piątek, 14 czerwca 2024

św. Franciszek i stworzenie

 

Drabina do Boga

Ręce mył w miejscu, gdzie woda nie byłaby później deptana nogami, zbierał z drogi robaki i przenosił w bezpieczne miejsce, swoim braciom stawiał  za wzór ptaki zwane skowronkami kapturkowymi, chodząc po skałach, robił to z szacunkiem i bojaźnią, ze względu na Tego, którego nazwano Opoką, a braciom  ścinającym drzewa nakazał robić to tak, by pewna ich część pozostała nienaruszona, przez pamięć na drzewo krzyża… Bynajmniej nie jest to opis jakiegoś nieszkodliwego wypaczenia, a jedynie zanotowany przez biografów zwyczajny sposób postępowania św. Franciszka z Asyżu. Można zatrzymać się tylko na zewnętrznej formie i wzruszając ramionami skwitować ją krótkim: „cóż, każdy ma swoje dziwactwa”. Można jednak zastanowić się nad celowością takiego postępowania i postawić pytanie o jego motywy, a to z pewnością doprowadzi do odkrycia nie dostrzeganego zwykle bogactwa osobowości Franciszka, ukazując jego osobę w zupełnie nowym świetle.

Niebywała wrażliwość serca i głębokie poważanie wobec wszelkich przejawów życia, mające swe źródło w miłości do samego Dawcy życia sprawiły, że między Franciszkiem a światem stworzonym doszło do zawiązania się bliskich, wręcz osobowych relacji, opartych na obustronnym szacunku. Zarówno nierozumny ogień, jak też niebezpieczne zwierzęta nie wyrządzały mu żadnej szkody, a on ze swej strony „kochał je i szanował z tak wielkim uczuciem miłości, miał w nich tak wielkie upodobanie, i duch jego odczuwał względem nich wielką litość i współczucie, że oburzał się, kiedy ktoś je źle traktował.”(CAss 86). Bracia niejednokrotnie byli świadkami powodowanych litością poruszeń serca Franciszka, które wręcz przynaglały go do przywracania wolności przeznaczonym na śmierć zwierzętom,  zakazywania braciom gaszenia ognia, czy wyrzucania żarzących się kawałków drewna. Kierowany współczuciem troszczył się zimową porą o pszczoły, dostarczając im miodu i wina, ponadto   nosił się z zamiarem interweniowania u samego cesarza, by wprowadził obowiązek dokarmiania zwierząt w dzień Bożego Narodzenia.

Stosunek Franciszka do stworzeń określić można mianem powszechnego braterstwa. Zadziwia dziecięca wprost prostota, z jaką zwracał się do nich, nazywając braćmi i siostrami. Świadomość wspólnego pochodzenia i przynależności do tego samego Boga, stawiały go na równi ze wszystkimi elementami świata stworzonego, w postawie afirmacji Boga, wykluczającej płynące z pychy wywyższanie czy błędne przywłaszczenie, a dając poczucie bezpieczeństwa i możliwość bezkolizyjnego współistnienia w świecie pochodzącym od Boga i ostatecznie na Niego zorientowanym.

Jak myśli człowieka zakochanego stale krążą wokół umiłowanej osoby, urzeczywistniając wręcz jej obecność potęgą pragnienia, tak on wszędzie widział swego Boga i  z miłości do Niego ogarniał tym uczuciem całe stworzenie, podziwiając  jego piękno i wychwytując w nim subtelną obecność i piękno samego Boga. Trafnie ujął to  św. Bonawentura:  „[Franciszek] radował się wszystkimi dziełami rąk Pańskich i poprzez ich widzialne piękno wznosił się do ożywiającej Przyczyny i Racji Ostatecznej. We wszystkim co piękne, widział Najpiękniejszego; dzięki śladom zostawionym w rzeczach, wszędzie znajdował Umiłowanego, ze wszystkiego robiąc sobie drabinę, po której wstępował na spotkanie Tego, który cały jest godny pragnienia”. (LegM 9.1) Jako prawdziwy esteta kierowany wewnętrzną potrzebą obcowania z pięknem, przeznaczył pewną część ogrodu na wonne zioła i rośliny o barwnych kwiatach, „by w swoim czasie wzywały do chwalenia Boga tych wszystkich, którzy przypatrywaliby się owym kwiatom i ziołom.”(SpPerf 11.118).

 Kontakt z przyrodą był dla Franciszka istotną częścią jego relacji do Boga, pełniąc niemalże rolę kuriera przekazującego Boże dowody miłości wyczulonemu na piękno odbiorcy. Ptaki, które powitały Franciszka na Alwerni były czytelnym znakiem i zapowiedzią niezwykłych łask, jakie miał tam otrzymać. (CAss 118), a w dziele zatytułowanym Dzieje błogosławionego Franciszka i jego towarzyszy „ ptaki, które „śpiewając rozleciały się na cztery strony świata”, stanowią zapowiedź misyjnego przepowiadania braci posłanych na cały świat.(Actus 16). O tym, jak doniosłą rolę na drodze zjednoczenia Franciszka z Bogiem, odegrało stworzenie, świadczą słowa pochwały Stworzeń, będącej pełną wdzięczności poetycką apoteozą Stwórcy i Jego dzieła. Warto zwrócić uwagę na genezę utworu. Powstał on około 2 lata przed śmiercią Franciszka, kiedy wycieńczony licznymi chorobami, cierpiący fizycznie i dodatkowo nękany przez złego ducha, z powodu ślepoty nie mógł już cieszyć się pięknem świata. Utrata wzroku cielesnego nie przeszkodziła mu w dalszym trwaniu w podziwie dla piękna Boga, oglądanego wzrokiem duchowym. W ten sposób udowodnił, że oczy obdarzone zdolnością patrzenia, nie są konieczne, by zachwycić się Bożym pięknem, bowiem doświadcza się podczas osobistego z Nim spotkania.

Wydaje się, że wciąż najwięcej kontrowersji wzbudzają Franciszkowe rozmowy z dzikimi  zwierzętami, a także zdolność panowania nad żywiołami. I choć dla wielu pozostają one jedynie personifikacją, czy literacką fikcją, wnikliwa analiza Źródeł Franciszkańskich prowadzi do zatrzymania się przy dwóch istotnych fragmentach, które mogą być pomocne w zrozumieniu tego fenomenu; pierwszy: „dla pocieszenia jego ducha i ciała Pan oswajał dla niego [te zwierzęta], które są dzikie w stosunku do ludzi”(CAss110)i kolejny, z biografii św. Bonawentury: „ten święty mąż, pełen prostoty i prawości, przywrócony został do stanu pierwotnej niewinności”(Legm3.6)

Oba fragmenty zakładają nadnaturalne działanie Boga oraz wskazują na niespotykaną dyspozycję świętego, porównaną do pierwotnego stanu trwania człowieka w przyjaźni z całym stworzeniem.

W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o słynnym kazaniu Franciszka do ptaków, świadczącym o jego  wrażliwości i ogromnym zapale misyjnym. Niczym człowiek, który odkrył jakąś niezwykle istotną prawdę i czuje nieprzepartą potrzebę podzielenia się nią ze wszystkimi naokoło, pewnego razu, w drodze do Bevagna dostrzegając wiele różnorodnych ptaków, z żarliwością wygłosił im naukę o nieskończonej miłości Bożej oraz wezwał do wdzięczności i radosnego wychwalania Stwórcy. Nierozumiejące wydawać by się mogło stworzenia „zachowywały się niezwykle, zaczęły wyciągać szyje, otwierać dzioby, patrząc na niego uważnie. On zaś, w dziwnym zapale ducha chodził wśród nich, trącał je tuniką, a one nie ruszyły się z miejsca, dopóki nie zrobił nad nimi znaku krzyża i nie pozwolił im odlecieć.”(Mem 12.3)

Milczeniem nie można pominąć  także jednego z najczęściej kojarzonych z osobą Franciszka opowiadania o oswojeniu krwiożerczego wilka z Gubbio. Choć w przekazanych nam relacjach, ma ono nieco bajkowy charakter i wielu traktuje go w kategoriach pobożnej legendy, myślę, że stanowi istotny element na drodze bliższego poznania św. Franciszka. Przede wszystkim ujawnia motywy, którymi kierował się wchodząc w rolę pośrednika umowy zawartej między niebezpiecznym zwierzęciem, a przerażonymi mieszkańcami miasta. Franciszek właściwie przez całe życie służył sprawie pokoju, gdyż rzeczywistym cierpieniem napawała go świadomość niewdzięczności wobec Boga, spowodowanej rozłamami w relacjach międzyludzkich. Porozumienie między wilkiem a ludźmi, do którego doprowadził, stało się okazją do wygłoszenia kazania wzywającego mieszkańców Gubbio do nawrócenia. Nawiązując do zaistniałej sytuacji, Franciszek porównał realne niebezpieczeństwo ze strony wilka, do znacznie bardziej brzemiennego w skutki niebezpieczeństwa od piekielnego ognia, oraz wezwał do pokuty i trwałej przemiany życia. Opowiadanie to świadczy o jego ogromnej trosce o zbawienie człowieka, a także godnej podziwu odwadze, płynącej z zaufania Bogu.

Darzone miłością i szacunkiem stworzenia, wydawały się odwzajemnić te serdeczne uczucia, stając się użytecznymi i posłusznymi świętemu. Stało się tak, gdy na prośbę Franciszka wypłynęła ze skały woda gasząca pragnienie utrudzonego drogą wędrowca, spustoszona winnica wydała cudownie owoce w niespodziewanej obfitości, zwykła woda stała się winem, które wzmocniło Franciszka w chorobie, a hałaśliwe jaskółki zamilkły, podczas jego kazania.

Ciekawe, niekiedy wręcz wzruszające są opowiadania o tym, jak zwierzęta w sobie właściwy sposób manifestowały wobec niego wdzięczność oraz szczere przywiązanie; wierny zajączek, ryba, która nie chciała odpłynąć od łodzi, w której przebywał,  bażant, który odmawiał przyjmowania pokarmu pozostając z dala od niego, cykada, przez 8 dni sprawiająca mu wielką radość swoim śpiewem, sokół na Alwerni regularnie obwieszczający czas rozpoczęcia modlitwy, czy wreszcie chmara skowronków, która pięknym żegnała go w momencie śmierci.

Jego stosunek do stworzeń nie był izomorficzny; kierował się pewną hierarchią wartościowania, stawiając na pierwszym miejscu człowieka uczynionego na Boży obraz i podobieństwo, a „[stworzenia] które z natury wyraźniej przedstawiały świętą łagodność Chrystusa i te, które w Piśmie Świętym były Jego figurą, kochał bardziej i z większą tkliwością”(Legm3.6) Oto, dlaczego relacje świadków utrwaliły obraz Franciszka urzeczonego bezbronnością baranków i nieskazitelnością gołębi, natomiast ludzkie wady i słabości piętnującego przyrównaniem do mniej chwalebnych trutni, much, czy osłów. Owej hierarchii podlegały także stworzenia niższe. Na pierwszym miejscu stawiał ogień, ceniony za swoje piękno i użyteczność, a zaraz za nim wodę- wyobrażenie pokuty i nawiązanie do chrztu świętego. Szczególnym szacunkiem darzył także słońce, będące wyobrażeniem Najwyższego. By zaznaczyć jego znaczenie, ułożonym przez siebie Pochwałom Pana nadał nowy tytuł: Pieśń Brata Słońca.

 

Powyższe rozważanie na temat Franciszkowego podejścia do stworzenia, skłoniło mnie do postawienia sobie pytania: czego może nauczyć nas Franciszek? Jego nietypowa relacja ze światem przyrody, z pewnością wielu jemu współczesnych wprawiała w zdumienie, niektórych może śmieszyła lub irytowała, a przecież on w swojej prostocie, niczym biblijny mędrzec kieruje nasze myśli  ku Bogu, własnym życiem potwierdzając prawdę, że „z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Sprawcę.”(Mdr 13,5). Może warto poświęcić nieco swojego bezcennego, skrupulatnie wyliczanego czasu i wybrać się na dłuższy spacer na łono przyrody, by z dala od miejskiego hałasu i natłoku niecierpiących zwłoki spraw, wsłuchać się w kojący głos natury, z jego łagodnym szumem strumyka oraz zachwycającą symfonią ptasiego śpiewu? Może warto za przykładem Franciszka pochylić się nisko nad polnym kwiatem, by usłyszeć jego milczące orędzie:

„ Bóg stworzył mnie dla ciebie, człowieku!”(SpPerf 11.118)?

s. Chrystiana Anna Koba CMBB


fot. s. Judyta Woźniak, kapucynka- rzeźba san Damiano

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

bracia mniejsi konwentualni

  Bracia Mniejsi Konwentualni Pośród licznych relacji o jedności pierwszych braci mniejszych, ich wzajemnej miłości i trosce o wspólne bud...