Trzy oblicza pani Biedy
Gdy pewnego razu św. Franciszek z Asyżu wędrował do Sieny, wydarzyło się
coś niezwykłego: na równinie pomiędzy Campiglio i San Quiricio, drogę zabiegły
mu trzy kobiety bliźniaczo do siebie podobne. Osobliwe było też pozdrowienie,
którym powitały Świętego: „Niech ma się dobrze Pani Ubóstwo!”(LegM 7,6,2). Dla
Biedaczyny, który ubóstwo umiłował całym sercem, słowa te stały się przyczyną
wielkiej radości.
Trzy ubogie kobiety mogą symbolizować trzech świętych: Franciszka z Asyżu,
Alberta Chmielowskiego i Karole de Foucauld , którzy stali się ubodzy dla
świata, by posiąść ewangeliczne bogactwo. Łączy ich podobieństwo odczytania i
przeżycia wskazań Ewangelii. Choć nie znali się osobiście, żyli w różnych
kulturach i w odmienny sposób doświadczyli spotkania z żywym Bogiem, stali się
założycielami nowych rodzin zakonnych w Kościele i pozostawili po sobie podobne
świadectwa chrześcijańskiego życia i propozycje dróg, które wciąż aktualne
stanowią wyzwanie dla wielu naśladowców.
Wszyscy trzej przeżyli spektakularne nawrócenie i nie mogło być inaczej,
bowiem byli indywidualistami w typie niespokojnych poszukiwaczy przygód, co
ofensywnie idą przez życie szukając odpowiedzi na egzystencjalne pytania i nie
zadowalając się powierzchownymi odpowiedziami. Radykalny zwrot w kierunku Boga
był w ich wypadku procesem, a zarazem początkiem urzekająco pięknej relacji z
Bogiem. Głód miłości, pragnienie dokonania czegoś wielkiego oraz autentycznego
życia sprawiły, że wszyscy oni po doświadczeniu bolesnego poszukiwania sensu
życia, zwrócili się w kierunku Chrystusa, odnajdując Jego obecność w Eucharystii, którą uznali za źródło duchowej siły. Serce św.
Franciszka płonęło wobec tego sakramentu żarliwością, więc wbrew
średniowiecznej praktyce „często przystępował do Komunii świętej, a sposób w
jaki to czynił, pociągał wielu do pobożności. Po przyjęciu Chrystusa
eucharystycznego był „jakby upojony w duchu, bardzo często wpadał w
ekstazy”(LegM 9,2,5). Gdy nie mógł uczestniczyć we Mszy św., prosił, by
przeczytano mu fragment Ewangelii przewidziany w liturgii na dany dzień,
argumentując: „Kiedy nie uczestniczę we Mszy, oczyma wyobraźni modląc się,
adoruję Ciało tak, jak Je adoruję, kiedy je widzę na Mszy”[1].
Według Tomasza z Celano „zaniedbanie
wysłuchania codziennie przynajmniej jednej Mszy uważał za niemałą zniewagę”(Mem
201,2). W Eucharystii kontemplował tajemnicę Wielenia, więc w centralnym
miejscu Listu do zakonu umieścił hymn wyrażający zachwyt nad tajemnicą miłości
i uniżenia Boga, która dokonuje się w Eucharystii (LZ 27). Swych braci
zachęcał: „Patrzcie bracia na pokorę Boga i wylewajcie przed Nim serca wasze,
abyście zostali wywyższeni przez Niego”(LZ 28). Dla br. Alberta Chmielowskiego
komunia święta i adoracja Chrystusa były źródłem siły i inspiracją do
rozdawania swego życia w codziennym trudzie opieki nad bezdomnymi: „Patrzę na
Jezusa w Jego Eucharystii. Czy Jego miłość obmyśliła coś jeszcze piękniejszego?
Skoro jest Chlebem, to i my bądźmy chlebem. Skąpy jest te, kto nie jest jak On”[2].
Św. Karol de Faucould dostrzegał bezpośredni związek Eucharystii z życiem,
które nazywał „kochającym i adorującym wpatrywaniem się w Jezusa”[3].
To Zapatrzenie w obecność Jezusa w Eucharystii sprawiało, że oferował swą
obecność wszystkim potrzebującym. Przedłużeniem Eucharystii stała się dla niego
milcząca adoracja, której poświęcał każdą wolną chwilę. Tęsknił za ukochanym
Chrystusem i nie ustawał w szukaniu Go mimo oschłości, do których przyznaje się
w jednym z listów: „Susza i ciemności: wszystko to jest dla mnie ciężkie,
Komunia św., modlitwy, liturgia, wszystko, wszystko, nawet powiedzenie
Jezusowi, że Go kocham. Muszę się uchwycić życia wiarą; już nie wiem, czy On
mnie kocha, bo mi tego nigdy nie mówi[4].
W liście do Louisa Mossignona przestrzegał, by nie koncentrować się na własnym
grzechu, lecz kierować oczy w stronę Boga: „Trzeba je zwrócić (…) na
Oblubieńca, na piękno, nieskończoną miłość przedwieczną, którą łaskawie nas
obdarza (…) Kiedy się kocha, zapomina się o sobie i myśli tylko o tym, którego
się kocha”[5].
Jego radykalizm miłości był tak wielki, że pragnął wręcz własnego
unicestwienia, by znaleźć się w umiłowanym: „Kochający ginie i zatapia się w
kontemplacji Kochającej Istoty”[6].
Podobną relację miłości oblubieńczej przeżywał św. Franciszek. Pragnienie
bliskości z Umiłowanym skłaniało go do szukania miejsc ustronnych, gdzie z dala
od postronnych obserwatorów „mógłby zespolić ze swym Bogiem nie tylko ducha,
ale i całe ciało”(Mem94). Samotność pomagała mu skoncentrować się na Bogu i
zachować względem Niego większą dyspozycyjność. To dlatego systematycznie
udawał się do trudno dostępnych pustelni, a noce niejednokrotnie spędzał na
modlitwie w opuszczonych domach i kościołach. Okresowe życie pustelnicze
pozwalało mu nie tylko napełnić się Bogiem, ale także odpocząć i nabrać sił do
dalszej pracy kaznodziejskiej i charytatywnej, zgodnie z tym, co napisał św.
Bonawentura: „Nauczył się tak roztropnie dzielić czas dany mu do zbierania
zasług, że częściowo poświęcał go pracy dla dobra bliźnich, a częściowo
skupieniu i kontemplacji”(1B13.1). Franciszkańskie pustelnie różniły się od
tych powstałych w tradycji monastycznej. Bracia mieszkali w nich razem,
troszcząc się o życie wspólne (posiłki, rekreacja, modlitwy), okresowo izolując
się celem poświęcenia się wyłącznie kontemplacji. Podobną koncepcję zastosował
br. Albert, z którego inicjatywy powstały pustelnie dla braci oraz sióstr
albertynek. Jako brat starszy napominał: „Bez skupienia nikt do doskonałości
przyjść nie może”[7]. Wydaje
się jednak, że trwanie w ciszy i odosobnieniu wywarło największy wpływ na życie
brata Karola. Praktykę tą rozpoczął w zakonie trapistów, skąd kierowany
pragnieniem jeszcze większego radykalizmu opuścił wspólnotę i udał się do
Nazaretu. Tam rozpoczął życie proste i ubogie, na wzór ukrytego życia Jezusa w
Nazarecie. Podczas godzin spędzonych na adoracji dojrzało w nim pragnienie
przyjęcia święceń kapłańskich, by nieść Chrystusa tym, którzy Go nie znają.
Napisał: „Kapłan jest monstrancją, jego rolą jest pokazywać Jezusa; musi sam
zniknąć i ukazać Jezusa”[8]. Po otrzymaniu święceń we Francji, wyruszył do
Algierii, by mieszkając w skromnej chatce, jednocześnie czynnie udzielać się
okolicznym mieszkańcom. Trzy lata później przeniósł się w głąb Sahary
zamieszkałej przez koczownicze plemiona Tuaregów. Tam powstały dwie pustelnie w
tym jedna na wysokości 2000 m na szczycie Asekrem. Pustelnie brata Karola były
niekonwencjonalne, rzadko sprzyjały samotności, a zwykle tętniły życiem, więc
nazywał je fraterniami. Odwiedzali je miejscowi, żołnierze stacjonujący w
pobliskim pułku, wędrowcy, czarni niewolnicy, a w pewnym okresie dzielił swe
niewielkie mieszkanie z wykupionym 3-letnim niewolnikiem i starą, ślepą
murzynką. Czuł się dobrze w tym ubogim miejscu. Pustynię nazywał swoją
rozkoszą, miejscem wewnętrznego ogołocenia i przygotowania do podjęcia życiowej
misji. Twierdził: „Ukryte okresy naszego życia są zaczynem, który napełnia mocą
całą rzeczywistość życia publicznego”[9].
Czas spędzał na modlitwie oraz intensywnej pracy nad słownikiem francusko-tuareskim i tuaresko-francuskim.
Myślami, które zrodziły się podczas modlitwy na pustyni, dzielił się z
adresatami obfitej korespondencji: „zaplanujmy w naszym życiu czas ciszy, czas
samotności, który spędzimy w towarzystwie Jezusa”[10].
Zachwyt Chrystusem, godziny spędzone na wpatrywaniu się w Jego oblicze oraz
rozpatrywaniu Jego słów i czynów zawartych w Ewangelii, rozpaliły we wszystkich
trzech świętych pragnienie wiernego podążania
śladami Jezusa w całym radykalizmie tej drogi.
Gdy podczas mszy świętej sprawowanej w Porcjunuli Franciszek usłyszał Ewangelię
wzywającą uczniów do głoszenia Królestwa Bożego w postawie ubóstwa i
zawierzenia Bożej Opatrzności, wykrzyknął z radością: „To właśnie jest to, co
chcę ze wszystkich sił wypełniać!”(3Soc 25,3). Gdy pojawili się wokół niego
pierwsi adepci tej drogi, trzykrotnie otworzył Pismo Święte i przedstawił im
propozycję ewangelicznego życia otrzymaną wprost od Boga: „Oto bracia życie i
zasady, które będziemy mieli my i ci wszyscy, którzy zechcą się do nas
przyłączyć”(3 Soc 29,3). Od początku Ewangelia była punktem odniesienia i
wyznacznikiem powołania św. Franciszka i jego braci, a wstępowanie w ślady
Chrystusa sposobem jej realizacji. Sam będąc wzorem dla braci, w pierwszej
regule precyzuje istotę charyzmatu braci mniejszych: „zachowywać naukę i iść
śladami Pana naszego Jezusa Chrystusa”(1Reg 1,1). Medytując Słowo Boże zwracał
szczególną uwagę na „wszystko to, co się działo w przeciągu jego [Chrystusa]
życia, tego samego pragnął doświadczyć”(JulVit 53,3). Podobnie postępował brat
Albert, który w codzienności inspirując się ewangelicznymi wskazaniami
powtarzał: „chcieć doskonałości Ewangelii, jest chcieć Chrystusa Pana, czyli
kochać Go z całego serca, duszy i z całej myśli”[11]
. Miłość tą realizował w praktyce służąc najbardziej opuszczonym. Karol z kolei
twierdził, że naśladowanie jest pierwszym efektem miłości. W jednym z listów
tak prezentuje zasadę swego postępowania: „Twoja Reguła. Naśladowanie Mnie (…) Robienie
tego, co sam robiłbym. We wszystkim pytaj: Co zrobiłby nasz Pan?, i rób to. To
twoja jedyna reguła bezwarunkowa”[12].
Jego medytacje polegały na patrzeniu na Jezusa i szukaniu odpowiedzi na
pytanie, w jaki sposób Go naśladować. Patrzenie na Boga kieruje następnie wzrok
w stronę ludzi, a doświadczenie Jego bezwarunkowej, wyzwalającej z lęku miłości,
uzdalnia do heroicznej miłości bliźniego, w przypadku św. Franciszka, na trędowatego,
wyrzuconego na margines społeczeństwa, nad którym pochylił jak nad poranionym
Chrystusem, ale także ubogiego, który przypominał mu ogołocenie Zbawiciela. Tak
pouczał swego brata: „Kiedy widzisz ubogiego, powinieneś widzieć Tego, w
którego imię on przychodzi tzn. Chrystusa, który przyszedł, aby przyjąć nasze
ubóstwo i słabość. Bo ubóstwo i słabość tego człowieka są dla nas zwierciadłem,
w którym powinniśmy widzieć i pobożnie rozważać ubóstwo wraz z miłością Pana
naszego Jezusa Chrystusa” (SpLem 42,9-10). Z ubogimi dzielił się wszystkim, co
sam posiadał, a także „ chociaż miał bardzo mało sił cielesnych, często jednak
na własnych ramionach dźwigał ciężary ubogich”(Bess 45,8). Brat Albert
Chmielowski posłany do bezdomnych, zdeprawowanych i pozbawionych jakichkolwiek
perspektyw, upominał swych naśladowców: „Każdego biedaka, co pode drzwi
podejdzie u Braci, czy u Sióstr , trzeba przyjąć na dłużej, czy na krócej i
dać, co można, choćby trochę przez to biedować albo reszcie obroku ująć”[13].
Świadectwem tego, jak wielką godność w jego oczach miał każdy człowiek, są
słowa: „Jeśliby cię zawołano do biedaka, idź natychmiast do niego, choćbyś był
w świętym zachwyceniu, gdyż opuścisz Chrystusa dla Chrystusa”[14].
Także brat Karol z zapałem oddał się posługiwaniu wydziedziczonym,
pozostawionym samym sobie na pustyni. Religia, czy wyznawany przez nich
światopogląd, nie miały dla niego znaczenia, we wszystkich dostrzegał godność
Bożego dziecka i posiadał wyjątkową zdolność do zachwytu odmiennością drugiego
człowieka.
Wybór ostatniego miejsca umożliwił mu zbliżenie się do ludzi odrzuconych
i biednych, by zrealizować te słowa Ewangelii, które wywarły na nim największe
wrażenie: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych,
Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Tymi najmniejszymi, których Bóg postawił na jego
drodze życia byli potrzebujący chrześcijanie, muzułmanie, Żydzi i bałwochwalcy.
Pragnął być bratem powszechnym, czyli takim, do którego bez lęku przyjść mogą
wszyscy. Do takiej samej postawy otwartości wzywał swych naśladowców w
napisanej przez siebie regule: „niech ich braterstwo jest przystanią,
schronieniem, gdzie każdy człowiek, zwłaszcza ubogi i nieszczęśliwy, jest w
każdej godzinie po bratersku oczekiwany i ugoszczony”[15].
Każdego dnia pustelnię brata Karola odwiedzało 60 do 100 gości, o których
troszczył się osobiście: „Goście, ubodzy, niewolnicy, turyści nie zostawiają mi
ani chwili. Sam jeden zajmuję się wszystkim w klasztorze”[16].
Zapisał tzw. dwie wielkie reguły postępowania względem bliźniego. Pierwsza
brzmi: czynić bliźniemu , jak nasz Pan czyniłby mu na naszym miejscu, oraz druga:
w każdym nieszczęśliwym widzieć cierpiącego Pana. Pierwszymi słowami, które
pragnął wypowiedzieć w języku tuareskim było wytłumaczenie, że serce naszyte na
jego habicie ma mu stale przypominać o miłości Boga i ludzi. Mobilizował się
słowami: „Nie tam trzeba iść, gdzie ziemia najświętsza, lecz tam, gdzie ludzie
znajdują się w najcięższym położeniu”[17].
Brat Karol szybko zrozumiał, że miłosierne spojrzenie na ubogiego i szczere
pragnienie przyjścia mu z pomocą wiąże się z koniecznością wejścia w przestrzeń
ubóstwa, stąd powtarzał: „Pozbywajmy
się, ile potrafimy. Żyjmy za jak najmniej, aby im dać więcej. To jedna z
najbardziej pociągających stron świętego ubóstwa. Przez nią jest ono tak
skojarzone z czynną miłością, miłością do ludzi i miłością do Boga, że nie
można sobie wyobrazić doskonałej miłości bez najdalej idącego ubóstwa”[18].
Także brat Albert już w początkach życia z ubogimi zrozumiał, że wejście w ich
świat, pozyskanie ich akceptacji, a tym samym możliwość skutecznego wpłynięcia
na ich myślenie i przyszłe życie, uwarunkowane jest byciem jednym z nich,
podzieleniem w pewnym sensie ich trudnego losu. Zamieszkał więc w przytulisku,
rozpoczął trudny proces resocjalizacji jej mieszkańców i próbę uczenia ich
normalnego funkcjonowania. Życie proste i ubogie stało się więc dla niego
niejako koniecznością, jednak świadomie wybraną i umiłowaną, na wzór św.
Franciszka, który był dla niego wzorem. Swych braci pouczał: „Nie chcemy być
zaraz na początku jakąś lichą gałązką rodziny franciszkańskiej, ale naśladujący
wprost Ojca naszego, Franciszka”[19].
Ubóstwo św. Franciszka natomiast było radykalne, gdyż wypływało z pragnienia
upodobnienia do Ukrzyżowanego, który z miłości do człowieka ogołocił się
zupełnie. Stąd Biedaczyna wzywał swych naśladowców do zupełnego wyrzeczenia:
„Nie zatrzymujcie więc niczego z siebie dla siebie, aby was całych przyjął ten,
który cały wam się oddaje”(LZ 29). Tomasz z Celano napisał o nim, że „gotów był
samego siebie rozdać i z największą radością dawał wszystko, o co go
proszono”(Mem 181).
Świadomie przyjęte ubóstwo nie tylko uwalnia od egoizmu i pychy i uzdalnia
do bezwarunkowej miłości, ale też uświadamia człowiekowi przynależne mu miejsce
w obliczu majestatu Boga. Św. Bonawentura napisał o Franciszku: „Z powodu
ubóstwa uważał siebie za niższego od wszystkich”(LegM 7,6,6). Świadomość
własnej grzeszności i nędzy wobec świętości Boga sprawiły, że zapragnął zająć najniższe miejsce, a założony
przez siebie zakon oparty na fundamencie pokory i ubóstwa nazwał zakonem braci
mniejszych, uzasadniając: „nazywamy się braćmi mniejszymi, gdyż tak nazwą, jak
czynem i przykładem powinniśmy być pokorniejsi od ludzi tego świata”(SpPerf
10). Także Karol de Faucould umieścił w nazwie swego zgromadzenia odniesienie
do małości - Mali Bracia Jezusa, a szukanie ostatniego miejsca stało się
treścią jego życia i niejako testamentem, który pozostawił naśladowcom: „zawsze
szukać dla siebie ostatniego miejsca. Moje życie tak ukształtować, żebym był
ostatnim i najbardziej pogardzanym człowiekiem”[20].
Br. Albert Chmielowski, choć świadomy swego artystycznego talentu przezornie
stwierdził, że „dobrze nie mieć darów szczególnych, bo się jest chronionym od
pychy”[21].
O sobie myślał bardzo pokornie: „Nic nie jest moją własnością tylko nicość,
jestem niczym sam z siebie, wszystko inne jest własnością Boga”[22].
Życie ubogie i proste kieruje wzrok
na Boga, by u Niego szukać pomocy w codzienności i z ufnością pozwolić się
Jemu prowadzić. Wszyscy trzej Święci założyciele doświadczyli, jak Bóg
radykalnie zmienił ich sposób myślenia i działania, ze zdumieniem oglądali
skutki powierzenia się Jego woli; wielkie rzeczy, których Bóg dokonywał
wykorzystując ich słabość i uległość. Św. Franciszek od chwili, gdy spotkał
Boga, postanowił zawsze wiernie pełnić Jego wolę, której szukał na modlitwie i
w Piśmie św. Twierdził, że sposób życia braci mniejszych został mu w pełni
objawiony przez Boga: „ nikt mi nie wskazywał, co mam czynić, tylko sam
Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej”(T14), a braci
zachęcał: „Teraz zaś, skoro porzuciliśmy świat, nic innego nie mamy czynić,
tylko spełniać wolę Pana i Jemu samemu się podobać”(1Reg 9). Natomiast, błogosławieństwo
dla zakonu uzależniał od wierności powołaniu: „Jeśli tylko [bracia] będą
zachowywać to, co przyrzekli Panu, Pan będzie dostarczał im rzeczy
koniecznych”(Cass 108). Myślenie br. Alberta było proste, wręcz dziecięce:
„Niech Bóg sam robi, co chce, ja zaś nie będę do tego ręki przykładał, żeby nie
popsuć dzieła Bożego”[23].
Odwagę do podejmowania zadań przerastających nieraz jego ludzkie możliwości
dawało mu postanowienie: „Przyjmować wszystko, co się zdarza i tego chcieć jako
woli Boskiej”[24]. Brat
Karol twierdził, że mądrością jest pozwolić Bogu, by pokazał nam, co należy
robić. Wzywał też do oparcia się na Nim: „Nie bójmy się niczego! Jezus jest z
nami i każe nam ufać!”[25]
Elementem wspólnym duchowości trzech porównanych Świętych, jest także rys pasyjny stanowiący naturalną
konsekwencję upodobnienia się do Ukrzyżowanego. Św. Franciszek stale
rozpamiętywał Jego bezkompromisową miłość aż po krzyż: „Zawsze patrzył w twarz
swego Chrystusa, zawsze dotykał męża boleści znającego niemoc”(Mem 85,9). Ze
względu na Niego nie wzdrygał się przed surową ascezą i nawet pod koniec życia
„pragnął wciąż od nowa doznawać wszystkich cierpień ciała i odnawiać wszystkie
udręki duszy”(JulVit 57,6). Zgodnie z relacją Tomasza z Celano: „Przede
wszystkim utkwiła mu w pamięci pokora zawarta we wcieleniu i miłość ujawniona w
męce, tak, że ledwie mógł o czym innym myśleć”(VbF 84,3). Stałe rozważanie męki
Chrystusa w kontekście ludzkiej niewdzięczności i grzechu, które odnosił wprost
do siebie, rozpaliło w nim pragnienie współcierpienia z umiłowanym Jezusem,
które realizowało się w otrzymanych stygmatach: „Pragnął zupełnie się
przemienić w Ukrzyżowanego”(LegM 9,2,1), w konsekwencji trzykrotnie wyruszał do
Ziemi Świętej, powodowany pragnieniem śmierci męczeńskiej. Podobne pragnienie
trawiło umysł Karola de Faucauld, który uważał, że „dla kochającego serca krzyż
jest łaską nad łaskami: miłość pragnie bowiem upodabniać się do Boskiego
Oblubieńca”[26]. Szczytem
tego upodobnienia miała być śmierć męczeńska, dlatego w dzienniku duchowym
zapisał: „Pomyśl, że umrzesz jako męczennik, odarty ze wszystkiego, nagi na
ziemi, pokryty krwią i ranami, zabity gwałtownie i okrutnie i pragnij, by to
było dziś (…) Abym ci wyświadczył tę nieskończoną łaskę, wiernie czuwaj i noś
krzyż (…) Często myśl o tej śmierci, aby się do niej przygotować”[27].
Cierpienie znamionowało jego poszukiwanie Boga, a następnie życie kapłańskie i
pustelnicze. Marzył, by założyć zgromadzenie, dla którego nawet napisał regułę,
jednak żaden z wyczekiwanych kandydatów nie pojawił się. Ból doświadczonej
samotności trafnie oddają słowa: „Wydaje mi się, jakbym był oliwką, która
zapomniana podczas zbiorów, wisi samotnie na końcu gałązki”[28].
Został zabity w 1916 roku tak, jak tego pragnął: nagle i niespodziewanie, nie
doczekawszy się tych, którzy chcieliby żyć według ułożonej reguły, bowiem ci
pojawili się dopiero kilkanaście lat po jego śmierci. W tym samym roku w
Polsce, w założonym przez siebie przytułku dla bezdomnych zmarł wyniszczony
rakiem żołądka br. Albert Chmielowski, powszechnie uznawany za ojca ubogich. Nie wiedział, co
znaczy oszczędzać siebie, gdy w grę wchodziły wartości wyższe, jak wolność
ojczyzny, czy dobro człowieka, nawet najbardziej upodlonego. Wziął udział w
powstaniu styczniowym w 1863 roku, gdzie odniesione rany doprowadziły do
amputacji lewej nogi. Kalectwo nie przeszkodziło mu poświęcić się później bez
reszty ratowaniu bezdomnych, w których widział znieważone oblicze Chrystusa:
„Czy Panu Jezusowi cierpiącemu męką i za mnie ukrzyżowanemu, mogę czego
odmówić? Czy mogę odmówić męki dla Niego i krzyża, gdybym je z łaski i woli
najświętszej miał cierpieć i mógł”[29]”.
Zrezygnował ze sztuki, by bez reszty poświęcić się służbie potrzebującym i choć
był dobrze zapowiadającym się artystą, zamieszkał razem ze swymi podopiecznymi
w miejskiej ogrzewalni, by osobiście pomóc im podnieść się z nędzy moralnej i
materialnej. W trudnych chwilach modlił się: „Panie Jezu, dla Twojej miłości
gotów jestem nawet na krzyż i na śmierć”[30]
i powtarzał: „Byliśmy odkupieni krwią, czy możemy się zbawić nie cierpiąc?”[31].
Jego życie było radykalnie ubogie, ciężko pracował fizycznie, organizował
kwesty na rzecz ubogich i podjął się licznych negocjacji z urzędem miasta, na
rzecz bezdomnych oraz organizacji dwóch zgromadzeń zakonnych posługujących
ubogim (bracia i siostry). Wyznawał zasadę: „Przykład powinien być tak zbliżony
do otaczających warunków, tak pokorny, tak nędzny, aby nie raził swoim stylem, nie właził w oczy, nie upokarzał”[32].
Brat Karol, który mieszkał i pracował wśród muzułmanów, miał świadomość, że
przykład stanowi podstawę jego apostolatu: „Bez słów, bez kazania, bez
rozgłosu, w milczeniu, dobrym przykładem można ludziom czynić nieskończenie
wiele dobrego”[33]. Także
św. Franciszek z Asyżu cenił rolę przykładu, a rezygnację z funkcji kierowania
zakonem uzasadniał: „ponieważ bracia wiedzą, co powinni czynić, bądź czego
unikać, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko to, abym pouczał ich czynami,
gdyż po to zostałem im dany w moi życiu i po mojej śmierci”(ZA 112,22).
Wszyscy trzej święci wykazali posłuszeństwo natchnieniom Ducha Świętego i
pozwolili się Jemu prowadzić mimo niezrozumienia i sprzecznych sugestii
otoczenia. Wierność charyzmatowi założycielskiemu sprawiła, że stali się prekursorami
nowych dróg w Kościele. Gdy św. Franciszek był nakłaniany przez kard. Jana od
św. Pawła , by przystał na życie monastyczne, stanowczo oparł się jego
perswazji „nie dlatego, żeby pogardzał tym co mu radzono, ale dlatego, że
afektywnie lgnął do czegoś innego i kierował się wyższym pragnieniem”(VbF
33,2). Już krótki pobyt w nowicjacie jezuitów uzmysłowił Adamowi
Chmielowskiemu, że Pan Bóg przeznaczył dla niego inną drogę, natomiast Karol de
Foucauld odszedł z zakonu trapistów z gotowym projektem życiowym. Do swej
kuzynki napisał:„ Na pewno w przyszłości będę dźwigał wiele krzyży i trudności,
ale już nie mam wątpliwości. Moja droga jest wytyczona i mam tylko iść.”[34]
Zaprezentowane
przeze mnie sylwetki Świętych, to trzy odmienne spojrzenia na Boga i trzy różne
sposoby Jego naśladowania. Choć moją uwagę zwróciły cechy wspólne, w
szczególności: koncentracja na osobie Chrystusa i pragnienie wiernego
naśladowania Go w ubóstwie i pokorze, otwartość na człowieka w potrzebie i
radykalizm w pełnieniu woli Bożej, to w rzeczywistości oni wszyscy prezentują
nieco odmienne, oryginalne duchowości będące ich osobistą odpowiedzią na Boże
zaproszenie do życia Ewangelią. Choć zarówno duchowość franciszkańska,
albertyńska, jak i fulkoliańska oddają bogactwo Chrystusowej Ewangelii, to
żadna z nich nie czyni tego w pełni, której odkrywanie stanowi zawsze aktualną
propozycję Boga, wyrażoną przez papieża Franciszka słowami : „Nie lękaj się
dążyć wyżej, dać się miłować i wyzwolić przez Boga. Nie bój się pozwolić, aby
cię aby cię prowadził Duch Święty. Świętość nie czyni cię mniej ludzkim,
ponieważ jest spotkaniem twojej słabości z siłą łaski”. [35].
S. Chrystiana Anna Koba CMBB
[1] W. Block OFM Cap, Franciszek z Asyżu i jego bracia, wyd. Bratni Zew 2017, str. 148.
[2] Kazimierz Wójtowicz, Brat Albert mądrość ubóstwa-myśli, nr 47,
wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej; Wrocław 1991, nr24, str.33.
[3] Kazimierz Wójtowicz, Karol de Faucould, mądrość pustyni-myśli,
wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej; Wrocław 1989, nr 100, str. 34.
[4] Catherine McKee, Jeżeli kochasz. Moje spotkanie z
Karolem de Foucauld, wyd. św. Paweł 2019, str. 62.
[5] Catherine McKee, Jeżeli kochasz. Moje spotkanie z
Karolem de Foucauld, wyd. św. Paweł 2019, str. 59.
[6] Kazimierz Wójtowicz, Karol de Foucould, mądrość pustyni-myśli, nr
157, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej; Wrocław 1989, nr 157, str.
41.
[7] Kazimierz Wójtowicz, Brat Albert,
mądrość ubóstwa-myśli, nr 44, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej;
Wrocław 1991, str. 35.
[8] Kazimierz Wójtowicz, Karol de Foucould, mądrość pustyni-myśli, nr
68, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej; Wrocław 1989, nr 130, str.
38.
[9] Kazimierz Wójtowicz, Karol de Foucould, mądrość pustyni-myśli, nr
68, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej; Wrocław 1989, nr 39, str.
26.
[10] Kazimierz Wójtowicz, Karol de Foucould, mądrość pustyni-myśli, nr
68, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1989, nr 114, str.
35.
[11] Kazimierz Wójtowicz, Brat Albert, mądrość ubóstwa-myśli, nr 47,
wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej; Wrocław 1991, nr 44, str. 35.
[12] Catherine McKee, Jeżeli kochasz. Moje spotkanie z
Karolem de Foucauld, wyd. św. Paweł 2019, str.59.
Kazimierz
Wójtowicz Karol de Foucould mądrość
pustyni-myśli, nr 157, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej; Wrocław
1989, str.63.
[13] Pisma Adama Chmielowskiego, Św. br. Alberta (1845-1916), Kraków 2004, str.103.
[14] Kazimierz Wójtowicz, Brat Albert, mądrość ubóstwa-myśli, nr 47,
wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1991, nr 17, str. 32.
[15] Catherine McKee, Jeżeli kochasz. Moje spotkanie z
Karolem de Foucauld, wyd. św. Paweł 2019, str. 109.
[16] Catherine McKee, Jeżeli kochasz. Moje spotkanie z
Karolem de Foucauld, wyd. św. Paweł 2019, str.88.
[17] Kazimierz Wójtowicz Karol de Foucould, mądrość pustyni-myśli, nr
68, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1989, nr 91, str.33.
[18] Karol de Foucould, Dziennik
duchowy. Nocny podróżnik, wyd.
Gliwice 2022, str.32.
[19] Kazimierz
Wójtowicz, Brat Albert, mądrość ubóstwa-myśli, nr 47, wyd. wrocławskiej
Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1991, nr 3, str. 30.
[20] Kazimierz Wójtowicz, Karol de
Foucould, mądrość pustyni-myśli, nr 68, wyd. wrocławskiej Księgarni
Archidiecezjalnej, Wrocław 1989, nr 33, str.25.
[21] Kazimierz Wójtowicz, Brat Albert, mądrość ubóstwa-myśli, wyd.
wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1991, nr 106, str. 44.
[22] Kazimierz Wójtowicz, Brat Albert,
mądrość ubóstwa-myśli, nr 47, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej,
Wrocław 1991, nr 59, str. 37.
[23] Kazimierz Wójtowicz, Brat Albert, mądrość ubóstwa-myśli, wyd.
wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1991, nr33, str. 34.
[24] Kazimierz
Wójtowicz Brat Albert mądrość
ubóstwa-myśli, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1991, nr
63, str. 38.
[25] Kazimierz Wójtowicz, Karol de Foucould, mądrość pustyni-myśli, nr
68, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1989, nr 192,
str.46.
[26] Kazimierz Wójtowicz, Karol de Faucould, mądrość
pustyni-myśli, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalne,; Wrocław 1989, nr 162,
str. 42.
[27] Karol de Foucould, Dziennik
duchowy. Nocny podróżnik, wyd.
Gliwice 2022, str.36.
[28] Kazimierz Wójtowicz, Brat Albert, mądrość
ubóstwa-myśli, nr 47, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław
1991, nr 59, str. 28.
[29] Kazimierz Wójtowicz, Brat Albert, mądrość ubóstwa-myśli, nr 47,
wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1991, nr 47, str. 36.
[30] Kazimierz Wójtowicz, Brat Albert,
mądrość ubóstwa-myśli, nr 115, wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej,
Wrocław 1991, nr 59, str. 45.
[31] Kazimierz Wójtowicz, Brat Albert, mądrość ubóstwa-myśli, nr 47,
wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1991, nr 57, str. 37.
[32] Kazimierz Wójtowicz, Brat Albert, mądrość ubóstwa-myśli, nr 13,
wyd. wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1991, nr 57, str. 31.
[33] Kazimierz Wójtowic, Karol de Faucould, mądrość pustyni-myśli, wyd.
wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1989, nr 9, str. 22.
[34] Bp Jean Claude Boulanger Ewangelia na piasku. Duchowość Karola de Foucauld, wyd. Jedność, Kielce
2022, str. 125.
[35]Papież Franciszek
Adhortacja apostolska Gaudete et
exsultate , nr 34,str. 24, wyd.m, Kraków
2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz