka z Asyżu zajmuje szczególne miejsce wśród całej jego spuścizny piśmienniczej, liczącej ponad 30 tekstów różnego rodzaju. Stanowi zwieńczenie i podsumowanie doświadczenia całego życia, a w szczególności procesu nawrócenia, o którym Święty wspomina jedynie w tym miejscu. Na wielką wagę tego dokumentu składają się okoliczności jego powstania: oprócz niebezpieczeństwa śmierci, które skłaniało Franciszka do przekazania braciom własnej wizji charyzmatu braci mniejszych, trudna sytuacja zakonu rozdzieranego konfliktami między zwolennikami pierwotnego stylu życia w niewielkich eremach, radykalnym ubóstwie i wędrownym przepowiadaniu, a entuzjastami organizacji życia w dużych konwentach nastawionych na studium i zorganizowaną pracę duszpasterską. Ten rozdźwięk, który już za życia Biedaczyny ujawnił się w postaci bolesnych dla niego roszczeń i protestów braci uczonych, sprowokował uzasadnione zatroskanie o przyszłe losy braterstwa, które niespodziewanie szybko przybrało kształt zakonu braci mniejszych, który już pod koniec XIII wieku stanowił jedną z najliczniejszych rodzin zakonnych. Nie bez znaczenia dla treści Testamentu jest fakt, że dyktujący go Franciszek, wycieńczony licznymi chorobami, ociemniały z powodu postępującej jaglicy oczu oraz naznaczony stygmatami, odczuwał osłabienie nie tylko ciała, ale też autorytetu, jako, że od kilku już lat nie sprawował funkcji ministra generalnego założonej przez siebie rodziny zakonnej[1]. Motyw napisania testamentu znajduje się także w samym tekście: „I niech nie mówią bracia: To jest inna reguła, jest to bowiem przypomnienie, pouczenie, zachęta i mój testament, który ja, maluczki brat Franciszek, zostawiam wam, braciom moim umiłowanym, po to, abyśmy bardziej w duchu katolickim zachowywali regułę ślubowaną Panu”(T34). Franciszek świadomy, że stanowcze i radykalne napomnienia zawarte w testamencie mogą sprowokować wzburzenie i nadinterpretacje, przekonuje braci, że przekazany im tekst ma na celu zapewnienie lepszej obserwancji Reguły, gdyż to ona stanowi niejako serce Testamentu, zarówno wskazując wykroczenia przeciwko niej, jak i wyjaśniając ją w obliczu nowych problemów. Tak więc ostatnia wola Świętego stanowi pomoc we właściwym odczytaniu charyzmatu Braci Mniejszych[2].

Testament, podobnie jak reguła powstawał stopniowo, był poprawiany i uzupełniany. Po przebytej końcem 1225 roku w Fonte Colombo operacji kauteryzacji, za namową ówczesnego wikariusza generalnego br. Eliasza, Franciszek udał się do Sieny, by poddać się kolejnej wizycie lekarskiej. Tam jego stan się nagle pogorszył: „pewnego wieczoru, gdy z powodu choroby żołądka wymiotował, zdarzyło mu się, że z powodu wielkiego wysiłku, z jakim powodował wymioty, [w końcu] zwymiotował krwią, i tak wymiotował krwią przez całą noc aż do godzin rannych”(CAss 59,1). Bracia towarzyszący Franciszkowi, przekonani, że zbliża się jego śmierć, poprosili go o wyrażenie ostatniej woli i błogosławieństwo. Wówczas Franciszek polecił przywołać br. Benedykta z Pirato, któremu podyktował polecenie wzajemnej miłości braterskiej, wierności ślubowanemu ubóstwu oraz posłuszeństwa Kościołowi. To krótkie, bo liczące zaledwie kilka wersów zarządzenie nosi dziś nazwę Testament Sieneński. Uzupełnia go błogosławieństwo wszystkich braci: „którzy są teraz w zakonie i będą wstępowali do niego aż do końca świata”(TS 1). Po kilku dniach stan zdrowia Biedaczyny na tyle się poprawił, że podjęto decyzję powrotu do Asyżu. Po drodze zatrzymali się w położonej na zboczu góry pustelni zwanej dziś Celle di Cortona, gdzie Franciszek zaczął dyktować kolejny testament. Do Asyżu dotarli dopiero pod koniec sierpnia i z powodu kolejnego pogorszenia się stanu zdrowia Franciszka, umieszczono go w pałacu biskupa miasta, gdzie prawdopodobnie dokończył dyktowanie testamentu. Końcem września, gdy czuł zbliżającą się śmierć, bracia przenieśli go do Porcjunkuli, gdyż w tym miejscu, w otoczeniu swych braci pragnął umrzeć.

Testament Sieneński to nie jedyny dokument zawierający ostatnią wolę założyciela, gdyż oprócz właściwego Testamentu, można mówić o przynajmniej pięciu pismach zawierających ostatnią wolę założyciela zakonu: Zbiór Asyski zawiera tzw. Testament asyski pochodzący z września 1226, podyktowany przez Franciszka podczas pobytu w pałacu biskupim. Zawiera polecenie budowania domów z gliny i drewna na znak pokory i ubóstwa. Z tego samego powodu zaleca wznoszenie małych kościołów. Ponieważ polecenie to spotkało się ze sprzeciwem niektórych braci, Franciszek zrezygnował z umieszczenia go w ostatecznej wersji testamentu (por.CAss 106,23).

Tekstem zawierającym ostatnią wolę Franciszka jest także krótki list, który podyktował na tydzień przed śmiercią, by pocieszyć chorą Klarę cierpiącą dodatkowo z powodu niemożności  zobaczenia Franciszka. To geneza tzw. Ostatniej woli napisanej dla św. Klary (OWKl) zawierającej żarliwą deklarację wierności ideałowi ubóstwa, jak również wezwanie Ubogich Pań do wytrwania w tym sposobie życia i walki o jego zachowanie. Ujawnia tym samym myśli i pragnienia towarzyszące Franciszkowi pod koniec jego życia, co stanowi o wartości tego dokumentu. Innym tekstem dedykowanym Klarze i jej siostrom jest również traktowana jako testament Zachęta dla Ubogich Pań (ZUbP) ułożona przez Biedaczynę wraz z melodią by pocieszyć siostry zmartwione jego chorobą. Franciszek pochwala sposób życia który wybrały, mimo związanych z nim wymagań oraz zachęca do wierności „życiu z ducha (w.3), siostrzanej miłości i umiejętnego korzystania z jałmużn. Kolejnym dokumentem powstałym celem przekazania braciom ostatnich dyspozycji jest Błogosławieństwo dla brata Bernarda (BłB), podyktowane jakiemuś bratu, przy okazji osobistego błogosławieństwa dla Bernarda z Quintavalle, który był pierwszym towarzyszem Franciszka i któremu odchodzący Biedaczyna pragnął wyrazić swą miłość oraz wolę szczególnego traktowania przez pozostałych braci: „Chcę zatem i nakazuję, aby każdy minister generalny kochał go i szanował jak mnie samego i także, by inni ministrowie prowincjalni i bracia całego zakonu odnosili się do niego jak do mnie samego”(BłB 4-5).

Lata badań nad Testamentem św. Franciszka zaowocowały szeregiem stanowisk w kwestii struktury wewnętrznej dokumentu. Jedno z nich dzieli tekst na trzy charakterystyczne części: 1.wspomnienia, 2. Napomnienia i zachęty oraz 3. błogosławieństwo[3].

Pierwsza część ma charakter retrospekcji, w której Franciszek odtwarza swą duchową drogę, rozpoczynając od zasadniczego momentu nawrócenia, jakim było spotkanie z trędowatymi. Wydarzenie to sprowokowało radykalną przemianę, wyrażoną w słowach „to, co gorzkie zamieniło mi się w słodycz duszy i ciała”(T3). Franciszek kierujący się dotychczas egoistycznym szukaniem podziwu oraz marzeniami o rycerskim prestiżu, niespodziewanie spotyka trędowatego i przełamując naturalny lęk i wstręt okazuje mu miłosierdzie oraz szacunek dla jego ludzkiej godności. Następnie udaje się do miejsca przebywania trędowatych, by z bliska poznać i doświadczyć bolesnej tajemnicy ich życia. Tragiczna sytuacja egzystencjalna chorych na trąd: przejmujące cierpienie, wyrzucenie poza nawias społeczeństwa, brak poszanowania ludzkiej godności oraz perspektyw normalnego życia szokują go i prowokują zmianę dotychczasowego sposobu myślenia, a także dogłębne przewartościowanie. W miejsce dotychczasowego lęku i pogardy pojawiają się uczucia litości i współczucia zwieńczone konkretnymi aktami chrześcijańskiego miłosierdzia. Była to reakcja tak odmienna od dotychczasowych, że Franciszek bez cienia wątpliwości postrzega ją jako Bożą łaskę: „I Pan sam wprowadził mnie między nich i okazywałem im miłosierdzie”(T2). Stwierdzenie to oznacza rzeczywistą akceptację trudnej rzeczywistości cierpienia, niesprawiedliwości i grzechu oraz dostrzeżenie w niej sensu przez odkrycie Boga, który wszedł w ludzką ciemność, by rozjaśnić ją światłem swej łaski, odkupić i ostatecznie przemienić. Tak rzeczywistość jawiąca mu się jako przekleństwo przemieniła się w miejsce realizacji młodzieńczego pragnienia dokonania czegoś wielkiego: postanawia stać się bratem mniejszym wszystkich ludzi, szczególnie ubogich, cierpiących, niekochanych. Budowanie powszechnego braterstwa w oparciu o bezwarunkową miłość stało się jednym z celów, któremu zapragnął poświęcić swe życie. Odkrycie tej nowej misji przynagliło go do zdecydowanego działania: „I nie czekając długo porzuciłem świat”(T3). Świat młodzieńczych aspiracji, sławy i bogactwa ustąpił miejsca czynieniu pokuty rozumianej jako bezinteresowny dar z siebie, praktyczne zaangażowanie na rzecz potrzebujących. Następne wspomnienia przywołane przez Franciszka dotyczą spotkania z Chrystusem Ukrzyżowanym (T5) i Kościołem reprezentowanym w osobach kapłanów (T6-10) oraz teologów (T13). O tych wydarzeniach także opowiada w kategorii łaski, jako, że przeżył je owocnie dzięki otrzymanej od Boga wierze (T4). Wielki szacunek dla kapłanów ze względu na sakrament święceń, i pomimo osobistego grzechu, wrażliwość na godne przechowywanie Postaci Eucharystycznych i Bożego Słowa to tematy, które pojawiają się przy okazji Franciszkowych wspomnień początku. Franciszek wskazuje ważną rolę teologów oraz kaznodziei, którzy wyjaśniając znaczenie Słowa Bożego „dają ducha i życie”(T13). Tu kończą się Franciszkowe wspomnienia dotyczące jego osobistego nawrócenia i zaczyna opis początków życia braterskiego: objawienie formy życia przez Boga: „sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej”(T14) i jego potwierdzenie przez papieża. Franciszek wspomina z nostalgią piękne, choć trudne początki braterstwa realizowane pod wpływem działania Bożego Ducha i w radykalnym ubóstwie. Wspólne mieszkanie bez zawłaszczania: „jak obcy i pielgrzymi”(T24), modlitwa, praca ręczna, a w razie potrzeby jałmużna (T 22), a także niesienie wszystkim pokoju (T23) to elementy prostego życia na wzór Chrystusa i apostołów. Franciszek akcentuje poczucie spełnienia, którego doświadczali pierwsi bracia: „I nie chcieliśmy mieć więcej”(T17), a także postawę minoritas: „I byliśmy niewykształceni i ulegli wszystkim”(T19). W ten sposób po raz kolejny przypomina o wartościach fundamentalnych dla franciszkańskiego zakonu: „zbudował siebie samego i swój dom – to znaczy swój zakon – na mocnej skale, a mianowicie na największej pokorze i ubóstwie Syna Bożego, nazywając go Zakonem Braci Mniejszych”(CAss 9,1). Franciszek dyktując ten tekst kilka miesięcy przed śmiercią, świadomy napięć i problemów zaistniałych we wciąż wzrastającym liczebnie i przekształcającym się zakonie, nie zostawia swym braciom zbioru nakazów i zakazów, ale odwołuje się do początków i stawia im przed oczy objawienie, jakie otrzymał od Najwyższego oraz obraz szczęśliwej egzystencji pierwszej fraternitas. Jego odpowiedzią na zaistniałą, trudną sytuację jest gest podzielenia się własnym życiem wewnętrznym, z sugestią skierowaną do nowej generacji braci, że życie według Ewangelii jest możliwe mimo zmieniających się czasów. Część zawierająca wspomnienia z przeszłości utrzymana w ciepłym i spokojnym tonie sprawia wrażenie wstępu do tego, co najbardziej leży Franciszkowi na sercu, a ujęte zostało w formie napomnień (II część). Ton wypowiedzi zmienia się, a jego zdecydowanie i stanowczość zdradzają duże zaangażowanie emocjonalne. Franciszek podejmując rolę założyciela zakonu i protagonisty jego charyzmatu, zwraca się bezpośrednio do braci i porusza tematy zasadnicze dla zachowania minoryckiej tożsamości. Akcentując ubóstwo mieszkania i postawę bycia pielgrzymem i obcym na tym świecie (T24), co znalazło swój wyraz w wędrownym sposobie życia pozbawionym przywiązania do miejsc i rzeczy materialnych, stanowczo zakazuje starania się w kurii rzymskiej o przywileje, które zapewniałyby braciom mniejszym autonomię w Kościele i mogłyby skutecznie pozbawić ich możliwości naśladowania Mistrza z Nazaretu na drodze prześladowania. Franciszek zaleca postawę uległości i pokoju: „jeśli ich gdzieś nie przyjmą, niech się schronią do innego kraju, aby tam z błogosławieństwem Bożym czynić pokutę”(T26). Następnie zwraca uwagę na wartość posłuszeństwa, które dla niego samego jest gwarantem wierności woli Bożej. Świadomy bycia wzorem i przykładem dla swych braci, sam deklaruje gotowość bezwzględnego posłuszeństwa przełożonemu generalnemu: „I bardzo pragnę być posłusznym ministrowi generalnemu tego braterstwa i temu gwardianowi, którego on zechce mi wyznaczyć. I tak chcę być ujęty w jego rękach, abym bez jego woli i wbrew posłuszeństwu, nie mógł się poruszać, ani cokolwiek czynić, gdyż on jest moim panem”(T27). Deklaruje też chęć odmawiania oficjum, mimo własnej niedyspozycji oraz zachęca braci do posłuszeństwa przełożonym i wierności modlitwie liturgicznej (T30). Podjęcie takich tematów prowokuje zwrócenie uwagi na pojawiające się wśród braci odstępstwa i wskazuje sposób postępowania względem tych, którzy się ich dopuszczają (T31-33). Testament wymienia trzy rodzaje nieprawidłowości: nie odmawianie oficjum zgodnie z regułą i samowolne wprowadzanie modyfikacji oraz odstępstwo od wiary katolickiej. Reakcja Franciszka jest zaskakująco autorytatywna, bowiem zaproponowany przez niego sposób postępowania względem nieposłusznego brata przypomina niemal inkwizycyjną procedurę, angażującą zakonników na wszystkich szczeblach: od zwykłego brata, przez kustosza i ministra, aż po kardynała protektora. Ostry ton wypowiedzi Franciszka zdradza zawód i rozczarowanie postępowaniem braci oraz jego poczucie odpowiedzialności, do którego wzywa przełożonych, jak zapisano w pierwszej regule: „strzeżcie więc dusz waszych i dusz waszych braci, bo straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego”(1Reg 5,1). Pod koniec tej części Testamentu Franciszek, który wcześniej zadeklarował ścisłe posłuszeństwo ministrowi generalnemu braterstwa, staje w autorytecie proroka i stanowczo pod posłuszeństwem zabrania wszystkim przełożonym wyższym cokolwiek dodawać bądź ujmować do tych słów. Jest świadomy rangi przekazywania Bożego objawienia, ale też niebezpieczeństwa jego rozmycia lub wypaczenia. Poleca, by bracia obok reguły zawsze mieli ze sobą także testament i oba pisma odczytywane były podczas kapituł (T37). Ukazuje w ten sposób niezwykle ważną funkcję testamentu, który stanowi klucz do właściwego odczytania i ewangelicznej interpretacji reguły. Także pozostali bracia klerycy i nie-klerycy stają się adresatami słów Franciszka wyrażonych w najsurowszej formie- stanowczo i pod posłuszeństwem, gdy zabrania wprowadzać wyjaśnienia do reguły i testamentu. Przypomina o Boskiej inspiracji: „Lecz jak Pan dał mi jasno mówić i napisać te słowa, tak prosto i bez wyjaśnień rozumiejcie je i gorliwie zachowujcie aż do końca”(T39).

Testament kończy się uroczystym i rozbudowanym błogosławieństwem, które nawiązuje do starotestamentalnego gestu patriarchalnego, ale też zawiera z serca płynące życzenie. To najobszerniejsze błogosławieństwo spośród wszystkich zawartych w Pismach Franciszka. Biedaczyna nie tylko przyzywa błogosławieństwa Trójcy, ale też mieszkańców nieba, a na koniec potwierdza je pełnymi uniżenia słowami: „I ja, brat Franciszek, najmniejszy wasz sługa, jak tylko mogę, wewnętrznie i zewnętrznie potwierdzam wam to najświętsze błogosławieństwo”(T41). Jego adresatami nie są wszyscy bracia, ale jedynie ci, którzy zachowują Franciszkowe wskazania.

Testament to jedno z najważniejszych pism św. Franciszka z Asyżu. Stanowi niejako gwarancję uchwycenia istoty sposobu życia Braci Mniejszych zawartej w Regule. W intencji Franciszka oba dokumenty stanowią nierozdzielną całość. Tę myśl trafnie uchwycili trzy wieki później przedstawiciele reformy kapucyńskiej, którzy w pierwszych konstytucjach uchwalonych w 1536 roku zamieścili odnośnie Testamentu słowa: „jako prawdziwi i prawowici synowie Chrystusa, naszego Ojca i Pana, zrodzeni na nowo przez Niego w św. Franciszku- abyśmy stali się uczestnikami Jego dziedzictwa, zarządza się, by wszyscy zachowywali Testament ojca naszego św. Franciszka, przez niego nakazany (…) I przyjmujemy Testament jako duchową glosę i wyjaśnienie Reguły naszej, tak jak przez niego w tym celu został napisany, aby Reguła była lepiej i bardziej w duchu katolickim zachowywana”(Konst. 125)[4]. Poznając świadectwa pierwszego stulecia kapucynów nie sposób oprzeć się wrażeniu, że udało im się uchwycić w Testamencie ewangeliczny zachwyt ożywiający Franciszka. Jeden z przedstawicieli pierwszej generacji kapucynów brat Franciszek Tittelmans twierdził, że nie jest możliwe zachować doskonale Regułę, bez przyjęcia za przewodnik i normę Testamentu, gdyż „Testament jest glossą uczynioną przez Ducha Świętego w odniesieniu do reguły, najjaśniejszą i najpiękniejszą jaką można by znaleźć, uczynioną w tym samym duchu co Reguła”[5](pkt706).

Kard. Raniero Cantalamessa OFM Cap podjął się współczesnej interpretacji ostatniej woli założyciela swego zakonu i podczas przemówienia wygłoszonego podczas 86 kapituły generalnej Braci Mniejszych Kapucynów, 31 sierpnia 2024 roku, wypowiedział słowa: „Nigdy nie wystarczy zastanawiać się nad słowami wypowiedzianymi przez Serafickiego Ojca w obliczu śmierci. To jakby jego ostatnia wola i testament: Ja wykonałem swoją część; Chrystus nauczy was czynić waszą. Jakby chciał powiedzieć, że aby wiedzieć, czego Bóg od Was chce, nie patrzcie na mnie, patrzcie na Chrystusa. Nie zatrzymujcie się nawet na Regule, idźcie/patrzcie na Ewangelię. Charyzmat franciszkański nie polega na patrzeniu na Franciszka, ale na patrzeniu na Chrystusa oczami Franciszka”[6]. s. Anna Koba CMBB


 

fot. Fonte Colombo sierpień 2024

 

 

 



[1] Franciszek zrzekł się urzędu przełożonego generalnego na kapitule 1220 roku

[2] Por. Marek Sykuła OFMConv, Testamenty św. Franciszka i św. Klary. Studium teologiczno-duchowe, wyd. Bratni Zew, Kraków 2009, str. 140.

[3] Por. W.Block OFM Cap, Wszystkim chrześcijanom. Duchowość Franciszka z Asyżu w świetle jego pism, t.I: Łaska początków, wyd. Serafin, Kraków 2013, str.33.

[4]Autor zbiorowy, Reforma kapucyńska, tom I: „Dokumenty i świadectwa pierwszego stulecia, wyd. Głos o.Pio, Kraków 2004, str. 142.

[5] Autor zbiorowy, Reforma kapucyńska, j.w. str.303.

wtorek, 15 października 2024

 

Honorat Koźmiński- święty wymagający

Bł. Honorat Koźmiński kapucyn, patron rozeznających powołanie, wzywany przy modlitwie o nawrócenie ateistów i ateuszów, wskazuje bardzo konkretną, choć bezkompromisową drogę do świętości. Jego propozycja wyrosła z doświadczenia osobistego nawrócenia w pierwszej chwili wydaje się rygorystyczna i niedosiężna, w rzeczywistości zawiera płynące z Ewangelii praktyczne wskazówki niezbędne do duchowego rozwoju. Uważna analiza owych wskazań, a także całego życia Świętego, odsłania postać wiernego syna św. Franciszka kroczącego po śladach Chrystusa i pragnącego żyć dla chwały Bożej w całkowitym zapomnieniu o sobie. Powtarzał: „Chwała Boża to jest główny cel życia naszego”[1]. W Testamencie spisanym około 17 lat przed śmiercią, umieścił słowa świadczące o jego wielkim pragnieniu oddania chwały Bogu: „I pragnę dlatego głównie być zbawionym, żebym mógł Go przez całą wieczność wielbić. Gotów jednak jestem wszystko poświęcić i wyrzec się szczęścia swego doczesnego i wiecznego, aby On tylko od wszelkiego stworzenia nieba i ziemi był chwalony i uwielbiony na wieki”[2]. Honorat Koźmiński, konwertyta, pragnący w młodości zostać architektem, poświęcił swe życie zakonne budowaniu świętości własnej i tych wszystkich, których Bóg postawił na jego drodze. Unikał przy tym rozgłosu, czy spektakularnych działań, przekonany, że „doskonałość nasza nie polega na czynieniu rzeczy wielkich i osobliwych, ale na spełnianiu codziennych naszych czynności w sposób doskonały”[3]. Podobnie jak św. Franciszek, inspirował się osobą Chrystusa i Jego Słowem: „życie nasze powinno być odbiciem tych cnót Jezusa Chrystusa, które nam w tajemnicy Ołtarza przedstawia: pokory, posłuszeństwa, ubóstwa, cierpliwości, miłości i miłosierdzia”[4]. Podobnie jak u Biedaczyny, cnotą, która szczególnie jaśniała w osobie Honorata była pokora. Z uległością poddał się represjom zaborcy: kontroli, przesiedleniom, niesłusznym pomówieniom, świadomemu niszczeniu dzieła jego życia. Przekonany, że „nie ma nic pożyteczniejszego dla duszy jak upokorzenie”[5], swym duchowym córkom polecał: „Utrzymujcie w sobie cechę świętej pokory, miejcie zawsze głębokie w sercu przekonanie o waszej nędzy i uważajcie się za maluczkie i najniższe ze wszystkich istot na ziemi”[6]. Te słowa świadczą o dogłębnym zrozumieniu myśli Serafickiego Ojca. Znajdywało ono zastosowanie w szeregu praktycznych wskazań, jak choćby: „należy być pokornym w całym przestawaniu z ludźmi, z nikim się nie sprzeczać, każdemu ustępować, nikogo nie lekceważyć, mowy drugim nie przerywać, wszystkie upokorzenia skądkolwiek bądź spadły, spokojnie, a nawet wesoło znosić”[7].

Miłość Honorata do bliźniego wyrażała się w trosce o jego zbawienie, ale też godny, bezpieczny byt. W notatniku duchowym systematycznie opisującym organizację własnego życia wewnętrznego, wyznał: „Od czasu wstąpienia do Zakonu zawsze na myśli to miałem, żeby można ludziom dać poznać miłość Bożą”[8]. Założone przez niego zgromadzenia niehabitowe dzięki idei ukrycia mogły wejść w każde środowisko, by od wewnątrz przemieniać go i napełniać Bożą obecnością. Dzięki temu dokonywało się powoli odnowienie narodu i skuteczna walka o polskość, bowiem miłość do ojczyzny stanowiła jedną z cech wyróżniających Honorata, a jego patriotyczne zaangażowanie zamknąć można w słowach: „Tutaj róbmy co się da, i ratujmy naszą biedną Ojczyznę, a przyszłość Panu Bogu zostawmy”[9]. Ukryta walka z zaborcą przybrała postać wiernego trwania mimo ciągłych szykan, zagrzewania do wytrwania innych, a szczególnie współbraci, niestrudzonego apostolstwa, które stale ograniczane i szykanowane, przybrało wreszcie postać cichej posługi w konfesjonale. To właśnie konfesjonał stał się symbolem jego zaangażowania i sposobem oddziaływania na społeczeństwo. Dzięki niemu mógł w pełni rozwinąć osobisty charyzmat odczytywania powołań i kierowania nimi według Bożego zamysłu. Dzięki otwartości na głos Ducha Świętego, ale też umiejętności dostrzeżenia potrzeby chwili, Honorat stał się założycielem 27 ukrytych zgromadzeń zakonnych oraz pomysłodawcą trójstopniowej organizacji społeczeństwa: oprócz członków życia wspólnego funkcjonowały osoby zjednoczone (zaangażowani w apostolat środowiskowy, choć nie prowadzący życia wspólnego) oraz stowarzyszone (nie składając ślubów, żyli jak tercjarze). Niezwykle owocna praca w konfesjonale bazowała na pracy wewnętrznej zakonnika. Rozmiłowanie w Eucharystii, żywy kult maryjny, czas spędzony na modlitwie, której poświęcał siedem do ośmiu godzin dziennie, stanowiły źródło jego siły i aktywności. Wierzył, że wierność miłości braterskiej, modlitwie i pokucie pozwolą przetrwać zakonowi Braci Mniejszych Kapucynów skazanemu przez rząd carski na całkowitą zagładę: „Jeżeli zakon odpowiada wiernie swemu powołaniu, żadna siła na świecie zniszczyć go nie potrafi”[10]. Dla braci był wzorem zakonnej obserwancji i intensywnej pracy nad sobą. Surowość jego życia tłumaczą słowa, które kierował do penitentów: „Nigdy nie złączysz się z Bogiem, jeśli się od wszystkiego nie oderwiesz”[11]. Powołanie i wynikające z niego obowiązki zakonne traktował poważnie, jako sposób upodobnienia do Zbawiciela: „Profesja zakonna jest poświęceniem się na ciągłe i nieustanne męczeństwo, bo człowiek dzień w dzień ponawia tę ofiarę”[12].

W zdumienie wprawiała nie tylko gorliwość Honorata w trosce o własne uświęcenie, ale też jego kreatywność i pracowitość: „Praca jest pierwszą ofiarą, jaką człowiek z ciała swego, ze zmysłów swoich i z członków swoich i ze swoich zdolności Panu Bogu codziennie składać powinien”[13]. Te cechy ujawnione już w początkach życia zakonnego znalazły nową formę wyrazu w warunkach represji rządu carskiego, który przez kasaty i internowanie próbował złamać ducha zakonników. W nowej sytuacji izolacji i odcięcia od dotychczasowych form aktywności duszpasterskiej, Honorat oddał się intensywnemu życiu modlitwy i trosce o odnowę życia zakonnego według reguły i kapucyńskich konstytucji. Ujawniła się jego miłość do rodziny zakonnej i głębokie zrozumienie powołania, co dobrze oddają słowa: „Gdybym tysiąc razy żył na świecie, tysiąc razy bym obrał to życie, a nie inne”[14]. Gdy po internowaniu do Zakroczymia, zakonnicy otrzymali od zaborcy atrakcyjną propozycję opuszczenia Królestwa, niespełna trzydziestoletni wówczas Honorat, z mocą ogłosił braciom: „Tu nas Bóg chce mieć, a więc tu pracować będziemy!”[15]. Bardzo trudną sytuację zakonu przyjął jako dopust Boży oraz kierował się przekonaniem: „nie powinniśmy chcieć zbawiać innych dusz lub w większej liczbie, lub w innym miejscu, lub w innym czasie, lub w inny sposób, jak te dusze i tyle, i tam, i wtedy, i tak, , jak się Bogu podoba. Inaczej nie szukalibyśmy woli Bożej, lecz własnej”[16]. W istocie, mimo ograniczeń działalności duszpasterskiej, Honorat z pełnym zapałem oddał się licznym obowiązkom. Wiele wysiłku włożył w odbudowę życia wspólnotowego, wykazując się ofiarnością i uniżeniem, choć wymagało to wiele samozaparcia i ofiary: „nic tak nie wyrabia człowieka duchowo, jak życie wspólne, gdzie się ścierają różne charaktery, znosząc się wzajemnie”[17]. Niemal zupełnie pozbawiony możliwości aktywności zewnętrznej, odkrył wartość czasu poświęconemu wydłużonej modlitwie i ascezie, zrozumiał bowiem, że „nigdy nie dojdziemy do doskonałej modlitwy i bogobojności, jeżeli serca naszego nie oderwiemy od rzeczy ziemskich”[18]. Zapiski, jakie prowadził ujawniają imponujący wysiłek, jaki włożył w poznanie prawdy o Bogu i sobie, praktykę trwania w Bożej obecności oraz umiejętność wykorzystania czasu i sytuacji, celem osobistego uświęcenia. Szczególnie bliską stała mu się Maryja, której akt oddania w niewolnictwo miłości podpisał własną krwią. Był przekonany, że „naród, który tak żywo kocha Maryję, nigdy zginąć nie może”[19]. Ten intensywny czas zaowocował między innymi koncepcją duchowej odnowy narodu przez powołanie do istnienia ukrytych zgromadzeń. Charyzmatyczna umiejętność kierowania ludzkimi duszami przez posługę w konfesjonale przyczyniła się do urzeczywistnienia koncepcji duchowej odnowy narodu polskiego przez posłanie członków ukrytych zgromadzeń do biednych miast, zapadłych wiosek, fabryk, sklepów, zajazdów, w myśl: „Pragnąc ratować bliźnich i pozyskać tych, co od Kościoła stronią, trzeba z jednej strony zaprzeć się siebie i poświęcić się Bogu, a z drugiej należy jak na misjach przybrać formy ludzi ze świata i pojedynczo wśród nich się wciskać, żeby ich z religią i Kościołem oswoić i do nich przyciągnąć”[20]. Pracował ponad siły jako spowiednik i kierownik duchowy w konfesjonale, prowadząc obfitą korespondencję, przygotowując ustawy dla założonych przez siebie wspólnot, korygując je oraz w miarę możliwości wizytując. Uczył apostolstwa przykładu, powtarzając: „uczyliśmy dotąd słowy, zacznijmy teraz nauczać przykładami”[21]. Choć jego ukryta, a zarazem niezwykle skuteczna organizacja zgromadzeń ukrytych będąca w istocie konspiracyjną walką z prześladowcą, związana była z dotkliwym prześladowaniem i represjami, Honorat nie ustępował i nie dał się zastraszyć, a do wierności raz podjętym postanowieniom zagrzewał siebie i innych słowami: „Im większe trudności, tym większy pożytek z nich być może”[22]. Nie ustawał w zaangażowaniu dla sprawy narodowej i trosce o uświęcenie, mimo upływu lat i pogarszającego się stanu zdrowia. Pozostawił po sobie ogromną spuściznę pisarską, będącą jednym ze sposobów jego apostołowania, o czym sam świadczył: „Pisaniem chciałem trochę służyć duszom, którym jestem zobowiązany”[23]. Samych listów zachowało się 3901, trzy monumentalne dzieła: Powieść nad powieściami. Historia miłości Bożej względem rodzaju ludzkiego (Obszerna teologia historii), Czym jest Maryja? (encyklopedia maryjna), Święty Franciszek Seraficki, Jego życie, wielkie dzieła, duch, dary, pisma i nauki i ich odbicie w naśladowcach Jego (kompilacja wszystkiego, co dotyczy założyciela zakonu i franciszkanizmu w świecie). Tylko część tych pism zostało wydrukowanych, pozostałe zachowały się w rękopisach.

 Patrząc z perspektywy czasu na Świętego, który beatyfikowany 16.10 1988 roku przez papieża Jana Pawła II, pozostał mimo upływu czasu wciąż tajemniczy i mało znany, nasuwają się jego słowa: „Pragnę umierać tak, jak On, od wszystkich i najbliższych opuszczony i wzgardzony, nie widząc żadnego owocu z prac moich i żadnej pociechy od braci obecnych”[24]. Starał się zawsze kierować miłością, co sam wyznał: „Tak, mój Boże, Ciebie jednego tylko kocham miłością prawdziwą, rozumną, rozmyślną, dobrowolną, całkowitą, której wszystkie uczucia mego serca są poddane. Ludzi także tylko dla Ciebie kochać mogę…”[25]. Do Chrystusa upodobniła go również uległość woli Bożej, która stanowiła dla niego priorytet: „Wola Boska niech będzie dla mnie wszystkim. Wolę z woli Boskiej być robaczkiem, niż bez niej pierwszym serafinem, wolę z woli Boskiej nic nie robić, niż bez niej nawrócić cały świat”[26]. Posłuszeństwo woli Bożej wyraziło się u niego głębokim zrozumieniem posłuszeństwa przełożonym: „kto się raz doskonale oddał pod posłuszeństwo, już nie powinien sobie prawa wyboru zostawiać”[27]. Tak rozumiane posłuszeństwo łączy się z cnotą pokory, która podobnie, jak u św. Franciszka kazała mu zapomnieć o sobie, by skoncentrować się całkowicie na służbie Bogu i człowiekowi. Punktem wyjścia była akceptacja własnej grzeszności i zależności od Boga: „Człowiek koniecznie musi uznać się niczym, żeby znalazł w Bogu wszystko, musi się uznać złem największym, żeby poznał Boską dobroć niewymowną”[28]. Podobnie jak św. Franciszek, który w napisanej przed śmiercią ostatniej woli, podsumował swoje życie jako ciąg Bożych interwencji, tak Honorat,-jego duchowy syn, stwierdził: „Poznaję i wyznaję, że całe moje życie było pasmem nieprzerwanym ciągłych Boskich dobrodziejstw”[29]. Wyznaniu temu nie przeczy fakt, że droga Honorata była w dużej części drogą krzyżową: 52 lata internowania, inwigilacja, pomówienia, zawiedzione nadzieje, odsunięcie od możliwości kierowania założonymi przez siebie zgromadzeniami oraz narzucona zmiana ich charakteru, wreszcie zmaganie ze słabością ciała, które do ostatnich godzin życia poddawał surowym wymogom pokuty. Wszystko to świadczy o dojrzałym przeżywaniu rzeczywistości krzyża, o którym mawiał: „Krzyż to nadzieja jedyna, droga do nieba, to jedyny środek uświęcenia, to źródło łaski wszelakiej”[30].

Bilans 87 lat życia bł. Honorata liczy dziś dwanaście zgromadzeń niehabitowych oraz 2 habitowe, a także mniszki klaryski kapucynki, którym Honorat pomógł się organizować. Zgromadzenia honorackie odczytując znaki czasu, zmieniały niekiedy pierwotne posłannictwo, jednak wciąż kontynuują zamysł założyciela, by żyć na chwałę Boga i ku pożytkowi społeczeństwa. Wciąż rozwijają się zapoczątkowane przez bł. Honorata inicjatywy religijne, jak Żywy Różaniec, czy pielgrzymowanie na Jasną Górę. Dla wszystkich ludzi Święty, który żył w perspektywie wieczności, może być nauczycielem przeżywania codzienności i skutecznym orędownikiem obecnych trudnych czasów, a jego motto : „Będę pamiętał wychodząc z klasztoru, że wychodzę od Chrystusa, idę do Chrystusa i do Chrystusa wracam-jako Chrystusowy”[31], może służyć jako konkretna wskazówka na drodze do świętości, której idea stale towarzyszyła Honoratowi: „ Moim pierwszym obowiązkiem jest dążyć do świętości. O resztę Bóg sam się zatroszczy”[32].

s.Anna Chrystiana Koba CMBB


 

fot. Joanna Stępczyńska

 

 



[1] K.Wójtowicz, Honorat Koźmiński. Mądrość budowania- myśli, Wrocław 1988, str.18.

[2] Bł. Honorat Koźmiński, Notatnik duchowy, Warszawa 1991, str. 487.

[3]K.Wójtowicz, j.w. str. 49.

[4] K.Wójtowicz, j.w. str. 29.

[5] K.Wójtowicz,j.w. str. 44.

[6] K.Wójtowicz, j.w. str. 45.

[7]K.Wójtowicz, j.w. str. 49.

[8] K.Wójtowicz, j.w. str. 17.

[9] K.Wójtowicz, j.w. str. 36.

[10] K.Wójtowicz,j.w. str. 38.

[11] K.Wójtowicz, j.., str. 43.

[12]K.Wójtowicz, j.w. str. 44.

[13] K.Wótowicz, j.w. str.46.

[14] K.Wójtowicz, j.w.str.18.

[15] Ewa Jabłońska-Deptuła, Trwanie i budowa. Honorat Koźmiński 1829-1916, Wyd. Sióstr Loretanek, Warszawa 1986, str. 73.

[16] S.Oliwia Kusek, (wybór myśli) Dobrego dnia z bł. Honoratem Koźmińskim. Myśli na każdy dzień roku, wyd. św. Paweł, str. 25.

[17] K.Wójtowicz, j.w., str. 34.

[18] K.Wójtowicz, j.w. str. 38.

[19] K.Wójtowicz, j.w. str. 22.

[20]K.Wójtowicz, j.w. str. 40.

[21] K.Wójtowicz, j.w. str. 36.

[22]K.Wójtowicz, j.w. str.37.

[23] K.Wójtowicz, j.w. str.51.

[24] J.w., str. 51.

[25]s.Oliwia Kusek, j.w. str. 25.

[26] s.oliwia Kusek, j.w. str. 19.

[27] K.Wójtowicz, j.w. str. 37.

[28] K.Wójtowicz, j.w. str.37.

[29] J.w.,str.51.

[30] s.Oliwia Kusek, j.w, str.17.

[31] K.Wójtowicz, j.w. str.18.

bracia mniejsi konwentualni

  Bracia Mniejsi Konwentualni Pośród licznych relacji o jedności pierwszych braci mniejszych, ich wzajemnej miłości i trosce o wspólne b...