Drabina do Boga
Ręce mył w miejscu, gdzie woda nie byłaby później deptana
nogami, zbierał z drogi robaki i przenosił w bezpieczne miejsce, swoim braciom stawiał za wzór ptaki zwane skowronkami kapturkowymi,
chodząc po skałach, robił to z szacunkiem i bojaźnią, ze względu na Tego,
którego nazwano Opoką, a braciom ścinającym drzewa nakazał robić to tak, by
pewna ich część pozostała nienaruszona, przez pamięć na drzewo krzyża… Bynajmniej
nie jest to opis jakiegoś nieszkodliwego wypaczenia, a jedynie zanotowany przez
biografów zwyczajny sposób postępowania św. Franciszka z Asyżu. Można zatrzymać
się tylko na zewnętrznej formie i wzruszając ramionami skwitować ją krótkim: „cóż,
każdy ma swoje dziwactwa”. Można jednak zastanowić się nad celowością takiego
postępowania i postawić pytanie o jego motywy, a to z pewnością doprowadzi do odkrycia
nie dostrzeganego zwykle bogactwa osobowości Franciszka, ukazując jego osobę w zupełnie
nowym świetle.
Niebywała wrażliwość serca i głębokie poważanie wobec
wszelkich przejawów życia, mające swe źródło w miłości do samego Dawcy życia
sprawiły, że między Franciszkiem a światem stworzonym doszło do zawiązania się bliskich,
wręcz osobowych relacji, opartych na obustronnym szacunku. Zarówno nierozumny
ogień, jak też niebezpieczne zwierzęta nie wyrządzały mu żadnej szkody, a on ze
swej strony „kochał je i szanował z tak wielkim uczuciem miłości, miał w nich
tak wielkie upodobanie, i duch jego odczuwał względem nich wielką litość i
współczucie, że oburzał się, kiedy ktoś je źle traktował.”(CAss 86). Bracia
niejednokrotnie byli świadkami powodowanych litością poruszeń serca Franciszka,
które wręcz przynaglały go do przywracania wolności przeznaczonym na śmierć
zwierzętom, zakazywania braciom gaszenia
ognia, czy wyrzucania żarzących się kawałków drewna. Kierowany współczuciem troszczył
się zimową porą o pszczoły, dostarczając im miodu i wina, ponadto nosił się z zamiarem interweniowania u
samego cesarza, by wprowadził obowiązek dokarmiania zwierząt w dzień Bożego
Narodzenia.
Stosunek Franciszka do stworzeń określić można mianem
powszechnego braterstwa. Zadziwia dziecięca wprost prostota, z jaką zwracał się
do nich, nazywając braćmi i siostrami. Świadomość wspólnego pochodzenia i
przynależności do tego samego Boga, stawiały go na równi ze wszystkimi
elementami świata stworzonego, w postawie afirmacji Boga, wykluczającej płynące
z pychy wywyższanie czy błędne przywłaszczenie, a dając poczucie bezpieczeństwa
i możliwość bezkolizyjnego współistnienia w świecie pochodzącym od Boga i
ostatecznie na Niego zorientowanym.
Jak myśli człowieka zakochanego stale krążą wokół umiłowanej
osoby, urzeczywistniając wręcz jej obecność potęgą pragnienia, tak on wszędzie
widział swego Boga i z miłości do Niego ogarniał tym
uczuciem całe stworzenie, podziwiając jego
piękno i wychwytując w nim subtelną obecność i piękno samego Boga. Trafnie ujął
to św. Bonawentura: „[Franciszek] radował się wszystkimi dziełami
rąk Pańskich i poprzez ich widzialne piękno wznosił się do ożywiającej
Przyczyny i Racji Ostatecznej. We wszystkim co piękne, widział
Najpiękniejszego; dzięki śladom zostawionym w rzeczach, wszędzie znajdował Umiłowanego,
ze wszystkiego robiąc sobie drabinę, po której wstępował na spotkanie Tego,
który cały jest godny pragnienia”. (LegM 9.1) Jako prawdziwy esteta kierowany wewnętrzną potrzebą obcowania z
pięknem, przeznaczył pewną część ogrodu na wonne zioła i rośliny o barwnych
kwiatach, „by w swoim czasie wzywały do chwalenia Boga tych wszystkich, którzy
przypatrywaliby się owym kwiatom i ziołom.”(SpPerf 11.118).
Kontakt z przyrodą
był dla Franciszka istotną częścią jego relacji do Boga, pełniąc niemalże rolę kuriera
przekazującego Boże dowody miłości wyczulonemu na piękno odbiorcy. Ptaki, które
powitały Franciszka na Alwerni były czytelnym znakiem i zapowiedzią niezwykłych
łask, jakie miał tam otrzymać. (CAss 118), a w dziele zatytułowanym Dzieje błogosławionego Franciszka i jego
towarzyszy „ ptaki, które „śpiewając
rozleciały się na cztery strony świata”, stanowią zapowiedź misyjnego
przepowiadania braci posłanych na cały świat.(Actus 16). O tym, jak doniosłą
rolę na drodze zjednoczenia Franciszka z Bogiem, odegrało stworzenie, świadczą
słowa pochwały Stworzeń, będącej pełną wdzięczności poetycką apoteozą Stwórcy i
Jego dzieła. Warto zwrócić uwagę na genezę utworu. Powstał on około 2 lata
przed śmiercią Franciszka, kiedy wycieńczony licznymi chorobami, cierpiący
fizycznie i dodatkowo nękany przez złego ducha, z powodu ślepoty nie mógł już
cieszyć się pięknem świata. Utrata wzroku cielesnego nie przeszkodziła mu w
dalszym trwaniu w podziwie dla piękna Boga, oglądanego wzrokiem duchowym. W ten
sposób udowodnił, że oczy obdarzone zdolnością patrzenia, nie są konieczne, by zachwycić
się Bożym pięknem, bowiem doświadcza się podczas osobistego z Nim spotkania.
Wydaje się, że wciąż najwięcej kontrowersji wzbudzają
Franciszkowe rozmowy z dzikimi
zwierzętami, a także zdolność panowania nad żywiołami. I choć dla wielu
pozostają one jedynie personifikacją, czy literacką fikcją, wnikliwa analiza Źródeł
Franciszkańskich prowadzi do zatrzymania się przy dwóch istotnych fragmentach,
które mogą być pomocne w zrozumieniu tego fenomenu; pierwszy: „dla pocieszenia
jego ducha i ciała Pan oswajał dla niego [te zwierzęta], które są dzikie w
stosunku do ludzi”(CAss110)i kolejny, z biografii św. Bonawentury: „ten święty
mąż, pełen prostoty i prawości, przywrócony został do stanu pierwotnej
niewinności”(Legm3.6)
Oba fragmenty zakładają nadnaturalne działanie Boga oraz
wskazują na niespotykaną dyspozycję świętego, porównaną do pierwotnego stanu
trwania człowieka w przyjaźni z całym stworzeniem.
W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o słynnym kazaniu
Franciszka do ptaków, świadczącym o jego
wrażliwości i ogromnym zapale misyjnym. Niczym człowiek, który odkrył
jakąś niezwykle istotną prawdę i czuje nieprzepartą potrzebę podzielenia się
nią ze wszystkimi naokoło, pewnego razu, w drodze do Bevagna dostrzegając wiele
różnorodnych ptaków, z żarliwością wygłosił im naukę o nieskończonej miłości
Bożej oraz wezwał do wdzięczności i radosnego wychwalania Stwórcy.
Nierozumiejące wydawać by się mogło stworzenia „zachowywały się niezwykle,
zaczęły wyciągać szyje, otwierać dzioby, patrząc na niego uważnie. On zaś, w
dziwnym zapale ducha chodził wśród nich, trącał je tuniką, a one nie ruszyły
się z miejsca, dopóki nie zrobił nad nimi znaku krzyża i nie pozwolił im
odlecieć.”(Mem 12.3)
Milczeniem nie można pominąć
także jednego z najczęściej kojarzonych z osobą Franciszka opowiadania o
oswojeniu krwiożerczego wilka z Gubbio. Choć w przekazanych nam relacjach, ma
ono nieco bajkowy charakter i wielu traktuje go w kategoriach pobożnej legendy,
myślę, że stanowi istotny element na drodze bliższego poznania św. Franciszka.
Przede wszystkim ujawnia motywy, którymi kierował się wchodząc w rolę
pośrednika umowy zawartej między niebezpiecznym zwierzęciem, a przerażonymi
mieszkańcami miasta. Franciszek właściwie przez całe życie służył sprawie
pokoju, gdyż rzeczywistym cierpieniem napawała go świadomość niewdzięczności
wobec Boga, spowodowanej rozłamami w relacjach międzyludzkich. Porozumienie
między wilkiem a ludźmi, do którego doprowadził, stało się okazją do
wygłoszenia kazania wzywającego mieszkańców Gubbio do nawrócenia. Nawiązując do
zaistniałej sytuacji, Franciszek porównał realne niebezpieczeństwo ze strony
wilka, do znacznie bardziej brzemiennego w skutki niebezpieczeństwa od
piekielnego ognia, oraz wezwał do pokuty i trwałej przemiany życia. Opowiadanie
to świadczy o jego ogromnej trosce o zbawienie człowieka, a także godnej
podziwu odwadze, płynącej z zaufania Bogu.
Darzone miłością i szacunkiem stworzenia, wydawały się
odwzajemnić te serdeczne uczucia, stając się użytecznymi i posłusznymi
świętemu. Stało się tak, gdy na prośbę Franciszka wypłynęła ze skały woda
gasząca pragnienie utrudzonego drogą wędrowca, spustoszona winnica wydała
cudownie owoce w niespodziewanej obfitości, zwykła woda stała się winem, które
wzmocniło Franciszka w chorobie, a hałaśliwe jaskółki zamilkły, podczas jego
kazania.
Ciekawe, niekiedy wręcz wzruszające są opowiadania o tym, jak
zwierzęta w sobie właściwy sposób manifestowały wobec niego wdzięczność oraz
szczere przywiązanie; wierny zajączek, ryba, która nie chciała odpłynąć od
łodzi, w której przebywał, bażant, który
odmawiał przyjmowania pokarmu pozostając z dala od niego, cykada, przez 8 dni
sprawiająca mu wielką radość swoim śpiewem, sokół na Alwerni regularnie
obwieszczający czas rozpoczęcia modlitwy, czy wreszcie chmara skowronków, która
pięknym żegnała go w momencie śmierci.
Jego stosunek do stworzeń nie był izomorficzny; kierował się
pewną hierarchią wartościowania, stawiając na pierwszym miejscu człowieka
uczynionego na Boży obraz i podobieństwo, a „[stworzenia] które z natury
wyraźniej przedstawiały świętą łagodność Chrystusa i te, które w Piśmie Świętym
były Jego figurą, kochał bardziej i z większą tkliwością”(Legm3.6) Oto,
dlaczego relacje świadków utrwaliły obraz Franciszka urzeczonego bezbronnością
baranków i nieskazitelnością gołębi, natomiast ludzkie wady i słabości
piętnującego przyrównaniem do mniej chwalebnych trutni, much, czy osłów. Owej
hierarchii podlegały także stworzenia niższe. Na pierwszym miejscu stawiał
ogień, ceniony za swoje piękno i użyteczność, a zaraz za nim wodę- wyobrażenie
pokuty i nawiązanie do chrztu świętego. Szczególnym szacunkiem darzył także
słońce, będące wyobrażeniem Najwyższego. By zaznaczyć jego znaczenie, ułożonym
przez siebie Pochwałom Pana nadał nowy tytuł: Pieśń Brata Słońca.
Powyższe rozważanie na temat Franciszkowego podejścia do
stworzenia, skłoniło mnie do postawienia sobie pytania: czego może nauczyć nas
Franciszek? Jego nietypowa relacja ze światem przyrody, z pewnością wielu jemu
współczesnych wprawiała w zdumienie, niektórych może śmieszyła lub irytowała, a
przecież on w swojej prostocie, niczym biblijny mędrzec kieruje nasze myśli ku Bogu, własnym życiem potwierdzając prawdę, że „z wielkości i piękna stworzeń
poznaje się przez podobieństwo ich Sprawcę.”(Mdr 13,5). Może warto poświęcić nieco swojego bezcennego, skrupulatnie
wyliczanego czasu i wybrać się na dłuższy spacer na łono przyrody, by z dala od
miejskiego hałasu i natłoku niecierpiących zwłoki spraw, wsłuchać się w kojący
głos natury, z jego łagodnym szumem strumyka oraz zachwycającą symfonią
ptasiego śpiewu? Może warto za przykładem Franciszka pochylić się nisko nad
polnym kwiatem, by usłyszeć jego milczące orędzie:
„ Bóg stworzył mnie dla ciebie, człowieku!”(SpPerf 11.118)?
s. Chrystiana Anna Koba CMBB
fot. s. Judyta Woźniak, kapucynka- rzeźba san Damiano
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz