Św. Franciszek z Monte
Casale i reforma
Na jednym z pierwszych wzgórz
Umbryjskich Apeninów znajduje się stary
kapucyński erem, pamiętający czasy św. Franciszka z Asyżu. W 1213 r. Biedaczyna
otrzymał ten teren od biskupa pobliskiego Citta de Castello. To właśnie tam, w
miejscu uświęconym obecnością św. Antoniego (1230) oraz św. Bonawentury (1260),
w niewielkim, oddzielonym dla większego skupienia chórze, znajduje się
niezwykły obraz św. Franciszka pijącego z boku Chrystusa. Powstał on w pierwszej
połowie XVI w., a więc w czasie, gdy w wyniku reformy wewnątrz zakonu braci
mniejszych wyłoniła się nowa rodzina zakonna: kapucyni. Inspiracją do jej
powstania było pragnienie powrotu do pierwotnego franciszkanizmu, czyli sposobu
życia św. Franciszka i jego pierwszych braci. Tematyka obrazu nawiązuje właśnie
do tego wydarzenia i stanowi plastyczne wyobrażenie kapucyńskiej duchowości. Centralne
miejsce, obok Chrystusa zmartwychwstałego, zajmuje św. Franciszek z Asyżu w
habicie nowego kroju, ze spiczastym kapturem (cappuccio) i rękawami wąskimi, by tylko swobodnie włożyć i wyjąć
ręce (por. (Konst 1536 148). Franciszek z
widocznym na twarzy przejęciem garnie się do zranionego boku Chrystusa, a
jednocześnie jest przez Niego czule obejmowany w geście akceptacji i
błogosławieństwa. Niemalże tuli swą twarz do boku Ukrzyżowanego i w skupieniu
oraz głębokim szacunku nadstawia usta, by z otwartego serca spłynęła do nich
święta krew i woda. Umieszczone w dolnej części obrazu, niewiele jeszcze
wznoszące się ponad powierzchnię ziemi sadzonki drzew symbolizują świeżość
nowopowstałej kapucyńskiej reformy, którą zinterpretować można w kontekście
słów Franciszkowego Testamentu wskazujących, że początkiem jego pokutnej drogi
było doświadczenie i okazanie miłosierdzia potrzebującemu. Pocałunek
trędowatego stanowi moment narodzin duchowości serafickiej, a więc realizowanej
przez akty czynnej miłości. Pocałunek trędowatego jest poniekąd gestem
wzorcowym, realizacją zachęty wielokrotnie powtarzanej przez Franciszka braciom.
W Liście do ministra czyni on miłosierdzie probierzem i wiarygodnym
dowodem miłości: „ I po tym chcę poznać, czy miłujesz Pana Boga i mnie…” (LM 9)
.Ów akcent położony na akty miłosierdzia widoczny jest już w początkach
istnienia kapucynów. Jedną z najbardziej charakterystycznych form ich
aktywności, była posługa zadżumionym i pozbawionym jakiejkolwiek pomocy,
płynąca z głębokiej solidarności ze wszystkimi ubogimi i potrzebującymi.
Przysporzyła ona kapucynom najwięcej uznania w oczach ludu i ówczesnych władców.
W konstytucjach z 1536 r. znalazł się nawet zapis nakazujący braciom posługę
zadżumionym i opiekę nad biednymi w czasie głodu. Podobnie, z wielkim
poświęceniem służyli potrzebującym żołnierzom i więźniom. Boże miłosierdzie
symbolizowane przez Krew i wodę z przebitego boku Chrystusa, stało się więc
jednym z zasadniczych elementów składowych kapucyńskiego charyzmatu.
Obraz z Monte
Casale odsłania także bliską, wręcz
intymną relację Franciszka i Chrystusa, trafnie, a zarazem z dużym wyczuciem
wydobywając na światło dzienne jedną z
największych tęsknot Franciszkowego serca, który „przez żar ogromnej miłości
pragnął zupełnie się przemienić w Ukrzyżowanego.”(LegM 9.2).Przedstawiona przez
malarza postać Franciszka czerpiącego wprost z rany serca Jezusa, znajduje
pełne potwierdzenie w dokumentach źródłowych, które wizję Ukrzyżowanego przedstawiają jako jeden z kluczowych
momentów nawrócenia Franciszka, nadający jego duchowości wyraźny rys pasyjny,
bowiem odtąd „Ukrzyżowany Jezus Chrystus
jak wiązka mirry spoczywał zawsze na piersiach jego wnętrza”. Bliskość z Jezusem
pobudzała w nim pragnienie upodobnienia do Niego, a łączącą ich miłość
oblubieńczą Tomasza z Celano słusznie
wyraził słowami: „ zawsze patrzył w twarz
swego Chrystusa, zawsze dotykał męża znającego niemoc.”(Mem 85). Ta
niezwykła, intensywna relacja zmierzająca ku mistycznemu zjednoczeniu,
rozwijała się dzięki zaangażowaniu obu stron: Boga, który pociągał słodyczą
miłości, oraz Franciszka, który ze wzgl. na Ukrzyżowanego „to, co było gorzkie dla ciała, przyjmował zawsze jako słodycz” (SpPerf
91), nie tylko nie uchylając się od żadnej przeciwności, ale wychodząc im
naprzeciw, poprzez szukanie poniżenia i wciąż nowych sposobów „krzyżowania”
swego ciała. Wizja Ukrzyżowanego, której doświadczył w początkach swego
nawrócenia, nadała kształt drodze, którą nazwał drogą prostoty i pokory (CAss 18)
i jako taką zaproponował wszystkim, którzy zdecydowali się go naśladować.
Pierwsi bracia decydując się na życie w skrajnym ubóstwie, podejmowali posługę
wśród trędowatych, a jednocześnie, za przykładem Franciszka „rozważali dniem i nocą księgę krzyża, ciągle
się w nią wpatrując.”(LegM 4,3). Osobiście Ułożoną przez siebie Regułę,
stanowiącą wierne odwzorowanie ideałów Ewangelii, Franciszek nazwał drogą
krzyża, a świadomy bycia wzorem dla braci, sam wypełniał ją co do litery. W
obliczu śmierci wezwał otaczających go
braci, „aby doskonale wstępowali w ślady Jezusa Ukrzyżowanego.”(Legm 7.4). Słowa
te były w pełni wiarygodne, gdyż znajdowały potwierdzenie w jego życiu, które
św. Bonawentura podsumował stwierdzeniem, że „cała jego troska tak
publiczna, jak i osobista, była skierowana na krzyż Pański” (Legm 6,9). W istocie, tajemnica krzyża była stale obecna
w życiu Franciszka: fizyczne cierpienia wywołane chorobami, których nie chciał
leczyć ze wzgl. na pragnienie
współcierpienia z Chrystusem, stygmaty otrzymane dwa lata przed śmiercią, pokuty
cielesne, nieustanne umartwienia, kilkakrotnie w ciągu roku odprawiany post
czterdziestodniowy, ataki złego ducha i doświadczenie duchowych ciemności, a
także szczególnie bolesne niezrozumienie i odrzucenie przez braci. Tak
wyglądała Franciszkowa droga krzyża prowadząca do wewnętrznego oczyszczenia i w
konsekwencji czyniąca dyspozycyjnym narzędziem w rękach Boga. Tak w drobiazgach
codzienności wymagających rezygnacji z własnej woli, powoli realizowało się
jego pragnienie upodobnienia w męce do Zbawiciela. Miłość będąca motywem jego
działania przybrała formę krzyża, który rozkorzeniając się w nim bardzo głęboko
wewnątrz, na zewnątrz objawił się w postaci stygmatów. Bóg upodobnił go do
siebie wyciskając na jego ciele własne rany. Franciszek początkowo nie rozumiał
tego Bożego działania. Zawstydzony i upokorzony potrzebował czasu, by dostrzec,
że oto niespodziewanie spełniło się najgłębsze pragnienie jego serca: Bóg uznał
go za godnego uczestniczyć w swej męce i
uczynił widzialnym znakiem Bożej miłości do człowieka. Zgodnie z
interpretacją św. Bonawentury:„ [Franciszek
został] zupełnie przemieniony na podobieństwo ukrzyżowanego Chrystusa, ale nie
przez męczeństwo ciała, lecz przez żar duszy.” (Legm 6,2). Gdy zrozumiał, iż ta
łaska została mu dana również ze wzgl. na innych, nie mogąc chodzić z powodu
gwoździ wystających pod stopami, kazał obwozić się na ośle, by świadczyć o
Bożej miłości i wszystkich zachęcić do niesienia Chrystusowego krzyża.
Także pierwsi kapucyni, za wzorem Franciszka podjęli trud szerzenia
Królestwa Bożego przez intensywne przepowiadanie, czyli kaznodziejstwo. W krótkim
czasie objęło ono także misje wśród niewierzących, wzbogacając Kościół wieloma
męczennikami. Kapucyńskie apostolstwo od początku zawierało wyraźny rys pasyjny,
czego ślady możemy dostrzec także dziś. Wchodząc do klasycznego kościoła
kapucyńskiego rzuca się w oczy rzeźbiona ręka trzymająca krzyż, umieszczona na
wiszącej ambonie. Miała ona przypominać kapucyńskim kaznodziejom, że w
kazaniach powinni poruszać przede wszystkim tematykę paschalną, nauczając o
męce i śmierci Chrystusa oraz o zbawieniu. Normalnie kaznodzieja powinien sam
trzymać krzyż podczas głoszenia, ale ponieważ utrudniałoby mu to gestykulację,
drewniana ręka z krzyżem została wbudowana w ambonę na stałe. Świadectwem
centralnej pozycji krzyża w duchowości kapucyńskiej pierwszego stulecia
reformy, jest ogromna rzesza świętych i błogosławionych, wyróżniających się
nabożeństwem do męki Pana. Obok prostego i skromnego br. Feliksa z Cantalice,
który rozdawał napotkanym ludziom małe krzyżyki własnoręcznie wykonane z bukszpanu,
jest św. Wawrzyniec z Brindisi - podziwiany i zapraszany przez najwyższe
autorytety świata religii i polityki; mężny święty, który z krzyżem w ręku,
siedząc na koniu zagrzewał oddziały chrześcijańskie do mężnej walki przeciw
oddziałom tureckim. Gorliwym wyznawcą Chrystusowego krzyża był także św. Józef
z Leonessy, który jako niestrudzony kaznodzieja ludowy, z krzyżem zawieszonym
na piersi, docierał do trudno dostępnych
miejsc. Kapucyńska duchowość inspirowana osobą św. Franciszka wyraziła się w życiu
prostym i ubogim, zgodnie z zapisem pierwszych statutów z Albacina, które
określają całe życie kapucynów jako „bycie pobożnymi i pokornymi sługami
Ukrzyżowanego” (OrdAlb 67). Jedno z zachowanych świadectw przybliża nam, jak
wyglądało to w praktyce: „Nie mamy zapewnionego miejsca; ledwie co zaspakajamy
głód jakimś kawałkiem chleba, roślinami albo owocami; ledwie co kilkoma łatami
okrywamy nasze ciała. I ostatnim podobieństwem do życia apostolskiego i do
chwały błogosławionych jest to, że jesteśmy prześladowani z powodu zachowywania
Ewangelii.(…) Tak więc to jest prawdziwa reforma. I nie może pochodzić od kogoś
innego, jak od Ducha Świętego, który odnowił tak surowe i bliskie Regule życie,
zgodnie z myślą i podług życia naszego Serafickiego Ojca.”( br. Bernard z
Offida, VII 498)[1].
Krew i woda
wypływające z boku Chrystusa symbolizują także nowe życie udzielane poprzez Boga
za pośrednictwem sakramentów, a szczególnie Eucharystii, która ożywiała
pobożność pierwszych kapucynów, stanowiła centrum i fundament ich braterskiego życia, oraz szczyt modlitwy. Kapucyni
stali się propagatorami pobożności
eucharystycznej wśród prostego ludu, ale też słusznie kojarzy się ich z
sakramentalną posługą spowiedzi, gdyż w historii zapisali się jako dobrzy i niezwykle zaangażowani
spowiednicy oraz kierownicy duchowi.
Ci, którzy dostąpili
łaski oglądania jego ciała św. Franciszka po śmierci zeznali, że „wyglądało ono
jakby świeżo zdjęte z krzyża, gdyż w pełni wyraziła się w nim forma krzyża i
męka niepokalanego Baranka”. (1 Cel 112). Zgodnie z relacją naocznych świadków:
„jego ciało przedtem czarne, teraz [po śmierci] nabrało blasku i swoim pięknem
zapowiadało nagrodę błogosławionego zmartwychwstania”(VbF112). Ta wzmianka kieruje nas w stronę obrazu
z Monte Casale, na którym ciało Chrystusa, choć poranione, jest w istocie
ciałem przebóstwionym, a okrywający je czerwony płaszcz jest znakiem
męczeńskiej ofiary, przelanej krwi, ale także dostojeństwa i władzy
Zmartwychwstałego. W tym miejscu warto przytoczyć zapisane przez Tomasza z
Celano świadectwo brata, który w godzinie śmierci św. Franciszka trwając
zatopiony w modlitwie, dostąpił
niezwykłej wizji, podczas której zobaczył chwalebną postać serafickiego ojca
ubranego w purpurową dalmatykę. Niczym drugi Chrystus przyjął chwałę męczeństwa
i choć pragnął dokonać tego przez śmierć za wiarę, stał się męczennikiem przez wytrwałe,
posłuszne niesienie krzyża codzienności, z miłości do Boga i Jego świętej woli.
Ta właśnie żarliwa miłość Franciszka popchnęła go do tak radykalnego, surowego
życia, będącego inspiracją dla braci,
którzy zapoczątkowali franciszkańską reformę. Chcąc, podobnie jak Franciszek
stać się prawdziwymi naśladowcami
Chrystusa ukrzyżowanego, starali się nieustannie czynić pokutę. Już w
nowicjacie uczono kandydatów poddawać własne ciało licznym i surowym
umartwieniom, tak, aby zawsze było posłuszne wymaganiom ducha. Zdolność
praktykowania życia pokutnego była tak ważna, że uznawano ją nawet za kryterium
rozeznawania powołania do zakonu. Oprócz pokuty wyrażającej się w licznych
postach, czymś zwyczajnym były włosiennice i narzędzia do biczowania. Większość
praktyk była dobrowolna, a przełożeni musieli powstrzymywać zanadto gorliwych
braci. Należący do pierwotnej generacji kapucynów br. Mateusz ze Schio chcąc
wyrazić prawdę o tym, że życie pierwszych kapucynów było tak zgodne z intencją Biedaczyny, że wręcz uobecniało
jego osobę, zapisał słowa: „Dziękujmy więc Panu Bogu, że dał nam łaskę zobaczyć
zmartwychwstałego św. Franciszka; nie jego, ale jego życie” (III 380)[2].
Kontemplacja
obrazu św. Franciszka pijącego ze zranionego serca Chrystusa i uczestniczącego
w Jego męce, kieruje nas, sympatyków Biedaczyny w stronę refleksji: w jakim
stopniu świadomie składamy ofiarę z własnego życia, oraz czy znamy i poważnie
traktujemy przekazaną nam przez Franciszka duchowość, tak mocno akcentującą wymiar pokutny. 6 napomnienie
św. Franciszka wzywające do naśladowania świętych, którzy bezkompromisowo
wstępowali w ślady Chrystusa zbawiającego człowieka na krzyżowej drodze,
stanowi jednocześnie upomnienie dla wszystkich, którzy reprezentując postawę
konformistyczną, nie przyjmują w swym życiu upokorzenia, choroby, czy
jakichkolwiek trudności. Obnażając niebezpieczeństwo duchowej obłudy,
Biedaczyna przestrzega: „wielki wstyd
dla nas, sług Bożych, że święci dokonywali wielkich dzieł, a my chcemy otrzymać
chwałę i cześć, opowiadając o nich.”(Np 6,3). Naśladowca św. Franciszka to ten, który podobnie jak on przyjmuje
krzyż i współcierpi z Ukrzyżowanym. Dla tych, którzy podjęli się realizacji
swego franciszkańskiego powołania, a więc podobnie jak św. Franciszek, „wezwani
zostali z krzyża i do krzyża”(Actus 4), nie ma innej drogi. Właśnie na tej
drodze – pokuty i wyrzeczenia najpełniej odnajdą pokój i doświadczą wypełnienia
Franciszkowej obietnicy: „I ktokolwiek to zachowa, niech w niebie będzie
napełniony błogosławieństwem Ojca niebeskiego, a na ziemi błogosławieństwem
umiłowanego Syna Jego z Najświętszym Duchem Pocieszycielem i ze wszystkimi
mocami niebios, i ze wszystkimi świętymi. I ja, brat Franciszek, najmniejszy
wasz sługa, jak tylko mogę, wewnętrznie i zewnętrznie potwierdzam wam to
najświętsze błogosławieństwo.” (T 40-41).
S. Chrystiana A. Koba CMBB
fot. fr. Błażej Strzechmiński OFM Cap
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz