Dwa
pieniążki
Relikwiarz z fragmentem włosiennicy przechowywany w rzymskim kościele San
Francesco a Ripa, kamień na którym opierał głowę kładąc się spać, wmurowany w
ścianę kościoła p.w. św. Franciszka z Asyżu w Greccio, dyscyplina, którą się
biczował, znajdująca się w Sanktuarium Stygmatów na La Vernie, zagłębienie
skalne w pustelni Carceri opatrzone ze wzgl. na turystów tabliczką z napisem „Gianciglio di san Francesco”(łóżko św.
Franciszka), wszystko to stanowi wymowne
świadectwo ascezy św. Franciszka z Asyżu i wiele mówi o jego podejściu do ciała
i roli jaką mu przypisywał na drodze dążenia do doskonałości. Czy jego asceza,
choć tak radykalna, że pierwszy biograf
określił ją „ponad ludzkie siły”(VbF
71), była zwyczajnym wyrazem religijności w epoce przesyconej przecież
przykładami pokutników preferujących bardzo surowe podejście do ciała, czy może
to wyraz mądrości i niezwykłej intuicji Biedaczyny, pragnącego przekazać światu
ponadczasowe przesłanie?
By zrozumieć jego stosunek do ciała oraz wyjątkowo
liczne wypowiedzi dotyczące tego tematu, należy uwzględnić, że wyraz „ciało” ma
w Źródłach franciszkańskich różne znaczenia. Najczęściej oznacza skażoną przez
grzech ludzką naturę, własne ja przeciwne Bogu i skoncentrowane na sobie. W tym
znaczeniu zostało użyte w regule braci mniejszych, gdzie Franciszek nakazuje: „I miejmy w nienawiści nasze ciało z
jego wadami i grzechami”(1Reg 22,5). Jego
stosunek do skażonej natury jest bezkompromisowy i stanowczy. Biografie
obfitują w wydarzenia będące dowodem jego troski o przywrócenie pysznej,
egoistycznej naturze jej pierwotnego ukierunkowania na Boga. Jednym z
pierwszych, bo mających miejsce jeszcze przed odkryciem ewangelicznego
powołania była zamiana ubrania z jakimś bezdomnym i prośba o jałmużnę w gronie
żebraków skupionych przy wejściu do Kościoła św. Piotra w Rzymie. Inną próbą
upokorzenia zbuntowanej natury było posługiwanie trędowatym: „Udał się na
posługiwanie trędowatym, aby oddając się pod jarzmo posługiwania ludziom
cierpiącym i odrzuconym, mógł sam najpierw uczyć się doskonale pogardy dla
siebie i świata, zanim zacznie uczyć innych”(LegM
1,8,3). Często publicznie się poniżał szukając bardziej zniewagi niż uznania: „Dla
siebie stał się jakoby porzuconym naczyniem, nie obciążony żadną obawą, żadną
troską o ciało. Jak najostrzej obrzucał je zniewagami, żeby miłość ku niemu nie
doprowadziła go do pożądania czegoś doczesnego”(VbF 53,2). Zdawał sobie sprawę, że panowanie nad ciałem w znaczeniu
egoistycznych pożądliwości stanowi klucz do wejścia w głęboką relację z Bogiem
i człowiekiem. Napomnienie 10 rzuca szczególnie jasne światło na zrozumienie jego
podejścia do ciała: „Wielu jest takich, którzy grzesząc lub doznając krzywdy,
składają winę na nieprzyjaciela lub bliźniego. Lecz nie tak jest: każdy bowiem
ma w swej mocy nieprzyjaciela, mianowicie ciało, przez które grzeszy. Dlatego
błogosławiony ten sługa, który mając w swej władzy takiego nieprzyjaciela,
będzie zawsze trzymał go związanego i roztropnie miał się przed nim na
baczności. Dopóki bowiem tak będzie postępował, żaden inny nieprzyjaciel,
widzialny czy niewidzialny, nie będzie mógł mu szkodzić.” Tomasz z Celano dostrzega potwierdzenie tych słów w życiu
świętego: „nie obawiał się, że ulegnie wrogowi, skoro nie ustępował sobie
samemu, kiedy przez długi czas mozolił się ponad ludzkie siły.”(1 Cel 91). Już samo obłóczenie w tunikę w formie krzyża,
symbolizowało początek drogi pokuty, czyli „krzyżowania swego ciała z namiętnościami i
pożądliwościami” (por. LegM5,1,1) twierdził bowiem, że: „Złego ducha zmusza się do ucieczki twardym i szorstkim
odzieniem, a miękkie szaty sprzyjają pokusom” (Legm 3,1,4).
Wyraz „ciało” jest obecny w źródłach
franciszkańskich także w znaczeniu dosłownym, jako organizm fizyczny. Właśnie
te opisy najmocniej oddziałują na czytelnika, prezentując św. Franciszka jako
surowego ascetę, traktującego swe ciało fizyczne nieufnie i z dużym dystansem: „Poskramiał zmysłowe pragnienia tak
surową dyscypliną, że ledwo przyjmował to, co konieczne do zachowania życia”(LegM
5,1,2). Ta surowość zadziwia, szczególnie, gdy ma się świadomość, że on sam od
dziecka przyzwyczajony był do zbytku, wzrastał otoczony troskliwą opieką, a
jako młodzieniec nie żałował wydatków na wystawne uczty i próżne stroje. Jego
ciało – zarówno to w znaczeniu fizycznym, jak i psychicznym, przyzwyczajone
było do warunków komfortowych, do tego stopnia, że znający dobrze Franciszka,
zaświadczyli po jego śmierci: „Od czasu młodości był człowiekiem delikatnym i
słabym fizycznie i będąc w świecie nie mógł egzystować inaczej, jak tylko
otoczony troskliwą opieką” (CAss 50). Uświadomienie sobie własnego grzechu i
doświadczenie przebaczającej miłości Boga zaprowadziły go na drogę pokuty,
którą wskazał także swoim naśladowcom: „I miejmy w pogardzie i poniżeniu nasze
ciała, bo wszyscy z własnej winy jesteśmy nędzni, zepsuci, cuchnący i robaki”(2LW
46). Podczas gdy stan jego zdrowia wymagał starannie przygotowanej diety, on
najczęściej spożywał wyżebrane resztki jedzenia, a zalecane pokarmy gotowane jadł
bardzo rzadko psując ich smak przez zmieszanie z zimną wodą lub popiołem.
Twierdził, że „trudno nie ulec przyjemności, zaspakajając konieczność”(Jl32,3).
Wina nie pił prawie nigdy, niedostatecznie zaspokajając pragnienie wodą; spał
na płaszczu rozesłanym na gołej ziemi, pod głowę kładąc kamień lub kawałek
drewna, a często dla większego umartwienia w pozycji siedzącej. Nieraz cierpiał
z powodu zimna, gdyż jego szorstka, połatana tunika niewystarczająco ogrzewała
ciało; obuwie zaczął używać dopiero wtedy, gdy zmuszony był chronić stopy
zranione bolesnymi stygmatami. Jego zwyczajnym sposobem umartwiania ciała było
także powstrzymywanie się od mówienia, praca ponad siły i niedostateczna ilość
snu, gdyż „Większą część dnia i nocy spędzał na modlitwie”(SpPerf 94), zawsze w postawie pełnej szacunku, uzasadniając:
„Jeżeli ciało chce przyjmować swój posiłek w spokoju, choć samo stanie się
pożywieniem robaków, z jakimże pokojem, z jaką czcią i pobożnością powinna
dusza przyjmować swój pokarm, którym jest sam Bóg”(SpPerf 94,6). Był bardzo
uważny, by nie ulec pożądliwościom ciała odwracającym jego uwagę od Boga, wciąż
szukał nowych sposobów ascezy, „rozpoczynając jakby od początku, wprowadzał nowe sposoby, by umartwieniami karać
pożądliwości ciała”(LegM 5,1).
Wymagający i surowy dla siebie, był jednocześnie wyrozumiały i łagodny w
stosunku do braci. Gdy w początkach kształtowania się braterskiej wspólnoty
pojawił się problem nadmiernego pokutowania braci nie tylko przez posty i
czuwania, ale także noszenie pod ubraniem włosiennic, żelaznych obręczy i pancerzy,
Franciszek stanowczo sprzeciwił się temu i nakazał, by ze wzgl. na
niebezpieczeństwo utraty zdrowia zaniechać tak drastycznych praktyk. Klimat
tego czasu dobrze oddaje XIII- wieczna kronika hagiograficzna znana pod nazwą Anonim z Perugii, zawierająca opis
postępowania braci mniejszych, którzy „stosowali wobec siebie takie udręczenia,
że zdawali się nienawidzić samego siebie” (De inceptione 39,2). Franciszek
natomiast wielokrotnie zachęcał: „Bracia
moi, tak mówię wam, aby każdy z was zważał na swój organizm(…) niech dostarczy
swojemu ciału to, co konieczne” (CAss
50,11).
Uważny czytelnik źródeł może poczuć
się zdezorientowany wobec faktu, że z jednej strony Franciszek zachęcał braci
do szacunku względem własnego ciała i roztropnego zaspakajania jego potrzeb, a
z drugiej wykazywał skrajny rygoryzm względem siebie, do tego stopnia, że w
pewnym momencie interweniować musiał sam kardynał protektor, upominając go w
słowach: „Nie powinieneś być okrutny dla siebie w tak wielkiej twojej
potrzebie. Dlatego rozkazuję ci, abyś pozwolił leczyć się i przyjść sobie z
pomocą.”(SpPerf 91,6). Ta niekonsekwencja świętego dostrzeżona została także
przez pierwszego biografa, który zapisał: „W tej jedynej sprawie zachodził
rozdźwięk u świętego Ojca pomiędzy czynem a mową. Bo ujarzmiał swe niewinne
ciało chłostą i niedostatkiem, bez powodu przymnażając mu ran.”(Mem129,5).Ową
niespójność tak wyjaśnia św. Bonawentura:
„Chociaż jego niewinne ciało nie wymagało już żadnych umartwień, to jednak
chcąc być przykładem, obarczał je trudami i przeciwnościami, starając się
chodzić po drogach trudnych, właśnie ze względu na innych.”(LegM 9,5,7). Świadomość bycia dla braci autorytetem nieustannie
pobudzała Franciszka do gorliwości w praktykowaniu umartwienia i prowadzenia
wyjątkowo surowego trybu życia. Świadomie rezygnował z jakichkolwiek ulg, np.
lepszego pożywienia, dodatkowego okrycia, czy przyjmowania lekarstw nawet
podczas choroby, tłumacząc: „Muszę myśleć o moich braciach, którzy potrzebują
tego samego. Oni zaś może tego nie mają ani mieć nie mogą, dlatego trzeba, abym
zniżył się do nich i znosił te same potrzeby, jakie oni znoszą, aby widząc to,
znosili je z większą cierpliwością.”(SpLem 39,2). Świadomy bycia przykładem, przerwał
post w Rivotorto ze względu na słabszego brata, a następnie zachęcił wszystkich
do zjedzenia wspólnego posiłku, by ów brat nie czuł się zawstydzony. Innym razem,
gdy stwierdził, że pewnemu choremu bratu dobrze zrobiłoby zjedzenie rano
winogron, zabrał go do pobliskiej winnicy i usiadłszy pod winoroślą, razem
zrywali kiście i jedli.
Potrzeba dania przykładu to nie
jedyny i z pewnością nie najważniejszy motyw licznych umartwień świętego. Źródła
franciszkańskie w mistycznym spotkaniu z Ukrzyżowanym w San Damiano upatrują
inspirację i początek starania Biedaczyny o upodobnienie do cierpiącego
Chrystusa: „Począwszy od tej chwili jego serce zostało tak zranione i uwrażliwione
na wspomnienie Męki Pańskiej, że przez całe dalsze życie nosił w swoim sercu
stygmaty Pana Jezusa (…) Od tej pory bardzo umartwiał swe ciało, nie tylko
wówczas, gdy cieszył się zdrowiem, lecz także w czasie choroby był zbyt surowy
i swemu ciału czasem, ale właściwie to nigdy nie chciał pobłażać.”(3Soc14,2).Można
więc powiedzieć, że zasadniczym motywem Franciszkowej ascezy była miłość i
współczucie dla Chrystusa Ukrzyżowanego oraz pragnienie upodobnienia do Niego w
zbawczej ofierze. Stąd „to co było
gorzkie dla ciała, przyjmował zawsze jako słodycz ” (SpPerf 91,7). Wyraz
„ciało” użyty w tym fragmencie oznacza sferę uczuciową w człowieku i tym samym
ujawnia trzecie znaczenie tego wyrazu, obecne w źródłach franciszkańskich.
Słodycz ciała odpowiada uczuciu szczęścia płynącego z możliwości
współuczestnictwa w ofierze Syna Bożego.
Kolejnym istotnym motywem ascezy św.
Franciszka była miłość do dusz i troska o ich zbawienie. Według św.
Bonawentury, tłumaczą one niespotykaną gorliwość świętego: „Stąd pochodziła
jego nadzwyczajna gorliwość w modlitwie, pracowitość w głoszeniu kazań i
wielkie poświęcenie w dawaniu dobrego przykładu”(LegM 9,5). Można także
powiedzieć, że podjęty przez niego trud życia skrajnie ascetycznego to skutek postawienia
Boga na 1 miejscu, a następnie konsekwentnego podporządkowania tej decyzji
wszystkich innych spraw i relacji; to wysiłek stopniowego wyzwalania się od
tego, co mogłoby przysłonić prawdziwe Szczęście jakim jest Bóg: „Jego
największym staraniem było pozostać wolnym od wszystkiego co jest na świecie,
iżby nawet na jedną godzinę nie zburzyło mu pogody ducha coś, co uważał za
proch i pył. Na wszystkie rozproszenia na z zewnątrz okazywał się niewrażliwy i
dlatego z całych sił powściągał zmysły zewnętrzne, oraz trzymał na wodzy poruszenia
ducha przebywając z samym tylko Bogiem”(VbF 71). Świadomy odpowiedzialności za
braci, „mówił im o zaparciu własnej
woli i o ujarzmieniu swego ciała” (VbF 35), zalecał nie tylko umartwianie ciała fizycznego, które
prowadzi do opanowania pożądliwości duchowych, ale też nakazywał strzeżenie
zmysłów zewnętrznych przez unikanie pieniędzy, kontaktów z kobietami, czy
przyjmowanie intratnych stanowisk. Wielokrotnie sam walczył z pokusami, np.
przeciwko czystości, gdy biczował sznurem obnażone ciało, bądź gdy zanurzał je
w rowie z lodem. Walkę z pokusami postrzegał jako istotną formę doskonalenia i
szansę duchowego wzrostu, stąd w regule zachęcał: „I cieszmy się raczej wtedy,
gdy wpadamy w rozmaite pokusy i gdy znosimy na tym świecie dla życia wiecznego
różne przykrości lub utrapienia duchowe albo cielesne”(1Reg 17, 8).
Mając świadomość także innego niebezpieczeństwa,
mianowicie kierowania się własną wolą, które tak często prowadzi do postawienia
siebie w miejsce Boga i pysznego wynoszenie się nad innych, podkreślał potrzebę
rezygnacji z samostanowienia i konieczność pełnienia woli Bożej. Wiedząc, że najbezpieczniej
dokonuje się to przez życie w posłuszeństwie, napominał: „Ten człowiek opuszcza
wszystko co ma i traci swoje ciało, który siebie samego oddaje całkowicie pod
posłuszeństwo w ręce swego przełożonego.”(Nap 3,3). Podobną zachętę umieścił w Liście
do wiernych: „Powinniśmy również wyrzec się siebie samych”(2LW 40), oraz w
regule zatwierdzonej: „Niech pamiętają, że dla Boga wyrzekli się własnej woli”
(2 Reg 10,2). On sam, zanurzony w Bogu, w niczym innym nie znajdował
upodobania: „Uciechy świata były mu krzyżem, ponieważ w sercu nosił wkorzeniony
krzyż Chrystusa”(Mem 211).
Intensywne zaangażowanie ciała i
ducha stanowiło odpowiedź Biedaczyny na przynaglającą Bożą miłość- w pierwszej
regule polecił zapisać słowa: „Duch Pańki domaga się, aby ciało było umartwione
i wzgardzone, liche i odrzucone”(1 Reg 17,14), oraz było wyrazem współpracy z
łaską i otwartości na Boże działanie, jak to plastycznie wyraził św.
Bonawentura: „Ubogi Chrystusa nie miał nic innego, jak tylko dwa pieniążki, a
mianowicie ciało i duszę, którymi mógł szafować ze szczodrobliwą miłością”(LegM 3,7). Choć szacunkiem darzył
zarówno ciało, jak i duszę ze wzgl. na ich wspólne pochodzenie od Boga, to był
przekonany, że „ciało zostało stworzone dla duszy i czynności cielesne mają
umożliwić działalność duchową.” (SpPerf 97,1). Tę służebną funkcję ciała
względem duszy wyraził sugestywnie nazywając ciało bratem osłem, co św. Bonawentura
wyjaśnił następująco: „Dlatego swoje ciało nazywał bratem osłem, że powinno ono
pracować w znoju, znosić ostre bicze i żywić się marną strawą.”(LegM 5, 6,2). Speculum Perfectionis uzupełnia to wyjaśnienie opisem postępowania
wzgl. ciała ociągającego się w służbie Bożej, choć zaspokojone są jego
konieczne potrzeby: „Wówczas powinien go chłostać jak złe i leniwe zwierzę, co
chciałoby tylko żreć, a nie chciałoby być użyteczne i nosić ciężarów”(SpPerf 97,5). Ta sugestia pewnej
przemocy niezbędnej do ujarzmienia skażonej, egocentrycznej natury, znalazła odzwierciedlenie
w codzienności Franciszka, który stale trudził się, by ciało oddało bezwzględne
pierwszeństwo duchowi. „Złamał swe ciało, siłą poddał duchowi”(2Zw 84,5) – to dosadne, lecz trafne określenie owego
zmagania, które zaowocowało trwałą metanoią i osiągnięciem stanu tak niezwykłej
harmonii ciała i duszy, że: „[Ciało] tak bardzo zgadzało się z duchem i
odznaczało się tak chętnym posłuszeństwem, że gdy duch starał się zdobyć wszelką
świętość, ono nie tylko się nie sprzeciwiało, ale starało się nawet go
uprzedzać.”(LegM 14,1). Franciszkowe przekonanie
o funkcji służebnej ciała wzgl. duszy ujawniło się szczególnie wyraźnie, gdy
lekarz zaniepokojony postępującą chorobą jego oczu zakazał mu płaczu podczas
modlitwy. Wówczas odpowiedział, że „woli utracić wzrok zewnętrzny, aniżeli
zrezygnować z łez, które oczyszczają wewnętrzne oczy, a którymi będzie mógł
oglądać Boga” (Legm 3,8). Podobnie w Zachęcie
skierowanej do Ubogich Pań przekonuje, że w zestawieniu z życiem światowym, „życie z ducha jest lepsze”(ZUbP 3).
Choć przykłady surowego traktowania brata ciała zdecydowanie
przeważają w biografiach św. Franciszka, nie można pominąć faktu, że jego
podejście do ciała było także pozytywne- w jednym z napomnień zachęca:
„Człowieku, zastanów się, do jak wysokiej godności podniósł cię Pan Bóg, bo
stworzył cię i ukształtował według ciała na obraz umiłowanego Syna swego i na
podobieństwo według ducha.”(Nap 5,1).
W ten sposób wskazuje na Boży zamysł objawienia swej miłości w człowieku: jego
ciele i duszy, podobnie fakt otrzymania stygmatów spowodował, że za
pośrednictwem ciała spełniło się jedno z największych pragnień Franciszka: stać
się podobnym do Ukrzyżowanego Chrystusa. W Liście do wiernych przekonuje: „Matkami [jesteśmy], gdy nosimy Go w
sercu i ciele naszym”(1LW 10) – tym samym nadaje ciału godność matczynego łona, gdy staje się ono
miejscem przebywania Boga; braciom
wędrującym przez świat, przebywającym dłuższy czas z dala od ciszy i
odosobnienia zakonnej celi powtarzał,
że celę umożliwiającą im w spokoju trwać przy Bogu zawsze mają ze sobą, stanowi
ją bowiem brat ciało, zaś przebywająca w nim dusza jest pustelnikiem, „który
przebywa wewnątrz celi, aby modlić się do Boga i rozmyślać”(1Zw 37,4). Jego
szacunek wzgl. ludzkiego ciała ujawnia także zawarty w regule zatwierdzonej
nakaz troski o braci chorych: „A jeśli który z nich zachoruje, inni powinni tak
mu usługiwać, jakby pragnęli, aby im służono”(2Reg 6,9). Analogiczne wskazanie w regule niezatwierdzonej uzupełnione jest
surowym upomnieniem tego, który z powodu choroby buntuje się wobec Boga i braci
i zbyt natarczywie domaga lekarstw
„nazbyt pragnąc ratować ciało, które i tak wkrótce umrze i jest nieprzyjacielem
duszy, czyni to pod wpływem złego i jest cielesny i zdaje się, jakby nie był
spośród braci, bo bardziej kocha ciało niż duszę”(1 Reg 10,4). Uzasadnionym
wydaje się poruszenie w tym kontekście tematu
niezawinionego zaniedbania potrzeb ciała: gdy brat przedstawia swe braki
przełożonemu, a mimo to, nie otrzymuje rzeczy potrzebnych. Według Franciszka
jest on usprawiedliwiony od grzechu zaniedbania, ponadto „brak znoszony z
cierpliwością zostanie mu przez Boga poczytany za męczeństwo, bo uczynił
wszystko, co do niego należało”(2SpPerf 97,8). Wymownym dowodem przyjaznego
odniesienia do własnego ciała, które właściwie traktowane staje się
sojusznikiem na drodze do zjednoczenia z Bogiem, są słowa, w których Franciszek
zaświadczył o lojalności swego ciała: „We wszystkim było posłuszne, w niczym
sobie nie pobłażało, ale jak ślepe stosowało się do wszystkich wymogów. Nie
uchylało się od żadnej pracy, nie unikało żadnej niewygody, byle tylko móc
spełnić polecenia. Ja i ono jesteśmy zgodni w tym, żeby bez żadnego oporu
służyć Chrystusowi Panu.”(2Mem210,2).Dzięki intensywnemu zaangażowaniu ciała oraz zgodności słów i czynów,
Franciszkowe wzywanie do pokuty było bardzo owocne – „Nie mniej przykładem niż słowem budował słuchaczy, przemawiał całym
ciałem”(VbF97,4).
Choć sporadycznie, to jednak faktem jest, że Franciszek zdradzał zaufanym
braciom swe pragnienia oczekując pomocy w ich zaspokojeniu, np. ochota na zjedzenie
zielonej pietruszki (Mem51), szczupaka (ZA 71), prośba o wino (1 Cel 58), czy
pragnienie posłuchania dźwięku cytry (Mem 126). Przed śmiercią zapragnął po
raz ostatni skosztować swego ulubionego ciasta migdałowego przygotowanego przez
Jakobinę Settesoli a także zatroszczył się, by w czasie pogrzebu owinięto jego
ciało materiałem w kolorze popiołu (SpLem11).
Szacunek Franciszka względem ciała obejmujący
wszystkie byty stworzone widoczny jest w nazywaniu ich braćmi i siostrami i
traktowaniu jak sprzymierzeńców w drodze do Boga: „A kto zdoła wypowiedzieć słodycz, której zażywał kontemplując w
stworzeniach mądrość Stwórcy, oraz Jego moc i dobroć?” (Vb 65). Ta postawa
szacunku wzgl. stworzeń stanowiła ukryty, choć stanowczy sprzeciw wobec heretyckich
poglądów katarów piętnujących cielesność. I choć sam z powodu niezwykłego
radykalizmu podejrzewany był o szaleństwo, bądź herezję, pozostał wolny w
realizacji surowego życia pokutnego, które stanowiło integralną część
normalnego sposobu życia, co do którego był w pełni przekonany. Wykazał się
siłą ducha i męstwem, gdy mimo presji spowodowanej oczekiwaniami niektórych
braci, sprzeciwił się wprowadzeniu monastycznych postów i w imię wolności
ewangelicznej pozwolił swym braciom przyjmować i spożywać wszystkie pokarmy,
które zostały im podane. (por. 1Reg 14,3; 2Reg 3,15).
Tomasz z Celano nie waha się obciążyć odpowiedzialnością za utratę zdrowia i osłabienie ciała samego świętego: „Cierpiał częste choroby, jako następstwo tego, że przez wiele poprzednich lat doskonale karcił swe ciało i zaprzęgał je do służby.”(VbF 97,2).
Choć w miarę upływu lat dolegliwości
potęgowały się, pozostał wierny dotychczasowym praktykom pokutnym i nie tylko nie zamierzał
pofolgować swemu ciału, ale „Płonął bardzo wielkim pragnieniem powrotu do pierwotnych
upokorzeń.(…) choć dochodził do kresu, jeszcze myślał powrócić do
pierwotnej surowości wobec swego ciała.”(VbF102,3). Nie ulega wątpliwości, że
dyscyplina jaką narzucił swojemu ciału ustalona została do granic
wytrzymałości, a mimo to, jego samego dręczyły wyrzuty sumienia zarzucające mu
zbytnią troskę o siebie. Radząc się w tej sprawie pewnego zaufanego brata
wyznał: „Boję się, czy nie pobłażam mu [ciału] zbytnio w chorobie starając się
o wyszukane środki zaradcze dla wspomożenia go”(Mem 211,6). Dopiero gdy ów brat uzmysłowił mu, jak doskonale uległe i pomocne
w służbie Bożej było jego ciało, święty uspokoił się i zwracając radośnie do brata
ciała powiedział: „Ciesz się bracie ciało i daruj mi”(Mem 211, 13). Ostateczne
pojednanie nastąpiło jednak dopiero na łożu śmierci, kiedy to „wyznał, że bardzo zgrzeszył przeciw
swemu bratu ciału.”(3Soc14,3). Samą śmierć powitał z radością, jako oczekiwane
uwolnienie duszy z „więzienia ciała”.
Bulla kanonizacyjna Mira circa nos zaświadcza:
„Uwolniony z cielesnego więzienia przeszedł do wiecznego Królestwa.”
S. Chrystiana
Anna Koba CMBB
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz