Filozofia św. Franciszka z Asyżu
Gdy doszli do rozstaju dróg, brat Masseo skierował na Franciszka pytające spojrzenie, spodziewając się, że wskaże drogę. Rzeczywiście, ten, który w chwilach niepewności zwykł był pytać swego Boga o zdanie, powiedział krótko: Tą drogą pójdziemy, którą zechce Bóg, po czym kazał mu stanąć pośrodku i z zamkniętymi oczami szybko kręcić się w kółko, jak to czasem robią małe dzieci. Zdumiony Masseo bez słowa sprzeciwu przystąpił do wypełniania polecenia i obracał się tak długo, aż zakręciło mu się w głowie i upadł. – W jakim kierunku zwrócona jest twoja twarz? - Spytał Franciszek. - W kierunku Sieny odparł. -„To jest droga, którą mamy iść według woli Pana” (Actus 11), pewnym głosem oznajmił Franciszek. Choć epizod ten może wydawać się infantylny i nie do końca przystający do aury mądrości jednego z największych Świętych - Franciszka z Asyżu, jednak trafnie ukazuje jego życiową koncepcję, którą św. Bonawentura ujął w słowach: „Ze szczególnym oddaniem starał się poznać, na jakiej drodze i w jaki sposób mógłby doskonalej służyć Bogu, zgodnie z Jego upodobaniem”(LegM 12,2).
Tej orientacji na wolę Bożą nie nauczył się w domu rodzinnym, gdyż stamtąd wyniósł raczej skłonność do samouwielbienia i planowania swego życia z rozmachem, w nastawieniu na sukces i długotrwałe korzyści. Pierwszym impulsem do zmiany myślenia, a co za tym idzie, także postępowania, było doświadczenie cierpienia i kruchości ludzkiej egzystencji, które stało się jego udziałem podczas wojny z Perugią zakończonej niewolą oraz przedłużającą się chorobą. Pod wpływem cierpienia „wszedł w siebie i zaczął się zastanawiać”(VbF 3,2). Św. Bonawentura interpretuje ten czas jako przygotowanie duszy do zbawczego działania Ducha Świętego (por. LegM 1,2,2). Jego bezpośrednie oddziaływanie dało się zaobserwować nieco później, w Spoleto. Tam Franciszek ponownie doświadczył słabości ciała, co przerwało podróż do Apulii i pogrzebało marzenia o sławie i spektakularnych czynach. Bolesne rozczarowanie znalazło ujście w szczerej modlitwie-pytaniu, która spontanicznie wypłynęła z jego serca: „Panie, co chcesz, abym czynił?(3Soc 6,7).W odpowiedzi usłyszał wezwanie do powrotu , by w Asyżu otrzymać światło odnośnie przyszłości. Nie zwlekając wrócił do rodzinnego miasta i pielęgnując w sercu pamięć niezwykłego spotkania, niemal każdego dnia udawał się do ustronnej groty w pobliżu Asyżu, by tam w żarliwej modlitwie błagać Boga o objawienie Jego woli. Pewnego dnia usłyszał w odpowiedzi następujące słowa: „Franciszku, trzeba, abyś to wszystko co kochałeś i pragnąłeś posiadać według ciała, uznał za godne wzgardy i nienawiści, jeżeli chcesz znać moją wolę”(3Coc 11,1). Niezrozumiała początkowo obietnica znalazła swe wypełnienie w konfrontacji z trędowatym, która przez trud przełamania własnego egoizmu i pychy, stała się początkiem świadomej drogi pokuty, o czym pod koniec życia Franciszek zaświadczył w Testamencie: „Mnie, bratu Franciszkowi Pan dał tak rozpocząć życie pokuty…”(por. T 1).
Odkrywanie nowej drogi, jaką Bóg wyznaczył Franciszkowi w Kościele dokonywało się stopniowo i wymagało od niego rezygnacji z własnych projektów, a także modlitewnego skupienia oraz posłuszeństwa natchnieniom Ducha Świętego. Domagało się także cierpliwości i pokornej akceptacji faktu, że to Bóg jest Panem czasu i to On decyduje, kiedy przyjdzie zrozumienie umożliwiające postawienie kolejnego kroku na drodze nawrócenia. Franciszek nie jeden raz doświadczył bolesnych ciemności i oczekiwania w niepewności na objawienie się woli Bożej. Było tak chociażby w początkach nawrócenia, gdy u stóp krzyża san Damiano modlił się słowami: „rozjaśnij ciemności mojego serca”, także po odbudowie trzech zrujnowanych kościołów, gdy przez ponad dwa lata prowadził samotne życie pokutnika, aż do momentu otrzymania Słowa, które nakreśliło przed nim jasną wizję życia radami ewangelicznymi. Te okresy ciemności wymuszały na nim poruszanie się niejako po omacku, opierając się jedynie na wierze, że czuwa nad nim dobry Bóg, który ma najlepszy scenariusz dla jego życia. Tej zasady trzymał się stale, stąd autor Zbioru Asyskiego mógł napisać: „Błogosławiony Franciszek od czasu swego nawrócenia aż do dnia swojej śmierci starał się usilnie, aby zawsze - w czasie zdrowia i choroby – poznawać i wypełniać wolę Pana”(De inceptione 6). Bóg przekazywał mu swą wolę bezpośrednio, podczas modlitwy, o czym zaświadczył w słowach: „Pan w swoim miłosierdziu udzielił mi tej łaski, że w modlitwie otrzymuję jeszcze rozeznanie wszystkiego, co Mu się podoba, lub nie podoba”(Spec Perf 67,15). Takim bezpośrednim objawieniem woli Bożej było wezwanie do odbudowy Kościoła, które otrzymał w czasie modlitwy w San Damiano ( por. 3 Soc 13). Nierzadko przekaz woli Bożej miał miejsce podczas proroczych snów i wizji (sen o pałacu pełnym zbroi rycerskiej - Mem 6; tajemniczy dialog w Spoleto - 3 Soc 6; wizja rozwoju Zakon - VbF 27; obietnica Królestwa w zamian za znoszone cierpienie - Spec Perf 100).
Objawienie woli Bożej dokonywało się również za pomocą Pisma Świętego. Niekiedy Franciszek uciekał się do popularnego wówczas sortes apostolorum. Źródła przedstawiają trzy sytuacje, gdy Franciszek na cześć Trójcy Świętej trzykrotnie otwierał księgę Biblii, szukając w niej odpowiedzi na dręczące go pytania: w kościele św. Mikołaja, gdy pojawili się pierwsi naśladowcy Bernard i Piotr (por. De inceptione 10), gdy mierzył się z pokusą gromadzenia ksiąg (por. Spec Perf 4) oraz podczas pobytu na Alwerni, gdzie pytał Boga, w jaki sposób mógłby jeszcze bardziej zbliżyć się do Niego (por. VbF 91,5). Otrzymana zapowiedź cierpienia nie przeraziła go, gdyż „jako człowiek mający ducha Bożego gotów był cierpieć wszystkie uciski ducha i znosić wszystkie udręki ciała, byle tylko otrzymać zapewnienie, że spełni się w nim miłosiernie wola Ojca niebieskiego”(VbF 92,4).
Niekiedy poznanie woli Ojca otrzymywał za pośrednictwem ludzi, jak miało to miejsce chociażby w początkach kształtowania się braterstwa, gdy dzięki modlitwie wstawienniczej brata Sylwestra i św. Klary zrozumiał, że jego powołaniem jest łączenie kontemplacji i czynnego apostolstwa (Spec Perf 67), gdy zaś Pan dał mu towarzyszy oraz wskazówki do życia zgodnie z Ewangelią, udali się wspólnie do papieża Innocentego III , by prosić o zatwierdzenie tego sposobu życia, gdyż to dawało im gwarancję pełnienia woli Bożej (por. De inceptione 31). Poza tym Franciszek miał zwyczaj, że gdy wybierał się do jakiejś prowincji na głoszenie pokuty, „najpierw prosił Pana i wysyłał braci na modlitwę, by Pan skierował jego serce do pójścia tam, gdzie Mu się bardziej podobało”( Spec Perf 65,5). Był także przekonany, że wolę Bożą mogą przekazywać człowiekowi nawet demony pozostające w służbie Pana Boga: gdy goszcząc pewnego razu u kardynała Leona od świętego Krzyża, został dotkliwie pobity przez złe duchy, zinterpretował to jako Boże napomnienie, by wszędzie, gdzie przebywa dawać dobry przykład swym braciom (por. Cass 17). Ze skruchą przyjął to bolesne pouczenie i skrupulatnie się do niego stosował, gdyż zgodnie ze słowami św. Bonawentury: „Na tym polegała jego największa filozofia i jego największe pragnienie, że jak długo żył, radził się mądrych i niewykształconych, doskonałych i niedoskonałych, małych i wielkich, w jaki sposób mógłby pewniej osiągnąć szczyt doskonałości”(LegM 12, 2).
Choć w życiu Franciszka nie brakowało cierpienia i wielokrotnie musiał zmagać się z przeciwnościami , postawa otwartości na wolę Bożą sprawiła, że żadna z trudnych sytuacji na trwałe nie pozbawiła go radości i pokoju serca, a jego odpowiedzią na narastający ból fizyczny była modlitwa wdzięczności: „Panie Boże, dziękuję Ci za te wszystkie bóle i proszę Cię, mój Panie, abyś je stokrotnie pomnożył, jeżeli takie jest Twoje upodobanie (…) ponieważ wypełnienie Twojej woli będzie dla mnie największą pociechą” (LegM 14,2,7). Powiadał, że wola Boga czyni lekkim wszystko, co jest trudne”(Vb83). Gdy zbliżał się do śmierci i wzmogło się jego cierpienie, jeden z braci zapytał wprost, czy wolałby znosić: tą przewlekłą chorobę, czy jakiekolwiek męczeństwo od kata. Biedaczyna spokojnie odparł: „Zawsze to było i jest mi droższe, to słodsze i łatwiejsze do przyjęcia, co Panu naszemu bardziej się podoba we mnie i ze mną zrobić, żeby zawsze się zgadzać z Jego jedynie wolą i we wszystkim być Mu posłusznym”(VbF 107,3). Słowa te zdradzają jego dogłębne przekonanie, że należy przyjmować wszystko, co nas spotyka, gdyż nic nie dzieje się bez woli Tego, który „ma wszelkie dobro, który sam jest dobry”(RegNB 17,18). Myśl tę klarownie przedstawił w Liście do Ministra, gdzie doświadczającemu przemocy i trudności w życiu wspólnotowym bratu radzi, by to wszystko przyjmował jako wolę Bożą: „I tego właśnie pragnij, a nie czego innego. I to przez prawdziwe posłuszeństwo wobec Pana Boga i wobec mnie, bo wiem na pewno, że to jest prawdziwe posłuszeństwo”(LM 3).Przekonuje jednocześnie, że jedyną słuszną odpowiedzią na prześladowanie jest miłość: „I kochaj tych, którzy sprawiają ci te trudności. I nie żądaj od nich czego innego, tylko tego, co Bóg ci da. I kochaj ich za to i nie pragnij, aby byli lepszymi chrześcijanami”(LM 5-7). Przeświadczenie, że pełnienie woli Bożej jest tożsame z praktykowaniem przykazania miłości Boga i bliźniego, odnajdujemy także we Franciszkowym Komentarzu do modlitwy Ojcze nasz, w którym poucza, że realizacja tego najważniejszego przykazania wymaga pełnego zaangażowania wszystkich sił serca, duszy i umysłu.
Pozdrowienie cnót natomiast przekazuje prawdę o tym, że wszystkie, nawet prozaiczne wydarzenia codzienności podlegają Bożej wszechmocy. Postawa otwartości wobec wszystkiego, co nas spotyka jest więc ostatecznie posłuszeństwem woli Bożej, gdyż: „[święte posłuszeństwo] czyni człowieka poddanym i uległym wszystkim ludziom, którzy są na całym świecie, i nie tylko samym ludziom, lecz także dzikim i okrutnym zwierzętom, aby mogły z nim czynić, co zechcą, na ile Pan z wysoka pozwoli”(Pcn16-18). Choć jako przełożony generalny minorytów, wielokrotnie doświadczał nieposłuszeństwa ze strony braci, a także wielu innych trudności w kierowaniu zakonem, wyznał: „sam Najwyższy udzielił Mi tej łaski, że chcę być zadowolony ze wszystkiego, jak ten, kto jest najmniejszy w zakonie”(CAss11,2). Pokornie przyjmował wszystkie cierpienia, a jednocześnie wytrwale stawał w obronie wyznawanych ideałów, wykazując się przy tym determinacją i odwagą. Ich źródłem była świadomość otrzymania ewangelicznego powołania bezpośrednio od Boga, jak czytamy w Testamencie: „I nikt mi nie wskazywał co mam czynić, lecz sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej” (T14). Szacunek względem Bożego autorytetu prowadził go do bezwzględnego i natychmiastowego posłuszeństwa, czego przykładem było dosłowne potraktowanie wezwania do odbudowy kościoła, zakończone własnoręcznym wyremontowaniem trzech niewielkich kościołów w okolicy Asyżu, a także przystąpienie do głoszenia pokuty niemal natychmiast po usłyszeniu Słowa o rozesłaniu uczniów: „wstał natychmiast, przepasał się i nie zwlekając ani chwili, wyruszył w drogę”(LegM 12,2). Nie bez powodu więc Tomasz z Celano napisał o nim: „Nie był bowiem głuchym słuchaczem Ewangelii, ale wszystko co słyszał, zachowywał w chwalebnej pamięci i starał się wypełnić dokładnie, co do litery”(VbF 22,4).
Pragnienie poznania i wiernej realizacji woli Bożej było u Franciszka owocem kontemplacji Chrystusa z miłości posłusznego woli Ojca. To zbawcze posłuszeństwo Syna Bożego stawiał braciom jako wzór do naśladowania: „Pan nasz Jezus Chrystus oddał życie swoje, aby nie uchylić się od posłuszeństwa wobec swego Najświętszego Ojca”(LZ 46). Owocem takiej postawy była według niego szczególnie bliska relacja braterstwa z Chrystusem: „braćmi dla Niego jesteśmy, kiedy spełniamy wolę Ojca, który jest w niebie”(1LW 9). Także świadomość konsekwencji grzechu pierworodnego, który nazywał nieposłuszeństwem i „przywłaszczeniem sobie swojej woli”(Nap 2,3), kierowała go w stronę posłuszeństwa przełożonym, które postrzegał jako udział w posłuszeństwie Chrystusa (por. Nap3). W regule zalecał: „Bracia zaś, którzy są podwładnymi, niech pamiętają, że dla Boga wyrzekli się własnej woli. Dlatego nakazuję im stanowczo, aby byli posłuszni swoim ministrom we wszystkim, co przyrzekli Panu zachowywać, a co nie sprzeciwia się ich sumieniu i regule naszej”(RegB 10,3).
Według Franciszka wyrzeczenie się własnej woli to konsekwencja porzucenia świata, a zarazem jedyna słuszna droga dla tych, którzy wybrali życie radami ewangelicznymi: „Teraz zaś, skoro porzuciliśmy świat, nic innego nie mamy czynić, tylko spełniać wolę Pana i Jemu samemu się podobać”(RegNB 22,9). To podobanie się Bogu i pełnienie Jego woli stanowiło dla niego podstawowe kryterium przy podejmowaniu decyzji, które zalecał też swoim braciom: „Jakikolwiek sposób wydaje ci się lepszy, aby podobać się Panu Bogu i iść Jego śladami, i za Jego ubóstwem, postępuj tak z błogosławieństwem Boga i z moim pozwoleniem” (LL3).
Św. Bonawentura tak precyzuje tą Franciszkową koncepcję porzucenia świata: „W żaden sposób nie wyrzeka się doskonale świata, kto w zakamarkach swego serca zostawia choćby najmniejsze miejsca dla własnego sposobu myślenia”(LegM 7,2,2). O tym, jak trudny, a zarazem wyzwalający proces wywłaszczenia kryje się za tymi słowami, Biedaczyna przekonał się osobiście, gdy gwałtowny wzrost liczebny braci, przyłączenie się wielu wykształconych i zwolenników monastycznego porządku, stały się źródłem napięć i rozłamów w harmonijnym dotąd minoryckim braterstwie. Wobec niebezpieczeństwa wewnętrznego rozłamu, w 1220 roku Franciszek zrzekł się urzędu ministra generalnego oraz wystąpił do papieża Honoriusza III z prośbą o mianowanie kard. Hugolina di Segni kardynałem protektorem Zakonu Braci Mniejszych (por. De inceptione 45,1). Choć troska o poszczególnych braci oraz całościową wizję braterstwa nadal zajmowały w jego sercu szczególne miejsce, faktycznie odsunął się od bezpośredniego kierowania Zakonem, powierzając go opiece Bożej Opatrzności. Tą rezygnację z własnej woli i ufne zdanie się na wolę Bożą dobrze oddaje jego deklaracja zawarta w krótszej redakcji Zwierciadła doskonałości: „większą pomocą, z jaką mogę przyjść zakonowi braci jest to, bym codziennie trwał na modlitwie za niego do Pana, aby nim kierował, zachował go, osłaniał i bronił”(SpecLem 40,18). Ta z pewnością trudna i w jakiś sposób heroiczna decyzja, to świadectwo jego ubóstwa oraz zawierzenia Bogu.
Ponieważ całe życie wytrwale pełnił wolę Bożą, również w obliczu śmierci złożył wobec braci świadectwo wierności względem Bożych zamysłów. Po zdjęciu odzienia z płótna na worki, gdy obnażony leżał na ziemi, powiedział do otaczających go braci: „Ja wykonałem to, co do mnie należało, a o tym, co do was należy, niech was pouczy Chrystus”(LegM 14,3,4).
s. Chrystiana Anna Koba CMBB
fot. Poggio Bustone, Italia, sierpień 2024