Franciszkańskie święto nad świętami
Chłodna, grudniowa noc, blady księżyc na rozgwieżdżonym niebie, niezbyt
głęboka grota skalna ukryta w lesie, w miejscowości Greccio. Tak wyglądały
okoliczności powstania pierwszej żywej szopki, której pomysłodawcą był św.
Franciszek z Asyżu. Był grudzień 1223 roku. Franciszek miał świeżo w pamięci
obrazy z Rzymu, bowiem na wiosnę 1223 roku przeprowadził w Rzymie konsultacje z
kardynałem protektorem Hugolinem przed
zatwierdzeniem reguły Braci Mniejszych[1].
Niedaleko kurii papieskiej na Lateranie znajdowała się bazylika Santa Maria
Maggiore, do której od północy przylegało małe oratorium, przypominające swym
kształtem grotę z Betlejem, którą Franciszek niewątpliwie odwiedził podczas
wizyty w Ziemi Świętej w 1219 r. W „rzymskim Betlejem” umieszczony był ołtarz z
kamieniami-relikwiami z palestyńskiej groty. Tuż po powrocie z Rzymu, 15 dni
przed świętami Bożego Narodzenia, Święty przedstawił wizję urządzenia
Bożonarodzeniowej szopki swemu przyjacielowi Janowi z Velito, który był
właścicielem castrum, czyli ufortyfikowanej wioski Greccio; miejsca szczególnie
drogiego Franciszkowi, które odwiedzał wielokrotnie wzywając okoliczną ludność
do pokuty, a także szukając samotności w oddalonym od siedzib ludzkich eremie.
Zgodnie z koncepcją Franciszka przygotowano żłóbek , przyniesiono siano,
przyprowadzono woła i osła, gdyż jak głosiła tradycja, te zwierzęta były obecne
przy narodzeniu Chrystusa. Zagłębienie w skale, poza żłóbkiem i zwierzętami
mogło pomieścić zaledwie kilka osób: celebrującego Eucharystię kapłana oraz posługujących mu. Franciszek jako diakon,
ubrany w szaty liturgiczne odczytał Ewangelię, a potem wygłosił kazanie.
Miejscowi ludzie, którzy przybyli na to niezwykłe
wydarzenie, przynieśli ze sobą świece i pochodnie . Wraz z braćmi ustawili się przed
maleńką grotą-Betlejem i z uwagą wysłuchali słów Franciszka. Przemawiał jak
zawsze z żarliwością i ekspresją, nie kryjąc miłości do Jezusa oraz wzruszenia
Jego ubóstwem i uniżeniem w momencie przyjścia na świat. Tomasz z Celano tak
zrelacjonował Franciszkowe przemówienie: „gdy chciał nazwać Chrystusa
„Jezusem”, z powodu bardzo wielkiej miłości zwał Go „dziecięciem z Betlejem”
napełniając swe usta głosem, a jeszcze bardziej słodkim uczuciem. Również, gdy
wzywał „Dziecięcia z Betlejem”, lub „Jezusa” zdawał się oblizywać wargi
językiem, na podniebieniu smakując i połykając słodycz tego słowa” (VbF 86). Proste, pełne dziecięcej szczerości słowa
Franciszka sprawiły, że choć w żłóbku nie było figurki dzieciątka, to jeden z
zebranych, rycerz o imieniu Jan, miał wizję:
„ widział piękne dzieciątko śpiące w owym żłobie, które błogosławiony
ojciec Franciszek, obejmując czule, zdawał się zbudzić ze snu”(LegM 10.7).
Przypomnienie historycznego wydarzenia narodzenia Jezusa Chrystusa oraz uświadomienie
zebranym kenozy Boga poprzez podkreślenie Jego ubóstwa i poniżenia w Betlejem,
a także fakt, że cała ta inscenizacja miała
miejsce podczas sprawowania
Bożonarodzeniowej liturgii, świadczą o analogii, którą Franciszek dostrzegał
między Bożym narodzeniem w Betlejem a Eucharystią. Istotą obu tych wydarzeń
jest zstąpienie Boga na ziemię. Myśl tą trafnie oddaje tekst 1 napomnienia św.
Franciszka: „ Oto uniża się co dzień jak wtedy, gdy z tronu królewskiego
zstąpił do łona Dziewicy. Codziennie przychodzi do nas w pokornej postaci. Co
dzień zstępuje z łona Ojca na ołtarz w rękach kapłana” (Np 1, 17-18). Właśnie
to zstąpienie Boga, Jego widzialne wejście pomiędzy ludzi było dla Biedaczyny
istotą celebracji Bożego Narodzenia. Wydarzenie
Greccio nie było tylko plastycznym
przedstawieniem Wcielenia w sposób zrozumiały dla prostych ludzi, ale stanowiło
jednocześnie ukrytą polemikę z katarami – ówczesną sektą odrzucającą bóstwo
Chrystusa. Zasadniczym celem było dla Franciszka jednak przybliżenie człowiekowi
Chrystusa w taki sposób, by ten mógł Go poznać, zachwycić się Nim i naśladować.
On sam zasłuchany w Słowa Ewangelii i wpatrzony w przykład Bożego Syna, pragnął
upodobnić się do Niego, gdyż jak przekazał nam biograf: „Przede wszystkim
utkwiła mu w pamięci pokora zawarta we wcieleniu i miłość ujawniona w męce,
tak, że ledwie mógł o czym innym myśleć”(VbF 84). Franciszek doskonale zdawał
sobie sprawę, że narodzenie Boga w Betlejem stanowiło jednocześnie zapowiedź i
antycypację ofiary, która stopniowo dokonywała się podczas całego ziemskiego
życia Zbawiciela, a ostatecznie dopełniona została podczas Jego męki i śmierci
na krzyżu. Towarzysze Franciszka zapisali
jego słowa świadczące o tym, jak
bardzo był świadomy łączności Bożego narodzenia oraz misterium odkupienia: „Od
dnia, w którym się narodził, trzeba, abyśmy zostali przez Niego zbawieni” (CAss
14). Biedaczyna przekonany, że owo wydarzenie zbawcze rozpoczęło się już w
momencie narodzin Jezusa, miał dla
Bożego Narodzenia większą cześć, niż dla jakiejkolwiek innej uroczystości. Nazywał
ten dzień „święta nad świętami” i pragnął, by był obchodzony szczególnie
uroczyście, a „ każdy z radością człowiek
był hojny nie tylko dla ubogich, lecz także dla zwierząt i ptaków”(CAss 14). Jego
bracia wspominali, że nosił się z zamiarem przedstawienia sprawującym władzę
petycji, by nakłaniali ludzi do rzucania ziarna ptakom, a właścicieli wołów i
osłów, do dostarczenia tym zwierzętom paszy w obfitości. Gdy jednego roku
Święta wypadły w piątek i bracia zastanawiali się, czy obowiązuje ich
wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, Franciszek nie kryjąc zażenowania ich
wątpliwościami powiedział z przekonaniem: „Chcę, żeby w tak wielkim dniu nawet
ściany jadły mięso, a skoro nie potrafią, to przynajmniej z wierzchu trzeba je
nim natrzeć!”(Mem 199).
Z tęsknotą oczekiwał tego świętego czasu i przygotowywał
się do niego w samotności i modlitwie, poszcząc przez 40 dni. Ten post zalecił
także braciom w regule. Trwając w postawie oczekiwania na Jezusa, podobny był do
dziecka oczekującego z niecierpliwością przyjścia kogoś bardzo bliskiego. W
swej prostocie nie wstydził się nawet uzewnętrzniać najgłębszych uczuć swego
serca. Relacja Tomasza z Celano tak przedstawia jego osobiste, duchowe spotkanie
z Dzieciątkiem Jezus: „Obrazy owych niemowlęcych członków całował zgłodniałą
myślą, a współczucie z Dzieciątkiem , wypełniające jego serce, kazało mu słodko
szczebiotać, jak to czynią małe dzieci. To imię w jego ustach było słodkie jak
miód” (Mem 199). Ubóstwo Jezusa i Maryi
w Betlejemskiej grocie wzruszało go do tego stopnia, że gdy któryś z braci
wspomniał o nim przy obiedzie, Franciszek zerwał się od stoły i głośno płacząc
resztę chleba zjadł siedząc na ziemi.
Przeżycie i uzewnętrznienie Bożonarodzeniowych
misteriów miało dla niego także funkcję potwierdzenia słuszności wybranego
sposobu życia i anulowania dotychczasowych wątpliwości: skoro Chrystus wybrał życie
w ubóstwie i zajął ostatnie miejsce jako Ten, który służy, to także jego
decyzja życia wśród najmniejszych, wyrzuconych poza margines społeczeństwa, jawiła
się jako jak najbardziej słuszna. Naśladowanie uniżonego Zbawiciela
doprowadziło go do rzeczywistego upodobnienia do Niego aż po stygmaty, które
otrzymał zaledwie kilka miesięcy po wydarzeniu w Greccio. Tym sposobem Greccio okazało
się dla Franciszka etapem drogi prowadzącej na Alwernię.
Powiązanie narodzin Chrystusa z Eucharystią nie jest nowatorską koncepcją św.
Franciszka z Asyżu, gdyż analogię tę odnajdujemy także u poprzedzających go starożytnych
pisarzy i mówców. Choć zestawienie Betlejem-Greccio, żłób-ołtarz było obecne w
liturgii bożonarodzeniowej oraz tradycji Kościoła, to dopiero św. Franciszek z
Asyżu przedstawił je w je w tak prostej, przystępnej dla wszystkich formie. Jego
niewątpliwą zasługą jest także ukazanie, jak przyjąć i przeżyć tę Tajemnicę
wiary, która choć zapoczątkowana około 2019 lat temu, także dziś, choć
pośrednio uobecnia się podczas sprawowania Eucharystii. Franciszek zrobił to w
sposób sobie właściwy: plastyczny, z dużą dawką ekspresji oraz, co znacznie
ważniejsze: na przykładzie własnego życia. Pomysł urządzania Bożonarodzeniowych
szopek już od XVI wieku cieszył się ogromną popularnością. Ta zapoczątkowana w
klasztorach franciszkańskich tradycja, z czasem na stałe zagościła w ludowej
pobożności, a jej propagatorami na przestrzeni wieków byli bracia mniejsi.
1 grudnia 2019 roku papież Franciszek ogłosił list apostolski zatytułowany Admirabile
signum – o znaczeniu i wartości
żłóbka. Nie bez znaczenia jest fakt, że dokonało się to w Sanktuarium
Żłóbka w Greccio, a więc miejscu, gdzie św. Franciszek z Asyżu przygotował
pierwszy w historii żłóbek. Na pytanie: „Dlaczego
żłóbek wzbudza tyle zadziwienia i nas wzrusza? Ojciec święty odpowiada: „ przede wszystkim dlatego, że ukazuje
czułość Boga. On, Stwórca wszechświata, uniża się do naszej małości.(…) W
Jezusie Ojciec dał nam brata, który wychodzi, by nas szukać, kiedy jesteśmy
zdezorientowani i zatracamy kierunek; wiernego przyjaciela, który jest blisko
nas; dał nam swego Syna, który nam przebacza i podnosi nas z grzechu”(pkt.3)[2].
Prosty znak, banalny przedmiot, jakim jest żłóbek posiada jednocześnie głębokie
znaczenie egzystencjalne i teologiczne, gdyż objawia sposób działania Boga,
który niemal, jak dalej tłumaczy Ojciec św.: „ oszałamia, ponieważ wydaje się
niemożliwe, aby wyrzekł się swojej chwały, żeby stać się człowiekiem, takim jak
my.(…) Żłóbek ukazując nam Boga wkraczającego w świat, pobudza nas do myślenia
o naszym życiu wpisanym w życie Boga; zachęca, abyśmy stali się Jego uczniami,
jeśli chcemy osiągnąć ostateczny sens życia.(pkt.8)[3]”
s.
Chrystiana Anna Koba CMBB
[1] Por.W. Block OFM Cap Reguła św. Franciszka 91223-2023) Komentarz
800 lat od powstania, str. 65.
[2] http://www.vatican.va/content/francesco/pl/apost_letters/documents/papa-francesco-lettera-ap_20191201_admirabile-signum.html
[3]
http://www.vatican.va/content/francesco/pl/apost_letters/documents/papa-francesco-lettera-ap_20191201_admirabile-signum.html
[1] http://www.vatican.va/content/francesco/pl/apost_letters/documents/papa-francesco-lettera-ap_20191201_admirabile-signum.html
[2]
http://www.vatican.va/content/francesco/pl/apost_letters/documents/papa-francesco-lettera-ap_20191201_admirabile-signum.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz