Franciszek z Asyżu - ludzki święty
Świadectwa
tych, którzy osobiście spotkali św. Franciszku z Asyżu są bardzo różnorodne, a
niekiedy sprzeczne ze sobą. Jedni gardzili nim i poddawali w wątpliwość jego
autentyzm, inni zauroczeni magnetyzmem jego osoby pozwalali się porwać
świeżości nauki, którą głosił nie tylko słowem, ale nade wszystko życiem. I tak
sułtan Egiptu Malik al-Kamil, pozostając pod wrażeniem jego odwagi i ubóstwa,
„podziwiał go jako kogoś innego niż wszyscy pozostali”(Vb 56), podczas, gdy biskup
Terni Rajner wskazując na niego palcem, publicznie nazwał „człowiekiem
wzgardzonym i nieuczonym”(CAss 10, 4). Jaki w istocie był Franciszek z Asyżu?
Jak postrzegali go ci, którzy żyli z nim na co dzień? Czy można określić cechy
jego osobowości, wreszcie: na czym polega fenomen tego Świętego?
Od dziecka
otoczony troskliwą opieką, jako, że „był zawsze słabego zdrowia (…) był
człowiekiem kruchym i wątłym z natury”(SpLem 20,14). W młodości dał się poznać
jako rozpieszczony przez rodziców lekkoduch, jak sam później wyznał, „często
pożywienie miał wykwintne i dobrane, gdyż nie tknąłby się nawet potraw, których
nie lubił”(3Soc 22,2). Autor Zbioru
Asyskiego potwierdza: „od młodości był człowiekiem delikatnym i słabym
fizycznie i będąc w świecie nie mógł żyć inaczej, jak tylko otoczony troskliwą
opieką”(CAss 50,21). Gdy posiadł umiejętność liczenia, czytania i pisania,
ojciec zaczął wdrażać go w arkana kupiectwa licząc, że w przyszłości nie tylko
przejmie rodzinny interes, ale rozwinie go i znacznie powiększy - i tak już
spore bogactwo. W istocie, młodzieniec okazał się utalentowanym i zręcznym
kupcem, a inteligencja, bystrość umysłu, pogoda ducha, komunikatywność
i wspaniałomyślność przysparzały mu
powszechnej sympatii. Szybko dał się poznać jako ekscentryczny lider asyskiej młodzieży i sprawny organizator dobrej
zabawy. W tej roli czuł się znakomicie, był bowiem duszą towarzystwa i lubił
być w centrum zainteresowania. Pierwszy biograf tak charakteryzuje młodzieńcze
lata Franciszka: „prawie do dwudziestego piątego roku życia mizernie tracił i
trwonił swój czas. A nawet bardziej grzesznie niż jego rówieśnicy brnął w
próżności, podżegał ich do złego i bardziej od nich hołdował głupocie. Wzbudzał
ogólny podziw, a w pogoni za próżną chwałą nie dał się nikomu prześcignąć w
żartach, w krotochwilach, w dowcipach, w piosenkach, w miękkich i powiewnych
strojach”(VbF 1, 1-3). Autor Relacji
Trzech Towarzyszy precyzuje: „ nie miał żadnego umiaru w ubieraniu się,
sprawiał sobie zawsze droższe szaty niż mu przystało. W swej płochości był tak
bardzo próżny, że czasami nakazywał
szyć dla siebie ubranie częściowo z bardzo drogiego materiału, a częściowo z
bardzo lichego” (3Soc 2,7-8).
Obracał się
niemal wyłącznie w środowisku wyższej klasy społecznej (maiores), pośród szlachty i rycerstwa, z pasją chłonąc rycerskie
opowieści o wojnach i miłosnych podbojach, z rozmarzeniem słuchając pieśni
wędrownych trubadurów i przygodnych minstreli. Jakże trafne wydaje się więc
stwierdzenie Celano, że: „jako młodzieniec był tak układny w postępowaniu, że
robił na wszystkich wrażenie, jakoby pochodził z wyższej sfery, nie od swoich
rodziców”(Mem 4,5). Umiłowanie muzyki i śpiewu towarzyszyły mu do ostatnich dni,
jeszcze na łożu śmierci każe braciom
śpiewać Pieśń Brata Słońca.
Cechowała go szlachetność w postępowaniu i wyrażaniu
się, „tak, że nie powiedział nikomu słowa uwłaczającego i grubiańskiego, co
więcej, będąc młodzieńcem wesołym i swobodnym postanowił sobie nie reagować
w ogóle na nieprzyzwoite słowa”(3Soc 3,1). Także w późniejszym życiu unikał
plotkarzy: „jeśli kiedy gadali, zakrywał uszy, żeby nie skalać swego
słuchu”(Mem 182,3), a na oszczerców polecał nakładać ciężkie kary.
Dworskość była jego stylem bycia, który
zachował na całe życie i nawet po nawróceniu i wyborze życia wśród ubogich i
trędowatych, nie przeszkodziła mu w realizacji ewangelicznych ideałów, lecz
okazała się skutecznym sposobem oddziaływania na społeczeństwo, pomostem
łączącym dwie, wydawać by się mogło nie przystające do siebie rzeczywistości:
zabawę i pokutę. To twórcze, pionierskie połączenie ukazuje niespotykaną odwagę
i śmiałość przekraczania konwenansów przez tego, który najpierw aspirował do
pozycji dworzanina i rycerza będąc tylko kupcem, a następnie przekroczył inną
barierę swych czasów: nie mając święceń kapłańskich, zdecydował się być jednym
z tych, którzy publicznie głoszą, a nawet wprowadzają do liturgii Kościoła
nowatorskie rozwiązania.
Wejście na
drogę nawrócenia spowodowało, że Franciszek zmienił ukierunkowanie, wybrał
nowego Pana swego życia i Jemu podporządkował wszystkie dążenia. Mimo to wciąż
pozostał sobą -radosnym kuglarzem, skutkiem czego jak magnes przyciągał do
siebie rzesze ludzi urzeczonych jego oryginalnością. Pomocną mu była pomysłowość, ekspresja, upodobanie w teatralnych gestach i formach wyrazu, z
których korzystał celem wzmocnienia zamierzonego efektu. Tak było na przykład w
czasie kazania dla mieszkańców Asyżu, gdy Franciszek zapragnął publicznie się
upokorzyć. W bramie miasta nakazał jednemu bratu, by uwiązał mu powróz u szyi i
ciągnąc przez całe miasto jak przestępcę, wołał głosem herolda: „Oto widzicie obżartucha, który tuczył się
kurzym mięsem, które zajadał, a wyście tego nie widzieli”(VbF 52, 5). Inny
brat uczestniczący w tym przedstawieniu miał dodatkowo wysypać na jego głowę
miskę popiołu. (por. CAss 80).Z pewnością był to nietuzinkowy sposób głoszenia,
mocno oddziałujący na słuchaczy. „ Jego słowo było jak płonący ogień,
przenikało głębiny serca i umysły wszystkich napełniało podziwem. Zdawał się
być całkowicie innym, niż był przedtem, a patrząc w niebo, nie chciał spoglądać
na ziemię”(VbF 23,2). Już samo pojawienie się Franciszka skutkowało powszechnym
entuzjazmem i gromadziło tłumy. To właśnie w otoczeniu tłumu najpełniej
ujawniał się magnetyzm jego oddziaływania na pojedynczego słuchacza. Według
relacji Celańczyka: „Bardzo często, kiedy głosił Słowo Boże wśród wielu tysięcy
ludzi, był tak spokojny, jakby prowadził przyjacielską rozmowę z socjuszem.
Nawet największą rzeszę ludzi traktował jakby jednego człowieka, a do jednego
przemawiał z taką samą pilnością, jak do wielkiego zgromadzenia”(VbF 72,4).
Widać tu jego wyjątkową zdolność empatii,
wyczuwania uczuć, pragnień i wewnętrznych bolączek. Doświadczył tego osobiście
kard. Hugolin, który „nigdy nie był aż tak zmieszany, czy wzburzony w duchu,
żeby po spotkaniu i rozmowie ze świętym ojcem, nie odeszła od niego wszelka
pochmurność i nie stał się znów pogodny”(Vb 80).
Od młodości
cechowała go pełna szacunku postawa
otwartości na człowieka, dlatego: „Czcił prałatów i kapłanów świętego Kościoła.
Czcił także starszych; szlachciców i bogatych szanował; ubogich zaś kochał
serdecznie i im współczuł. Dla wszystkich wreszcie okazywał się poddanym
sługą”(De inceptione 37,5). Celańczyk potwierdzając Franciszkową postawę
powszechnego braterstwa, zaznacza: „ górował nad wszystkimi sercem wolnym i
szlachetnym. Ci, którzy doświadczyli jego wielkoduszności, wiedzą, jak we
wszystkim był wolny, jak wyrozumiały, jak we wszystkim
bezpieczny i odważny, z jaką mocą, z jakim zapałem ducha podeptał wszystko, co światowe”(VbF
120,7).
Właśnie światowość stanowiła klimat jego
wzrastania. Od najmłodszych lat przyzwyczajony do luksusu kochał przepych,
bogactwo i elegancję, stąd niemal „naturalnie aspirował do górowania nad
innymi, dzierżenia prymatu. Wierzył w świetlaną przyszłość: „Cóż myślicie o
mnie? Jeszcze będę uwielbiany przez cały świat”(3Soc 4,4). Jego przyszłość
jednak nie mogła wiązać się, wbrew oczekiwaniom ojca, z karierą kupiecką, gdyż
Franciszek był naturalnie hojny, a
nawet rozrzutny i lekką ręką marnotrawił
ojcowski majątek: „ wszystko co miał lub zarobił, trwonił na uczty i inne
zabawy”(3Soc 2,3). Wspomagał też potrzebujących, starając się, by proszący o
wsparcie nigdy nie odeszli z pustymi rękami.
Był bardzo wrażliwy na los ubogich i chorych. Ich
towarzystwo, choć prowokowało do szukania odpowiedzi na pytanie o sens
cierpienia, nie przeszkadzało mu, wręcz „lubił przebywać wśród ubogich
rozdzielając obficie jałmużny”(3Soc 3,4). Według św. Bonawentury podjętemu w
młodości postanowieniu, by nigdy nie odmówić proszącemu w imię Bożej miłości,
„z niesłabnącą gorliwością pozostał wierny aż do śmierci”(LegM I,1,5). Doktor
Seraficki zapisał też: „wydawało się, iż ma macierzyńskie serce w spieszeniu z
pomocą biednym ludziom w ich potrzebach (…) Dusza jego miała taką litość wobec
chorych i biednych, że tym, którym nie mógł pomóc pracą rąk, pomagał życzliwym
współczuciem, gdy tylko zauważył u kogoś jakiś brak czy potrzebę, zaraz w jego
intencji zwracał się z gorącą modlitwą do Chrystusa. Ponieważ we wszystkich
ubogich widział obraz Chrystusa, dlatego nawet wówczas, gdy otrzymał dla siebie
coś koniecznego do życia, często dawał to spotkanym biedakom twierdząc, jakoby
była to ich własność, którą im winien zwrócić. Żadnej rzeczy wprost nie
oszczędził – ani płaszcza, ani tuniki, ani książek, ani nawet paramentów
ołtarza, by to wszystko skwapliwie, gdy tylko mógł, oddać potrzebującym, a
nawet, pragnąc wypełnić obowiązek miłosierdzia, był gotów wydać samego
siebie.”(Legm III,7,1-5).
Cenił sobie
bliskość natury: piękne widoki, potęgę żywiołów, obecność zwierząt, urok
kwiatów. Wszystko to współgrało z jego zmysłem estetycznym i odnosiło go do
Boga. Cennego świadectwa dostarcza Zwierciadło
doskonałości: „My, którzy byliśmy z nim, widzieliśmy, że tak bardzo cieszył
się wewnętrznie i zewnętrznie prawie wszystkimi stworzeniami, iż wydawało się,
że gdy je dotykał lub widział, duch jego był nie na ziemi lecz w niebie”(SpPerf
118,10). Św. Bonawentura upatruje źródło wyjątkowo bliskiej relacji Franciszka
z naturą w jego ubóstwie oraz uznaniu Boga za początek wszelkiego istnienia,
skutkiem tego „pełen prostoty i prawości przywrócony został do stanu pierwotnej
niewinności”(Legm III,6,5).
Jego domeną
była duchowa głębia i zdolność
radykalnego zawierzenia Bogu, która
zaowocowała oddaniem Mu pełnej kontroli nad własnym życiem. Refleksyjna natura,
dociekliwość w poszukiwaniu prawdy oraz odwaga poddania w wątpliwość
dotychczasowego sposobu myślenia, sprzyjały
metanoi i pozwoliły mu rozpocząć życie według wskazań Ewangelii. To nowe życie
wymagało przewartościowania. O ile dotychczas był skoncentrowany na sobie
„oczekiwał podziwu we wszystkich swych uczynkach” (Vb 2), o tyle dotknięcie
Boga sprawiło, że „nie chciał być zauważany. Na wszelki sposób uciekał przed
podziwem, by nie popaść w próżność”(VbF 54,4). Do głębi przeświadczony o
własnej niedoskonałości, przekonywał o niej innych, by w ten sposób uchronić
się przed niebezpieczeństwem pychy i wyniosłości. Mówił: „Jestem większym
grzesznikiem, niż jakikolwiek inny człowiek żyjący na tym świecie” (CAss 65,
21). Zgodnie ze świadectwem Celano: „Wydawało się, że zapomniał o własnych
zasługach, upatrywał w sobie same braki, większy nacisk kładł na to, czym nie
był, aniżeli na to, czym był” (Mem 140,6). Prostota
i pokora stały się w krótkim
czasie jego cechami charakterystycznymi, cenił je także u innych, szczególnie
swoich braci, których zachęcał, by „żyli w zgodzie ze wszystkimi ludźmi i
względem wszystkich okazywali się jak małe dzieci”(CAss 19,1).
Od momentu
wejścia na drogę nawrócenia „strzegł ewangelicznej perły”(por. 3Soc 8,2) i
rzadko oraz zdawkowo dzielił się tym, czego Pan Bóg pozwolił mu doświadczyć w
życiu duchowym. Twierdził:„ Błogosławiony sługa, który w niebie gromadzi dobra,
jakie Pan mu okazał i nie pragnie ujawniać ich ludziom dla zdobycia uznania, bo
sam Najwyższy okaże jego czyny tym, którym zechce”(Np 28). Przykładem jego powściągliwości jest chęć ukrycia faktu
stygmatyzacji, czy surowych praktyk pokutnych, np. wtedy, gdy zaproszony na
posiłek przez ludzi świeckich, zjadał tylko odrobinę smacznych pokarmów, zawsze
znajdując jakąś wymówkę, by nie domyślono się, że odmawia sobie z powodu
umartwiania się (por. 3Soc 15,1).
Pracowitość i sumienność to cechy, które ujawniły się już w początkach
nawrócenia, po otrzymaniu misji odbudowy zrujnowanego Kościoła, bowiem „kiedy
pocił się przy remoncie tego kościoła, zgodnie z rozkazem, jaki otrzymał od
Chrystusa, stał się z delikatnego paniczyka twardym mężczyzną, zaprawionym do
trudu”(VbF 14,3). W testamencie wspomina: „I ja pracowałem własnymi rękami i
pragnę pracować i chcę stanowczo, aby wszyscy inni bracia oddawali się pracy”(T
20). Oprócz podkreślonej przez Celano płochości i niezwykłej śmiałości (por.
VbF 4,6), był z pewnością odważny, solidarny z innymi mieszkańcami
rodzinnego Asyżu i gotowy ryzykować życiem, by walczyć w słusznej sprawie, jak
miało to miejsce w 1202 roku podczas zbrojnego konfliktu Asyżu z Perugią.
Więzienie w Perugii, w którym znalazł się po przegranej bitwie pod Collestrada
ujawniło szlachetność jego charakteru, gdy bowiem jeden z rycerzy, z którymi
był więziony znieważył towarzysza niedoli wskutek czego został odrzucony przez
innych, tylko Franciszek nie odmówił mu swego towarzystwa i innych zachęcał do
tego samego (por. 3Soc 4,5).
Analiza etapów
nawrócenia Franciszka odsłania jego duchowy rozwój, bohaterstwo, otwartość
wobec nowych doświadczeń, zdolność podejmowania wciąż nowych wyzwań. Gdy w
Spoleto usłyszał głos wzywający do powrotu do rodzinnego miasta, uczynił to
natychmiast, nie zważając na ludzkie sądy i kpiny. Podobna determinacja oraz pilność we
wprowadzaniu w życie Bożych natchnień i ewangelicznych wskazań, towarzyszyła mu
odtąd stale: „Nie był bowiem głuchym słuchaczem Ewangelii, ale wszystko, co
słyszał, zachowywał w chwalebnej pamięci i starał się wypełnić dokładnie, co do
litery”(VbF 22,10). Świadczy to o jego sumienności
i ambicji. Był radykalny i gorliwy we
wszystkich swoich działaniach: „pilny
i żarliwy w modlitwach, postach, czuwaniach, kazaniach i podróżach
apostolskich, w troskliwości i współczuciu dla bliźnich, we wzgardzie dla
siebie samego” (3Soc 68,3). Ta żarliwość nie tyle nie osłabła z wiekiem, ale
wręcz wzmogła się. Mimo braku sił chciał powrócić do pierwotnej surowości życia
i pracy, a braci zachęcał: „Bracia,
zacznijmy służyć Panu Bogu, ponieważ dotychczas prawie niceśmy nie postąpili,
albo bardzo niewiele. Nie sądził, że już osiągnął cel, ale niestrudzenie
trwał w świętym nastawieniu na nowe i zawsze chciał zaczynać od początku”(VbF
102,6).
Stałość i wierność raz obranym celom dobrze oddają słowa: „Nie cofnął się, aż
to, co niegdyś doskonale rozpoczął, jeszcze doskonalej wypełnił (…) nigdy nie
ustał w biegu do doskonałości”(Mem 210,1).
Najwięcej o
Franciszku powiedzieć mogliby bracia, z którymi żył na co dzień, którzy
towarzyszyli mu w radościach i smutkach. Braterstwo stanowiło dla niego wartość
priorytetową, którą kształtował przez odpowiedzialny
i pełen szacunku stosunek do braci.
Każdego z nich przyjął z życzliwością,
akceptacją i wdzięcznością, jako Boży dar (por. T 14). Podjął się sumiennego wdrażania ich w ewangeliczny
sposób życia i „ po uprzednim poradzeniu się Pana, według swego uznania, dawał
braciom napomnienia, nagany i rozkazy. Wszakże wszystko, co mówił im słownie,
najpierw z przejęciem i gorliwie pokazywał im w czynie”(De inceptione 37, 3).
Względem braci wykazał się troskliwością, zrozumieniem i ogromnym szacunkiem
dla ich wrażliwości i odmienności . Nie bał się zaufać i pozostawić im sporą przestrzeń wolności, o czym świadczy
chociażby rada udzielona bratu Leonowi: „jakikolwiek sposób wydaje ci się
lepszy, aby podobać się Panu Bogu i iść Jego śladami, i za Jego ubóstwem,
postępuj tak z błogosławieństwem Pana Boga i z moim pozwoleniem.” (LL,3). Jako
nauczyciel braci był wymagający i konsekwentny: „Nie cierpiał w sobie lub
innych, aby coś godnego kary uszło bezkarnie”(Jl 24,8). Cechowała go wyrozumiałość i troska. Choć sam stosował surowe praktyki pokutne, swych braci
napominał: : „Bracia moi, tak mówię wam, aby każdy z was zważał na swój
organizm (…) niech dostarczy swojemu ciału to, co konieczne” (CAss 50,11).
Dostrzec tu można rozdźwięk między surowym odniesieniem do własnego ciała, a
łagodnością w stosunku do braci (por. Mem 129,5). Sprzeczność ta nie burzy
jednak zadziwiającej harmonii między jego ciałem i duchem: „Taka była w nim
zgodność ciała z duchem, takie posłuszeństwo, że kiedy on usiłował osiągnąć
świętość, to ono [ciało] nie tylko nie przeciwstawiało się, ale starało się go
uprzedzać”(VbF 97,5).
Potrafił z
braćmi zgodnie współpracować, w
razie potrzeby ustąpić, ale też zawalczyć
o to, by przeprowadzić do końca coś, co postrzegał jako Bożą wolę. Jest to
szczególnie widoczne, gdy weźmie się pod uwagę jego determinację i trud włożone
w obronę ewangelicznego ideału oraz przygotowanie wraz z braćmi tekstu reguły. Choć
oficjalnie zrzekł się przełożeństwa, w rzeczywistości do końca odpowiedzialnie
kierował zakonem, skutecznie wpływając na kierunek jego rozwoju.
W odbiorze był jednoznaczny i klarowny,
niekiedy postrzegany jako surowy,
gdyż według Celano „był bardzo stanowczy i nie zważał na nic, jak tylko na to,
co należało do Pana”(VbF 72,3). Ta stanowczość w połączeniu z ewangelicznym
radykalizmem oraz impulsywnością
budziły respekt. Gdy jeden z braci wbrew wyraźnemu zakazowi udał się do
żeńskiego klasztoru, zgodnie z relacją Memoriale
Franciszek „surowo go zgromił, miotając słowa trudne do powtórzenia” (Mem
206,1). Podobnie bratu, który przybył do niego bez obediencji, zabrał kaptur i
wrzucił do ognia. Nikt z obecnych nie próbował go wyciągać, jako że „bano się
wzburzonego nieco oblicza ojca”(Mem 154,2). Gwałtowne reakcje Franciszka
prowokowali szczególnie bracia dopuszczający się publicznego zgorszenia, a
wówczas „publicznych gorszycieli karał surowym przekleństwem(por. LegM VIII,3).
Zdarzały mu się reakcje raptowne, nie przemyślane , których później żałował.
Było tak choćby wtedy, gdy znużony nachalnymi prośbami pewnego nowicjusza
udzielił mu pozwolenia na posiadanie psałterza, jednak po namyśle pożałował
tego, uklęknął przed nim i przyznał się do błędu (por. CAss 105). Autentyczny w
swym postępowaniu „działał we wszystkim otwarcie, bez żadnej obłudy”(VbF 36,2).
Mimo wyjątkowo
gwałtownych, niekiedy reakcji, powszechnie postrzegano go jako człowieka
pokoju, łagodnego i ugodowego, troszczył się bowiem o jedność wśród braci,
przywrócenie pokoju między zwaśnionymi ludźmi (por. CAss 84 ), a nawet całymi
miastami (por. Mem 37).
Cechowało go
personalistyczne spojrzenie na człowieka, zawsze uwzględniał indywidualną
kondycję człowieka i starał się dostosowywać do niej swoje zachowanie:
„Szczególną łagodnością darzył i cierpliwie znosił tych chorych, o których
wiedział, że są jak chwiejące się dzieci, dręczone pokusami i upadające na
duchu. W stosunku do nich unikał szorstkich nagan, tam gdzie nie widział
niebezpieczeństwa grzechu; oszczędzał rózgi, żeby oszczędzić duszy”(Mem
177,1-2).
Był pewny siebie i prostolinijny, czego dowodem są jego liczne, rzeczowe rozmowy z
wielkimi tego świata: burmistrzem, kardynałami, opatami, sułtanem, a nawet
papieżami. Nie bał się prosić, a nawet napominać, powołując się na Boski
autorytet.
Tomasz z
Celano, który znał Franciszka osobiście, jako jedyny z biografów przekazał nam
szczegóły jego wyglądu, a także sposobu bycia: „jak wyglądał pięknie, jasno i
chwalebnie w niewinności życia, w prostocie słów, w czystości serca, w miłości
Boga, w ukochaniu braci, w gorącym posłuszeństwie, w zgodnej uległości, w
anielskim wejrzeniu! Słodki w obyczajach, miły z natury, przyjemny w mowie,
bardzo uprzejmy w zachęcaniu, jak najbardziej wierny w dochowaniu sekretu,
roztropny w radzie, skuteczny w działaniu, upodobany przez wszystkich. Spokojny
umysłem, słodki duchem, trzeźwy myśleniem, porwany kontemplacją, wytrwały w
modlitwie i żarliwy we wszystkim. Stały w postanowieniach, niewzruszony w
cnocie, wytrwały w życzliwości i taki sam we wszystkim. Szybki do przebaczania,
nieskory do gniewu, lotny w pojmowaniu, znakomity w pamięci, subtelny w
rozumowaniu, oględny w wyborze, a we wszystkim prosty. Surowy dla siebie,
miłosierny dla innych, taktowny we wszystkim”(VbF 83,1).
W Memoriale dodaje: „chociaż nie studiował
żadnych nauk, to jednak uczył się od Boga tej mądrości, co w górze jest i
oświecał się blaskiem wiecznego światła, dlatego wcale niezgorzej rozumiał
Pismo Święte. Jego czysty umysł, wolny od wszelkiego skażenia, przenikał
skrytości tajemnic. Tam, gdzie nie docierał poprzez wiedzę szkolną, dochodził
za pomocą kochającej miłości. Czasami czytał Pismo Święte, a co raz zapadło mu
w duszę, zapisywał na zawsze w sercu. Miał pamięć do ksiąg Pisma Świętego, a to
dlatego, że co raz usłyszał, przetrawiał z nabożną miłością”(Mem102,1-4). Benedyktyńscy
opaci i uczeni dominikanie, którzy zetknęli się z Franciszkiem byli pod
wrażeniem jego mądrości i duchowej głębi.
Celano wspomina nawet o sumieniu Franciszka: „Jego sumienie świadczyło o całkowitej
niewinności, wszakże nie dawało mu spokoju, dopóki poprzez bardzo pilne
czuwanie nad sobą nie uleczył i nie uzdrowił zranionego ducha” (VbF54,3). Choć
wrażliwe sumienie nie wyrzucało mu grzechu, on jednak starał się naprawić
najmniejsze nawet niedoskonałości, niejednokrotnie kosztem własnego
upokorzenia: „Pragnąc aby wszyscy uważali go za całkowicie lichego, nie
wstydził się wyznawać swoich grzechów w kazaniach, ale też jeśli coś złośliwego
o kimś pomyślał, wyznając to temu, o kim myślał, pokornie prosił go o
przebaczenie”(Bess 33,6). Ponieważ Franciszek wielokrotnie przedstawiał się
publicznie jako wielki grzesznik, a prywatnie nigdy nie spowiadał się z
nieczystości cielesnej, jego przyjaciel i spowiednik br. Leon postanowił
dowiedzieć się, czy rzeczywiście jego penitent jest wolny od tego rodzaju
przewinień. Choć nie śmiał zapytać o to wprost, niewinność Franciszka została
mu cudownie objawiona. Autor tego świadectwa Bernard z Bessy postuluje, że
dziewicza czystość Franciszka nagrodzona została przez Boga łaską stygmatów (por.
Bess 5,14-15).
Analiza
Franciszkowej relacji z Bogiem odsłania jego bogatą osobowość, zdolną budować
trwałą, intymną więź wyłącznej miłości: „jak codziennie i stale głosił Jezusa,
jak słodko i rozkosznie rozprawiał o Nim, jak łagodnie i z pełną miłością
rozmawiał na Jego temat. Z obfitości serca usta mówią. Światłe źródło miłości
napełniało jego całe wnętrze i biło na zewnątrz. Zaprawdę bardzo dużo miał
wspólnego z Jezusem. Jezusa nosił w sercu, Jezusa na ustach, Jezusa w uszach,
Jezusa w oczach, Jezusa na rękach, Jezusa w całym ciele”(VbF 115,3-5). Był
autentycznym świadkiem Boga, co jednoznacznie poświadczyli ci, którzy mieli z
nim kontakt.
U Franciszka
widoczne jest połączenie dwóch cech osobowości: intro i ekstrawersji. Przed
nawróceniem, gdy jego zachowania były spontaniczne, a wola nie poddana pracy
nad sobą i posłuszeństwu Duchowi Świętemu, dał się poznać jako klasyczny
ekstrawertyk skupiający na sobie uwagę otoczenia, otoczony rzeszą rówieśników:
„ popularny i lubiany ciągnął za sobą niegodziwy ogon wielu, którzy (…)
przylgnęli do niego i którzy szli za nim jak za głową i wodzem” (JL1,5). Po
nawróceniu natomiast, gdy„ wszedł w siebie i zaczął się zastanawiać”(VbF 3,2),
dokonał przewartościowania i zwrócił się w kierunku Boga ze szczerym
postanowieniem, by pełnić tylko Jego wolę i żyć Ewangelią. Odtąd coraz bardziej
wolny od presji opinii publicznej i chęci przypodobania się jakiemukolwiek
człowiekowi, poszukuje samotności, w której rozkoszuje się przebywaniem z
umiłowanym Bogiem, syci się Jego mądrością, by następnie powodowany troską o
zbawienie dusz oraz wypełnienie Bożego wezwania, z wielkim poświęceniem wzywać
do pokuty. Pomogła mu w tym cecha ekstrawersji. Introwersja natomiast
przyczyniła się do przerywania misji głoszenia systematycznymi pobytami na
pustelniach, by następnie z nowym zapałem kontynuować działania apostolskie.
Tak więc dwie przeciwstawne cechy osobowości u Franciszka bezkonfliktowo
współistniały i naprzemiennie ujawniały się w jego życiu osobistym, braterskimi,
misyjnym pomagając mu wypełnić otrzymane od Boga powołanie.
Do fenomenu
św. Franciszka z Asyżu należy fakt, że choć obdarowany tak niezwykłymi łaskami
jak stygmatyzacja, czy zdolność uzdrawiania, mimo stałego obcowania z Bogiem i
wielkiego upodobnienia do Niego, pozostał tak bardzo ludzki i bliski
szczególnie najsłabszym oraz ubogim materialnie, moralnie i duchowo. Fascynuje
droga, jaką przeszedł od zniewolenia koncentracją na sobie i marzeniem o własnej
wielkości, do wolności dawania siebie w miłości i radości Bożego dziecka.
Tak na pytanie
o fenomen Franciszka odpowiada br. Emil Kumka OFM Conv: „Wytłumaczenie jest
jedno - miłosierdzie, które u niego jest odbiciem miłosierdzia Boga, doznanego
i przyjętego w pełni, jako mocy przemieniającej i przewartościowującej całe
istnienie osoby”[1].
S. Chrystiana Anna Koba CMBB
fot. Sacro Convento 2023, Francesco con la cicala